Nagła choroba i odejście psa

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Kogut
Posty:2
Rejestracja:28 stycznia 2025, 23:40

29 stycznia 2025, 09:02

Witam wszystkich,

W niedziele pożegnałem swojego przyjaciela - Kaprala, z którym byłem do samego końca. Stało się to tak nagle i szybko, że nie zdążyłem się w żaden sposób przygotować i nie mogę się pogodzić z jego odejściem. Kapral miał 11 lat i 7 miesięcy. Był mieszańcem ze schroniska (matka owczarek niemiecki, a ojciec podobno amstaff). Adoptowałem go jak miał 2 miesiące. Tak bardzo kochałem tego psiaka...

Przed całą sytuacja od jakiegoś tygodnia Kapral dziwnie się zachowywał. Nie chciał wychodzić za bardzo na dwór, chowając się pod stół, był trochę osowiały. Myślałem, że to przez fajerwerki, które jakieś głąby puszczały dzień wcześniej, prawie już miesiąc po sylwestrze. Kapi już wcześniej tak reagował dlatego nic nie podejrzewałem innego. Jadł mniej, ale wypróżniał się na spacerach normalnie, tyle że w mniejszych ilościach. Sikał też normalnie. W domu był w miarę żywotny. Z soboty na niedziele przestał jeść, na spacerze nie miał siły chodzić i cały czas dyszał. Pojechałem z nim w niedzielę do naszej kliniki i lekarz na początku po zapoznaniu się z objawami i zauważeniu twardego, tkliwego brzucha, podejrzewała odkleszczówkę, ale po zrobieniu badania krwi powiedziała, że to nie to i zrobiła jeszcze USG jamy brzusznej. Okazało się, że Kapral ma guza wielkości 6-7cm oraz dużo płynu/krwi w jamie brzusznej. Nie potrafiła stwierdzić czy ten guz jest z wątroby czy z śledziony, ale że krwawi do jamy brzusznej. Zostaliśmy natychmiast skierowani do kliniki całodobowej aby przeprowadzić w trybie pilnym operację. Tam na miejscu potwierdzili wcześniejszą diagnozę i udało im się stwierdzić, że guz jest na śledzionie. Dodatkowo zrobili nakłucie brzucha strzykawką aby sprawdzić czy w tym płynie obecna jest krew. Była obecna. Przed samą operacją zrobili jeszcze rtg i usg klatki piersiowej. Lekarze stwierdzili, że w jamie klatki piersiowej również znajduje się płyn z krwią, który uciska na płuca przez co pies jest niewydolny oddechowo. Tu również zrobili nakłucie klatki piersiowej igłą. Poinformowali mnie, że skoro w klatce również jest płyn to gdzieś tam jest kolejny, również krwawiący guz i trzeba by wykonać tomografię aby go znaleźć. Lekarze powiedzieli, że potrzebne by były dwie operacje (jedna na jamę brzuszną, a druga na jamę klatki piersiowej), ale że rokowania są na tyle złe, że nie widzą sensu ich wykonania, bo patrząc po badaniach krwi Kapral może nie przeżyć operacji lub nawet jeśli się uda to wszystko wskazuje, że jest to nowotwór złośliwy i że zaraz po operacji są wysokie szanse na to, że wróci, a pies będzie dalej cierpiał i się męczył. Powiedziano mi, że w tej sytuacji najlepszym wyjściem będzie eutanazja, lub że mogę zabrać psa do domu, ale kiedy jest krwawienie do jam to jego stan będzie się gwałtownie pogarszał i będzie bardzo cierpiał konając.

W końcu za namową lekarzy zdecydowałem się na uśpienie Kapiego. Decyzja ta była chyba najtrudniejszą w moim życiu, ponieważ zdecydowałem właśnie aby uśmiercić mojego najlepszego przyjaciela. Poza swoją córką nikogo tak w życiu nie pokochałem jak jego. Byłem z nim do samego końca, płacząc, przytulając go, całując i głaszcząc.
Nie mogę się pogodzić z jego stratą. Siedzę bardzo to przeżywając, a jestem przecież dorosłym mężczyzną. Im więcej o tym myślę tym większe mam wątpliwości czy to była właściwa decyzja, czy na pewno nie dało się zrobić nic więcej, czy lekarze na pewno byli ze mną szczerzy czy zmanipulowali mnie aby się pozbyć problemu. Najgorsze jest to, że po Kapralu nie było nic wcześniej widać. Nawet w ostatnich chwilach swojego życia nie wyglądał na umierającego psa. W październiku byłem z nim na regularnych szczepieniach przeciw wściekliźnie i przy okazji lekarz go przebadał, badając przy okazji brzuch, osłuchując go i nic złego czy podejrzanego wtedy nie było! Lekarze byli wręcz zszokowani, że ma on ponad 11 lat, bo wyglądał na psa o kilka lat młodszego. Dlatego też tym bardziej mnie to dobija. Zdecydowałem również o kremacji indywidualnej aby mieć urnę z jego prochami w domu.

Mając na uwadze powyższe czy jest tu na forum lekarz, który by chciał przejrzeć dokumentację Kaprala i ocenić czy faktycznie zostało zrobione wszystko? Dokumentację mam razem ze zdjęciami rtg. Czy faktycznie to było najlepsze wyjście? Nie daje mi to spokoju.

Pozdrawiam.
SebNiki
Posty:2
Rejestracja:24 stycznia 2025, 23:01

29 stycznia 2025, 17:49

Nikt się tym nie zajmie. Ja też napisałem o przebiegu leczenia mojego Labka, którego też musiałem uśpić. Najgorsze, że w drugiej lecznicy, gdzie stwierdzono grasiczak ai guzy na płucach całkowicie się odcina i nie chce mi wyslać historii leczenia, będę musiał chyba tak jechać osobiscie, ale boję się swojej reakcji. U mojego psa nie było podobno nawet wody w płucach, a po tabletkach które dostał zaczął bardzo źle reagować i tak naprawdę to jego stan zaczął się bardzo szybko pogarszać dopiero wtedy. Oczywiście każdy umywa ręce.
Drizza19
Posty:1
Rejestracja:24 stycznia 2025, 15:50

30 stycznia 2025, 11:24

Bardzo Ci współczuję...Strata takiego przyjaciela to cios, który rozrywa serce :( . Z tego, co piszesz, wygląda na to, że Kapral miał hemangiosarcomę – niestety, bardzo podstępną chorobę, która często daje objawy dopiero wtedy, gdy jest już za późno. Decyzja, którą podjąłeś, była słuszna :| .
Sama miałam podobną sytuację kilka lat temu – u mojego psa guz na śledzionie pękł nagle, a zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, było już po wszystkim. To strasznie niesprawiedliwe, ale czasem nie mamy wpływu na to, co się dzieje… Trzymaj się, Kapral miał piękne życie u Twojego boku! :)
Kogut
Posty:2
Rejestracja:28 stycznia 2025, 23:40

02 lutego 2025, 01:05

Dzięki za te słowa. Udało mi się skonsultować z bardzo fajną Panią doktor z innej lecznicy i rzetelnie mi wszystko przestawiła. Post do zamknięcia/usunięcia.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 31 gości