Moj pies jest agresywny wstosunku domnie. Skacze po ludziach
Niewiem co mam zorbić... Mam owczarka niemieckiego... ma 8 miesięcy... Jak daje mu komendy to je wykonuje... ale nieche wykonać jednej... Jak jemy śniadanie, obiad, kolacje to nieche wyjśc z kuchni lub z salonu... a jak go wyganiam to zaczna szczekać lub warczeć... Jak przyjdą goście to zaczyna skakać... NIEIWEM CO MAM ZORBIOĆ !!! HELP !!!
jak już go wyprowadzisz z pomieszczenia to poczekaj aż się uspokoi, a jak już będzie spokojny to daj mu smakołyk i do skutku, trzeba uzbroić się w odrobinę cierpliwości.
Problem chyba w tym, że nie można go wtedy wyprowadzićmagia pisze:jak już go wyprowadzisz z pomieszczenia (...)
Zachowanie twojego psa, to zachowanie oznaczające jego dominację, to on rządzi u was w stadzie. Musicie zmienić hierarchię. Długo by o tym pisać co należy zrobić, dlatego odsyłam Cię do lektury "Okiem Psa" J. Fisher i "Zapomniany język psów" J. Fannell. Możesz poprosić tu na forum o elektroniczne wersje tych książek.
Naprawdę polecam, ja miałam bardzo podobny problem z moim psem, po zastosowaniu się do rad zawartych w książkach moje podejście do psów bardzo się zmieniło i problem zniknął. Z psem należy pracować całe życie. Nadmienię również, że pies również był szkolony, ale to nie "zdegradowało" jego pozycji w stadzie.
Życzę dużo cierpliwości w pracy z psem, i mam nadzieję że wszystko będzie szło w dobrym kierunku.
Naprawdę polecam, ja miałam bardzo podobny problem z moim psem, po zastosowaniu się do rad zawartych w książkach moje podejście do psów bardzo się zmieniło i problem zniknął. Z psem należy pracować całe życie. Nadmienię również, że pies również był szkolony, ale to nie "zdegradowało" jego pozycji w stadzie.
Życzę dużo cierpliwości w pracy z psem, i mam nadzieję że wszystko będzie szło w dobrym kierunku.
A ja zdecydowanie twierdzę - po dwóch latach szkolenia psów, swoich i z naszej hodowli + opiniach różnych szkoelniowców - nie radzę brać wszystkiego co pisze Fennell i Fisher poważnie. Niestety aktualnie już wiadomo, że z wielu teorii się wycofali. Cała ta teoria dominacji naprawdę jest naciągana.
Pies zachowuje się w opisany przez założyciela tego tematu sposób - ponieważ jest szkolony niekonsekwentnie lub zauważył po prostu że warczenie i szczekanie odnosi pożądany skutek. pies z sam siebie nie dominuje, on po prostu jeśli nie ma zasad wokół niego ustalonych przez człowieka to zaczyna ustalać je sam - i w porównaniu do człowieka jest przy tym po prostu konsekwentny.
Widziałam już tyle ON-ów spapranych przez szkoelnie opierające się na teorii dominacji że aż mi żal o tym myśleć.
Takie szkolenie tłamsi psa, nie powiem już, że jest zwyczajnie przestarzałe. Wiedzę o psach w tej chwili mamy dużo większą i wiemy już, że teoria dominacji jest MOCNO naciągana.
Pies typy ON - potrzebuje silnej ręki - w sensie konsekwentnego wychowywania a nie "dominowania nad psem" ale tak naprawdę każdy pie s potrzebuje konsekwentnego wychowywania, nawet malutki York, bo każdy pies niewychowany właściwie może być niebezpieczny.
Naprawdę, ta cała zabawa proponowana przez Fennell z "pozorowanym jedzeniem" czy "człowiek pierwszy przechodzi przez drzwi" - to naprawdę nic nie zmieni, jeśli człowiek będzie konsekwentny i będzie potrafił pokazać psu, że to on tu przwodniczy, w sposób łagodny i niedopuszczając do konfrontacji z psimi zębami. Jeśli pies jest dobrze wychowany to naprawdę nie ma znaczenia jaką je karmę, czy śpi z nami w łóżku czy nie, czy przechodzi pierwszy przez drzwi, czy nie, albo czy je pierwszy czy ostatni. Wiem to nie tylko ze szkolenia, czy publikacji - wiem to z własnego doświadczenia bo moja suka do uległych jakoś szczególnie nie należy.
Grunt to poznać właściwe metody i się konsekwentnie do nich stosować - tu naprawdę nie potrzeba nic więcej, żadnej dominacji, rzucania psem o ziemię czy innego domniemanego udowadniania mu że to my dominujemy. Ja nie mówię tu, że nie musimy kompeltnie używać że tak powiem siły perswazji, ale na pewno to musi być związane z właściwą metodologią postępowania.
Z publikacji polecam zdecydowanie Zofię Mrzewińską i jej książki a też książkę Inke Sjosten "Obedience" - chyba najlepsza książka o szkoleniu jaką znam.
Fennell i Fishera można sobie przeczytać ale raczej dla rekreacji niż dla faktycznego użytku.
Pies zachowuje się w opisany przez założyciela tego tematu sposób - ponieważ jest szkolony niekonsekwentnie lub zauważył po prostu że warczenie i szczekanie odnosi pożądany skutek. pies z sam siebie nie dominuje, on po prostu jeśli nie ma zasad wokół niego ustalonych przez człowieka to zaczyna ustalać je sam - i w porównaniu do człowieka jest przy tym po prostu konsekwentny.
Widziałam już tyle ON-ów spapranych przez szkoelnie opierające się na teorii dominacji że aż mi żal o tym myśleć.
Takie szkolenie tłamsi psa, nie powiem już, że jest zwyczajnie przestarzałe. Wiedzę o psach w tej chwili mamy dużo większą i wiemy już, że teoria dominacji jest MOCNO naciągana.
Pies typy ON - potrzebuje silnej ręki - w sensie konsekwentnego wychowywania a nie "dominowania nad psem" ale tak naprawdę każdy pie s potrzebuje konsekwentnego wychowywania, nawet malutki York, bo każdy pies niewychowany właściwie może być niebezpieczny.
Naprawdę, ta cała zabawa proponowana przez Fennell z "pozorowanym jedzeniem" czy "człowiek pierwszy przechodzi przez drzwi" - to naprawdę nic nie zmieni, jeśli człowiek będzie konsekwentny i będzie potrafił pokazać psu, że to on tu przwodniczy, w sposób łagodny i niedopuszczając do konfrontacji z psimi zębami. Jeśli pies jest dobrze wychowany to naprawdę nie ma znaczenia jaką je karmę, czy śpi z nami w łóżku czy nie, czy przechodzi pierwszy przez drzwi, czy nie, albo czy je pierwszy czy ostatni. Wiem to nie tylko ze szkolenia, czy publikacji - wiem to z własnego doświadczenia bo moja suka do uległych jakoś szczególnie nie należy.
Grunt to poznać właściwe metody i się konsekwentnie do nich stosować - tu naprawdę nie potrzeba nic więcej, żadnej dominacji, rzucania psem o ziemię czy innego domniemanego udowadniania mu że to my dominujemy. Ja nie mówię tu, że nie musimy kompeltnie używać że tak powiem siły perswazji, ale na pewno to musi być związane z właściwą metodologią postępowania.
Z publikacji polecam zdecydowanie Zofię Mrzewińską i jej książki a też książkę Inke Sjosten "Obedience" - chyba najlepsza książka o szkoleniu jaką znam.
Fennell i Fishera można sobie przeczytać ale raczej dla rekreacji niż dla faktycznego użytku.
Digieve, już któryś raz z kolei czytam, że Fisher i Fenenel wycofali sie ze swoich teorii. Czy możesz mi podać jakies publikacje, w których to zrobili. Napewno przeczytam Mierzwińską i Sjosten.
Jednak musze potwierdzić, że u mnie zdały egzamin metody proponowane przez Fisher'a i Fennell, a miałam spore kłopoty z moim psem.
Jednak musze potwierdzić, że u mnie zdały egzamin metody proponowane przez Fisher'a i Fennell, a miałam spore kłopoty z moim psem.
No własnie u mnie też, ale mimo to poprosiłam o wersje elektroniczne wymienionych książek
Aglo nie wszystkie metody z książek pani Fennel sa jej autorstwa, a jedynie zostały przez nia opisane. Tych samych rad często udzieliłby Ci każdy inny szkoleniowiec (nawet ten trzymający sie od Fennel z daleka).aglo pisze:Digieve, już któryś raz z kolei czytam, że Fisher i Fenenel wycofali sie ze swoich teorii. Czy możesz mi podać jakies publikacje, w których to zrobili. Napewno przeczytam Mierzwińską i Sjosten.
Jednak musze potwierdzić, że u mnie zdały egzamin metody proponowane przez Fisher'a i Fennell, a miałam spore kłopoty z moim psem.
Natomiast tłumaczenie wszystkich klopotow z psem dominacją to tak wierutna bzdura, że aż żal patrzeć. I tego czepiaja się wszscy przeciwnicy pani F. Idąc jej tokiem myslenia, w każdym 8-tygodniowym szczeniaku widać potwora-dominatora, który dniami i nocami kombinuje jakby tu byc wyżej od człowieka w hierarchi.
Spróbuj zgodnie z tą teoria wyszkolic owczarka niemieckiego albo jeszcze lepiej belgijskiego - choć tutaj akurat jest to gorzki żart, bo tragicznych efektów takich prób widać az nadto.
Spróbuj ta teorią ośmielić psa lękliwego, albo popracowac z psem agresywnym.
Wyjasnij mi co jest dobrego w ignorowaniu i nie zwracaniu uwagi na własnego psa (poczucie odrzucenia ze stada ma sprawić, że będzie szczęśliwszy?).
Co tak naprawdę jest złego w tym, że pies przejdzie przez drzwi przed wlascicielem, dostanie jeść przed wlascicielem, albo będzie spał z wlascicielem w łóżku?
Skoro na każde polecenie pies reaguje momentalnie? Skoro w każdej chwili mozna mu odebrać miskę lub kość (a psa to wyraźnie cieszy bo ma prawidlowe skojarzenie - pani zabiera miskę nie po to żeby mu ukraść jedzenie tylko po to żeby włożyć do niej cos jeszcze smakowitszego). Skoro wystarczy, że powie się raz "na miejsce" i pies z kanapy momentalnie ewakuuje sie na swoje posłanie. Jezeli nie chcę, zeby przeszedl przede mną przez drzwi lub skakał na mnie przy przywitaniu daję komendę "siad" i mam spokoj. Zwalniam go z komendy kiedy uznam za stosowne, nagradzając go oczywiscie pochwałą/przytuleniem/zabawą.
To NIE JEST dominacja, tylko posłuszeństwo, wypracowywanie dobrego kontaktu z psem i skojarzenia "wykonanie komendy=nagroda". To jest klucz do prawidłowego ułożenia psa, tyle ze... no wlasnie... "niewygodny". Bo książka za nas nie pojdzie wybiegać psa na 3 godziny i nie będzie za nas codziennie ćwiczyć posłuszeństwa.
Duzo wygodniejsze jest zwalenie winy na psa i tłumaczenie dominacją swojego wlasnego lenistwa, niekonsekwencji, niechęci do treningów posłuszeństwa, pracy czy chociażby długich spacerów (bo żadnemu psu nie wystarcza trzy 15-minutowe spacerki dookoła bloku dziennie).
Co do tego wycofywania sie z teorii dominacji, to digieve ma rację. Jakis czas temu pani Fennel była nawet w Polsce i podczas seminarium w Krakowie kompletnie wyłozyła się na odpowiedziach na zadawane jej pytania.
Na marginesie jakies pol wieku temu wychwalaną pod niebiosa podstawa merytoryczna szkolenia ONkow były książki Pana Brzezichy. Z ciekawości polecam do nich zajrzeć bo częśc treści naprawde baaardzo wartościowa, ale niektore metody treningowe... i dziś już na szczęście te szkolenia (choc niestety nie wszystkie) wyglądają zdecydowanie inaczej.
Wracając jednak do tematu, duzo lepszymi pozycjami, pomagającymi zrozumiec dlaczego pies zachowuje sie tak a nie inaczej sa moim zdaniem np "Pies który kochał zbyt mocno" lub "Sygnały uspokojające".
No i książeczki Pani Mrzewińskiej - które powinny być lekturą obowiązkową każdego początkującego psiarza.
Ps. Przez to zacytowanie u góry Aglo może to wygladać na atak personalny, ale absolutnie nim nie jest. Zacytowalam po to, aby bylo wiadomo do czego się odnoszę
Shamrock, dziękuję Ci za wyjaśnienia. Myslałam, żę może są jakieś publikacje gdzie autorzy w/w książek wycofali się ze swoich poglądów. Chętnie zapoznałabym się z nimi.
Oczywiście zgadzam się z tym co napisałaś.
W moim przypadku książka "Okiem psa" przyniosła zbawienny efekt, i to nie dlatego, że na ślepo stosowałam wszystkie podane tam metody. Ta książka zmieniła moje podejście do psa.
Biscuit to mój pierwszy bardzo długo wyczekiwany pies. W domu rodzinnym nie mogłam mieć psa, więc jak tylko "poszłam na swoje" pojawił się w moim domu czworonóg.
Mój błąd polegał na tym, że nie traktowałam mojego psa jak psa, ale jak człowieka. Dopiero po przeczytaniu Fisher'a przejrzałam na oczy. Wówczas zaczęłam układac mojego psa z pożądanym skutkiem, a miał już 2 lata i potrafił na mnie nawet warczeć.
Równocześnie zapisaliśmy się na szkolenie prowadzone przez byłego policjanta, który całą swoją służbę zawodową szkolił psy policyjne. Nie miał on, i nic nie ma wspólnego z poglądami Fisher'a czy Fennell, jednak jest otwarty na wszelkie sugestie i szkoli psy, których inni nie chcą szkolić, bo twierdzą że np tej rasy nie da się wyszkolić.
Dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi.
Od tego czasu lubie zapoznać się z różnymi publikacjami, aby pogłębiać swoją wiedzę, ponieważ z psem trzeba pracować cały czas.
Do wszystkiego należy podchodzić z rozsądkiem, nie można ślepo wierzyć we wszystko co gdzieś kiedyś było zaszłyszane.
Myślę, również że za następnych kilka lat metody stosowane dzisiaj również zostaną zastąpione jakimiś innymi, ale warto zapoznać się ze wszystkimi, bo kiedyś przynosiły one dobre skutki.
Uważam również, że ludzie tacy jak ja, którzy może nie mają doświadczenia w wychowywaniu psów powinni się zapoznać przynajmniej z Fisher'em, bo jest to jakaś podstawa do dalszych działań.
Oczywiście zgadzam się z tym co napisałaś.
W moim przypadku książka "Okiem psa" przyniosła zbawienny efekt, i to nie dlatego, że na ślepo stosowałam wszystkie podane tam metody. Ta książka zmieniła moje podejście do psa.
Biscuit to mój pierwszy bardzo długo wyczekiwany pies. W domu rodzinnym nie mogłam mieć psa, więc jak tylko "poszłam na swoje" pojawił się w moim domu czworonóg.
Mój błąd polegał na tym, że nie traktowałam mojego psa jak psa, ale jak człowieka. Dopiero po przeczytaniu Fisher'a przejrzałam na oczy. Wówczas zaczęłam układac mojego psa z pożądanym skutkiem, a miał już 2 lata i potrafił na mnie nawet warczeć.
Równocześnie zapisaliśmy się na szkolenie prowadzone przez byłego policjanta, który całą swoją służbę zawodową szkolił psy policyjne. Nie miał on, i nic nie ma wspólnego z poglądami Fisher'a czy Fennell, jednak jest otwarty na wszelkie sugestie i szkoli psy, których inni nie chcą szkolić, bo twierdzą że np tej rasy nie da się wyszkolić.
Dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi.
Od tego czasu lubie zapoznać się z różnymi publikacjami, aby pogłębiać swoją wiedzę, ponieważ z psem trzeba pracować cały czas.
Do wszystkiego należy podchodzić z rozsądkiem, nie można ślepo wierzyć we wszystko co gdzieś kiedyś było zaszłyszane.
Myślę, również że za następnych kilka lat metody stosowane dzisiaj również zostaną zastąpione jakimiś innymi, ale warto zapoznać się ze wszystkimi, bo kiedyś przynosiły one dobre skutki.
Uważam również, że ludzie tacy jak ja, którzy może nie mają doświadczenia w wychowywaniu psów powinni się zapoznać przynajmniej z Fisher'em, bo jest to jakaś podstawa do dalszych działań.
Oczywiście, że tak. Etap fascynacji Fisherem i Fennel przechodzi/przechodzil prawie każdy Może dlatego, że byly to jedne z pierwszych szeroko dostępnych książek, które pokazywaly, że szkolic psa mozna bez bicia, nie tylko na zasadzie nagroda, kara lub brak kary. I dobrze, Ty sama dzieki niej zobaczylas w psie psa a nie czlowieka. Ktos inny może doszedl do wniosku że niekoniecznie trzeba wciskać nos szczeniaka we własne odchody, żeby oduczyć go zalatwiania się w domu. A jeszcze ktos inny może w koncu odłożyl gazetę trzymaną w ręku i na wszelki wypadek przygotowana na palnięcie nią psa gdy zrobi cos niepożądanego. Poza tym fajnie sie czytało i wszystko wydawało się jasne, klarowne, logiczne i łatwe do wcielenia w życie. Jak powieść.
Tylko gorzej już jesli chodzi o realizm treści
Każdy klopot tlumaczony jest dominacją i aby go rozwiązać wystarczy przywrocic wlasciwiwą hierarchię w stadzie. Tak można streścic te wszystkie strony, a to jest zwyczajnie jedna wielka bzdura. No i zero słowa w tym wszystkim o uczeniu psa... co sprawia że efekty bywają czasem naprawde opłakane...
Dlatego tak jak mówię, przeczytać warto chociażby dla faktu poznania takiego sposobu myślenia, tylko przed wcielaniem metod w zycie i traktowaniu książki jak wyrocznię, radze przemysleć co dana metoda ma z logika i realizmem wspolnego, co chcemy przez to osiągnąć i czy na pewno obralismy odpowiedni sposob. Żeby wypracowanie jednej rzeczy nie odbylo się kosztem innej. Psa zepsuć jest łatwo, za to naprawić błędy już dużo trudniej. Zwlaszcza w wieku szczenięcym. I jeżeli zamiast uczenia szczenięcia prawidlowego funkcjonowania w stadzie, zabawy, posłuszeństwa, obowiązujących w domu regul, wypracowywania silnej emocjonalnej więzi opartej na wspolpracy i radości jaką daje ta wspolpraca - widzi się w szczeniaku malego terroryste który dniem i nocą kombinuje jakby tu przejąc władzę, to... skutki są naprawdę bardzo, bardzo opłakane.
Gdyby nie te stutki, to myśl o tej małej puchatej kulce (terroryście) byłaby nawet komiczna
I jeszcze jedna istotna sprawa. Pies do szczęścia nie potrzebuje wysokiej pozycji w hierarchii. Potrzebuje za to stabilizacji, jasno okreslonych i egzekwowanych zasad, bezpieczeństwa, oraz poczucia pewności i opanowania ze strony przewodnika. Jeżeli tego nie ma to jest zdezorinetowany i nie wie czego tak naprawdę od niego się oczkuje i jakie dzialanie jest pożądane a jakie nie.
Tylko gorzej już jesli chodzi o realizm treści
Każdy klopot tlumaczony jest dominacją i aby go rozwiązać wystarczy przywrocic wlasciwiwą hierarchię w stadzie. Tak można streścic te wszystkie strony, a to jest zwyczajnie jedna wielka bzdura. No i zero słowa w tym wszystkim o uczeniu psa... co sprawia że efekty bywają czasem naprawde opłakane...
Dlatego tak jak mówię, przeczytać warto chociażby dla faktu poznania takiego sposobu myślenia, tylko przed wcielaniem metod w zycie i traktowaniu książki jak wyrocznię, radze przemysleć co dana metoda ma z logika i realizmem wspolnego, co chcemy przez to osiągnąć i czy na pewno obralismy odpowiedni sposob. Żeby wypracowanie jednej rzeczy nie odbylo się kosztem innej. Psa zepsuć jest łatwo, za to naprawić błędy już dużo trudniej. Zwlaszcza w wieku szczenięcym. I jeżeli zamiast uczenia szczenięcia prawidlowego funkcjonowania w stadzie, zabawy, posłuszeństwa, obowiązujących w domu regul, wypracowywania silnej emocjonalnej więzi opartej na wspolpracy i radości jaką daje ta wspolpraca - widzi się w szczeniaku malego terroryste który dniem i nocą kombinuje jakby tu przejąc władzę, to... skutki są naprawdę bardzo, bardzo opłakane.
Gdyby nie te stutki, to myśl o tej małej puchatej kulce (terroryście) byłaby nawet komiczna
I jeszcze jedna istotna sprawa. Pies do szczęścia nie potrzebuje wysokiej pozycji w hierarchii. Potrzebuje za to stabilizacji, jasno okreslonych i egzekwowanych zasad, bezpieczeństwa, oraz poczucia pewności i opanowania ze strony przewodnika. Jeżeli tego nie ma to jest zdezorinetowany i nie wie czego tak naprawdę od niego się oczkuje i jakie dzialanie jest pożądane a jakie nie.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości