Dajcie jej lajki.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... =1&theater
Nagłe osłabnięcie psa.
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
psy też mogą mieć mikrowylewy, ja bym jeszcze rozważyła padaczkę, bo ona przybiera rozmaite formy.
Też mogłaby być padaczka, bo jamnik dziadka miewa napady i wyglądają u niego tak, że np. biegnie i nagle kładzie się, wymiotuje i to trwa kilka minut i potem dalej jakby nigdy nic.
Najlepsze jest to, że ja się też zaczęłam źle czuć- ze stresu. Moja mama to sprząta, żeby nie myśleć, tata je a ja siedzę i przeżywam. Nie mogę nic jeść, mam ze stresu skurczone jelita i wciągnięty brzuch i kłuje mnie w klatce. Co kilka sekund sprawdzałam telefon aż wreszcie wyszłam na dwór, bo już nie mogłam sama ze sobą wytrzymać. Na szczęście telefon od lekarza mnie nieco uspokoił. Gościu zawsze mówi smętnym tonem niedającym nadziei (naprawdę), ale mam nadzieję, że się przykłada i wie co robi- nie mam wyboru jak mu ufać. Wiem, że wszyscy na tym forum albo przeszli przez to samo albo ich to czeka (chyba że pupil ich przeżyje). Mojej mamy koleżanka wyczuła, że wet nie ma pojęcia co robi z jej ulubieńcem i tylko kasę wyciąga i sama zaczęła czytać po forach, sprowadziła lek z Niemiec i wyleczyła... papużkę. Śpiewa i fruwa jak kiedyś a leżała już na boku. Ludzie są w stanie zrobić wiele i nie od dziś prawdziwe jest powiedzenie, że ludzkie serce można ocenić po tym, jaki ma stosunek do przyrody (w tym zwierząt). Mi bardzo pomaga wygadanie się na forum i akcja na fb.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... =1&theater
Najlepsze jest to, że ja się też zaczęłam źle czuć- ze stresu. Moja mama to sprząta, żeby nie myśleć, tata je a ja siedzę i przeżywam. Nie mogę nic jeść, mam ze stresu skurczone jelita i wciągnięty brzuch i kłuje mnie w klatce. Co kilka sekund sprawdzałam telefon aż wreszcie wyszłam na dwór, bo już nie mogłam sama ze sobą wytrzymać. Na szczęście telefon od lekarza mnie nieco uspokoił. Gościu zawsze mówi smętnym tonem niedającym nadziei (naprawdę), ale mam nadzieję, że się przykłada i wie co robi- nie mam wyboru jak mu ufać. Wiem, że wszyscy na tym forum albo przeszli przez to samo albo ich to czeka (chyba że pupil ich przeżyje). Mojej mamy koleżanka wyczuła, że wet nie ma pojęcia co robi z jej ulubieńcem i tylko kasę wyciąga i sama zaczęła czytać po forach, sprowadziła lek z Niemiec i wyleczyła... papużkę. Śpiewa i fruwa jak kiedyś a leżała już na boku. Ludzie są w stanie zrobić wiele i nie od dziś prawdziwe jest powiedzenie, że ludzkie serce można ocenić po tym, jaki ma stosunek do przyrody (w tym zwierząt). Mi bardzo pomaga wygadanie się na forum i akcja na fb.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... =1&theater
Dzwonił lekarz. Ciapie poprawiło się. Nie ma problemów oddechowych, jest przy lepszej świadomości. Mam dzwonić później i będziemy decydować czy odbieramy ją czy jeszcze zostanie. Mój tata już czeka w domu z łopatą, mama też pełna negatywnych myśli a Ciapa nie ma zamiaru na razie odchodzić. Mam nadzieję, że jej się uda. Koleżanka wet powiedziała mi, że ona od razu zrobiłaby EKG i RTG kręgosłupa, bo to jednak mogło pójść od kręgosłupa. Cieszę się bardzo, że ona ma się lepiej.
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
ja też zrobiłabym jak koleżanka radzi. bardzo się cieszę, że Ciapie się poprawiło
Dzisiaj chyba Ciapa jedzie do domu. Znowu dzwonił lekarz i powiedział, że ona ma się ok. Spytałam czy sama z siebie wstaje, czy się załatwia. Powiedział mi, że chodzi i załatwia się i że według niego jest już dobrze. Jest podobno spokojna. Ona nie chodziła już, tylko leżała i spała albo patrzyła niewidzącym wzrokiem. Mam nadzieję, że ta poprawa potrwa na dłużej. Bardzo się cieszę. Dzisiaj zjadłam pierwszy posiłek, byłam też w pracy i posprzątałam mieszkanie. Myśli o niej zajmowały mi cały czas a kiedy wiem, że jest lepiej to czuję wielką ulgę. Bardzo się cieszę. Zobaczymy co poradzi lekarz jutro.
Znowu ma duszności, znowu na lekach. Wychodzi na dwór, ale jej stan jest podobno taki sobie. Robią co mogą. Ja już nie wiem. Chyba zabiorę ją wieczorem. Jak ma odejść to niech to zrobi wśród swoich. Tak bym chciała, żeby jej było dobrze, ale teraz to mam wrażenie, że ją męczymy a co ona tak naprawdę myśli to nie wiem. Zawsze wieczorem próbuję myślami do niej dotrzeć, że jej nie zostawiliśmy, że chcemy dobrze.
Zadzwonił lekarz i powiedział, że ona dostaje leki i nie ma czym się martwić, no ale jej stan jest jaki jest - chodzi na spacery, je, ale ma duszności. Pojedziemy po nią, bo takie trzymanie jej w szpitalu chyba na wiele się nie zda. Pewnie dostaniemy jakieś leki do domu. Nie chcemy, żeby ona tam siedziała sama. Jakieś rady dla nas? Wiadomo, że żadne schody, słońce, wysiłek. Nadal mi to jakoś tak nie pasuje, żeby tak z minuty na minutę z psa biegającego za zabawką tak korkowała... Tamtego dnia nie było gorąco, była w domu, w cieniu. Po prostu starość, ale tak nagła? Mam sporą dawkę wątpliwości. Nie chcę jej jednak męczyć dłużej i trzymać w szpitalu. Czy coś byście nam poradziły?
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
diagnozować... skoro dostaje leki to znaczy, że coś wykryto czy po prostu na ślepo?
Jest z nami w domu. Myślałam, że wyniosą ją na rękach a drzwi się otwierają a ona dziarsko wychodzi. Płakałyśmy z moją mamą ze szczęścia. Wygląda świetnie. Dostawała tylko furosemid i karsivan. To jednak krążeniowa sprawa. Chodzi normalnie. Dyszy jak się przejdzie, ale na to zbyt wiele nie poradzimy. Dostała na wyjście jakiegoś szota (nie wiem co, bo ja byłam tak oszołomiona, że nie zarejestrowałam nazwy). Tak się cieszę. U nas w mieszkaniu jest gorąco, to jest problem. Jest spokojna. Zasypia teraz. Tak dobrze, że jest już z nami.
To jest taka radość widzieć psa szczekającego pod drzwiami, kiedy siedziało się praktycznie przy umierającym stworzeniu jeszcze kilka dni wcześniej. Jest inna niż była, bo pewnie niedotlenienie dało się we znaki. Dużo spokojniejsza. Nie szczekała na Babcię tylko zauważyła i podeszła do niej. Ma nas trochę gdzieś haha. Potem właśnie zebrało jej się na szczekanie, bo coś za drzwiami słyszała, ale szczeka inaczej. Nie wiem czy dawna Ciapa jeszcze wróci. W sumie to nawet przykre jak się zastanowić haha, bo to nie jest ten sam pies na razie, no ale jak mi patrzy w oczy i widzę, że stoi w kuchni i patrzy, co do jedzenia się przygotowuje to się robi miło. Tata już wieczorem, jak ją poobserwował, widział jak chodzi normalnie i obserwuje, zamienił mowę o łopacie i wybranym miejscu na sianko jakieś miękkie, żeby dobrze jej się leżało. Od Babci ma wentylator przyniesiony (nie dmucha bezpośrednio na nią). Po schodach noszona. Spa Wszyscy tak odetchnęliśmy z ulgą. Mój chłopak, który siedzi za granicą, gdy mnie zobaczył na Skype to był naprawdę w szoku, bo ja tak wyglądam. Pierwsze podejrzenie było, że jak go nie ma to po nocach chodzę po imprezach gdzieś. Czasami niektórym trudno jest zrozumieć więź człowieka z przedstawicielem innego gatunku. Lekarz w gabinecie do mnie mówił a ja płakałam Dookoła technicy a ja siedzę i płaczę. "Tak jej brakowało?"- spytał. A ona chodziła, normalnie chodziła, po gabinecie. Naprawdę to jest niesamowita zmiana na lepsze. Wiem, że ludzie przeżywają tragedie rodzinne a my tu o psach rozprawiamy, ale dla mnie ta psina jest częścią mnie. Pozdrawiam wszystkich.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 160 gości