Witam serdecznie,
Piszę z prośbą o pomoc,wiem że jest tu dużo takich wątków ale żaden nie przypomina przypadku mojej Kotki.
Ma ona 6 lat,nic jej nie boli, jak lekarze stwierdzili- ma fenomenalną kondycję.
Mianowicie, 2 tygodnie temu zauważyłam jeden centymetrowy guzek na brzuszku.Był od razu pod skórą.
Tydzień później pojawił się kolejny,troszkę mniejszy.
Spakowałam więc kota i pognałam do doktora. Doktor stwierdził raka,najprawdopodobniej złośliwego.
Zapytałam o rentgen i badanie krwi,powiedział ze nie jest to konieczne,bo i tak by trzeba operować- w końcu za wszelką cenę chcemy żeby kot żył,a ma super kondycję. Niestety powiedział mi w oczy,że to JEGO zdaniem,bo inni weterynarze pewnie mają inne zdanie- najtrudniejszy rak -znalazł kilka guzków,te dwa,każdy po 1cm, i kilka mniejszych po całym brzuszku- jak łebek od szpilki. Powiedział,że kot musiałby być rozcinany po to żeby usunąc połowę listwy mlecznej oraz wysterylizować, a za dwa miesiące... kolejny zabieg rozcinania skóry i usuwania dalszej części brzuszka powiedział też,że jeśli guzki pojawiły się w ciągu 2 tygodni to on uważa że do końca roku w tym tempie kotka będzie miała guzy wszędzie i będzie się bardzo męczyć,że odejdzie. Poinformowal mnie,że jeżeli jestem zainteresowana i chcę jednak ten rtg płuc,mam przyjsć ze zdjęciem i będziemy jak najszybciej operować. Łączny koszt operacji ( rtg + badanie krwi+ 250 sterylka + 300 jednorazowo połowa listwy mlecznej i guzów,zabieg powtórzyć)
Pognałam zatem z kotką do przychodni 24/h i zapłakana przedstawiam lekarzowi sytuację,mówiąc że potrzebuję rentgen.
I drugi weterynarz zbagatelizował moje słowa,stwierdził że 'guzy można tylko wyciąc,od razu przy zabiegu sterylizacji, bo jak sie usunie jajniki to problemy z hormonami ustaną i już ich więcej nie będzie' Powiedział,że to nie jest kot umierający,tylko zdrowy - > ogólnie wyśmiał poprzedniego lekarza ( bardzo cenionego wsrod ludzi) i stwierdził, że zrobi za 2 stówki badanie krwi,że rentgen niepotrzebny bo kot by miał astmę,krztusiłby się, sikał,gdyby było coś nie halo z organami.
Powiedział,że po badaniu krwi na nastepny dzien zrobi operację sterylki i wycięcie guzków. Tylko to,bez usuwania listwy mlecznej i podwójnej operacji. (łączny koszt,badanie krwi 160, rentgen 120, sterylka 250, guzy 100 zł)
I zastanawiam się,czy jeżeli jest rak zlośliwy,to pomimo wycięcia guzków,nie zaatakuje znowu brzucha? nie jest konieczne usuniecie wszystkiego stamtad?
I teraz nie wiem,co w końcu robić?
Cięzko mi w to wierzyć, kotka jest radosna,mrucząca i chyba nie czuje się źle.. Pomocy Podobno czas jest najwazniejszy,nie chcę jej niepotrzebnie kroić
Przed chwilą dzwoniłam do lekarza onkologa z Gdańska, i Pan doktor nakreślił jeszcze inny schemat działania ->
Brak sterylizacji, potem operacja usuniecia listw mlecznych, też na 2 razy jak poprzedni radził...
Badania krwi około 50 zł,prześwietlenie okolo 50 złotych, wycięcie guzów nawet do 450 zł...
Sterylizacja dopiero po zagojeniu ran kotki,a nie podczas usuwania listw-> Pan doktor wyznaje zasadę,że najpierw usuwamy to co może najbardziej zaszkodzić, sterylka jeśli bedzie konieczność potem.
Już nie wiem co robić...
Usunięcie guzków czy całej listwy mlecznej? Operować?
Przy nowotworach złośliwych(jeśli w ogóle taki ma twój kot bo z tego co piszesz oceniają kota na oko) wycinanie kończy się najczęściej przerzutami .Komórki nowotworowe krążą w krwiobiegu i limfie, dlatego nawet wycięcie z tzw. "marginesem" nie przynosi efektów i skutkuje przerzutem.
Moja kotka którą wzięłam z ulicy też ma kilka guzów wielkości grochu, zostały wykryte podczas sterylki. Wet mi powiedział o tym po sterylce i powiedział że po miesiącu mam ja przywieść na usunięcie 1 listwy a po drugim drugiej listwy. zdziwiłam się że skoro podczas sterylki guzy wykrył to je nie usunął wtedy (tak mi wspomniała znajoma która ma większe doświadczenie z kotami, że tak powinien).Ta sama znajoma też konsultowała się ze swoim wetem czy nie lepiej po wygojeniu od sterylki (tzn. za miesiąc jak mój wet mówił) nie usunąć obie listwy razem ale jej wet stwierdził że to byłby zbyt duży ubytek skóry na raz. Gdy więc wygoiła się kotka po strylce (było to więcej niż miesiąc czasu bo zachorowałam i nie mogłam z nią jechać) na kontroli wet stwierdził że guzy się pomniejszyły i powiedział, że czasem tak bywa że zanikają po sterylce zupełnie. W przyszłym tyg. jadę na wizytę kontrolną. Kotka jak dotąd nie miała RTG, miała mieć podczas drugiej wizyty tej ponad mies. po strylce ale wet po wymacaniu stwierdził że guzki są mniejsze i nie zalecił RTG.
Kotka jest ok. 10 letnia, przed sterylka nie była nawet odpchlona czy odrobaczona, bez badań itd. bo mnie nie było stać jak i na RTG o czym wet wiedział, nie wiem od kiedy miała guzy bo ją mam od niedawna więc nie wiem w jakim tempie się pojawiały. Kotka nie była zadbana ani "wypasiona" a jednak trzyma się dobrze i w związku ze sterylka i z guzami.
To tak o mojej Ci piszę byś wiedziała, że koty maja wielką siłę walki o życie niezależnie od kondycji.
Z tego co wiem to RTG robi się by wykluczyć przerzuty do płuc bo one są najczęstsze i wtedy kot nie ma szans, można mu tylko umilać ostatnie miesiące czy lata. Gdyby u niej wyszły na RTG guzy na płucach to bym listw nie usuwała bo po co ją by było wtedy męczyć operacjami, chyba że wet by mnie przekonał ale chyba nie miałby medycznych argumentów z tego co wiem.
Czytałam tez że po usuwaniu guzów one się namnażają- nie wiem czy to prawda- to pytanie do P. Jarka
Panie Jarku ponoć kotu można pobrać fragment guza na badanie histo. aby stwierdzić czy złośliwy, bo jeśli tak to nie ma sensu operować- czy to prawda?
Sterylka (jak już pisałam było u mojej kotki) może przyczynić się do cofnięcia guzów ale przede wszystkim trzeba ustalić czy są złośliwe, przez to np. czy rzeczywiście one się zaczęły pojawiać aż tak szybko jak mówisz czy czasem nie było tak że je dotąd nie zauważyłaś. Jesteś pewna ze przedtem ich nie było? najlepszym dowodem było by badanie histo ale nie wiem jak z kosztami, potem bym zdecydowała na twoim miejscu...
Kotka jest ok. 10 letnia, przed sterylka nie była nawet odpchlona czy odrobaczona, bez badań itd. bo mnie nie było stać jak i na RTG o czym wet wiedział, nie wiem od kiedy miała guzy bo ją mam od niedawna więc nie wiem w jakim tempie się pojawiały. Kotka nie była zadbana ani "wypasiona" a jednak trzyma się dobrze i w związku ze sterylka i z guzami.
To tak o mojej Ci piszę byś wiedziała, że koty maja wielką siłę walki o życie niezależnie od kondycji.
Z tego co wiem to RTG robi się by wykluczyć przerzuty do płuc bo one są najczęstsze i wtedy kot nie ma szans, można mu tylko umilać ostatnie miesiące czy lata. Gdyby u niej wyszły na RTG guzy na płucach to bym listw nie usuwała bo po co ją by było wtedy męczyć operacjami, chyba że wet by mnie przekonał ale chyba nie miałby medycznych argumentów z tego co wiem.
Czytałam tez że po usuwaniu guzów one się namnażają- nie wiem czy to prawda- to pytanie do P. Jarka
Panie Jarku ponoć kotu można pobrać fragment guza na badanie histo. aby stwierdzić czy złośliwy, bo jeśli tak to nie ma sensu operować- czy to prawda?
Sterylka (jak już pisałam było u mojej kotki) może przyczynić się do cofnięcia guzów ale przede wszystkim trzeba ustalić czy są złośliwe, przez to np. czy rzeczywiście one się zaczęły pojawiać aż tak szybko jak mówisz czy czasem nie było tak że je dotąd nie zauważyłaś. Jesteś pewna ze przedtem ich nie było? najlepszym dowodem było by badanie histo ale nie wiem jak z kosztami, potem bym zdecydowała na twoim miejscu...
najbliżej pozostawałbym decyzji pierwszego lekarza , ale nie pomijałbym badań, nawet dlatego aby mieć odniesienie do badań przed zabiegiem i oceny czy nie ma metastazy. Proszę ew. o telefon to porozmawiamy nt.