Odczep się Retriver, bo z nikogo się nie naśmiewam. Napisałam szczerze, ze pan doktor ma racje, więc zamiast marnować czas na forum zacznij leczyć kompleksy, bo najwyraźniej je masz.
Przestało mnie dziwić, ze ludzie wolą pytać w necie zamiast zawieźć psa do weta.
Wyobraź sobie, że miałam psa 3 lata bez diagnozy mimo to, że jeździłam z nim jak wariatka po weterynarzach i warszawskich specjalistach. Tylko, ze oni nie potrafili zdiagnozować nic. Według nich pies był zdrowy, a ja histeryzowałam i wymyślałam cuda. Jeszce się nasłuchałam co od niektórych i musiałam za to zapłacić
Kurcze nóg
A to przepraszam, odczytałam Twój post jako zgryźliwy, zdarza się, ja mam osobiście bardzo dobre zdanie o lekarzach vetach. Kompleksy mam jak każdy, jak Ty ich nie posiadasz to gratuluję. A co u Twojego psa udało się go w końcu zdiagnozować i wyszedł na dobrą drogę. Dla mnie fora owszem są skarbnicą wiadomości lepszych czy też gorszych ale diagnoza to podstawa.
I nadal mnie dziwi podejście ludzi do braku szacunku dla zwierząt i trzymania w domu z poważnymi objawami bez leczenia albo teorie typu jak przetrzyma będzie żył.
xxxxxxxxx, nie bierz do siebie mojego ataku i przyjmij przeprosiny.
I nadal mnie dziwi podejście ludzi do braku szacunku dla zwierząt i trzymania w domu z poważnymi objawami bez leczenia albo teorie typu jak przetrzyma będzie żył.
xxxxxxxxx, nie bierz do siebie mojego ataku i przyjmij przeprosiny.
Ok. nie ma sprawy, ja tam się naprawdę rzadko gniewam.
Mnie po prostu miło zaskoczyło, ze pan doktor myśli, bo weterynarze na których trafiałam sprawiali wrażenie jakby byli z lekka upośledzeni umysłowo. Ja im opowiadałam jakie pies ma objawy, sugerowałam, podpowiadałam a on parskali śmiechem abo mówili, że nic nie widzą.
Mój pies miał przewlekłą boreliozę, erlichiozę i dirofilarozę. Po 3 latach poszukiwań znalazłam wreszcie normalnych weterynarzy.
Mnie po prostu miło zaskoczyło, ze pan doktor myśli, bo weterynarze na których trafiałam sprawiali wrażenie jakby byli z lekka upośledzeni umysłowo. Ja im opowiadałam jakie pies ma objawy, sugerowałam, podpowiadałam a on parskali śmiechem abo mówili, że nic nie widzą.
Mój pies miał przewlekłą boreliozę, erlichiozę i dirofilarozę. Po 3 latach poszukiwań znalazłam wreszcie normalnych weterynarzy.
To dwie choroby odkleszczowe i dirofilariozę która w naszym kraju występuje sporadycznie to normalnie masakra, skąd to u niego przywiozłaś go z USA tam jest to nagminne. Mój psiak już nieżyjący miał trzy razy babeszie i po niej miał takie jakby drżenia , dygotania mięśni, potem problemy z trzustką nerkami i na koniec wątroba odmówiła posłuszeństwa. Teraz młodemu zakładam Foresto drugie już w tym roku aby lepiej działało a te dziady kleszcze i tak się wpinają, na następny sezon kupię Scalibor, podobno odstrasza kleszcze i zabija. Jeszcze raz sorki za niezrozumienie.
Dirofilarioza wcale w naszym kraju nie występuje sporadycznie. Nawet nie wiesz ile psów jest nią zarażonych, tylko są źle diagnozowane. W obszarze diroflariozy bardzo często występuje włosogłówka, która niszczy przewód pokarmowy. Mój pies nie był w USA, ale krył suki z zagranicy i takie, które jeździły na wystawy po całym świecie. Nie wiem kiedy się zaraził, ale to choróbsko potrafi rozwijać się w psie bardzo długo, często latami i szczęscie mają tylko te psy, które zostały w porę prawidłowo zdiagnozowane. Tylko dzięki mojemu uporowi pies żyje, przestał kaszleć, męczyć się i ziać, gdy zrobił dosłownie 2 kroki, pluć flegmą i mieć non stop odruch wymiotny, jakby mu coś w gardle stało. Do tego miał zanik mięśni, bule stawów i problemy żołądkowo jelitowe. Ale na szczęście żyje i obecnie jest ok.
dokładnie xxxxxx ma rację dirofilarioza nie jest taką rzadką chorobą, zaś włosogłówka prawie nie sprawia problemów u psów cyklicznie odrobaczanych. Większość środków odrobaczających zabija to świństwo.
witam :)
moim przyjacielem od 2 lat jest niewielki piesek, rasy, hmmm... przypomina troszke terierka pomieszenego z pudelkiem ;) zawsze wesoly, zywy, wszedzie go pelno, jednak dzis rano nie przywital mnie i nie dal ,,buziaka" na dzien dobry.. zaciekawilo mnie to i pomyslalam, ze chyba cos przeskrobal, hehe, ale niestety kiedy do niego podeszlam zauwazylam ze cos stalo sie z jego tylnymi lapkami!!!!!! nie chcial (lub poprostu nie umial) do mnie podejsc!!! na poranna toalete zabralam go niosac go na rekach, stawiajac na podworku aby sie wysiusial i spowrotem rowniez musialam go zaniesc na rekach do domu.... od razu klapnal na pupci i tak siedzial, patrzac tylko na mnie, po czym z ledwoscia wstal, przeszedl poltora metra i polozyl sie pod stolem. nie zaobserwowalam zeby go cos bolalo poniewaz nie popiskiwal, nawet kiedy postanowilam ,,zbadac" jego lapki. potem pojechalismy do weta. gdy zobaczyl smycz to jakby mu sie polepszylo, ale jednak ten chod nie byl taki jaki powinien byc, piesek jakby kulal i poruszal sie wolniej niz zazwyczaj. niestety, mieszkam za granica i nie do konca zrozumialam co powiedzial lekarz, stwierdzil ze ma to zwiazek z zoladkiem, o czym rowniez chce wspomniec, bo moj przyjaciel od 3 dni jest na diecie ryzowo-drobiowej, poniewaz 3 dni temu zaczely wystepowc u niego biegunki... (biedny moj :() lekarz podal zaszczyki, jeden w pupke i jeden w kark oraz tabletki, przy czym dal mi rowniez tabletki do podawania w domu, jedne przeciwbolowe, drugie na zoladek i trzecie na te lapki. zwracam sie z ogromna prosba, chcialabym wiedziec poprostu czy to co stalo sie w lapki ma zwiazek z klopotami zoladkowymi? czy moze to jakas inna choroba lub schorzenie? jesli tak to co dalej robic? nie podawac zaleconych tabletek???? blagam pomozcie, nie chce aby mu sie pogorszylo!!!! z gory dziekuje i zycze zdrowka dla innych ,,chorowitkow" ;) pozdrawiam
moim przyjacielem od 2 lat jest niewielki piesek, rasy, hmmm... przypomina troszke terierka pomieszenego z pudelkiem ;) zawsze wesoly, zywy, wszedzie go pelno, jednak dzis rano nie przywital mnie i nie dal ,,buziaka" na dzien dobry.. zaciekawilo mnie to i pomyslalam, ze chyba cos przeskrobal, hehe, ale niestety kiedy do niego podeszlam zauwazylam ze cos stalo sie z jego tylnymi lapkami!!!!!! nie chcial (lub poprostu nie umial) do mnie podejsc!!! na poranna toalete zabralam go niosac go na rekach, stawiajac na podworku aby sie wysiusial i spowrotem rowniez musialam go zaniesc na rekach do domu.... od razu klapnal na pupci i tak siedzial, patrzac tylko na mnie, po czym z ledwoscia wstal, przeszedl poltora metra i polozyl sie pod stolem. nie zaobserwowalam zeby go cos bolalo poniewaz nie popiskiwal, nawet kiedy postanowilam ,,zbadac" jego lapki. potem pojechalismy do weta. gdy zobaczyl smycz to jakby mu sie polepszylo, ale jednak ten chod nie byl taki jaki powinien byc, piesek jakby kulal i poruszal sie wolniej niz zazwyczaj. niestety, mieszkam za granica i nie do konca zrozumialam co powiedzial lekarz, stwierdzil ze ma to zwiazek z zoladkiem, o czym rowniez chce wspomniec, bo moj przyjaciel od 3 dni jest na diecie ryzowo-drobiowej, poniewaz 3 dni temu zaczely wystepowc u niego biegunki... (biedny moj :() lekarz podal zaszczyki, jeden w pupke i jeden w kark oraz tabletki, przy czym dal mi rowniez tabletki do podawania w domu, jedne przeciwbolowe, drugie na zoladek i trzecie na te lapki. zwracam sie z ogromna prosba, chcialabym wiedziec poprostu czy to co stalo sie w lapki ma zwiazek z klopotami zoladkowymi? czy moze to jakas inna choroba lub schorzenie? jesli tak to co dalej robic? nie podawac zaleconych tabletek???? blagam pomozcie, nie chce aby mu sie pogorszylo!!!! z gory dziekuje i zycze zdrowka dla innych ,,chorowitkow" ;) pozdrawiam
Mam pytanie odnosnie malamuta - psiak ma ok 6-7 lat (nie wiem ile dokładnie bo to adopciak z pożal się Boże schroniska). jak go wzięliśmy rok temu był w okropnym stanie - prawie nie chodził, miał otwartą ranę łapy, początki dysplazji w tylnych łapach, kompletnie ślepy i zatuczony do granic możliwości, stan sierści - szkoda gadać... obecnie jest na diecie barf, dostaje suplementy na stawy, odchudziliśmy go. z oczami nie dało się nic zrobić. w miejscu gdzie mieszkam ze świecą szukać porządnego weterynarza, wszystko przy psie robimy sami, posiłkując się internetem. w ciągu ostatniego roku naprawdę wspaniale stanął na łapach. ładnie chodzi, nawet biega, sporo schudł - wreszcie waży 36 kg a nie grubo ponad 40.... tylko, że wczoraj zaczęło się dziać coś dziwnego na spacerze. zaczął wyrzucać tylną łapą jak koń kopytem. nie mógł tego powstrzymać, aż się położył. rozmasowałam mu łapę i dopiero poszedł dalej.... ale po kilku krokach znów się powtórzyło - tym razem poradził sobie sam skacząc po polu jak sarna i drgania minęły. nie wiem czy to może mieć związek z zimnem? bo pies generalnie mieszka w domu i śpi na ciepłej kanapie... przed tymi mrozami nic takiego mu się nie działo... dziś na spacerze jak tylko wszedł w głębszy śnieg znowu to samo, tym razem również przednie łapy... czy to może być objaw nasilania się problemów ze stawami? mam szukać dobrego weta, który będzie go w stanie zdiagnozować, czy raczej to po prostu taka reakcja na nagłe zimno - w domu plus 20, na zewnątrz minus 15... jak chodzi po domu to nic takiego się nie dzieje. jak pójdę do lakalnego weta to usłyszę że tego psa to najlepiej uśpić bo z niego już nic nie będzie...
-
- Posty:233
- Rejestracja:16 października 2016, 15:58
Malamutka, zamarźniety śnieg przywiera mu na spód łap dlatego tak robi, magudi85 nie ma to związku z żołądkiem
dokładnie przymarzają mu łapy, zastosuj wazelinę lub specjalne kosmetyki przed wyjściem na spacer na spody łap.