Ciągle powracające zapalenie gardła
usuwa się migdałki u psów , ale nie jest to takie bezkarne. Miałem kiedyś gończego , który miał tak wielkie migdałki, że wychodziły mu poza kieszonki, w których powinny być schowane. Skutkowało to regularnymi ich infekcjami, rzeczywiście po wymazach, które wykazywały na regularne ich zakażanie usunęliśmy je i wszystko się skończyło. Ale to nie jest decyzja to je usuwamy, trzeba porobić badania , wymazy , dokładnie obejrzeć migdały, bo może ich reakcja być wtórne.
Oski dla odmiany znowu chory. O 20 nagle się zaczęło (rano i po południu hasał jak zawsze, humor dopisywał), było za późno na podawanie pyralginy, bo zaczął kaszleć i odksztuszać, do tego odruchy wymiotne, więc tabletkę od razu by zwrócił. Pojechaliśmy do weta, gorączki nie ma, gardło lekko zaczerwienione, migdałki lekko powiększone, gardło i krtań straszliwie tkliwe - nawet niewielki ucisk wywoływał duży ból, odkrztuszanie flegmy, silne przełykanie śliny, ślinienie i lizanie. Zrobiliśmy morfologię, dostał tylko tramal w zastrzyku. Juto o 9 podajemy narkozę, oglądamy gardło z każdej strony i pobieramy wymaz. Wcześniej złapię siuśki i zrobię jeszcze badania moczu.
Dzisiejsze badania krwi -> klik Leukocyty idealnie w normie, za to eozynofili dużo za dużo (w poprzednich badaniach były ok). Pies jest odrobaczany co 3 miesiące, ostatnio 20. czerwca, więc 2 tygodnie temu.
Dzisiejsze badania krwi -> klik Leukocyty idealnie w normie, za to eozynofili dużo za dużo (w poprzednich badaniach były ok). Pies jest odrobaczany co 3 miesiące, ostatnio 20. czerwca, więc 2 tygodnie temu.
nic tylko czekać na wymazy
Już po wszystkim, Oskarek dobrze zniósł narkozę, trochę jeszcze nie ogarnia co się dzieje, więc na wszelki wpadek wszędzie za mną chodzi i się przytula.
Gardło i krtań wyglądały podobno koszmarnie, bardzo zaczerwienione i opuchnięte, grudni chłonne po lewej stronie powiększone, po prawej ok. Nie było na szczęście żadnych brzydkich zmian i nie trzeba było nic wycinać i wysyłać do analizy histopatologicznej. Wyniki wymazu będą w środę, więc grzecznie czekam. Mocz też pojechał na badania do laboratorium.
Gardło i krtań wyglądały podobno koszmarnie, bardzo zaczerwienione i opuchnięte, grudni chłonne po lewej stronie powiększone, po prawej ok. Nie było na szczęście żadnych brzydkich zmian i nie trzeba było nic wycinać i wysyłać do analizy histopatologicznej. Wyniki wymazu będą w środę, więc grzecznie czekam. Mocz też pojechał na badania do laboratorium.
Oskar zdrowy od 23 dni (rekord!). Przez cały ten czas byliśmy u rodziców na wsi, pies był poza domem przez 15 godzin na dobę, hasał, szczekał, biegał w deszczu z otwartą paszczą, pił zimną deszczówkę (kranówa z miski gorzej smakuje), więc jestem już pewna, że bolące gardło jest wynikiem zanieczyszczenia powietrza w Krakowie (podwyższone eozynofile też wskazują na alergię).
Pytanie: diagnozować to jeszcze jakoś? Robić badania krwi na przeciwciała? Testy alergiczne? Czy coś da się z tym zrobić (oprócz wyprowadzki do lasu)? Jakieś leki antyhistaminowe na alergię? Syropy? Czy czeka nas podawanie pyralginy raz w tygodniu do końca życia?
Pytanie: diagnozować to jeszcze jakoś? Robić badania krwi na przeciwciała? Testy alergiczne? Czy coś da się z tym zrobić (oprócz wyprowadzki do lasu)? Jakieś leki antyhistaminowe na alergię? Syropy? Czy czeka nas podawanie pyralginy raz w tygodniu do końca życia?
może warto spróbować leczenia przeciw alergicznego.
No nie daje mi spokoju to gardło
Przeszliśmy na BARF na początku września i jest zdecydowanie lepiej z jego bolącym gardłem. Nie boli go już 1 - 2 razy w tygodniu a jedynie 1 - 2 razy w miesiącu, więc mały sukces. Ale do ideału jeszcze daleko i rozmyślam jak mu jeszcze pomóc. Nie chcę go faszerować pyralginą, bo to bez sensu. Idzie zima, pogoda jaka jest - każdy widzi, gardło będzie bolało pewnie częściej. Hartujemy się, w domu skromne 19*C (to duże poświęcenie z mojej strony, bo jestem zmarzluchem i optymalna temperatura dla mnie to 26*), dużo po lesie chodzimy w chłodne dni, nie ma już spania pod kołderką Weterynarz stwierdził, że podawanie leków antyalergicznych mija się z celem, bo ok - gardło może i przestanie boleć, ale skutki uboczne są koszmarne i wcale na dobre to psu nie wyjdzie - lepiej już z tą pyralginą działać.
Ale tak myślę - może jakieś zioła na alergię? (Jakie?) Może jakieś domowe syropy? Coś co zadziała antyalergicznie, przeciwbólowo, przeciwobrzękowo (koszmarnie spuchnięte gardło) a nie jest chemią i nie obciąży mu wątroby?
Przeszliśmy na BARF na początku września i jest zdecydowanie lepiej z jego bolącym gardłem. Nie boli go już 1 - 2 razy w tygodniu a jedynie 1 - 2 razy w miesiącu, więc mały sukces. Ale do ideału jeszcze daleko i rozmyślam jak mu jeszcze pomóc. Nie chcę go faszerować pyralginą, bo to bez sensu. Idzie zima, pogoda jaka jest - każdy widzi, gardło będzie bolało pewnie częściej. Hartujemy się, w domu skromne 19*C (to duże poświęcenie z mojej strony, bo jestem zmarzluchem i optymalna temperatura dla mnie to 26*), dużo po lesie chodzimy w chłodne dni, nie ma już spania pod kołderką Weterynarz stwierdził, że podawanie leków antyalergicznych mija się z celem, bo ok - gardło może i przestanie boleć, ale skutki uboczne są koszmarne i wcale na dobre to psu nie wyjdzie - lepiej już z tą pyralginą działać.
Ale tak myślę - może jakieś zioła na alergię? (Jakie?) Może jakieś domowe syropy? Coś co zadziała antyalergicznie, przeciwbólowo, przeciwobrzękowo (koszmarnie spuchnięte gardło) a nie jest chemią i nie obciąży mu wątroby?
Cześć,
Co prawda wątek ten jest sprzed kilku lat, jednak szukam od dłuższego czasu pomocy dla swojego psa, który ma DOKŁADNIE takie same objawy jak opisujesz.
Infekcja gardła co 2-3 tygodnie, a teraz to właściwie cały czas. Lizanie podłogi, jedzenie trawy, wymioty, krztuszenie się, chrypa, ciężki oddech i bardzo bolesne przełykanie śliny.
Mieszkamy w centrum miasta, pies to kundelek w typie jacka russella ale na długich nóżkach - 10 kg, wiek 1,5 roku, wysportowany. (Karma Brit Care + mokra + czasem mu gotujemy (szczególnie kiedy jest chory)
Już mamy dosyć ciągłej nie przynoszącej pozytywnych skutków antybiotykoterapii. Weterynarze do których chodziliśmy albo stwierdzali że nie jest to stan zapalny i odsyłali z kwitkiem, albo dawali antybiotyk i zastrzyk przeciwbólowy na odczepkę. Nikt nie szukał przyczyny... Nie wiemy co robić, co jest powodem takiego stanu rzeczy. a Pies okrutnie się męczy.
Napisałaś o zanieczyszczonym powietrzu - to bardzo interesujące.
Jak czuje się teraz Twój pies, lepiej? Jeśli tak, to czy możesz się podzielić swoją wiedzą i radami?
Będę bardzo wdzięczna! Uściski!
Co prawda wątek ten jest sprzed kilku lat, jednak szukam od dłuższego czasu pomocy dla swojego psa, który ma DOKŁADNIE takie same objawy jak opisujesz.
Infekcja gardła co 2-3 tygodnie, a teraz to właściwie cały czas. Lizanie podłogi, jedzenie trawy, wymioty, krztuszenie się, chrypa, ciężki oddech i bardzo bolesne przełykanie śliny.
Mieszkamy w centrum miasta, pies to kundelek w typie jacka russella ale na długich nóżkach - 10 kg, wiek 1,5 roku, wysportowany. (Karma Brit Care + mokra + czasem mu gotujemy (szczególnie kiedy jest chory)
Już mamy dosyć ciągłej nie przynoszącej pozytywnych skutków antybiotykoterapii. Weterynarze do których chodziliśmy albo stwierdzali że nie jest to stan zapalny i odsyłali z kwitkiem, albo dawali antybiotyk i zastrzyk przeciwbólowy na odczepkę. Nikt nie szukał przyczyny... Nie wiemy co robić, co jest powodem takiego stanu rzeczy. a Pies okrutnie się męczy.
Napisałaś o zanieczyszczonym powietrzu - to bardzo interesujące.
Jak czuje się teraz Twój pies, lepiej? Jeśli tak, to czy możesz się podzielić swoją wiedzą i radami?
Będę bardzo wdzięczna! Uściski!
Hej. Minęło sporo czasu od waszych postów ale od października z przerwą na miesiąc od połowy listopada do 12.12.19 również męczymy się z infekcjami gardła - tak twierdzą weterynarze. Zaczęło się nagle (październik) kaszlem z odkrztuszaniem śliny bądź śliny z żółcią (nie zawsze), poza tym pies zadowolony, chętny do zabawy. Leczyliśmy antybiotykami, było lepiej ale nigdy idealnie. W koncu dostał serię zastrzyków, chyba Shotapen i miesiąc spokoju, biegania, ganiania itd. W grudniu mocne mocne przełykanie śliny, prychanie aż w końcu znów kaszel. Później antybiotyki, które działały i przestały. W połowie stycznia zostaliśmy na Prednicortone, najpierw co dwa dni, później co 3, później co 5. Skończyliśmy, 8 dni bez żadnego kaszlu i dzisiaj od nowa przełykanie śliny, tylko czekać na kaszel. Jutro lecę do weta ale już rozkładam ręce. Chyba zdecyduje się na bronchoskopię, bo szukam pomocy wszędzie i nigdzie jej nie znajdujemy.
dokładnie zrób bronchoskopie z wymazami i dokładnie bedziesz wiedziała co się psu dzieje.