Czy było ryzyko?
Przepraszam, jeśli zaśmiecam forum, ale czuję się bezradna w sytuacji jaka miała miejsce. Tak, jestem fobikiem i szukam pomocy. Jestem nauczycielką w wiejskiej szkole i jak nie trudno się domyśleć chodzi o zwierzęta a konkretnie o kota. Wiadomo, iż świadomość szczepień na wściekliznę w ośrodkach miejskich jest znacznie wyższa niż na wsi i stąd moje obawy. W słoneczny dzień spędziłam z dziećmi na placu zabaw i pojawił się młody kot. Poprosiłam koleżankę o usunięcie kota z placu zabaw /ja mam fobie i nigdy, bym go nie dotknęła/ , ale ona jeszcze zanim to zrobiła jeszcze kilka minut go głaskała, wzięła na ręce i usunęła go z placu. Dosłownie zaraz po tym podeszła do mnie i złapała mnie za rękę ot tak dla żartu. Nieświadoma "zagrożenia" zaraz po tym przetarłam tą dłonią czoło właśnie tam gdzie mnie dotknęła, i pech chciał, że w tym miejscu miałam niezagojoną rankę. Co jeśli kot mył śliną futerko chwilę wcześniej? Czy taka transmisja wirusa jest w moim wypadku możliwa? Czy ten pośredni kontakt jest dla mnie zagrożeniem? Dodam iż na naszych terenach jest dużo lasów i pól.
Czy to prowokacja??
Jeżeli miał wścieklizne to byś sie zaraziła od liźnięcia w rane a najszybciej to drapnięciem...
Jeżeli miał wścieklizne to byś sie zaraziła od liźnięcia w rane a najszybciej to drapnięciem...
Nie, nie to nie prowokacja nie mam zamiaru bawić się w takie żarty, kiedy od wczoraj przybyło mi siwych włosów. Niestety w internecie informacje typu" w wyschniętej ślinie wirus przeżywa do kilku godzin" można dostać schizy. A kotki po prostu myją się śliną i tu problem...Dodatkowo biorę odpowiedzialność za dzieciaki, którym nie łatwo jest wytłumaczyć jak nie pogłaskać małego puszystego kotka, potem wziąć do buzi np. cukierka nie myjąc rączek. A co gdyby? Myślałam, że terapia 4 lata temu dała efekt jak widać nie, znów lęki wokół wścieklizny powróciły. Mam tylko nadzieję, że tym razem z Waszą pomocą tu na forum i zdrowym rozsądkiem nie wrócę do tego co przeszłam. Dziękuję i bardzo proszę o zrozumienie i wyrozumiałość.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Nie było w tym wypadku zadnego ryzyka.
Natomiast jest inne ryzyko. Majac taki problem nie powinnas pracowac z dziecmi bo przerzucając na nie swoje schizy szkodzisz ich psychice.
Pomyślalas o tym?
Natomiast jest inne ryzyko. Majac taki problem nie powinnas pracowac z dziecmi bo przerzucając na nie swoje schizy szkodzisz ich psychice.
Pomyślalas o tym?
misiak145, współczuje fobii zdecydowanie ciężko Ci się żyje z takim problemem, zadzwoń do najbliższej weterynarii i zapytaj się czy były ostatnio przypadki wścieklizny, oni rozwieją Twoje domysły i uspokoją niepotrzebnie wzbudzone emocje. Co roku przeprowadzany jest program szczepienia zwierząt w lasach, rozrzucane są pakunki ze szczepionką które zwierzaki zjadają, ten temat jest pod kontrolą. W taki sposób jak piszesz zdecydowanie nie mogłaę się zarazic, spokojnie. Zaparz sobie melisę wyjdź na długi spacer, będzie dobrze.
Tak, macie rację fobia to cholerstwo i przenoszę ją na moich podopiecznych, bo jestem za nich odpowiedzialna, pracowałbym w mieście , ale niestety znalazłam posadę na wsi, a pracować muszę. Mówiono mi, że to dla mnie będzie doskonała terapia ale jak widać nieudolna. Każdy powrót do domu ze szkoły powoduje u mnie palpitację serca, czy aby zza rogu jakiś zwierzak nie pojawi się i mnie nie dotknie. Nie winię koleżanki za ten dotyk rękami "po kocie", to był moment nie zdążyłam się odsunąć, ale skąd mogła wiedzieć, że ja dostanę histerii i w amoku przetrę tą felerną ręką po czole, gdzie mam niezasklepionego, rozdrapanego pryszcza i nakręcę się ma maxa. Nie czułam na skórze by jej dłoń była wilgotna, ale wirus jest tak zjadliwy, że i tu poległam...Pewnie pomyślicie ,że powinnam zmykać stąd na forum psychologiczne albo do google. Nic tak nie uspokaja, jak trzeźwo myślące osoby postronne widzące problem inaczej i za to Wam dziękuję.
misiak145 spokojnie nic Ci nie będzie. Zawsze trzeźwo myśl: 1. zwierzę domowe chore na wściekliznę unika kontaktu z ludźmi, dzikie ciągnie do ludzi. 2. Domowe nie daje się obłaskawić staje się agresywne 3. Zachowuje się dziwnie jest wystraszone, spłoszone , człowiek dla takiego kota staje się potworem. 4 Próba kontaktu kończy się agresją. 5. Przez 20 lat pracy otarłem się o miliony zwierząt i ( teraz dokładnie skup się co napiszę) NIGDY NIE ZŁAPAŁEM OD NICH ŻADNEJ CHOROBY !!!!!! a z rożnymi zwierzętami miałem do czynienia i w różnym stanie zdrowia 6. Najszybciej zarażali mnie cherlający nade mną właściciele.
misiak145, mam nadzieję, że dziś czujesz się dużo lepiej, fobie to paskudztwo nie przejmuj się większość osób je ma w mniejszym czy większym stopniu nasilenia tylko nie każdy jest na tyle otwarty aby się do nich przyznać , najważniejsze nie poddać się im do końca.
powodzenia życzę misiak145 zwierząt się nie bój to są chyba najwięksi przyjaciele ludzi. Potrafią im zaufać bezgranicznie . A to w naturze jest bardzo dziwnym zjawiskiem . I ucz tego dzieci. Zauważyłem jedną zależność która potwierdza się w 90 % człowiek , który szanuje zwierzę , liczy się z jego bólem z reguły szanuje drugiego człowieka . Co prawda przerażają mnie ludzie , którzy czasami dla zwierzęcia są w stanie poświęcać innych ludzi ( nie chodzi tu o jakieś ich zabijanie , ale krzywdzenie człowieka dlatego aby zwierzę miało lepiej - to jest przestawienie jakiejś logiki i systemu wartości). Ale jeśli dzieci uczy się dokarmiania zwierząt w zimie , dbanie o bezpańskie zwierzęta, jeżeli dziecko zajmuje się SWOIM zwierzakiem to na 100 % jego psychika wyczula się na zło i ból innej istoty w tym i człowieka. Zawsze od dziecka miałem zwierzęta: od chomików , kanarków , rybek, psa i wyjazdy na wieś a tam u babci krowy, świnie , kury i wszystko inne ( a te krowy niektóre stawały się wielkimi przyjaciółkami takiego dziecka, które latało do sadu i znosiło im jabłka , śliwki. Innych domowników bodły, kopały a ja wchodziłem do stajni krowa się kładła i ja mogłem leżeć na niej - co jak odkryła babcia , to myślałem , że zawału serca dostanie) to wszystko stało się pasją i czymś , że część życia człowiek stara się oddać tym mniejszym przyjaciołom. Także zwierzę to nie taki straszny diabeł jakiego maluje Ci Twoja psychika, staraj się o tym pamiętać , jeśli to się zdarza , że niektórzy dzień w dzień pracują z tymi "diabłami" i przez lata nic się im nie dzieje , a tylko przynosi satysfakcje.
Ja mogę stwierdzić tylko, a żyję już trochę na tym świecie że - im lepiej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
system naczyń powiązanych.
Bardzo mi się podobał ostatnio artykuł jaki przeczytałam gdzieś w prasie medycznej odnośnie alergii i podejścia do zwierząt.
Tam gdzie w domach są zwierzęta to dzieci rozwijają się zdrowotnie o wiele lepiej niż ich odsuwani od zwierząt rówieśnicy. Dodatkowo dobre traktowanie zwierząt,ich dotykanie, głaskanie ma zbawienny wpływ na obie strony i to w aspekcie zdrowia fizycznego i psychicznego.
Tam gdzie w domach są zwierzęta to dzieci rozwijają się zdrowotnie o wiele lepiej niż ich odsuwani od zwierząt rówieśnicy. Dodatkowo dobre traktowanie zwierząt,ich dotykanie, głaskanie ma zbawienny wpływ na obie strony i to w aspekcie zdrowia fizycznego i psychicznego.
Ja tam nie chcę nic mówić ale dzieci mogą roznosić owsiki, glisty, helicobaktera itp. Ooooo albo wszy, gnidy
gość666, to wszystko to wspomnienia z dzieciństwa pogratulować doznań wewnętrznych i zewnętrznych