wymioty i problemy z chodzeniem

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

ania005

06 maja 2013, 11:13

Czekamy na wieści ,mam nadzieję dobre .
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

06 maja 2013, 11:19

obawiam się, że zbliżamy się ku końcowi. Kori rano dostała ataku padaczki, narazie jest w szpitalu. mamy problem z perystaltyką jelit i zwyrodnienie kręgosłupa, które przeszkadza nam chodzić. no bo przecież chłoniak to za mało
Snedronningen
Posty:1279
Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
Lokalizacja:Stavanger

06 maja 2013, 11:34

Ewa, tak ogromnie mi przykro, że Kori to wszsytko przechodzi a Ty wraz z nią. Trzymam mocno za was kciuki.
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

06 maja 2013, 11:45

bardzo bardzo mocno Cię przytulamy...i wierzymy, że i tym razem sie uda
czy wiadomo juz co się dzieje z układem pokarmowym? Jakies dodatkowe badania i diagnoza?
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

06 maja 2013, 11:57

na pewno nie ma żadnego ciała obcego, kontrast przeszedł całą drogę. jelita są atoniczne, ale w sumie jeszcze nie wiem czy całkiem, czy trochę i czy coś da się z tym zrobić. może to być kwestia neurologiczna.
005ania

06 maja 2013, 12:20

Mimo wszystko trzymamy kciuki ,az się bałam wejść na temat ......cóż niektórzy mają z górki a niektórzy pod górkę w życiu ,może kiedyś będzie nam dane pojąć na czym to polega .Oby wszystko dobrze się skończyło .Nie mój pies ale łzy lecą mi po twarzy ,dlaczego tak musi się dziać że ...trzymam kciuki .
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

06 maja 2013, 23:19

moje serce dzisiaj przestało bić... to była ostania rzecz jaką mogłam dla niej zrobić. najprawdopodobniej Kori miała wylew, który coraz to bardziej i bardziej uszkadzał mózg. myślę, że to była dobra decyzja i chociaż serce mi pęka to cieszę się, że już nie jej nie boli i biega sobie po zielonych łąkach.

bardzo dziękuję wam wszystkim za słowa wsparcia i otuchy. dziękuję za wiele cennych rad. opowiadałam dziś Kori o wszystkich forumowych ciotkach, które trzymają za nią kciuki. Kori na ostatnią drogę dostała swojego ulubionego pluszowego bobra. ja sobie zostawiłam jej ukochaną piłeczkę.

Panie doktorze, i Panu jeszcze raz dziękuję. jest Pan wspaniałym lekarzem i człowiekiem. zrobił Pan dziś tak wiele dla mojej suni...
Gosc

06 maja 2013, 23:53

Przykro mi ,ze musialas sie rozstac z Kori, ale najwazniejsze jest to ,ze ona juz nie cierpi.
Duzo zrobilas dla niej robilas co bylo w Twojej mocy.Trzymaj sie i wiedz ,ze bylas dla niej wspaniala wlascicielka
walczylas do samego konca ,ale niestety sa choroby nieuleczalne :( i to jest w tym wszystkim najgorsze.
Snedronningen
Posty:1279
Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
Lokalizacja:Stavanger

07 maja 2013, 08:45

Ewa, przykro mi z powodu Kori. Ściskamy Cię mocno, ja i wszystkie moje zwierzęta. Dałaś jej bardzo dużo. Dałaś jej dom, dałaś jej poczucie bezpieczeństwa, walczyłaś o jej zdrowie. Odeszła mając u boku swojego człowieka.

Na zielonych łąkach, po których biega zajmą się nią teraz wszystkie nasze zwierzaki, które trafiły tam przed nią...
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

07 maja 2013, 09:17

Ewa... :cry: :cry: :cry:
Tyle razem przeszłyście...tyle razem walczyłyście...ale one żyja tak krótko, o wiele za krótko!
Poszła do swoich braci...do tych wszystkich które czekaja na nas za TM, po słonecznej stronie na wiecznie zielonych łąkach...
I jest jej tam dobrze, choć Tobie serce rozpadło sie na kawałki.
Przytulamy mocno...trzymaj się jakoś i pamietaj, że tutaj możesz zawsze się wypłakać i znajdziesz słowa pocieszenia
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

07 maja 2013, 10:53

idę się myć i chcę powiedzieć tacie, żeby wyszedł jeszcze z psem przed spaniem. wracam a na łóżku nie ma Kori. a przecież zawsze była i czekała. jak nie na moim łóżku to rodziców, schodząc z zawstydzeniem, bo przecież nie wolno jej było tam spać. ktoś dzwoni domofonem ja słyszę ja szczeka. ta cisza jest porażająca. nikt nie stuka pazurami o podłogę, nikt nie skacze na blat w kuchni, żeby zobaczyć czy coś do jedzenia nie zostało. albo nóż po maśle do wylizania - Kori uwielbiała masło. raz zjadła całą kostkę na raz, a miała być na czczo - no i pani weterynarz padła na zawał, bo wyglądało to na całkowicie nie wydolną wątrobę. ja przy okazji też. wczoraj do niej zaglądnęła jej ulubiona weterynarz, nie wiem czy ona Kori pamięta, ale Kori ją na pewno. kotu smutno. wczoraj cały dzień wąchał mi twarz, którą tuliłam Kori. jak wróciliśmy bez niej to imałczał żałośnie. ale się przyzwyczai w końcu, może ja też. tylko po co wstawać, skoro nie mam kogo wziąć na spacer... jeszcze parę dni temu biegała za piłeczką, obszczekała jakiegoś bezczelnego typa, który za długo wąchał jej tyłek. ani razu nie załatwiła się domu moja królewna, prosiła zawsze żeby wyjść. szkoda, że nic nie mogła jeść przed odejściem, ale też nie chciała. nadrobi to teraz, gdziekolwiek jest...
dorota m
Posty:398
Rejestracja:12 września 2010, 12:54

07 maja 2013, 19:47

Dzisiaj byłam od rana w Krakowie w pracy i Twoja Kori cały czas mnie nawiedzała w myślach . Miała wielkie szczęscie w swoim krótkim życiu , że trafila na Ciebie. Słowa nigdy nie oddają odczuć , więc tulę Cię mocno. Wierzę , że psy , które do nas trafiają są nie tylko naszymi przyjaciólmi , ale też naszymi nauczycielami , duchami opiekuńczymi, przewodnikami.
Gdziekolwiek jest Kori , jest szczęśliwa i spełniona . Pewnie kiedyś ją jeszcze spotkasz.
Awatar użytkownika
Robert A.
Posty:4455
Rejestracja:27 czerwca 2007, 11:31
Lokalizacja:Warszawa

07 maja 2013, 20:33

Brakuje słów w takich momentach ,była miłość,ogromne serce,wola życia ,i samo życie a na końcu no właśnie na końcu ..........................
Trzymaj się -wiem,że to jest takie beznadziejne pocieszanie :(
szafirka
Posty:236
Rejestracja:08 lutego 2013, 14:40

08 maja 2013, 13:49

Wiedz o tym, że myślę o Was.

Wszelkie pocieszenia na pewno będą jeszcze długo niewystarczające.
Wiesz, kiedyś w moim życiu miało miejsce coś takiego (piszę "takiego", gdyż do dziś nie odnajduję właściwego słowa, by to opisać)...
...tego samego dnia, co miała miejsce katastrofa w Smoleńsku, zmarł mój ojciec na 13 dni przed przeszczepem serca oraz musiałam uspać swojego 17-letniego cierpiącego psa... Dwa odejścia w tym samym czasie. Każde z nich bolało inaczej i jedno mocniej od drugiego. A ta głucha cisza, która po nich pozostała rozrywała serce.
Szczerze mówiąc, do dziś nie wiem, jakim cudem przeżyłam ten czas... Może jednak cuda się zdarzają.

Po tym czasie, a trwał on cholernie długo, podjęłam decyzję o wzięciu psa ze schroniska. I wzięłam. Starszego i chorego.
To jest taki mój sposób na ukojenie tamtego bólu.

Jak przyjdzie czas, sama będziesz wiedziała kiedy, może pomyśl o tym, by podarować cudowny los jakiemuś biedakowi.Taki los, jaki miała Twoja Kori.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

08 maja 2013, 17:55

bardzo wam wszystkim dziękuję za słowa otuchy... okropnie miło się coś takiego czyta. już mi się nawet nie chce płakać, takie mi wszystko obojętne. wstać, umyć się, wyjść z kotem (kot bardzo smutny), spać...
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 119 gości