Pisałam w poprzednim temacie o tym, jak nieszczęśliwie nasz kotek został nafaszerowany końską dawką antybiotyku... Wiedziona nadzieją na optymistyczne zakończenie tego okropnego zdarzenia - bo przecież nie może być inaczej; już rozmyślam o dalszych zdrowotnych perypetiach naszego Kwazara. Kwazar to niespełna roczny kocurek, rasy cornich rex. Do pewnego czasu nie stwarzał żadnych problemów wychowawczych: bardzo towarzyski, bystry, posłuszny, chętny do zabawy, spacerów na smyczy, łatwy w "tresurze" ( popisowo aportuje, szybko przyzwyczaił się też do oddawania swoich potrzeb do ubikacji: zawsze woła, nie potrzeba kuwety, czy kłopotliwego żwirku, który nieraz przyczepiwszy się do łapek, siłą rzeczy lądował na wykładzinach i różnych kątach w mieszkaniu).
Jednak ostatnio Kwazar zrobił się bardziej niespokojny, szybciej się denerwował, zdarzały się z jego strony ataki na córkę: niebezpieczne zadrapnięcia. Zaczął też siusiać w niestosownych miejscach. Ponieważ u kotków rasowych dojrzewanie następuję nieco później, pomyśleliśmy, że to już ten czas. Marzyliśmy o tym, że nasz pupilek już zawsze będzie taki grzeczny i nie będzie trzeba go pozbawiać męskości, w celu wyeliminowania uciążliwych zachowań; teraz ( od ok. trzech tygodni) z uwagi na przygody jakie nam funduje, zaczęliśmy poważnie się zastanawiać nad kastracją. Wybraliśmy się więc do weterynarza, na początek rutynowo przed zabiegiem badania; i tutaj zaskoczenie, że nasz kociak jest chory. Silne zapalenie dróg moczowych, kamica, odwodnienie...
Jak na razie z leczeniem jest pod górkę, ale jesteśmy dobrej myśli - bo tak trzeba. Myślę, że stan zapalny uda się wkrótce opanować,
ALE CO DALEJ?
Kot ma niespełna rok, a tu kamica. Trudno powiedzieć, czy problemy z zachowaniem to efekt stanu chorobowego, czy może to typowe zmiany zachowania u kotów z powodu wchodzenia w fazę dojrzałości płciowej. Czasami zdarza się, że koty pomimo pełnego rozwoju nie wykazują znanych nam wszystkim uciążliwych zachowań. Zdaję sobie sprawę, że to niewielki odsetek, ale bardzo chciałabym znaleźć się w jego zasięgu. Wszystko okaże się po przeleczeniu kotka.
Okaże się? No tak, tylko co dalej... Skoro kot ma kamicę już w tak młodym wieku, a wiadomo, że kastracja sprzyja tej chorobie to co począć? Nawet jeśli teraz jeszcze będzie spokojny, to przecież nie ma gwarancji, że jego zachowanie nie ulegnie zmianie, z nadejściem wiosny; a kotów w okolicy nie brakuje.. Potem, po szale hormonów, ciężko będzie go uciszyć. I stojąc tak nad tymi wszystkimi dylematami, coraz bardziej mnie irytuje temat popularnej u kotów - KAMICY o różnym przebiegu. A to "stalagmity", a to "stalaktyty", ciągłe perypetie z karmami... Przyznaję: jestem laikiem w "kocich sprawach", przeczytałam kilka, no może kilkadziesiąt wypowiedzi strapionych właścicieli uroczych sierściuszków, ale jedno co mi przychodzi do głowy to to, że te wszystkie karmy są jakieś felerne. Może i wygodne, bo łatwe w podaniu i kupki po nich bardziej zwięzłe, ale czy przypadkiem nie nazbyt ubogie? Nie jestem naukowcem, może ponosi mnie zbytnia wrażliwość idealistyczno-artystyczna, ale uważam, że karmy z torebek to kupa śmieci. Nie da się zastąpić pełnowartościowego pożywienia granulatem niepewnego pochodzenia. I znowu kłania się wygoda, a reklamy takie kolorowe i zastosowanie tak przekonywujące... Nie wierzę w żarcie z tytek, w żadne "mielone myszki", zbilansowany "papier toaletowy" konserwowane dobrymi intencjami.
TAK, obwiniam się, że swojemu małemu kłębuszkowi, podawałam te wszystkie "specyfiki", choć z najlepszej półki, a sama jem tylko zdrową (na ile to tylko możliwe w dzisiejszych czasach), wyselekcjonowaną, świeżą żywność. Bo przecież JESTEŚMY TYM CO SPOŻYWAMY!
To moje osobiste wywody, nikt nie musi ich brać do serca, ale może warto sobie zadać pytanie, dlaczego każda z tych wspaniałych karm, jak pokazuje doświadczenie; sprzyja określonym dolegliwościom chorobowym ( rodzaje kamicy)
Więc zapytam - czy tak na logikę, wprowadzenie naturalnej diety nie nasuwa wniosku zdrowego funkcjonowania kocich ( i nie tylko ) organizmów?
Kamica? - Wynalazek plastikowych torebek?
wiesz co, ja wiem mniej niz Ty, moze kots sie wypowie.ale co chcialam dodac- z jednej strony masz troche racji....
z drugiej jesli uznac ze te karmy "psuja" kota, to nalezy tez zwrocic uwage na 2ga strone.
ja chyba "zepsulam" kotke pasztecikami, musami, kawalkami mieska w sosiku roznych firm i kot dostal krysztalow w pecherzu moczowym.
musialam zmienic karme na specjalna, i teraz duzo wydaje na zarcie- ale mniejsza o to. zmierzam do tego, ze ta karma, bez antybiotyku i bez zadnych innych lekow, wspomagaczy, wyleczyla mi kota i doprowadzila ze stanu lezacego do okazu dobrego humoru i dokucznictwa.
wiec jestem wdzieczna temu wynalazkowi.
nie wiem jak mial by sie kot, moze lepiej, gdybysmy umieli mu tak idealnie zbilansowac i urozmaicic diete gotowana, zeby byl zdrowy i zadowolony. ale prawda jest taka ze dla samych siebie/ dzieci/ mezow/ czy kogo tam mamy nie gotuje sie codziennie obiadu. nie wyobrazam sobie w praktyce karmienia kota poprzez codzienne uwazne odwaanie, gotowanie. choc siedze z nim calymi dniami,bo tak sie sklada ze jesczcze nie pracuje, to i tak nie latwobylo by gotowc dla niej. no i tez nie daje to gwarancji, bo z drugiej strony jak juz jest tendencja do kamieni czy czegos innego, to i tak ona bedzie chyba.
z drugiej jesli uznac ze te karmy "psuja" kota, to nalezy tez zwrocic uwage na 2ga strone.
ja chyba "zepsulam" kotke pasztecikami, musami, kawalkami mieska w sosiku roznych firm i kot dostal krysztalow w pecherzu moczowym.
musialam zmienic karme na specjalna, i teraz duzo wydaje na zarcie- ale mniejsza o to. zmierzam do tego, ze ta karma, bez antybiotyku i bez zadnych innych lekow, wspomagaczy, wyleczyla mi kota i doprowadzila ze stanu lezacego do okazu dobrego humoru i dokucznictwa.
wiec jestem wdzieczna temu wynalazkowi.
nie wiem jak mial by sie kot, moze lepiej, gdybysmy umieli mu tak idealnie zbilansowac i urozmaicic diete gotowana, zeby byl zdrowy i zadowolony. ale prawda jest taka ze dla samych siebie/ dzieci/ mezow/ czy kogo tam mamy nie gotuje sie codziennie obiadu. nie wyobrazam sobie w praktyce karmienia kota poprzez codzienne uwazne odwaanie, gotowanie. choc siedze z nim calymi dniami,bo tak sie sklada ze jesczcze nie pracuje, to i tak nie latwobylo by gotowc dla niej. no i tez nie daje to gwarancji, bo z drugiej strony jak juz jest tendencja do kamieni czy czegos innego, to i tak ona bedzie chyba.
Dziękuję, że podzieliłaś się ze mną swoimi przemyśleniami. Twoja koteczka wygląda przepięknie, oby zawsze cieszyła się dobrym zdrowiem.
To prawda, że aby umieć odpowiednio podejść do spraw żywieniowych naszych kociaków, należałoby poświęcić temu nieco czasu. Jednak myślę, że temu, kto zadał sobie owego trudu, przyniosło to ogromne korzyści. Co do spraw odżywiania w rodzinie, ja akurat przywiązuję do tego ogromną wagę ( może tym bardziej gnębią mnie wyrzuty w stosunku do kotka ). Spożywamy zawsze produkty świeże, niekonserwowane, żadnych puszek, torebek, półgotowców, zero fast foodów. Kiedy córka była malutka również sama przygotowywałam jej obiadki i były bez porównania z różnymi Gerberami itp. To nie kosztowało wcale dużo pracy, wręcz było bardzo proste. Myślę, że zaangażowanie w sprawy odżywiania to kwestia priorytetów i wiedzy, czy raczej świadomości jaką dysponujemy.
Ps. zastanawiam się, czy kotki żyjące na wolności również borykają się z problemem kamicy.
To prawda, że aby umieć odpowiednio podejść do spraw żywieniowych naszych kociaków, należałoby poświęcić temu nieco czasu. Jednak myślę, że temu, kto zadał sobie owego trudu, przyniosło to ogromne korzyści. Co do spraw odżywiania w rodzinie, ja akurat przywiązuję do tego ogromną wagę ( może tym bardziej gnębią mnie wyrzuty w stosunku do kotka ). Spożywamy zawsze produkty świeże, niekonserwowane, żadnych puszek, torebek, półgotowców, zero fast foodów. Kiedy córka była malutka również sama przygotowywałam jej obiadki i były bez porównania z różnymi Gerberami itp. To nie kosztowało wcale dużo pracy, wręcz było bardzo proste. Myślę, że zaangażowanie w sprawy odżywiania to kwestia priorytetów i wiedzy, czy raczej świadomości jaką dysponujemy.
Ps. zastanawiam się, czy kotki żyjące na wolności również borykają się z problemem kamicy.
jedno wiem na pewno, koty zyjace na wolnosci maja szczescie jak dozyja 2 lat.
a te nasze domowe- moga zyc i 20.
jedzenie nie jest tu bez znaczenia.
dziekuje za komplementy i dobre slowa, a ja tym bardziej zycze zdrowia Twojemu kociakowi, jak On sie ma? czytalam Jego temat, i bardzo mi przykro ze od tylu dni cierpi. mam nadzieje ze pije i je- niejedzenie i nie picie moze wyrzadzic nieodwracalne szkody. probowalas poic go strzykawka? bo wiesz, z lyzeczki to wypije lub nie, a na strzykawke nie ma bata.
co do odzywiania, podziwiam. ja wiode osiadly tryb zycia w tym roku, i zamiast gotowac zdrowe rzeczy. potrafie jesc gole bulki hehe otoz problem jets z enie smakuje mi co sama ugotuje:) a dla kogo nie mam:)
a te nasze domowe- moga zyc i 20.
jedzenie nie jest tu bez znaczenia.
dziekuje za komplementy i dobre slowa, a ja tym bardziej zycze zdrowia Twojemu kociakowi, jak On sie ma? czytalam Jego temat, i bardzo mi przykro ze od tylu dni cierpi. mam nadzieje ze pije i je- niejedzenie i nie picie moze wyrzadzic nieodwracalne szkody. probowalas poic go strzykawka? bo wiesz, z lyzeczki to wypije lub nie, a na strzykawke nie ma bata.
co do odzywiania, podziwiam. ja wiode osiadly tryb zycia w tym roku, i zamiast gotowac zdrowe rzeczy. potrafie jesc gole bulki hehe otoz problem jets z enie smakuje mi co sama ugotuje:) a dla kogo nie mam:)
Po napojeniu go "siłą" - łyżeczką, (z dobrym skutkiem) po 5 minutach zwymiotował. Ale tak było na początku, teraz już tylko biegunka się utrzymuje, choć i ta nie jest już tak wodnista. Obecnie kotek popija i je samodzielnie. Może - i oby - wraca pomału do siebie. Zasięgałam wielu porad lekarzy i wszyscy myślą podobnie, że podany antybiotyk nie powinien wywołać aż takich strat w organizmie. Kot otrzymał także lek o działaniu przeciwzapalnym i przeciwbólowym, a tego z uwagi na towarzyszące odwodnienie i zmiany wątrobowe w ogóle nie powinno się stosować, nawet w ulotce jest to określone. Ja dostałam do użytku kilka tabletek, bez ulotki informacyjnej, a wiedzy w tym temacie zasięgnęłam dopiero w internecie i to już "po zawodach". Tak więc i to teoretycznie mogło mu zaszkodzić,
JEDNAK - wymioty i biegunka pojawiły się już nim podałam pozostałe leki i włączyłam w dietę urinary, dlatego też ściśle wiąże objawy z antybiotykiem.
Dalsze leczenie odbędzie się w zastrzykach i mam nadzieję już bez komplikacji. Zobaczymy.
JEDNAK - wymioty i biegunka pojawiły się już nim podałam pozostałe leki i włączyłam w dietę urinary, dlatego też ściśle wiąże objawy z antybiotykiem.
Dalsze leczenie odbędzie się w zastrzykach i mam nadzieję już bez komplikacji. Zobaczymy.
I jeszcze jeden drobiazg; słyszałam, że nawet karmy lecznicze w dłuższym odstępie czasu należy niekiedy stosować naprzemiennie, ponieważ mogą one powodować sytuację zwrotną i tak na przykład z kamieni struwitowych mogą się wytworzyć szczawiany. Aby do tego nie dopuścić w sytuacjach nawrotowych kamicy należ prowadzić kontrolne badania.
Ostatnio zmieniony 22 maja 2009, 21:51 przez peyply, łącznie zmieniany 3 razy.
tak to prawda, jednak diete urinary- z kntrola czy ph nie spada za bardzo- mozna stosowac i pol roku bez przerwy.
niedawno Pan Dr napisal, ze czasem stosuje sie mieszanki normalnych karm z urinary. zalezy jak szybko po odstawieniu karmy wracaja struwity.
no i napisal tez ze paseczkami lakmusowymi mozna domowo sprawdzac jak sie ma ph( wlasnie sie w takie zaoparzylam), no i oczywiscie mocz do analizy zaniesc raz na jakis czas nalezy
niedawno Pan Dr napisal, ze czasem stosuje sie mieszanki normalnych karm z urinary. zalezy jak szybko po odstawieniu karmy wracaja struwity.
no i napisal tez ze paseczkami lakmusowymi mozna domowo sprawdzac jak sie ma ph( wlasnie sie w takie zaoparzylam), no i oczywiscie mocz do analizy zaniesc raz na jakis czas nalezy
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości