Pomoc w sprawie ciężko chorego psa
myślę , że bez problemu.
Przyjmą , nie martw się ....nie takie zapachy znosili ...teraz najwazniejsze jest pomóc psu .
Mozesz teraz do nich zadzwonić( w necie na ich stronie jest nr telef) , uprzedzić że przyjedziesz z
cięzko chorym psem i zwyczajnie przez telef porozmawiać .
Mozesz teraz do nich zadzwonić( w necie na ich stronie jest nr telef) , uprzedzić że przyjedziesz z
cięzko chorym psem i zwyczajnie przez telef porozmawiać .
Agis nie wszystkie lecznice umożliwiają nocny kontakt telefoniczny. U nas w nocy telefon nie działa. Powód nawet o 4 nad ranem ludzie odbierali wyniki badań lub pytali kto jest rano na dyżurze i masa różnych dziwnych telefonów z kawałami lub mieli pretensje , że lekarz nie odbiera telefonu a myśmy po wypadku walczyli o życie psa a ktoś chciał zapytać czym odpchlić psa. O takie różne rzeczy. Więc nie ma telefonu , ale całą dobę jest lekarz. Więc potrzebujesz pomocy to przyjeżdżasz i tyle.
- Vengeancee
- Posty:17
- Rejestracja:28 grudnia 2014, 23:13
Piesek odszedł ode mnie po godzinie 24. Nawet nie zdążyłem zawieźć go do kliniki. I cały dzień nie mogę sobie tego wybaczyć że przeze mnie już go nie ma a nie mogłem mu pomóc tylko patrzyłem jak kona zapłakany. Przed oczyma mam wszystkie obrazy od dzieciństwa i te obecne na niedawno nagranych filmikach gdy jeszcze "pobiegiwał sobie", i te ostatnie, których nie zapomnę nigdy i rozklejam się dosłownie co chwilę. Pewnie pomyślicie co za chłop co płacze z powodu psa, ale tak to jest, zwłaszcza, że zaczął okazywać ból dopiero niedługo przed odejściem... Później przyszła bezradność jeszcze gorsza niż wczoraj, gdy jeszcze żył.
Pochowałem go myśłę, godnie. Wykopałem maszyną dołek, wyścieliłem geowłókniną, trocinami, ułożyłem go w takiej postaci w jakiej skonał, przykryłem kocem, zakryłem włókniną i ostatnim poklepaniem niestety musiałem przysypać. Trudne chwile i wyciągnięcie wniosków po 1 może ktoś też na tym skorzysta, ale mnie to nauczyło tego, że jak coś się stanie nie ma co liczyć, że pomożemy mu sami, liczą się profesjonalne badania i czas. Tak wiem, możecie na mnie wieszać to i tamto, ale każde moje działanie było kierowane tym, aby wyzdrowiał, życie uczy i mam nadzieje, że jestem mądrzejszy na przyszłość, choć do tej pory byłem pewny że weterynarz wie co robi a ja również wkłdalęm w to mnóśtwo czasu i pracy. Nie jestem sadystą i nigdy nim nie byłem, ale przełamię się i z bólem napiszę iż pies odszedł w cierpieniu z otwartymi oczyma i pyskiem, nie mógł złapać powietrza próbowałem mu pomóc jednak to nie przyniosło efektu. Jęczał i gasł a weterynarz nie odebrał nawet telefonu i tego mu nigdy nie zapomnę ale można się tłumaczyć Niedziela, wieczór a ON nie miał dyżuru. Zdecydowałem iż nie ma sensu już pakować go do bagażnika aby konał w nim sam podrzucany i majtany na dziurach, nie mógłbym tego słuchać. Wolałem być przy nim, aby nie czuł się samotny. Poszedł jego syn i na baczność usiadł z uszami do góry kręcił łbem nie wiedząc co się się dzieje.
Była to najgorsza rzecz jaką przeżyłem, a może to dlatego, że jestem jeszcze młody, ale nie mogę się pozbierać i nie mogę sobie darować, że tak się to potoczyło, głupi się cieszyłem, że zaczął z miski sam jeść, podnosić się zaczął i nagle trach.
Jutro jadę przebadać do kliniki owczarka, który w tamtym roku zszedł na chwilę z tego świata i powrócił a ma dopiero 6lat, ten wet stwierdził na oko mniej wiecej że dostał jakiś udar. Ale nie będę ryzykował nie chcę drugi raz tego przechodzić, a wolę być pewny na czym stoje. To za dużo na moje słabe, również chore niestety serce.
Skończyłem swoją jakże szczerą wypowiedź i teraz przyjmę wszystką krytykę na klatę.
Pochowałem go myśłę, godnie. Wykopałem maszyną dołek, wyścieliłem geowłókniną, trocinami, ułożyłem go w takiej postaci w jakiej skonał, przykryłem kocem, zakryłem włókniną i ostatnim poklepaniem niestety musiałem przysypać. Trudne chwile i wyciągnięcie wniosków po 1 może ktoś też na tym skorzysta, ale mnie to nauczyło tego, że jak coś się stanie nie ma co liczyć, że pomożemy mu sami, liczą się profesjonalne badania i czas. Tak wiem, możecie na mnie wieszać to i tamto, ale każde moje działanie było kierowane tym, aby wyzdrowiał, życie uczy i mam nadzieje, że jestem mądrzejszy na przyszłość, choć do tej pory byłem pewny że weterynarz wie co robi a ja również wkłdalęm w to mnóśtwo czasu i pracy. Nie jestem sadystą i nigdy nim nie byłem, ale przełamię się i z bólem napiszę iż pies odszedł w cierpieniu z otwartymi oczyma i pyskiem, nie mógł złapać powietrza próbowałem mu pomóc jednak to nie przyniosło efektu. Jęczał i gasł a weterynarz nie odebrał nawet telefonu i tego mu nigdy nie zapomnę ale można się tłumaczyć Niedziela, wieczór a ON nie miał dyżuru. Zdecydowałem iż nie ma sensu już pakować go do bagażnika aby konał w nim sam podrzucany i majtany na dziurach, nie mógłbym tego słuchać. Wolałem być przy nim, aby nie czuł się samotny. Poszedł jego syn i na baczność usiadł z uszami do góry kręcił łbem nie wiedząc co się się dzieje.
Była to najgorsza rzecz jaką przeżyłem, a może to dlatego, że jestem jeszcze młody, ale nie mogę się pozbierać i nie mogę sobie darować, że tak się to potoczyło, głupi się cieszyłem, że zaczął z miski sam jeść, podnosić się zaczął i nagle trach.
Jutro jadę przebadać do kliniki owczarka, który w tamtym roku zszedł na chwilę z tego świata i powrócił a ma dopiero 6lat, ten wet stwierdził na oko mniej wiecej że dostał jakiś udar. Ale nie będę ryzykował nie chcę drugi raz tego przechodzić, a wolę być pewny na czym stoje. To za dużo na moje słabe, również chore niestety serce.
Skończyłem swoją jakże szczerą wypowiedź i teraz przyjmę wszystką krytykę na klatę.
Vengeance, wczoraj przeczytałam Twoje posty, łza się w oku kręciła, kibicowałam psu,myślałam, da radę, zwieziesz go do kliniki. Stało się inaczej, bardzo szkoda mi psiaka, Ciebie również. Ważne jest, ze z tych problemów wyciągnąłeś wnioski na przyszłość które poprawią byt pozostałych psiaków, jeszcze długo będzie Ci towarzyszył obraz konającego psa, następnym razem wiesz co masz robić, jeżeli jest tak rozległy uraz pies musi być prześwietlony, nawet najczulsze dłonie lekarza vet nie zastąpią rtg. Pracuj nad poprawą bezpieczeństwa pozostałych psów, to są psy pracujące, pilnujące placu z ciężkim sprzętem o wypadek nie trudno, pomyśl co należało by zrobić aby nie doszło ponownie do takiego dramatu. Jest zima, temperatury minusowe, może jakiś dodatkowy koc czy wyściółka ze słomy dla psów, ciepły posiłek.
Koniecznie jedź do lekarza z ON-kiem po przebytym udarze.
Koniecznie jedź do lekarza z ON-kiem po przebytym udarze.
- Vengeancee
- Posty:17
- Rejestracja:28 grudnia 2014, 23:13
Dziękuję za przczytanie moich postów Pieski naturalnie mają ciepłe jedzenie rano i późnym wieczorem ok 22, ciepło też mają aż nadto, na jutro już uspokajacze delikatne też są, aby nie zwariowały, bo już biegają wystraszone i tulą się do mnie
Masz rację teraz wiem, że najlepsze ręce nie zastąpią prześwietleń. Ja o tym nie wiedziałem, byłem pewny, że specjalista z dużym stażem wiedział co robi, ufałem mu w 100% a dziś się z nim pokłóciłem i to chyba koniec przynajmniej mojej znajomości na tę chwilę bo 2 razy prosiłem aby mi pomógł a miał dosłownie 500-600m to nie uzyskałem nic innego prócz tego " przykryj go kocem daj tabletkę przeciwbólową, rano przyjadę". No ale trudno mi o tym mówić.
Dziś dzwoniłem, 5 stycznia do kliniki jadę z owczarkiem na szczegółowe badania co tak na prawdę mu było latem i w jakim jest stanie w środku, bo z zewnątrz to elegancki masywny ruchliwy i tulący się owczarek.
Do końca życia będzie mnie prześladowało to, że męczył się mój przyjaciel przed śmiercią w mroźną głuchą noc, głucha cisza wokół i chyba te charakterystyczne zimowe mroźne wieczory oraz noce zawsze będą mi się źle kojarzyły.
Mama zaczęła się obawiać, że zaraz popadnę w jakiś obłęd i powinienem jak najszybciej o nim zapomnieć wychowując jakiegoś szczeniaka, któremu znów się poświęcę czasowo , ale nie jestem pewny czy zastępowanie jednego przyjaciela drugim jest odpowiednie....
Masz rację teraz wiem, że najlepsze ręce nie zastąpią prześwietleń. Ja o tym nie wiedziałem, byłem pewny, że specjalista z dużym stażem wiedział co robi, ufałem mu w 100% a dziś się z nim pokłóciłem i to chyba koniec przynajmniej mojej znajomości na tę chwilę bo 2 razy prosiłem aby mi pomógł a miał dosłownie 500-600m to nie uzyskałem nic innego prócz tego " przykryj go kocem daj tabletkę przeciwbólową, rano przyjadę". No ale trudno mi o tym mówić.
Dziś dzwoniłem, 5 stycznia do kliniki jadę z owczarkiem na szczegółowe badania co tak na prawdę mu było latem i w jakim jest stanie w środku, bo z zewnątrz to elegancki masywny ruchliwy i tulący się owczarek.
Do końca życia będzie mnie prześladowało to, że męczył się mój przyjaciel przed śmiercią w mroźną głuchą noc, głucha cisza wokół i chyba te charakterystyczne zimowe mroźne wieczory oraz noce zawsze będą mi się źle kojarzyły.
Mama zaczęła się obawiać, że zaraz popadnę w jakiś obłęd i powinienem jak najszybciej o nim zapomnieć wychowując jakiegoś szczeniaka, któremu znów się poświęcę czasowo , ale nie jestem pewny czy zastępowanie jednego przyjaciela drugim jest odpowiednie....
Psy które ci zostały chyba wystarczą jeśli sumiennie sie nimi zajmujesz to i tak masz co robić.Wnioski jakieś masz,chcesz przebadać drugiego psa i to dobry kierunek.Poza tym nigdy nie opieraj sie na diagnozie jednego weta zwłaszcza takiego który leczy tylko OCZAMI i ZASTRZYKAMI nie proponując żadnych badań.Nigdy nie czekaj tak długo działaj natychmiast jak jeden wet odmówi szukaj pomocy u innego.W dzisiejszych czasach jest tak niestety że lecząc się samemu czy też lecząc swoje zwierzaki trzeba posiadać jakąś minimalną wiedze na temat zdrowia być dociekliwym,pytać,czytać i być nieustępliwym.I jeszcze jedno czy podczas pracy tych maszyn psy muszą akurat pałętać się po całym terenie placu,nie można ich zabezpieczyć dla ich własnego bezpieczeństwa?
- Vengeancee
- Posty:17
- Rejestracja:28 grudnia 2014, 23:13
Psy się nie pałętają podczas godzin pracy, jeśli by tak było nie wyrobiłbym się z wypłacaniem odszkodowań i szukaniem zwierząt po mieście. Od 7 do 16-17 poruszają się po swoim terenie. Po godzinie 17 wypuszczane są na cały teren zakładu. Operator przyjechał po godzinach. Nie poruszajmy więcej tematu czy tak czy inaczej. Psy pilnują naszą firmę od ponad 20stu lat i w tym roku to pierwszy wypadek uszkodzenia ciała zwierzęcia przez maszynę. Był to po prostu wypadek, bo pies podszedł pod koła gdy operator zamykał za sobą bramę, było ciemno nie widział jego wina, konsekwencje wyciągnięte, zamknijmy ten temat. Dziękuję wszystkim za porady i wsparcie.
Od roku powstają u nas nasze budynki biurowo sklepowe oraz magazynowe i psom zostanie na wiosnę zbudowany większy ciepły kojec z prawdziwego zdarzenia.
pozdrawiam
Od roku powstają u nas nasze budynki biurowo sklepowe oraz magazynowe i psom zostanie na wiosnę zbudowany większy ciepły kojec z prawdziwego zdarzenia.
pozdrawiam
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 67 gości