Nie myślałam, że i ja napiszę w tym dziale z prośbą o pomoc.
Moja sucz na problemy z żołądkiem, a weci są bezsilni i nie mają pomysłu.
Sasaz ma około 6-6,5 roku, przez pół roku dostawała Trocoxil ( ostatnia pastylka pod koniec lipca), codziennie bierze vetmedin. Jakiś czas temu miała też usuwane z tylnych łap guzy, które okazały się nowotworem - mastocytomą.
Objawy - nagle ni stąd ni z owąd, zwykle 2 - 3 godziny po posiłku, czasami wieczorem, czasami nad ranem po spaniu na czczo( a więc nie ma reguły ILE po posiłku), zaczyna być niespokojna, przełyka ślinę, dyszy, dostaje lizawki, czasem coś w rodzaju czkawki, przelewa jej się w brzucholu, często też puszcza bączórki. No i poza nażarciem się trawy nic nie pomaga - kiedyś pod moją nieobecność zeżarła dracenkę....
Zwykle nie wymiotuje - napcha się trawska i odzyskuje humor. Czasem takie pasienie jest jednorazowe, czasem latam z nią kilka razy.
I teraz tak : wątroba, nerki, trzustka w normie ( po dracence była lepsza niż przed), wykluczono problemy z gardłem i przełykiem. Konsultowana z dwoma wetami, w tym jednym bardzo dobrym.
Załatwia się normalnie, a apetyt ma taki, że pożarłaby konia z kopytami i poprosiła o dokładkę.
Napadów lizawki i żarcia trawy nie potrafię z niczym powiązać - czasami w domu dostaje przez kilka dni różne rzeczy i nic, a nagle jedząc to samo co poprzednio zaczyna świrować.
Z suchego przeszłyśmy na BARF, próbowałam też delikatnego gotowanego, ale zawsze w pewnym momencie jest to samo :bleblebleble...niedobrze mi!
Byłyśmy teraz 3 tygodnie na wakacjach - jadła wszystko - i psie jedzonko ( Brit plus troszkę puszki, tfu! pedigree), i ludzkie bułeczki z pasztetem, jogurcik, biały ser, jabłka itp, codziennie były gryzaki albo co kilka dni kości i nic, spokój, zero dolegliwości. Nie ten sam pies.
Wróciłyśmy do domu, zaczęła się jazda. Z przerwami po 3-4 dni trwa to od zeszłego wtorku od godziny 4.20 rano.
Dostaje proprazol od 7 dni rano i od 2 dni renni po posiłku. Wczoraj wieczorem znowu się zaczęło. Rano - świetny humor i chętnie by coś przekąsiła. Obiad zjadła z apetytem i wylizała michę. A 2 godziny po obiedzie znowu leciałyśmy na "pasienie"...
Macie pomysł, co to może być?
Jak długo trzeba stosować te leki, żeby zobaczyć efekt?
Nie mogę jej znowu poddawać narkozie żeby zrobić gastroskopię ( ostatnio usypiana półtora miesiąca temu), bo ma słabe serducho i każda narkoza to jest dla niej ryzyko, a poza tym dochodzi do siebie potem przez wiele godzin.
Jutro znów wybieramy się do weta, ale obawiam się, że znowu rozłoży ręce.
Nawracające problemy żołądkowe
ja mogę napisać co ja bym zrobił, badanie krwi na czczo w dniu lub na następny dzień jak się pasie. Kotrast przewodu pokarmowego.