Już dawno miałam opisać nasz epizod z czekoladą, głównie ku przestrodze i dla wiadomości tym, którym może się historia przydarzyć.
Najpierw wytłumaczenie dlaczego nie jestem nieodpowiedzialna właścicielką psa...
Byłam z moja sunią w gościach, w pewnym momencie wszyscy przenieśliśmy się do kuchni, posprzątaliśmy talerze ze stołu w jadalni, bo wiem że moja sunia sprytna bestia jest lubi sobie sosik wylizać a kluseczkę ukraść...jak nikt nie widzi.
Nie miałam jednak pojęcia, że domownicy mają na niskiej półeczce zbunkrowaną bombonierkę. No i moja terrierowata bestia sobie ja znalazła i zjadła w sumie 7 czekoladek (Wedlowskie nadziewane, czekolada deserowa, czyli pomiędzy mleczną a ciemną). Przypadła w sumie czekoladka na 1,1 kg psa.
Oczywiście wiedziałam, że dobrze nie jest, ale nie umiem wywołać wymiotów u psa.
Stwierdziłam dobra, czekam co się wydarzy, nie wychodzę z domu bez psa przez najbliższe 24 h. Jakby co to komórka do weta pod ręką, ponieważ były święta to wet zamknięty i tylko kontakt telefoniczny.
Dopilnowałam aby pies dużo pił i na szczęście piła.
Około 5 godzi po zjedzeniu czekoladek moja sunia dostała napadu adhd, taki przypływ energii nie do zapanowania. Jak nadpobudliwe dziecko i z trochę przyśpieszonym oddechem. Poczytałam, że tak może być i należy dac cos na uspokojenie. Mam w domu Kalm-Aid więc dałam pojedynczą dawkę na wagę 7,5 kg. Po jakimś czasie sunia zasnęła, po godzinie sie obudziła i znowu lekko nadpobudliwa, trochę mniej, ale więcej niż zwykle. Próbowałam ją wyciszyć - skutecznie. Nie podejmowałam już w tym dniu żadnych prób zabawy, która mogłaby ją nakręcić.
Czekałam na kupę. Była kilka godzin później - sraczka, ale w pojedynczym wydaniu. Stwierdziłam ok, obserwuję dalej.
Następna kupa - rano już w porządku. Dostała normalne śniadanko. Jeszcze drugiego dnia była lekko pobudzona, ale juz bez przyśpieszonego oddechu. Trzeciego dnia, wszystko wróciło do normy.
W moim przypadku wszystko skończyło się dobrze, ale niepokoiłam się przez 2 dni.
Piszę to też po to, aby osoby którym w przyszłości coś podobnego się zdarzy, wiedziały że sprawa może być poważna, ale żeby nie wpadały też w panikę. U mnie było o tyle niedobrze, że czekolada byłą deserowa czyli z większa zawartoscią kakao, a pies stosunkowo nieduży.
Ja przedzierając się przez różne fora naczytałam się głównie o śmierci z powodu czekolady. Żadnych konstruktywnych doświadczeń, dlatego postanowiłam opisać swoje.
Bałam się o swoją sunię, ale obserwowałam, czekałam, trzymałam rękę na pulsie i byłam gotowa zadzwonić do weterynarza gdyby to było konieczne, ściągać go do przychodni.
Może inni podzielą się swoimi doświadczeniami, jeśli mieli???
Czekolada ... ku przestrodze
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
ja myślę, że w tych opowieściach o czekoladzie jest sporo przesady. Nie żebym uważała, że nie jest niebezpieczna i nie należy uważać, ale Kori wielokrotnie dorwała się do czekolady. Z tym że ona spora jest. Nigdy nie natknęłam się na wpis, albo opowieść żeby komuś faktycznie zszedł po tym pies. Ja się bardzo przestraszyłam jak moja siostra wysypała kakao, nie wiedziałam ile tego pies mógł zjeść (raczej nie dużo) więc dałam jej 3 tabletki węgla. Nie wiem czy działa na takie substancje, ale stwierdziłam że nie zaszkodzi. Żadnych skutków ubocznych nie zauważyłam.
Nie mniej jednak, ja to panikara jestem straszna, więc obawiałam się o jej życie z dwa dni A Kori straszny łakomczuch. Ostatnio zjadała cała gotowaną cebulę i to jeszcze przy podawaniu chemii... Ale na szczęście nic jej się nie stało.
Nie mniej jednak, ja to panikara jestem straszna, więc obawiałam się o jej życie z dwa dni A Kori straszny łakomczuch. Ostatnio zjadała cała gotowaną cebulę i to jeszcze przy podawaniu chemii... Ale na szczęście nic jej się nie stało.
W takim razie Neya musi po kryjomu wcinać czekoladę... to by wyjaśniało jej nadpobudliwość... nie wierzę, nie dzieli się ze mną.
A tak serio wielokrotnie któryś z moich futrzaków dorwał się do czekolady, skutecznie niszcząc moje zapasy :/ ale nigdy nie miały żadnych problemów, z tym że moje musiałyby sporo tego zjeść.
Louhans twoja jest jak moja z tym, że młoda alkoholem nie pogardzi i ogólnie trzeba wszytko ze stołu sprzątać włącznie z butelkami... to moja porażka szkoleniowa, nie umiem jej oduczyć tego jest za cwana... przechytrzył mnie mój własny pies.
A tak serio wielokrotnie któryś z moich futrzaków dorwał się do czekolady, skutecznie niszcząc moje zapasy :/ ale nigdy nie miały żadnych problemów, z tym że moje musiałyby sporo tego zjeść.
Louhans twoja jest jak moja z tym, że młoda alkoholem nie pogardzi i ogólnie trzeba wszytko ze stołu sprzątać włącznie z butelkami... to moja porażka szkoleniowa, nie umiem jej oduczyć tego jest za cwana... przechytrzył mnie mój własny pies.
Moja sunia jest terrierem, z całym jego charakterem. Wiele osób mówi, że to psy z wrodzonym ADHD, wyobraź sobie teraz, że pies określany mianem ADHD jest jeszcze bardziej pobudzony... I to zdarzyło się mojemu psu..., ale ona waży 7,7 kg więc jest różnica w reakcji organizmu na czekoladę takiego psa, a 4 razy cięższego
SleepingSun - węgiel to znakomity pomysł, ja go w domu nie miałam a o zakupie pomyślałam nastepnego dnia dopiero, teraz stanie się już stałym elementem mojej apteczki, tak na wszelki wypadek, nawet dla mnie
I też jestem panikara jeśli chodzi o mojego psa, jakbym była trochę mniej praktyczna to pewnie miałabym gorącą linię z wetem non-stop
SleepingSun - węgiel to znakomity pomysł, ja go w domu nie miałam a o zakupie pomyślałam nastepnego dnia dopiero, teraz stanie się już stałym elementem mojej apteczki, tak na wszelki wypadek, nawet dla mnie
I też jestem panikara jeśli chodzi o mojego psa, jakbym była trochę mniej praktyczna to pewnie miałabym gorącą linię z wetem non-stop
Uwierz mi, że sobie wyobrażam. Moja jest w stanie zamęczyć psa. Kiedyś zanim utopiła swoją piłkę, 1,5h jej rzucałam... ja już nie mogłam a ta jeszcze miała siłę. Czasem jak się nakręci to tylko "zgubieniem" czegoś jestem w stanie ją opanować.
Jeśli chodzi o panikowanie to staram się panować nad sobą. Kiedyś Shena rozcięła sobie ucho i jak poszłyśmy do weta to doktorowa się nabijała ze mnie("spokojnie, będzie żyła") bo miałam taką minę i byłam tak przejęta jakby co najmniej miała ranę śmiertelną. Od tego czasu staram się myśleć racjonalnie i nie wyolbrzymiać problemów
Jeśli chodzi o panikowanie to staram się panować nad sobą. Kiedyś Shena rozcięła sobie ucho i jak poszłyśmy do weta to doktorowa się nabijała ze mnie("spokojnie, będzie żyła") bo miałam taką minę i byłam tak przejęta jakby co najmniej miała ranę śmiertelną. Od tego czasu staram się myśleć racjonalnie i nie wyolbrzymiać problemów
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
ze mnie też się weci śmieją ale wolę 10 razy zapytać, dopytać, upewnić się niż zrobić przez przypadek psu krzywdę.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Poprzedni pies koło 12-13kg wagi obsłużył się tortem czekoladowym własnej produkcji...krem czekoladowy, na wierzchu gruba warstwa czekolady i do tego ozdoby w kształcie liści także z czekolady (odlewy czekoladowe prawdziwych liści dębu i klonu). Tortu było 3/4....duża tortownica....myśle że wtrąbił grubo ponad 2 tabliczki....
Efektów żadnych nie było
Efektów żadnych nie było