Witam wszystkich serdecznie - to mój pierwszy post tutaj.
Około miesiąc temu zauważyłem u swojej suczki Emi malutkie zgrubienie na klatce piersiowej. Przez ten czas nic się z tym nie dzieje. Nie powiększa się, nie ropieje, nie czerwienieje. Owłosienie wokół normalne. Pies zdaje się tego nie czuć - pozwala dotykać i manipulować bez żadnego sprzeciwu. Nie liże się w tym miejscu i nie drapie.
Wygląda to trochę jak krosta z jasnym czubkiem, jest jednak dosyć twarde i kojarzy mi się z jakimś pasożytem "wkręconym" ukośnie pod skórę i zasklepionym. Długość stwardnienia to 3-4 mm (małe ziarnko ryżu).
Suczka ma 4.5 roku, raczej mała (13 kg), wysterylizowana, żwawa i wesoła. Ogólnie apetyt i zachowanie w normie. Co to może być? Czy może to być kleszcz, który niezauważony wkręcił się całkiem aż pod skórę?
Załączone zdjęcie pokazuje zaczerwieniony koniec zgrubienia, który zadrapałem podczas wnikliwych oględzin. Normalnie ma on jaśniejszy kolor (kremowy) a samo zgrubienie jest tylko lekko zaróżowione. Mimo intensywnych poszukiwań - nie znalazłem więcej takich na ciele psa.
Edit: przez pomyłkę zamieściłem post w złym dziale (koty) - proszę o przeniesienie. Przepraszam.
Czy to jakiś pasożyt?
To tylko jakaś brodawka skórna, nie jest to żaden pasożyt najprawdopodobniej nie jest to nic złośliwego.