Witam. Mam na imię Renata. Bardzo proszę o radę.
Mój stry piesek ( 14 lat) zapadł na ostrą niewydolność nerek. Taka jest disgnoza weternarza. Badaniekrwi wykazało poziom kreatyniny na 16,2 mg/dl, mocznika 432 mg/dl, Alat 69 U/L, Asat 45, amylaza 1284,0 U/L.Morfologia jest dobra.
Od trzech dni nawadniany jest kroplówką, dostaje dożylnie antybiotyk,niestety nie ma apetytu i bardzo schudł. Podaję mu po pół filizanki bulionu z piesi kurczaka, rano i wieczorem, ale od tego niestety nie przybywa mu sił. Czy jeszcze cos moge dla niego zrobić, czy raczej nie ma dla niego ratunku? Wet. daje mu 2% szans. Czy dalsze leczenie ma jeszcze jakiś sens, czy jak doradza mi rodzina i znajomi powinnam się jednak poddać. Proszę o radę Panie Jarku. Pozdrawiam. Renata
Ostra niewydolność nerek
PILNIE wykonaj badanie moczu i usg nerek.
Witam. Bardzo dziekuję za radę. Niestety moja pani weterynarz jak dotąd na to nie wpadała. Od czterech dni pies jest na kroplówkach 2X dziennie z antybiotykiem - furocinolum (nie wiem czy dobrze pamietam nazwę).
Przedwczoraj było z nim lepiej. Temeratura wzrosła z 37,3 do 38, a dzisiaj rano znowu 37,8. Podaję mu rozdrobnionego kurczaka z marchewką w bulionie - ale muszę go karmić , sam nie wykazuje zainteresowania jedzeniem. Jedyny sukces to to , że od czterech dni nie zwraca, a wczoraj nawet normalnie zrobił kupę. Jednak przed chwilą poznałam wynik ponownego badania krwi, kreatynina spadła z 16 do 14, a mocznik z 430 na 380. Niestety jak mówi wet, nie wróży to dobrze, bo poprawa jest zbyt mała. Wet. jest zdania że dalsze leczenie nie ma sensu. Co robić????
Nie powiadziałam jeszcze o jednym , może bardzo ważnym aspekcie choroby , pies ma nowotwór w okolicy pęcherza moczowego, bardzo twardy. Po 4 ultrasonografiach ( ostatnia w styczniu) żaden wet. nie zlokalizował narządu na którym jest guz. Jeden mówł, że to śledziona, dwóch, że to pęcherz , ostatni po kilkakrotnej analizie badań krwi uznał, że nie nalezy go ruszać i tak już zostało. Wczesniej pies dużo pił i miał niski ciężar właściw moczu, ale od jakiś 3 miesięcy ten objaw ustąpił.
Co robić???? Tak trudno pogodzić się z najgorszym. Pozdrawiam Panie Jarku. Czy ta ultrasongrafia i badanie moczu ma jeszcze sens? Renata
Przedwczoraj było z nim lepiej. Temeratura wzrosła z 37,3 do 38, a dzisiaj rano znowu 37,8. Podaję mu rozdrobnionego kurczaka z marchewką w bulionie - ale muszę go karmić , sam nie wykazuje zainteresowania jedzeniem. Jedyny sukces to to , że od czterech dni nie zwraca, a wczoraj nawet normalnie zrobił kupę. Jednak przed chwilą poznałam wynik ponownego badania krwi, kreatynina spadła z 16 do 14, a mocznik z 430 na 380. Niestety jak mówi wet, nie wróży to dobrze, bo poprawa jest zbyt mała. Wet. jest zdania że dalsze leczenie nie ma sensu. Co robić????
Nie powiadziałam jeszcze o jednym , może bardzo ważnym aspekcie choroby , pies ma nowotwór w okolicy pęcherza moczowego, bardzo twardy. Po 4 ultrasonografiach ( ostatnia w styczniu) żaden wet. nie zlokalizował narządu na którym jest guz. Jeden mówł, że to śledziona, dwóch, że to pęcherz , ostatni po kilkakrotnej analizie badań krwi uznał, że nie nalezy go ruszać i tak już zostało. Wczesniej pies dużo pił i miał niski ciężar właściw moczu, ale od jakiś 3 miesięcy ten objaw ustąpił.
Co robić???? Tak trudno pogodzić się z najgorszym. Pozdrawiam Panie Jarku. Czy ta ultrasongrafia i badanie moczu ma jeszcze sens? Renata
"zataiła" Pani najważniejszą informacje. Ten twór powinien być natychmiast !!!!!!!!! usuwany po wykryciu. To moje zdanie. Teraz to już może być za późno. Dalej jestem za wykonaniem badań i ewentualnie za laparoskopią - choć ona pozostaje pod duzym znakiem zapytania. MOŻE BYĆ JUŻ ZA PÓŹNO.
Witam Panie Jarku.
Niczego nie zataiłam. Nie wszystko da się opisać od razu,zwłaszcza, że przejęta byłam nagłym pogorszeniem się stanu psa i przyczyn choroby nerek upatrywałam bardziej w jego niedawnym leczeniu niedowładu tylnych łap i podawaniu leków obciążających nerki - meloksam i traumel.
A sprawa nowotworu nie była przeze mnie zlekceważona. To ja znalazłam mu ten guz przy głaskaniu. Pies przed rokiem miał podejrzenie moczówki prostej (duzo pił i sikał i miał mały ciężar właściwy moczu). Weterynarz przez kilka kolejnych wizyt, nawet nie zadał sobie trudu, zeby go zbadać rękami i poszukać innych przyczyn, pies miał już 13 lat !!!! Nawiasem mówiąc nigdy jednak nie zapomniał o pobraniu odpowiedniej kwoty za wizytę, nawet jeśli trwała 3 minuty i dotyczyła wyłącznie odczytania wyniku kolejnego badania moczu. Ale moralność weterynarzy to jest chyba niezły temat na osobna rozmowę.
Po wykryciu guza radziłam się trzech weterynarzy, robiłam 4 razy ultrasonografie .Żaden weterynarz nie zlokalizował narżądu na którym był guz. Dopiero trzeci weterynarz - doświadczony chirurg zbadał psa, zrobił rentgen, przeanalizował wyniki jedo kolejnych badań krwi i moczu i uznał, że jest to guz niezłośliwy, najprawdopodobniej na pęcherzu ( być może kamień moczowy) z którym pies może żyć i nie należy go ruszać. Może to była zła diagnoza. To było w styczniu tego roku. Do czasu niedowładu tylnych łap, tj. do czerwca, pies był w świetnej formie, a potem upały, niechęć do jedzenia, potem wymioty i nagłe pogorszenie stanu i takie fatalne wyniki. A teraz juz go nie ma !
Nie zdążyłam zrobic tej ultrasonografii i badania moczu. Ale pozostał wielki niesmak, niesmak odnośnie "moralności" weterynarzy i ich skrajnie materialistycznego podejścia do wykonywanego zawodu. jak się zorientowałam, kroplówka i lek ( furosemid - mówiono mi , że to antybiotyk?) kosztują odpowiednio 1,70-zł - chlorek sodu i 2,70-zł płyn Ringera a dwie ampułki furosemidu 1,10-zł za ampułkę, a ja dzień w dzien za ich podanie dwa razy dziennie płaciłam 80-zł (80-zł a nie 100-zł ) bo jedną kroplówkę w ciągu dnia ja podawałam psu w domu ). Czy to jest moralne ??? Pani doktor samo pobranie krwi do badania wyceniła na 20 zł, a u ludzi kosztuje to 3 zł - robiłam to przed pół rokiem w prywatnym laboratorim. Gdzieś chyba ta moralność sie zatraciła w pogoni za mamoną.
Pozdrawiam serdecznie. Renata
Niczego nie zataiłam. Nie wszystko da się opisać od razu,zwłaszcza, że przejęta byłam nagłym pogorszeniem się stanu psa i przyczyn choroby nerek upatrywałam bardziej w jego niedawnym leczeniu niedowładu tylnych łap i podawaniu leków obciążających nerki - meloksam i traumel.
A sprawa nowotworu nie była przeze mnie zlekceważona. To ja znalazłam mu ten guz przy głaskaniu. Pies przed rokiem miał podejrzenie moczówki prostej (duzo pił i sikał i miał mały ciężar właściwy moczu). Weterynarz przez kilka kolejnych wizyt, nawet nie zadał sobie trudu, zeby go zbadać rękami i poszukać innych przyczyn, pies miał już 13 lat !!!! Nawiasem mówiąc nigdy jednak nie zapomniał o pobraniu odpowiedniej kwoty za wizytę, nawet jeśli trwała 3 minuty i dotyczyła wyłącznie odczytania wyniku kolejnego badania moczu. Ale moralność weterynarzy to jest chyba niezły temat na osobna rozmowę.
Po wykryciu guza radziłam się trzech weterynarzy, robiłam 4 razy ultrasonografie .Żaden weterynarz nie zlokalizował narżądu na którym był guz. Dopiero trzeci weterynarz - doświadczony chirurg zbadał psa, zrobił rentgen, przeanalizował wyniki jedo kolejnych badań krwi i moczu i uznał, że jest to guz niezłośliwy, najprawdopodobniej na pęcherzu ( być może kamień moczowy) z którym pies może żyć i nie należy go ruszać. Może to była zła diagnoza. To było w styczniu tego roku. Do czasu niedowładu tylnych łap, tj. do czerwca, pies był w świetnej formie, a potem upały, niechęć do jedzenia, potem wymioty i nagłe pogorszenie stanu i takie fatalne wyniki. A teraz juz go nie ma !
Nie zdążyłam zrobic tej ultrasonografii i badania moczu. Ale pozostał wielki niesmak, niesmak odnośnie "moralności" weterynarzy i ich skrajnie materialistycznego podejścia do wykonywanego zawodu. jak się zorientowałam, kroplówka i lek ( furosemid - mówiono mi , że to antybiotyk?) kosztują odpowiednio 1,70-zł - chlorek sodu i 2,70-zł płyn Ringera a dwie ampułki furosemidu 1,10-zł za ampułkę, a ja dzień w dzien za ich podanie dwa razy dziennie płaciłam 80-zł (80-zł a nie 100-zł ) bo jedną kroplówkę w ciągu dnia ja podawałam psu w domu ). Czy to jest moralne ??? Pani doktor samo pobranie krwi do badania wyceniła na 20 zł, a u ludzi kosztuje to 3 zł - robiłam to przed pół rokiem w prywatnym laboratorim. Gdzieś chyba ta moralność sie zatraciła w pogoni za mamoną.
Pozdrawiam serdecznie. Renata
głęboko ubolewam Pani Renato nad tym co Pani opisuje. Przykro, że to wszystko tak się zakończyło. Słowo zataiła umieściłem w cudzysłowiu, aby dobitnie zmiększyć jego znaczenie. Co do lekarzy zaś to proszę nie podciągać wszystkiego pod jedną krechę, bo można kogoś skrzywdzić i odebrać sens poświęcania czasami swojego czasu, wiedzy, sił, zapału. Wiem, że pisze PAni prawde , ale takie przypadki dotyczą każdego zawodu. Naszego także nie omijają. Gorąco pozdrawiam.
Witam.
Dziekuję za słowa otuchy. Oczywiscie, ze niczego nie genaralizuję. Rzeczywiście stwierdzenie o pogoni za mamoną jest stwierdzeniem jak najbardziej uniwersalnym i odnosi sie do wielu zawodów. Sama jestem specjalistą w innej dziedzinie i mojego zawodu też to dotyczy. Ale chyba najbardziej "boli" odkycie tej swoistej bezwzlędości połączonej z "niefrasobliwoscią" w zawodach, które kojarzą się ze służbą i wrażliwością i dotyczą tego, co najwazniejsze - życia innych.
Wiem, że wsród weterynarzy sa też ludzie porządni, o nich tez się słyszy!! Tutaj w Trójmiescie tjuż słyszałam, chociaz mieszkam tutaj od niedawna. Niestety telefon znanej w Trójmieście , dobrej (profesjonalnej, zangażowanej i moralnej jak mówią inni właściciele psów) pani weterynarz z Gdyni milczał w czasie moich problemów. Być może trafiłam na urlop . No cóż.
Tylko dlaczego tych ludzkich lekarzy zwierząt jest tak mało? Może Ci moralni muszą więcej pracować, a przeciż łatwiej jest miec pusty gabinet i zdzierać z pojedynczych, czasem tylko przypadkowych pacjentów (?)
A ja ciągle nie mogę pogodzić się ze stratą mojego pieska. 14 lat to jednak mnóstwo czasu. Tym bardziej, że jeszcze rok temu weterynarze do których chodziłam dawali mu zamiast 13, 7-8 lat, tak dobrze sie miał i wyglądał. A teraz cóż smutek, brak. Pozdrawiam serdecznie. Renata
Dziekuję za słowa otuchy. Oczywiscie, ze niczego nie genaralizuję. Rzeczywiście stwierdzenie o pogoni za mamoną jest stwierdzeniem jak najbardziej uniwersalnym i odnosi sie do wielu zawodów. Sama jestem specjalistą w innej dziedzinie i mojego zawodu też to dotyczy. Ale chyba najbardziej "boli" odkycie tej swoistej bezwzlędości połączonej z "niefrasobliwoscią" w zawodach, które kojarzą się ze służbą i wrażliwością i dotyczą tego, co najwazniejsze - życia innych.
Wiem, że wsród weterynarzy sa też ludzie porządni, o nich tez się słyszy!! Tutaj w Trójmiescie tjuż słyszałam, chociaz mieszkam tutaj od niedawna. Niestety telefon znanej w Trójmieście , dobrej (profesjonalnej, zangażowanej i moralnej jak mówią inni właściciele psów) pani weterynarz z Gdyni milczał w czasie moich problemów. Być może trafiłam na urlop . No cóż.
Tylko dlaczego tych ludzkich lekarzy zwierząt jest tak mało? Może Ci moralni muszą więcej pracować, a przeciż łatwiej jest miec pusty gabinet i zdzierać z pojedynczych, czasem tylko przypadkowych pacjentów (?)
A ja ciągle nie mogę pogodzić się ze stratą mojego pieska. 14 lat to jednak mnóstwo czasu. Tym bardziej, że jeszcze rok temu weterynarze do których chodziłam dawali mu zamiast 13, 7-8 lat, tak dobrze sie miał i wyglądał. A teraz cóż smutek, brak. Pozdrawiam serdecznie. Renata