co ze sterylizacją?
W Krakvecie są w ogóle kompetentni i co ważne sympatyczni lekarze (zwiedziłam już parę krakowskich lecznic i różnie z tym bywało ), ale mojego Fiodora leczy właśnie doktor Jarek i osobiście mogę zaświadczyć, że jest świetny. Lecznica jest bardzo dobrze wyposażona, a i ceny są przystępne. Krakvet posiada na przykład super nowoczesny analizator biochemiczny PENTRA 400, który analizuje kilkadziesiąt parametrów z naprawdę imponującą szybkością. Nie wiem czy jakaś inna lecznica w Krakowie to ma - naprawdę fajna sprawa . Jestem świeżo po wizycie, dlatego tak się zachwycam
Ata, mam w planach kastrację Sokratesa - za tydzień będzie miał już 7 miesięcy, więc myślę że najwyższy czas. I w związku z tym mam pytanie: czy kastrowałaś Fiodora w Krakvecie? Czy są potrzebne jakieś wcześniejsze badania? Jak mam siebie i jego przygotować? Chyba padnę ze strachu o niego
Kiedy kastrowałam Fiodorka, o istnieniu Krakvetu jeszcze nie wiedziałam Żadnych badań wcześniej nie robiłam, ale wetki wykonujące zabieg z pewnością przebadały mu serducho i układ oddechowy. Głodówka przez min. 12 godz. przed zabiegiem (wodę można dawać) i to tyle. Dokładnie co i jak przed i po możesz sobie poczytać tutaj: http://www.vetserwis.pl/operacja_kot.html Pewnie znasz to już na pamięć . Kota najlepiej odbierać całkowicie wybudzonego i cieplutko opatulonego. Później należy go umieścić w spokojnym, ciepłym miejscu i podłożyć pod niego jakiś ręcznik, albo podkład - może sikać pod siebie przez sen. Wodę może pić, jedzonko dopiero po 12 godzinach, bo inaczej może wymiotować. No i przez jakieś dwie doby ścisła kontrola tego co robi. Nie powinien skakać, wspinać się, bo może zrobić sobie krzywdę. Ja po prostu po zabiegu na 12 godzin zamknęłam Fiodora w transporterze, co jakiś czas wymieniałam ręczniki i dawałam wodę. Nie dało się inaczej, bo koniecznie chciał sie wspinać i ciągle spadał. Zazwyczaj na drugi dzień po zabiegu kocurki czują się już dobrze i nie potrzebują leków przeciwbólowych. Ranki jednak trzeba obserwować, czy nie krwawią, czy coś się nie sączy - tak na wszelki wypadek. I to wszystko - naprawdę nic strasznego Nie martw się - będziemy wszyscy trzymać mocno kciuki. Będzie dobrze!
Aha, zawsze lepsza jest narkoza wziewna niż dożylna (łatwiej ją kontrolować, kot szybciej dochodzi do siebie) i koniecznie dwie osoby przy zabiegu - tak jest bezpieczniej .
Aha, zawsze lepsza jest narkoza wziewna niż dożylna (łatwiej ją kontrolować, kot szybciej dochodzi do siebie) i koniecznie dwie osoby przy zabiegu - tak jest bezpieczniej .
Nie wiem czy w Krakvecie robi się cięcie taką metodą, ale przypuszczam, że tak. Moja Pysia miała taki szew. Zagoił się bardzo ładnie.
dokładnie tak robimy przez tzw. dziurke od klucza.