Witam,
Mój psiak jest siedmioletnim yorkiem i na początku grudnia zaczął mocno chorować. Zaczęło się od wymiotów (głównie żółcią, rzadziej niestrawionym pokarmem). Pojechaliśmy do weta - pierwsza diagnoza: wirusówka. Dostawał zastrzyki 5 dni i miało minąć... Przestał wymiotować, ale nie trwało to długo - po 3-4 dniach wymioty wróciły... Znów pojechaliśmy do weterynarza, po zrobieniu wyników (GTP ok. 500) lekarz zasugerował zapalenie wątroby...
Piesek miał zrobione USG - struktura wątroby faktycznie zmieniona (ale bez guzów), wątroba powiększona, reszta narządów ok. Dostawał codziennie Biovetagin, Duphalyte, Ringera i Marbocyl. Pies rano był otępiały, nie jadł, ale po kroplówce zawsze wracał pełen sił i zjadał miskę ryżu z kurczakiem. Na wieczór zwykle było mu gorzej, wymiotował sporadycznie, ale widać, że się męczył. Przed Świętami miał już GPT ponad 1000! Został mu zmieniony antybiotyk, ale nie wiem niestety na jaki, po kroplówce jak wracał do domu już tylko leżał...
W Święta pies zaczął wymiotować niemal bez przerwy i przestał jeść i pić, mocz miał bardzo ciemny. Jeździliśmy na kroplówki, dostawał glukozę i zastrzyki przeciwwymiotne. Po Świętach, które pies przeleżał, piszcząc i stękając, lekarz ponowił badanie krwi: GPT wynosił już 273, (ALP 700, bilirubina też podwyższona - trochę wcześniej pojawiła się żółtaczka, która się nasilała)... W piątek pies pod wieczór czuł się jeszcze gorzej niż zwykle, znów od 3 dni nie jadł, i w drodze do miski z wodą padał - był tak słaby. Nie jadł od momentu, gdy pojawiło się krwawienie wewnątrz układu pokarmowego (robił czarną kupę). W sobotę miał zrobioną kolejną morfologię: GPT spadł do 113, ale ALT wzrosło do ponad 1000!, bilirubina też wzrosła. Okazało się, że pies ma bardzo silną anemię i potrzebna jest transfuzja (która niezwłocznie została wykonana). Po transfuzji pies zwymiotował (wodą z fusami krwi), trochę później w końcu zjadł 2 garści ryżu i w nocy znów wymiotował (tym razem niestrawionym jedzeniem wraz z fusami).
Dzień po transfuzji nie ma zbytnio poprawy, pies czuje się beznadziejnie, widać, że się męczy, a ciągle nie ma postawionej diagnozy, a co za tym idzie rokowania.
Czy jest szansa, że z tego wyjdzie????
Aha, zapomniałam dodać, że pies cały czas ma bardzo powiększony brzuszek (jakby miał wodobrzusze), pomimo, że nie je i żebra ma wręcz na wierzchu, brzuch ma jak balon.
POMOCY!
Chora wątroba, brak diagnozy...
Weta nie zmieniliśmy, jedynie co to zrobiliśmy, to ponowiliśmy badania u innego weta (lepszy sprzęt). [Brzuszek psa ciągle się powiększał (lub może było to złudzenie optyczne przy wystających żebrach); nadal nie jadł, czasem wymiotował.] USG poza niedrożnością przewodów żółciowych nic nie wskazywało, a fosfataza zasadowa urosła do 1500. GPT 100, bilirubina 10, nadal silna anemia - niewiele erytrocytów i bardzo dużo leukocytów. Bebeszjoza ponownie wykluczona.
Na podstawie badań nasz wet powiedział, że to zapewne autoagresja (co mówił już wcześniej, ale 100% pewności nie miał)... Z tym zaznaczeniem, że nie jest to takie "zwykłe" autoimmunologiczne zapalenie wątroby, a raczej sklerotyzacja dróg żółciowych. I jak się okazało pies otrzymywał już od pewnego sterydy (od momentu, gdy napisałam, że antybiotyk został zmieniony).
Było beznadziejnie, z dnia na dzień coraz gorzej, pies się męczył, nie wstawał, nawet nie pił, jedynie niezmiennie codziennie jeździł na kroplówki. I tak, ni z tego ni z owego, 2 dni temu, gdy rozważaliśmy nawet jego uspanie, odżył. Najpierw wrócił mu apetyt, a po jedzeniu wróciły także siły.
Pies znów chętnie chodzi na spacery, je, szczeka i czasem nawet merda ogonkiem :) Wiadomo, nadal jest słaby i potrzebuje odpoczynku, ale jest nadzieja, że będzie lepiej. Mocz jest znów żółty, żółtaczka się nie pogłębia, a wydaje mi się, że nawet ustępuje; a kupa nie jest już czarna. Nadal jeździmy na kroplówki i dajemy psu leki. Jutro ponowne badania... Mam nadzieję, że wyniki będą potwierdzeniem przezwyciężenia choroby i jednocześnie szansą na kolejne lata RAZEM ;)
Na podstawie badań nasz wet powiedział, że to zapewne autoagresja (co mówił już wcześniej, ale 100% pewności nie miał)... Z tym zaznaczeniem, że nie jest to takie "zwykłe" autoimmunologiczne zapalenie wątroby, a raczej sklerotyzacja dróg żółciowych. I jak się okazało pies otrzymywał już od pewnego sterydy (od momentu, gdy napisałam, że antybiotyk został zmieniony).
Było beznadziejnie, z dnia na dzień coraz gorzej, pies się męczył, nie wstawał, nawet nie pił, jedynie niezmiennie codziennie jeździł na kroplówki. I tak, ni z tego ni z owego, 2 dni temu, gdy rozważaliśmy nawet jego uspanie, odżył. Najpierw wrócił mu apetyt, a po jedzeniu wróciły także siły.
Pies znów chętnie chodzi na spacery, je, szczeka i czasem nawet merda ogonkiem :) Wiadomo, nadal jest słaby i potrzebuje odpoczynku, ale jest nadzieja, że będzie lepiej. Mocz jest znów żółty, żółtaczka się nie pogłębia, a wydaje mi się, że nawet ustępuje; a kupa nie jest już czarna. Nadal jeździmy na kroplówki i dajemy psu leki. Jutro ponowne badania... Mam nadzieję, że wyniki będą potwierdzeniem przezwyciężenia choroby i jednocześnie szansą na kolejne lata RAZEM ;)
Na pewno zmiana weta i to szybko, z tego co piszesz wynika, że dotychczasowe leczenie odniosło odwrotny skutek niż oczekiwałaś więc nie czekaj aż ktoś uśmierci ci pieska. Ja stosuję zasadę 2 wizyty i nie ma poprawy = zmiana weta. I pilnuj historii choroby żeby kolejny lekarz wiedział co zaaplikowano wcześniej twojemu pupilowi
dokładnie tak samo niepokoi mnie brak diagnozy. Zawsze w takich wypadkach szczera rozmowa z lekarzem bez ogrudek i owijania w bawełne. Dalej zawężałbym diagnozę.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 80 gości