Aż trudno mi pisać bo łzy szczęścia zalewają mi twarz. Praktycznie co godzine wchodziłam na forum zobaczyć czy są jakieś wieści.
Staszko wypocznij dobrze, jesteś super przyjacielem i opiekunem swojego psa. Wycałuj Sarunie, chociaż napewno już to zrobiłeś.
Nie wiem jak mogę wyrazić jeszcze swoją radość.
Panu DOKTOROWI gratuluję podejścia do tego co robi, niech wszystkie Pana dobre uczynki zostaną wynagrodzone po stukroć.
Podnosi Pan na duchu wszystkich oddanych opiekunów psów.
Aż lżej mi się na duchu zrobiło po przeczytaniu tego posta.
Odpoczywajcie, i niech Sarunia szybko wraca do zdrowia.
Skutki obfitego krwawienia po skaleczeniu?
- staszko_i_aras
- Posty:121
- Rejestracja:11 czerwca 2006, 18:41
- Lokalizacja:Tarnobrzeg
- Kontakt:
Popieram!!! Właśnie miałem dołączyć podobny apel - kochamy swoje zwierzaki, to usuwajmy po drodze każde napotkane szkło i inne niebezpieczne przedmioty z troski o naszych wiernych, często bezbronnych przyjaciół!!!NOVA_62 pisze:zachecam wszystkich psiarzy, jesli idziecie z psem na spacer ,zabierzcie ze soba torebke na szklo, jak ja , nigdy nie wiadomo na czyjego pieska padnie,gowniarze sa i beda ,tego nie zmienie ,ale moge ciut zmniejszyc zagrozenie.
Zaraz po naszym wypadku, następnego dnia ojciec poszedł krwawymi śladami (trudno było nie zauważyć) nieszczęsnej Saruni i właśnie wyzbierał każde napotkane szkło i inne dziadostwo.
Moja Księżniczka nabiera coraz więcej sił, wprawdzie jeszcze do miski z karmą i wodą zagląda tylko z grzeczności (zależy mi, żeby przede wszystkim nie odmawiała wody, ale może to tylko kwestia czasu), za to już dziś była na własnych trzech łapkach (póki co) na siusiu, pogoda nie najlepsza, ale i tak cieszyła się znów powiewem świeżego powietrza.
Za kompanką szalonych zabaw tęskni też mój drugi psina, Aras (też 2-letni bokserek - na foto), ale to już charakterek z zupełnie innej bajki; no w końcu facet, ale też kochany mimo, że urwis - w przeciwieństwie do Sary, o której można powiedzieć - "Anioł, nie kobieta"
Pozdrowienia i uściski od nas wszystkich!
Staszko, kamień z serca Już o drugiej w nocy przeczytałam wiadomość i nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się ucieszyłam. Popłakałam się jak Aglo, chociaż zdarza mi się to naprawdę rzadko. Przyznam się, że kiedy mijały kolejne godziny bez wieści od Was to coraz czarniejsze myśli przemykały mi przez głowę. Przecież ta "lekarka" zostawiła Was zupełnie bez pomocy i gdyby nie ten WSPANIAŁY CZŁOWIEK to....... nawet nie chcę o tym myśleć. Cieszę się, że jest więcej LEKARZY (mam wielkie szczęście znać jednego takiego ), prawdziwie kochających zwierzęta, pełnych poświęcenia, niosących pomoc cierpiącym czworonogom niezależnie od okoliczności. PANIE DOKTORZE - chylę czoła!!! A Was ściskam baaaardzo mocno i życzę duuuuużo zdrówka dla Sarci. Trzymajcie się ciepło
- maxymi
- Posty:202
- Rejestracja:01 listopada 2006, 10:21
- Lokalizacja:Kamień k. Chełma Lubelskiego
- Kontakt:
Również dołączam się do apeli, które podnieśli poprzednicy oraz do podziękowań i uznania dla Wspaniałego doktora z Radomia Niech Panu Niebiosa same szczęście zsyłają Oby więcej takich lekarzy z powołaniem Odpoczywajcie moi mili i wracajcie Oboje do sił Pozdrawiam wszystkich
no powiem tylko koledze że jest wzorem nie tylko człowieczeństwa ale ideii zawodu. Czapki z głów moi Państwo przed takim człowiekiem.
- staszko_i_aras
- Posty:121
- Rejestracja:11 czerwca 2006, 18:41
- Lokalizacja:Tarnobrzeg
- Kontakt:
Nie zgadzam się! Nie tylko TU ma Pan rację, Panie Jarku, ale w innych miejscach równieżtayekuna pisze:I tu Panie Jarku ma Pan rację, nic dodać!!!!!!!
Sarcia była dziś na kontrolnej wizycie u miejscowego weta, do końca tygodnia będzie jeszcze na antybiotykach, bo pełny powrót do zdrowia jeszcze musi potrwać. Ja sam już jej nie poznaję - zawsze była żywą i radosną sunią, ale teraz to już przechodzi samą siebie. Nawet dopytywałem naszego P. Doktora-Wybawcę czy nie dostała w lekach jakichś sterydów albo czegoś podobnego, ale nie... ona nadrabia stracony czas i pomimo - jeszcze - tylko trzech sprawnych łap cieszy się życiem, apetyt jej wrócił, a gdy z nią wychodzę, to ona już mnie ciągnie "na miejsce zdarzenia" (to najbliższy większy skwer na wybieganie się psiaków, nieco oddzielony od miejskiego ruchu); tyle że ja już za nią nie nadążam, no i wygląda na to, że to jeszcze w mojej pamięci świeżo pozostają ostatnie dni i muszę uważać za nią, żeby nie przedobrzyła z tymi szczęśliwymi harcami! W domu też jej wszędzie pełno i została ochrzczona drugim imieniem "KICEK", bo kica śmiesznie jak królik, tylko jej uszy podskakują i nareszcie można się z tego pośmiać I oby tak dalej...
Pozdrawiamy wszystkich!
Dlatego napisałam, że mam szczęście znać takiego LEKARZA WETERYNARII nie tylko o ogromnej wiedzy ale i o równie wielkim sercu. Opiekuje się moim Fiodoremstaszko_i_aras pisze: Nie zgadzam się! Nie tylko TU ma Pan rację, Panie Jarku, ale w innych miejscach również
Staszko, cieszę się razem z Tobą ale napisz jeszcze jak Ty się czujesz? Oczywiście poza tym, że jesteś pewnie jeszcze trochę oszołomiony i niewyobrażalnie szczęśliwy... Gorączka minęła? Mam nadzieję, że tak i że powoli wszystko wraca do normy. Co prawda po takich przeżyciach już nic nie będzie takie jak dawniej, ale może właśnie dzięki temu będziecie jeszcze bardziej cieszyć się sobą nawzajem. Kto wie...
Teraz aż miło się czyta posty Staszko, oby Sara jak najszybciej wróciła do pełnej sprawności.
Po tej całej historii jeszcze bardziej zaczęłam doceniać mojego Bisciego, jego towarzystwo sprawia mi teraz jeszcze więcej radości.
Zrozumiałam jak bardzo ulotne mogą być te chwile.
Pozdrawiam Was serdecznie
Po tej całej historii jeszcze bardziej zaczęłam doceniać mojego Bisciego, jego towarzystwo sprawia mi teraz jeszcze więcej radości.
Zrozumiałam jak bardzo ulotne mogą być te chwile.
Pozdrawiam Was serdecznie
- staszko_i_aras
- Posty:121
- Rejestracja:11 czerwca 2006, 18:41
- Lokalizacja:Tarnobrzeg
- Kontakt:
Jeszcze bardziej? Już się nie da, inaczej musiałbym ją zagłaskać na śmierć (bo nie tylko kota można na śmierć zagłaskać ) Moja miłość do niej jest nieustająca i nigdy nie musiałem na nią podnosić głosu (jedynie w fazie wychowawczo-socjalizacyjnej musiałem czasami stanowczo się odnosić do niej, choć z dużym wysiłkiem mi to przychodziło, ale musiałem w zarodku dusić negatywne zapędy i dzięki temu, teraz jest dziewczyną z klasą ).ATA pisze:może właśnie dzięki temu będziecie jeszcze bardziej cieszyć się sobą nawzajem.
Co do mojego samopoczucia fizycznego to nadrobiłem nieprzespane noce i gorączka szybko spadła, więc jest ok. Gorzej z przełamaniem się do spuszczania ze smyczy; tu podziwiam Sarę, że tak chętnie już ciągnie w tamto miejsce i mimo wszystko pozytywnie je kojarzy, z zabawą i ruchem; ja więcej czasu na to potrzebuję... Chciałbym ją już jak najszybciej puszczać luzem, bo żal mi patrzeć jak tęskni za nieskrępowanymi szaleństwami, ale ze względu na uraz i szwy muszę jednak jej jeszcze miarkować ruch. Ciągle tylko żałuję, że nie mam w pobliżu żadnego zaufanego weta i stąd może też ten psychiczny opór "co by było gdyby znowu..."
Żałuję też, że nie znam w swoim środowisku tak mądrze i odpowiedzialnie świadomych innych właścicieli czworonogów jak np. na tym forum; czasami czuję się jakbym wykonywał "pracę u podstaw", samotną edukację uświadamiającą nie tylko wśród przeciętnych "posiadaczy" psiaków, ale nawet i miejscowych wetów, którzy swoim "autorytetem" rozszerzają i potwierdzają wiele istniejących mitów nie tylko na temat np. żywienia, relacji opiekuna do czworonoga, ale nawet na temat kastracji/sterylizacji. To temat na osobny wątek, który postanowiłem otworzyć, ale przez te ostatnie zawirowania zszedł narazie na drugi plan.
Dlatego w każdej dyskusji, również na tym forum starajmy się argumentować a nie atakować przedstawiane opinie.
Pozdrawiamy wszystkich i zachęcam do rozwijania mądrej miłości do naszych futrzaków!
- maxymi
- Posty:202
- Rejestracja:01 listopada 2006, 10:21
- Lokalizacja:Kamień k. Chełma Lubelskiego
- Kontakt:
Powiem szczerze, że aż mi się wierzyć nie chce, iż Tarnobrzeg to takie zacofane miasto pod względem weterynarzy Przecież to nie jakieś malutkie miasteczko. Ja Chełm uważałem dotąd za dziurę, ale teraz będę musiał to zweryfikować, bo u mnie weterynarzy, to aż nad to W każdym razie szukaj dalej, bo zaufanego weta musisz mieć
Staszko, dopiero dzisiaj przeczytałam Toją i Sary historię.I oczywiście popłakałam sobie.Moje zwierzęta zawsze odchodziły ze starości i zawsze było to bardzo traumatyczne przeżycie.Tym bardziej nie potrafię sobie wyobrazić siebie w Twojej sytuacji.Podziwiam Cię i trzymam kciuki za pełne zdrowie suni.Twoja historia dowodzi,że jednak "COŚ" na nami i naszymi zwierzakami czuwa i stawia na naszej drodze właściwych ludzi.Powodzenia w drodze ku zdrowiu
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości