Witam wszystkich forumowiczow!
Moja kotka Sara (ponad 13 letnia) ma przewlekla niewydolnosc nerek zdiagnozowana we wrzesniu ubieglego roku. Chorobe wykrylismy przypadkiem przy okazaji badan przed zabiegiem sanacji jamy ustnej. Niestety wyniki (mocznik 35 mmol/l, kreatynina 798 umol/l) wykluczyly zabieg i skupilismy sie na leczeniu Sary w kierunku niewydolnosci. Dlugo moglabym opisywac przebieg leczenia, obecnie co 2-3 dni jestem z Sara w Krakvecie i podajemy jej NaCl. Bez nawodnienia zle sie czuje, wyraznie widac trujacy wplyw mocznika na organizm. Ze stalych lekow dostaje Lotensin, furosemid i urticaps odkad pojawila sie anemia. Jak na kota w tak ciezkim stanie
(wyniki z 24.01
mocznik 30,86 mmol/l
kreatynina 6,61 mg/dl,
RBC 5,92 10^6/mm^3,
WBC 8,4 10^3/mm^3
reszta w normie)
lekarze mowia, ze jej zachowanie, wyglad nie odzwierciedla tych wynikow.
Niestety w ostatnim czasie Sara stracila apetyt. W sb 17.02 okazalo sie, ze ma bolesne nerki (26.01 byly ok, wrecz lekarz prowadzacy zdziawil sie, ze kot jest w tak dobrym stanie a bolesnosc nerek ustapila). Dodam, ze miala krwawiace dziasla, co wskazywalo na zapalenie, zapewne zwiazane z choroba nerek. Dostala antybiotyk Betamox - w dawce sb, pn, sr. Pierwsze 2 dawki zdecydowanie poprawily stan kota, ozywil sie, jadl z duzym apetytem, niestety pozniej sytuacja wrocila do stanu sprzed antybiotyku, wiec przy sobotniej wizycie znowu dostala antybiotyk i jeszcze jek przeciwzapalny D... , ktorego nazwy nie zapamietalam... Niestety nie jest lepiej. Dzisiaj kot zjadl tylko lyzke kurczaka. Osobiscie uwazam, ze to zabki jej dokuczaja, tym bardziej, ze bardzo brzydko wygladaja, jest ogromny kamien, wywolany nim stan zapalny dziasel, no i przyznam, ze nie wiem co zrobic, bo w stanie Sary zabieg jest wykluczony. Jutro bedziemy w Krakvecie, tylko nie wiem co mozemy zrobic z tymi dokuczajacymi zabkami przy tak zaawansowanej niewydolnosci??
Bardzo prosze o konsultacje, Sarcia jest moja najlepsza przyjaciolka i chce zrobic wszystko co sie tylko da aby jak najdluzej pozostala ze mna i miala jak najbardziej komfortowe zycie.
Choroba zebow i dziasel przy przewleklej niewydolnosci nerek
Kiedy kot jest bardzo chory i bardzo cierpi nalezy zastanowic sie nad ostatecznym jakze trudnym rozwiazaniem...Dokad da sie leczyc i kotkowi to pomaga leczenie ma sens i trzeba to kontynuowac...Jednak nasza milosc czasem jest "egoistyczna" i pozwalalamy kotu na wielkie cierpienia poniewaz nie wyobrazamy sobie zycia bez niego...Czasem trzeba rozwazyc te kwestie...Wszystko zalezy od stanu kota i stopnia w jakim cierpi...
Frygusiu, na tym etapie choroby Sara (pomiziaj ją ode mnie i od mojego rudzielca-znajomych z poczekalni w Krakvecie ) może mieć bardzo słaby apetyt albo nawet w ogóle przestać jeść. Trzeba jej wtedy możliwie często zmieniać karmę, albo wręcz dawać tylko ulubione rzeczy, nawet jeśli nie są wskazane. Ona musi jeść bo głodówka u kota w tym stanie jest bardzo niebezpieczna. W najgorszym razie trzeba będzie kicię nakarmić na siłę, chociaż dla niej to na pewno będzie duży stres. Co do założenia cewnika do przełyku czy żołądka musiałabyś się poradzić weta. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiesz o tej chorobie wszystko, więc wiesz również jaki może być kolejny etap. Dlatego w pewnym momencie będziesz musiała przemyśleć to wszystko o czym wspomniał Gość i podjąć na pewno bardzo trudną dla Ciebie, ale dobrą dla Twojej kici decyzję. Póki co trzymamy mocno kciuki, żeby miało to miejsce jak najpóźniej i żeby obecny kryzys szybko minął .
Sluchajcie, Sara absolutnie NIE jest w tak zlym stanie, ktory kwalifikowal by ja do ostatecznego rozwiazania. I nie mowie tego z wlasnego egoizmu, bo rok temu uspilam ukochanego kota - potrafie poznac moment kiedy juz nie mozna nic zrobic i trzeba podjac ta najtrudniejsza decyzje.
Lekarze Krakvetu mowili, ze jej jeszcze bardzo daleko do TM, nikt z nich nam nawet nie sugerowal uspienia jej. Widzieli jej sile i wole walki i dziwili sie, ze kot z takimi powaznymi wynikami tak sie zachowuje, bo powinien byc spokojny.
Tym bardziej, ze Sara chce zyc, probuje jesc, podchodzi do miski, lize jedzenie, bierze do pyszczka, ale nie je zbyt duzo, spozywa minimalne ilosci. Chociaz wczoraj jak dostala pieczonego kurczaka z obiadu to sie tak na niego rzucila, ze az sie uszy trzesly. Ale zjadla moze lyzke...
Co do jedzenia to dostaje przerozne karmy (wrecz po ograniczeniu nerkowej karmy miala lepsze wyniki - teraz dostaje ja tylko w suchej postaci, a mokra dostaje taka dla normalnych, zdrowych kotow). Staram sie jej mozliwie urozmaicac diete, bo zawsze byla wybredna... A przy tej chorobie jest szczegolnie wybredna... Przez pol roku walki z niewydolnoscia poznalam specyfike tej choroby i karmienie na sile tez przerabialysmy. Jednak obecnie otwarcie pyszczka w celu podania lekow sprawia kici bol, wg mnie przyczyna sa zabki. Dzisiaj rano ogladnelam pysio przy podawaniu lekow i musze przyznac, ze dziasla wygladaja lepiej niz w sobote, ale zeby niestety sa pokryte kamieniem i napewno bola - stad brak apetytu. A to niestety samo nie zniknie. Musze cos z tym zrobic, tylko nie wiem co bedzie najlepszym rozwiazaniem przy tak powaznym stanie kota.
ATA bardzo dziekuje w imieniu swoim i oczywiscie Sarci. Widzialam, ze faktycznie, zgodnie z tym co mowilas w poczekalni, ostro sie udzielasz na forum, nietrudno bylo znalezc watek Fiodora Ciesze sie, ze u niego wszystko dobrze. Wiedzialam, ze tak bedzie - pamietasz jak Ci mowilam, ze ma cale zycie przed soba??
Lekarze Krakvetu mowili, ze jej jeszcze bardzo daleko do TM, nikt z nich nam nawet nie sugerowal uspienia jej. Widzieli jej sile i wole walki i dziwili sie, ze kot z takimi powaznymi wynikami tak sie zachowuje, bo powinien byc spokojny.
Tym bardziej, ze Sara chce zyc, probuje jesc, podchodzi do miski, lize jedzenie, bierze do pyszczka, ale nie je zbyt duzo, spozywa minimalne ilosci. Chociaz wczoraj jak dostala pieczonego kurczaka z obiadu to sie tak na niego rzucila, ze az sie uszy trzesly. Ale zjadla moze lyzke...
Co do jedzenia to dostaje przerozne karmy (wrecz po ograniczeniu nerkowej karmy miala lepsze wyniki - teraz dostaje ja tylko w suchej postaci, a mokra dostaje taka dla normalnych, zdrowych kotow). Staram sie jej mozliwie urozmaicac diete, bo zawsze byla wybredna... A przy tej chorobie jest szczegolnie wybredna... Przez pol roku walki z niewydolnoscia poznalam specyfike tej choroby i karmienie na sile tez przerabialysmy. Jednak obecnie otwarcie pyszczka w celu podania lekow sprawia kici bol, wg mnie przyczyna sa zabki. Dzisiaj rano ogladnelam pysio przy podawaniu lekow i musze przyznac, ze dziasla wygladaja lepiej niz w sobote, ale zeby niestety sa pokryte kamieniem i napewno bola - stad brak apetytu. A to niestety samo nie zniknie. Musze cos z tym zrobic, tylko nie wiem co bedzie najlepszym rozwiazaniem przy tak powaznym stanie kota.
ATA bardzo dziekuje w imieniu swoim i oczywiscie Sarci. Widzialam, ze faktycznie, zgodnie z tym co mowilas w poczekalni, ostro sie udzielasz na forum, nietrudno bylo znalezc watek Fiodora Ciesze sie, ze u niego wszystko dobrze. Wiedzialam, ze tak bedzie - pamietasz jak Ci mowilam, ze ma cale zycie przed soba??
Oczywiście że pamiętam i tylko dzięki temu już mniej przerażona wchodziłam do gabinetu doktora Jarka . Przykro mi, że Sarcia ma problemy z jedzeniem, a jeszcze bardziej że nie można jej pomóc w najbardziej skuteczny w tej sytuacji sposób, czyli sanację jamy ustnej. Bo pewnie mielone mięsko i namoczoną karmę też przerabiałyście... Niestety jak długo kicia będzie miała kamień tak długo stany zapalne przyzębia będą ją nękać. Może jednak lekarze w Krakvecie znajdą jakiś bezpieczny sposób - napisz proszę co i jak, kiedy będziecie po wizycie. A na razie trzymajcie się ciepło i uszy do góry
Znajomi radza, zeby przemyslec kwestie sanacji... Znalezc dobrego anastezjologa, ktory odpowiednio przygotowalby kota do zabiegu.... A ja sie boje o Sarcie, nie wiem czy warto tak ryzykowac... a jesli tak to gdzie? Mylimy o sanacji, bo nie znajdujemy innego sposobu na pozbycie sie przyczyny dolegliwosci. Zobaczymy co lekarze krakvetu dzisiaj na to powiedza. Osobiscie mysle nad tym od wczoraj - w nocy spac nie moglam - mam duzo watpliwosci, bije sie z myslami przez caly czas...
Fryga a masz inne wyjscie? Czy jest inne wyjscie z tej sytuacji...Kot jak sadze cierpi i sie meczy...Trzeba dzialac jakkolowiek by sie to skonczylo...Dzialanie zawsze daje szanse na poprawe, brak dzialania utrzymuje stan w ktorym co by nie mowic koteczka sie meczy i nie widac perpektyw na wyzdrowienie...
Coś faktycznie trzeba zrobić bo przecież nawracające problemy z zębami mogą mieć negatywny wpływ i na serce i na nerki - zupełnie tak jak i u ludzi. Porozmawiaj o tym z Doktorem Orłem - on na pewno coś Ci poradzi. No i według mnie Krakvet jest odpowiednim miejscem do tego typu zabiegów - poza bardzo dobrymi lekarzami ma też świetne wyposażenie. I na razie się nie martw - zobaczysz co powie lekarz
Ata...malo ze nawracajace ale prawie constans! Jak kot nic nie moze jesc to o czym mu tu mowimy????Meczy sie i juz! Co to za zycie... Jakie odzywianie przez na sile ma sens przez dluzszy czas...? Jakis cewnik do zoladka czy przelyku przyznam, ze dla mnie wydaje sie przerazajacy i nie do zaakceptowania na dluzsza mete...To byloby sie znecanie nad chorym zwierzatkiem... A do tego jeszcze nerki...Uwazam, ze jakikolowiek bedzie final usuniecia kamienia z zebow, jest to jedyne wyjscie
Fryga oczywiście należy zrobić porządek z ząbkami.
Doraźnie polecam Ci, to co pomogło kiedyś mojemu Twisterkowi. Vet poradził robić (jak sam to nazwal) "umoczki" z waty w letnim naparze z szałwi. Taką zamoczoną letnią watkę podkładałam koci pod wargi i przez 2 - 3 minuty trzymałam. Nawet chyba było mu wtedy dobrze, bo nie wyrywał się. Skutek był taki, że ta szałwia chwilowo łagodziła ból dziąseł, gdyż zaraz po okładzie kita szedł się najeść. Vet mówił, że nie ma się czym martwić jak podczas okładu kita napije się przypadkowo kilka kropek szałwi, gdyż to działa tylko dezynfekująco.
Pomiziaj ode mnie Twojego futrzaka!
3Maj się!
Aga
Doraźnie polecam Ci, to co pomogło kiedyś mojemu Twisterkowi. Vet poradził robić (jak sam to nazwal) "umoczki" z waty w letnim naparze z szałwi. Taką zamoczoną letnią watkę podkładałam koci pod wargi i przez 2 - 3 minuty trzymałam. Nawet chyba było mu wtedy dobrze, bo nie wyrywał się. Skutek był taki, że ta szałwia chwilowo łagodziła ból dziąseł, gdyż zaraz po okładzie kita szedł się najeść. Vet mówił, że nie ma się czym martwić jak podczas okładu kita napije się przypadkowo kilka kropek szałwi, gdyż to działa tylko dezynfekująco.
Pomiziaj ode mnie Twojego futrzaka!
3Maj się!
Aga
Zapomniałam dodać, że te umoczki vet radził robić kilka razy dziennie (jak masz czas).
A co do karmy w takich ciężkich chwilach, to dr Jarek poradził mi (i to się sprawdziło) bardzo wartościowe energetycznie puszki Hill'sa a/d
Aga
A co do karmy w takich ciężkich chwilach, to dr Jarek poradził mi (i to się sprawdziło) bardzo wartościowe energetycznie puszki Hill'sa a/d
Aga
z tego co się zorientowałem w naszej lecznicy kotek zaczął być leczony na zapalenie dziąseł od 17 lutego wcześniej tj. od 5 grudnia tylko był u nas nawadniany (22 razy do 17 lutego - leczenie niewydolności nerek zaś odbywało i odbywa się w innej lecznicy). Rozmawiałem z kolegami, którzy badali kota i wyraźnie stwierdzili , że stan uzębienia tego kota nie jest tak tragiczny aby był przyczyną utraty apetytu a zarazem aby podejmować tak duże ryzyko aby przy takich wynikach znieczulać zwierze. Z tego co także się dowiedziałem kot nie należy do zwierząt spokojnych i bardzo dobrze współpracujących z lekarzem. Proszę pozostać w ścisłym kontakcie w miarę możliwości z jednym lekarzem gdyż takie przypadki wymagaja regularności i kontroli jednej osoby i ścisłego podawania leków.
Dziekuje za wszystkie odpowiedzi!!!
Przede wszystkim spiesze doniesc, ze jak wczoraj wrocilam do domu zastalam zjedzona prawie cala porcje suchego Hillsa k/d jaka znajdowala sie w misce Na dodatek kicia zjadla kroche mokrej karmy, a potem jeszcze poprawila wolowinka - az jej sie uszy przy niej trzesly. I o dziwo nie polykala jej od razu - chociaz miala pokrojona na malutkie kawalki tylko dokladnie gryzla i dopiero polykala Moze to skutek dzialania lekow podanych w sb, chociaz dziwne, ze dopiero w pn widac bylo ich efekty. Lek przeciwzapalny mial dlugie spectrum dzialania, wiec moze...
Jednym slowem niepotrzebnie chyba narobilam tyle szumu, bo apetyt wraca. A az tak zle nie bylo, zeby Sara musiala byc karmiona na sile. Ona jadla, tylko minimalne ilosci i to bylo niepokojace. A przy chorobie nerek nauczylam sie, ze trzeba dokladnie obserwowac kota i zwracac uwage na wszystkie niepokojace objawy.
Od razu wspomne, ze Sare faktycznie prowadzi lekarz, ktory nie przyjmuje w Krakvecie, ale z trojka lekarzy z tej lecznicy uczestniczy w seminariach itp. Niestety mam do niego 2 razy dalej niz do Krakvetu, sa do niego ogromne kolejki, co powoduje, ze na nawadnianie jezdze do Krakvetu. Wczesniej jezdzilam do innej lecznicy, do ktorej mam jeszcze blizej. Zreszta w niej poczatkowo leczono kota w kierunku niewydolnosci (przez pierwszy miesiac choroby), ale systematycznie pogarszano stan zwierzaka. A ja nie chcialam kota dobic, tylko ratowac, dlatego zmienilam lekarza prowadzacego. Sara przez pewien czas byla jeszcze nawadniana w tej lecznicy ze wzgledu na bliska odleglosc, do czasu gdy pojawily sie problemy. Miedzy innymi kot w 15 min po zwyklym nawodnieniu NACL zaczal sie zataczac jakby dostal cos ekstra... Dlatego teraz Sara jest nawadniana w Krakvecie, gdzie kazdy lekarz podchodzi do pacjenta z sercem... Naprawde nie sadzilam, ze weci moga sie tak interesowac kazdym pacjentem. Za kazdym razem pada pytanie jak czuje sie kot. I to jest super, ze lekarze interesuja sie stanem zwierzaka, chociaz wiedza, ze nie jest on u nich prowadzony. To swiadczy o prawdziwym powolaniu do tego zawodu, o checi niesienia pomocy zwierzakom bez wzgledu na rase czy pochodzenie. I to mnie urzeklo w Krakvecie... Staram sie trzymac jednego lekarza - tego do ktorego mam daleko. Jednak pewnego dnia Sarze spadl apetyt, wiec przy okazji nawodnienia chcialam sie dowiedziec co jest tego przyczyna. Wet Krakvetu stwierdzil bolesne nerki, pewnie jakies zapalenie, a ze to byla sb nie moglam przeciez powiedziec ze nie jest Pan wetem prowadzacym, wiec nie moze Pan dawac mojemu kotu lekow i wyjsc. Nawet gdyby to nie byla sb nie potrafilabym tak zrobic, bo ufam tym lekarzom. A wet prowadzacy pewnie nie wymyslil by nic innego. Tylko ze to byla sb, pora o ktorej wet prowadzacy juz nie przyjmuje, wiec zdecydowalam, ze najlepiej bedzie dla zwierzaka jak szybko dostanie antybiotyk. I kontynuowalam kuracje antybiotykiem w Krakvecie, aby byla pewna stalosc tego leczenia, bo przeciez to gwarantuje skutecznosc. Antybiotyk podawaly rozne osoby, bo niestety niewykonalne jest, aby w Krakvecie codziennie przyjmowali wszyscy lekarze i zeby ciagle chodzic do tego samego, a powiedziane bylo, ze kot co 2 dni ma dostawac antybiotyk.
Wczoraj dowiedzialam sie, ze wyniki Sary musialyby byc w normie, aby ja znieczulac do zabiegu, co w jej przypadku jest awykonalne. Wiec zabieg zdecydowanie odpada. Do tego przyjmujacy nas Weterynarz zdecydowanie stwierdzil, ze stan uzebienia nie jest az tak tragiczny, zeby zabieg byl niezbedny i zeby nie powinny byc przyczyna braku apetytu.
Po powrocie do domu Sara jeszcze zjadla i to z apetytem, takze widac byly to przejsciowe problemy
Niemniej dziekuje wszystkim za zainteresowanie i porady, szczegolne podziekowania kieruje do dr Jarka, Aty i Agi (umoczki pewnie kiedys wykorzystam, choc nie sadze zeby Sarze sie to podobalo i zeby chciala spokojnie przy tym siedziec )
Przede wszystkim spiesze doniesc, ze jak wczoraj wrocilam do domu zastalam zjedzona prawie cala porcje suchego Hillsa k/d jaka znajdowala sie w misce Na dodatek kicia zjadla kroche mokrej karmy, a potem jeszcze poprawila wolowinka - az jej sie uszy przy niej trzesly. I o dziwo nie polykala jej od razu - chociaz miala pokrojona na malutkie kawalki tylko dokladnie gryzla i dopiero polykala Moze to skutek dzialania lekow podanych w sb, chociaz dziwne, ze dopiero w pn widac bylo ich efekty. Lek przeciwzapalny mial dlugie spectrum dzialania, wiec moze...
Jednym slowem niepotrzebnie chyba narobilam tyle szumu, bo apetyt wraca. A az tak zle nie bylo, zeby Sara musiala byc karmiona na sile. Ona jadla, tylko minimalne ilosci i to bylo niepokojace. A przy chorobie nerek nauczylam sie, ze trzeba dokladnie obserwowac kota i zwracac uwage na wszystkie niepokojace objawy.
Od razu wspomne, ze Sare faktycznie prowadzi lekarz, ktory nie przyjmuje w Krakvecie, ale z trojka lekarzy z tej lecznicy uczestniczy w seminariach itp. Niestety mam do niego 2 razy dalej niz do Krakvetu, sa do niego ogromne kolejki, co powoduje, ze na nawadnianie jezdze do Krakvetu. Wczesniej jezdzilam do innej lecznicy, do ktorej mam jeszcze blizej. Zreszta w niej poczatkowo leczono kota w kierunku niewydolnosci (przez pierwszy miesiac choroby), ale systematycznie pogarszano stan zwierzaka. A ja nie chcialam kota dobic, tylko ratowac, dlatego zmienilam lekarza prowadzacego. Sara przez pewien czas byla jeszcze nawadniana w tej lecznicy ze wzgledu na bliska odleglosc, do czasu gdy pojawily sie problemy. Miedzy innymi kot w 15 min po zwyklym nawodnieniu NACL zaczal sie zataczac jakby dostal cos ekstra... Dlatego teraz Sara jest nawadniana w Krakvecie, gdzie kazdy lekarz podchodzi do pacjenta z sercem... Naprawde nie sadzilam, ze weci moga sie tak interesowac kazdym pacjentem. Za kazdym razem pada pytanie jak czuje sie kot. I to jest super, ze lekarze interesuja sie stanem zwierzaka, chociaz wiedza, ze nie jest on u nich prowadzony. To swiadczy o prawdziwym powolaniu do tego zawodu, o checi niesienia pomocy zwierzakom bez wzgledu na rase czy pochodzenie. I to mnie urzeklo w Krakvecie... Staram sie trzymac jednego lekarza - tego do ktorego mam daleko. Jednak pewnego dnia Sarze spadl apetyt, wiec przy okazji nawodnienia chcialam sie dowiedziec co jest tego przyczyna. Wet Krakvetu stwierdzil bolesne nerki, pewnie jakies zapalenie, a ze to byla sb nie moglam przeciez powiedziec ze nie jest Pan wetem prowadzacym, wiec nie moze Pan dawac mojemu kotu lekow i wyjsc. Nawet gdyby to nie byla sb nie potrafilabym tak zrobic, bo ufam tym lekarzom. A wet prowadzacy pewnie nie wymyslil by nic innego. Tylko ze to byla sb, pora o ktorej wet prowadzacy juz nie przyjmuje, wiec zdecydowalam, ze najlepiej bedzie dla zwierzaka jak szybko dostanie antybiotyk. I kontynuowalam kuracje antybiotykiem w Krakvecie, aby byla pewna stalosc tego leczenia, bo przeciez to gwarantuje skutecznosc. Antybiotyk podawaly rozne osoby, bo niestety niewykonalne jest, aby w Krakvecie codziennie przyjmowali wszyscy lekarze i zeby ciagle chodzic do tego samego, a powiedziane bylo, ze kot co 2 dni ma dostawac antybiotyk.
Wczoraj dowiedzialam sie, ze wyniki Sary musialyby byc w normie, aby ja znieczulac do zabiegu, co w jej przypadku jest awykonalne. Wiec zabieg zdecydowanie odpada. Do tego przyjmujacy nas Weterynarz zdecydowanie stwierdzil, ze stan uzebienia nie jest az tak tragiczny, zeby zabieg byl niezbedny i zeby nie powinny byc przyczyna braku apetytu.
Po powrocie do domu Sara jeszcze zjadla i to z apetytem, takze widac byly to przejsciowe problemy
Niemniej dziekuje wszystkim za zainteresowanie i porady, szczegolne podziekowania kieruje do dr Jarka, Aty i Agi (umoczki pewnie kiedys wykorzystam, choc nie sadze zeby Sarze sie to podobalo i zeby chciala spokojnie przy tym siedziec )
I jeszcze slowo do GOSCIA
Nie znasz ani mnie ani mojego kota, a piszesz takie rzeczy jakbym na sile meczyla ukochanego zwierzaka. W zyciu nie widziales Sary, wiec nie wiesz jaka ma chec zycia. Sam widzisz, ze nawet weci twierdza, ze w przypadku Sary zabieg nie jest az tak bardzo konieczny, aby narazac jej zycie. Nie bedziemy ryzykowac.
Perspektyw na wyzdrowienie w tej chorobie nie ma i nie bedzie. Niestety, zwlaszcza w zaawansowanym stanie niewydolnosci nerek... Toczymy walke nie o zdrowie, ale o komfort zycia, o minimalizacje strat jakie w organizmie wyrzadza mocznik.
I jak widzisz to nie jest tak, ze kot nic nie je - nawet jak pisalam pierwszego posta na tym forum - jadl tylko malo. Nie bylo zadnego karmienia na sile. O cewniku nawet nie bylo mowy. Nie meczy sie! Jest wsrod ludzi, ktorzy ja kochaja i mysle, ze jakbys ja zapytal to odpowiedziala Ci to samo co ja przed chwila.
Nie znasz ani mnie ani mojego kota, a piszesz takie rzeczy jakbym na sile meczyla ukochanego zwierzaka. W zyciu nie widziales Sary, wiec nie wiesz jaka ma chec zycia. Sam widzisz, ze nawet weci twierdza, ze w przypadku Sary zabieg nie jest az tak bardzo konieczny, aby narazac jej zycie. Nie bedziemy ryzykowac.
Perspektyw na wyzdrowienie w tej chorobie nie ma i nie bedzie. Niestety, zwlaszcza w zaawansowanym stanie niewydolnosci nerek... Toczymy walke nie o zdrowie, ale o komfort zycia, o minimalizacje strat jakie w organizmie wyrzadza mocznik.
I jak widzisz to nie jest tak, ze kot nic nie je - nawet jak pisalam pierwszego posta na tym forum - jadl tylko malo. Nie bylo zadnego karmienia na sile. O cewniku nawet nie bylo mowy. Nie meczy sie! Jest wsrod ludzi, ktorzy ja kochaja i mysle, ze jakbys ja zapytal to odpowiedziala Ci to samo co ja przed chwila.
cieszę się , że kicia czuje się już trochę lepiej. Zawsze służymy pomocą. Nimniej newralgiczne decyzje niech zawsze podejmuje jeden lekarz ( bo w końcu chodzi o dobro kici). Pozdrawiam i życzę zdrowia dla kici.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości