GRONKOWIEC ZŁOCISTY

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

27 listopada 2012, 20:36

Może nie doskonale ale wiem jak wygląda taka opieka nad chorym człowiekiem. Mój ojciec ma Alzheimera. Takie średnio zaawansowane stadium ale już teraz nie można z niego oka spuścić. Na domiar złego on sie próbuje spod tego oka cały czas wydostać. I co prawda nie ja jestem tym okiem tylko moja mama. Przez miesiąc - równy miesiąc po operacji mojej nogi mieszkałam z psem u nich. Mama więc miała jeszcze dodatkowe obciążenie. A ja miałam okazję z bliska obserwować to co mama mi opowiada w momentach gdy w chwili słabości musi się poskarżyć przez telefon - czyli niemal codziennie.
Choroba - żadna choroba nie jest łatwa. Do tego człowiek starszy już tak ma że nie wytłumaczysz i koniec. I czeka to każdego z nas choć byśmy się nie wiem jak zarzekali, że tak się nie stanie.
Do tego wcale nie ułatwia sprawy powszechne przekonanie, że rzeczywiście ślina psa jest cudowna. Specjalnie przeszukałam wczoraj net i znalazłam takie kwiatki,że aż trudno wierzyć, ze ludzie w to wierzą. A jednak....
Rzeczywiście - ślina psa zawiera dość wysokie stężenie lizozymu. Myślę, że większe niż u człowieka. To pozostałość przystosowawcza. Pies bierze do pyska rzeczy niekoniecznie czyste pod względem mikrobiologicznym. Do tego narażony jest na skaleczenia, poranienia - w końcu żyje "nagi" i bez butów. To był ewolucyjny mus - spowodować, ze można samemu sobie pomóc. Liczne zwierzęta mają takie przystosowania - jeżozwierz, który często wspina się na drzewa a dobrym wspinaczem wcale nie jest - często spada i sam nadziewa się na swe kolce, ma te kolce pokryte łojem z naturalnymi antybiotykami. Chroni go to przed śmiercią w wyniku zakażenia ran po samoskaleczeniach.
Psy - tak samo. Są w stanie sobie oczyścić i zdezynfekować.
Nie wyobrażam sobie, żebym skaleczyła sobie stopę w bagnistym, leśnym bajorze i potem na bosaka jeszcze szła z raną 3 godziny przez las. Bez wizyty natychmiastowej na SORze pewnie po dwóch dniach straciłabym stopę. Mój pies - dał radę, palec przecięty na pół aż do kości. Bez szycia. Wylizany do czysta po powrocie. Balsam Szostakowskiego do końca załatwił sprawę. Po dwóch tygodniach nie było nawet blizny.
Ale wracając do sprawy zanim napiszę tu maturalne wypracowanie...
Luna nie powinna lizać tej rany. Zakażenia poszpitalne są najgorszymi z możliwych gdyż wywołane bakteriami opornymi na wszystko. Tu też mam doświadczenie bo mnie też takie dopadło - miesiąc temu w znieczuleniu miejscowym musieli mi usuwać jedną ze śrub stabilizujących kość, bo było zakażenie szwu i wielkie zagrożenie że po śrubie pójdzie do kości. Antybiotyki niestety nie dawały rady. Nie goiło się - nawet nie było ziarninowania. Razem ze śrubą usunęli tkanki miękkie wokół dzięki czemu mam lekką deformację na piszczelu tuż nad kostką - nie schowam tego pod żadną spódnicą.
Ale do głowy by mi nie przyszło dać to Brutusowi do lizania. Nie jestem nim. Na mnie jego lizozym pewnie by nie zadziałał. Do tego narażałabym się na dodatkowe powikłania.
Skoro mężowi nie da się wytłumaczyć, że to mu zaszkodzi. A kocha Lunę to może spróbować mu wytłumaczyć, że zaszkodzi to psu...nawet przynieść od weta kartkę że pies się zaraził i wymaga leczenia....taki mały fortel - wet do którego chodzicie powinien zrozumieć.
Na uwagę jednak zasługuje jeszcze jeden fakt - Luna jest żywo zainteresowana tym miejscem. Zaprzyj się i wymagaj od lekarzy dokładnej, super dokładnej diagnostyki. I nie piszę aby Cię straszyć...psy wyczuwają chore tkanki. Jest to fakt, potwierdzony już naukowo. zauważono, że niektóre psy bardzo interesują się pewnymi miejscami na ciele swoich właścicieli. Badania wykazały że potrafią one w szeregu probówek z różnymi hodowlami komórkowymi znaleźć węchem tę jedną która zawiera komórki rakowe.
Luna to lab, laby to psy myśliwskie obdarzone wspaniałym węchem. Ja nie mówię, że ona tam czuje nowotwór, moze czuje tylko infekcję. Może jest jednym z tych psów obdarzonych wyjątkowymi zdolnościami. Uprzyj się i żądaj. (nie mówiąc jednak lekarzom o Lunie i jej nosie).
Na koniec - może srebro koloidalne - naturalny bardzo silny antybiotyk, może Balsam Szostakowskiego by pomogły. Te preparaty nie wykluczają leczenia konwencjonalnego. Ale mogą w znacznym stopniu wspomóc. Moze Mumijo - aby ogólnie zmobilizować organizm.
Awatar użytkownika
Jarek
Lekarz weterynarii
Posty:13055
Rejestracja:29 września 2004, 14:43
Kontakt:

27 listopada 2012, 23:53

i Izabelle trąciła bardzo ważną strunę . Lizozym w ślinie psa słuzy do zaopatrzenia własnych ran zakażonych. I mówi sie , że pies sie wyliże. Tak z zaropiałych trudno gojacych sie ran. Z chirurgicznych czystszych od śliny psa już nie , zakazonych też nie . Ten lizozy to nie lek na całe zło. A beztlenowce z jamy ustnej to kosa w obie strony . Daja one bardyo o sobie yna pryz chorobach pryzybia.
barbarasz49
Posty:384
Rejestracja:09 lutego 2012, 13:50

28 listopada 2012, 12:43

I tu Izabello muszę Ci w pełni przyznać racją - psy wyczuwają chore miejsca!!! Oprócz tego,że chce lizać akurat tylko tą bliznę mężowi, a on twierdzi,że go po tym lizaniu przestała boleć głowa (sic!),ja miałam takim przypadek: w m-cu maju bardzo źle się czułam (jestem po by-passach serca), na spacerze z Luną musiałam co chwila siadać aby odpocząć,co mi się wcześniej nie zdarzało,poszłam do kardiologa i ten natychmiast skierował mnie szpitala na koronorografię. Wieczorem, dzień przed udaniem się do szpitala,Luna położyła się obok mnie i głowę ułożyła dokładnie na moim sercu,parę dni wcześniej też mi tak zrobiła, ale nie zwróciłam na to uwagi. W szpitalu w trakcie badania okazało się że mam w 80% zwężoną aortę tzn.by-pass tej tętnicy i natychmiast założono mi stenty poszerzające aortę.Lekarz powiedział,że było bardzo źle ale na szczęście zdążył mi pomóc. Jak mam po tym przeżyciu nie wierzyć iż Luna wiedziała że coś złego dzieje się z moim sercem i akurat tam kładła głowę?
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 93 gości