szukam kocura
i mam nadzieje, że nie znajdziesz
Witajcie maniacy kotów
Tak się w ogóle zastanawiam, czy jak napiszę o co mi chodzi, to czy czasem nie dostanie mi się od Was, tak jak anonimowemu przedmówcy...
Żeby nie tworzyc stu wątków na ten sam temat - odgrzewam ten starszy.
Szukam perskiego kocurka dla mojej uroczej półperskiej kotki. Kotka jest biała z rudymi plamami, ma normalny nosek i jest wielka!! Ponadto wulkan energii Wkrótce kotka osiągnie dojrzałośc, a ja chcę żeby miała kociaki - cała rodzina na to czeka
Chciałabym żeby kocurek był barwą zbliżony, miał normalny nos i oczywiście był zdrowy!!! Może ktoś zna takiego przystojnego kawalera?
Dajcie proszę znac, a osobom, które chcą mi pięknie życzyc bym kocurka nie znalazła - od razu dziękuję.
Pozdrawiam!
Tak się w ogóle zastanawiam, czy jak napiszę o co mi chodzi, to czy czasem nie dostanie mi się od Was, tak jak anonimowemu przedmówcy...
Żeby nie tworzyc stu wątków na ten sam temat - odgrzewam ten starszy.
Szukam perskiego kocurka dla mojej uroczej półperskiej kotki. Kotka jest biała z rudymi plamami, ma normalny nosek i jest wielka!! Ponadto wulkan energii Wkrótce kotka osiągnie dojrzałośc, a ja chcę żeby miała kociaki - cała rodzina na to czeka
Chciałabym żeby kocurek był barwą zbliżony, miał normalny nos i oczywiście był zdrowy!!! Może ktoś zna takiego przystojnego kawalera?
Dajcie proszę znac, a osobom, które chcą mi pięknie życzyc bym kocurka nie znalazła - od razu dziękuję.
Pozdrawiam!
Chyna, odebrałam Twoją PW. A ponieważ dotyczy ona poruszonego w tym wątku tematu pozwól, że odpowiem tutaj (bo i tak pewnie bym tu zabrała głos).
Nie możesz liczyć na tego rodzaju na moją pomoc, ale może moje przyżycia będą dla Ciebie jakąś wskazówką.
Nie mam też zamiaru na Ciebie naskakiwać, bo jeszcze jakieś 4 lata temu ja również marzyłam o maluszkach od mojej niebieskiej półpersiczki Zuzi.
Też chciałam mieć jeszcze jednego puchatka w domu i tak jak Tym, też miałam kolejkę chętnych (wśród bliskich i znajomych) na długowłosego kotka z normalnym noskiem. Persy z rodowodem były co prawda na miarę naszych portfeli, ale te płaskie noski jednak zniechęcały.
Tak jak Ty szukałam kawalera dla Zuzi. Oberwałam zdrowo od wielu osób, że nie wolno rozmnażać nierodowodowych kotów. Niektórzy starali się wpędzić mnie w poczucie winy i oskarżali, że z tego powodu jakiś bezdomny kot umrze, bo przeze mnie nie znajdzie domu. Wyliczać mogłabym jeszcze długo, ale to nie ma sensu. Niestety, wtedy nie znalazł się nikt, kto podpowiedziałby mi jak szybko można spełnić swoje marzenia i co najważniejsze, to jeszcze pomóc jakiemuś kociakowi.
Los chciał inaczej - Zuzia zginęła tragicznie mając 2 lata i 23 dni. To tak strasznie bolało, że postanowiłam już nigdy nie mieć własnego kota. Ale nie wszystkie nasze postanowienia są dla nas dobre. Smierć Zuzi bardzo przeżyłam. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać, unikałam przebywania w domu, a i tak wszystko mi przypominało Zuzię. W przeciągu tygodnia staciłam 10 % swojej wagi, nie potrafiłam się pozbierać i wylądowałam u lekarza. Obudziłam się po miesiącu i z obawy przed uzależnieniem od leków uspokajających, postanowiłam zaryzykować i wziąć kolejnego kotka.
Godzinami przeszukiwałam internet i jak już coś wypatrzyłam, to albo było zbyt daleko, albo się spóźniłam.
Przez przypadek trafiłam na adopcje org. i po jakimś czasie na moje Kocianki. Potem zabłądziłam na miau i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że kotów w potrzebie jest do wyboru do koloru, krótko i długowłosych. Przeczytanie historii kilku kociaków odniosło większy skutek niż pouczanie przez innych. Szkoda, że niektórzy "naprawiacze świata" przyjmują jedną z najgorszych metod - atak i oskarżenia, zamiast życzliwej rady czy podpowiedzi.
Gdybym wtedy miała tę wiedzę co dzisiaj, być może moja Zuzia by żyła. Bo zamiast próbować dokacać się jej dziećmi, znalazłabym jej puchatego towarzysza do zabaw wśród kotów szukających domów.
Czasu nie cofnę (choć bardzo bym chciała), ale teraz pomagając potrzebującym kociakom, pomagam sobie pogodzić się jej stratą.
Chyna, na miau jest wątek Puchatkowo, tam wciąż pojawia się jakiś nowy długowłosy kot w potrzebie. Poczytaj, a na pewno któryś Cię zauroczy i dasz mu u siebie dom.
A swoją kotkę wysterylizuj. Będzie dłużej cieszyła się z życiem w dobrym zdrowiu.
Moja pierwsza kotka Tusia była niewysterylizowana. Była niewychodząca, dzieci nie miała. Odeszła z powodu raka sutek. W tym przypadku też zawiniła moja niewiedza i brak podpowiedzi ze strony wetów w pierwszych latach jej życia. Potem po prostu bałam się zaryzykować, że może jest zbyt wiekowa na taką operację.
Nie możesz liczyć na tego rodzaju na moją pomoc, ale może moje przyżycia będą dla Ciebie jakąś wskazówką.
Nie mam też zamiaru na Ciebie naskakiwać, bo jeszcze jakieś 4 lata temu ja również marzyłam o maluszkach od mojej niebieskiej półpersiczki Zuzi.
Też chciałam mieć jeszcze jednego puchatka w domu i tak jak Tym, też miałam kolejkę chętnych (wśród bliskich i znajomych) na długowłosego kotka z normalnym noskiem. Persy z rodowodem były co prawda na miarę naszych portfeli, ale te płaskie noski jednak zniechęcały.
Tak jak Ty szukałam kawalera dla Zuzi. Oberwałam zdrowo od wielu osób, że nie wolno rozmnażać nierodowodowych kotów. Niektórzy starali się wpędzić mnie w poczucie winy i oskarżali, że z tego powodu jakiś bezdomny kot umrze, bo przeze mnie nie znajdzie domu. Wyliczać mogłabym jeszcze długo, ale to nie ma sensu. Niestety, wtedy nie znalazł się nikt, kto podpowiedziałby mi jak szybko można spełnić swoje marzenia i co najważniejsze, to jeszcze pomóc jakiemuś kociakowi.
Los chciał inaczej - Zuzia zginęła tragicznie mając 2 lata i 23 dni. To tak strasznie bolało, że postanowiłam już nigdy nie mieć własnego kota. Ale nie wszystkie nasze postanowienia są dla nas dobre. Smierć Zuzi bardzo przeżyłam. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać, unikałam przebywania w domu, a i tak wszystko mi przypominało Zuzię. W przeciągu tygodnia staciłam 10 % swojej wagi, nie potrafiłam się pozbierać i wylądowałam u lekarza. Obudziłam się po miesiącu i z obawy przed uzależnieniem od leków uspokajających, postanowiłam zaryzykować i wziąć kolejnego kotka.
Godzinami przeszukiwałam internet i jak już coś wypatrzyłam, to albo było zbyt daleko, albo się spóźniłam.
Przez przypadek trafiłam na adopcje org. i po jakimś czasie na moje Kocianki. Potem zabłądziłam na miau i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że kotów w potrzebie jest do wyboru do koloru, krótko i długowłosych. Przeczytanie historii kilku kociaków odniosło większy skutek niż pouczanie przez innych. Szkoda, że niektórzy "naprawiacze świata" przyjmują jedną z najgorszych metod - atak i oskarżenia, zamiast życzliwej rady czy podpowiedzi.
Gdybym wtedy miała tę wiedzę co dzisiaj, być może moja Zuzia by żyła. Bo zamiast próbować dokacać się jej dziećmi, znalazłabym jej puchatego towarzysza do zabaw wśród kotów szukających domów.
Czasu nie cofnę (choć bardzo bym chciała), ale teraz pomagając potrzebującym kociakom, pomagam sobie pogodzić się jej stratą.
Chyna, na miau jest wątek Puchatkowo, tam wciąż pojawia się jakiś nowy długowłosy kot w potrzebie. Poczytaj, a na pewno któryś Cię zauroczy i dasz mu u siebie dom.
A swoją kotkę wysterylizuj. Będzie dłużej cieszyła się z życiem w dobrym zdrowiu.
Moja pierwsza kotka Tusia była niewysterylizowana. Była niewychodząca, dzieci nie miała. Odeszła z powodu raka sutek. W tym przypadku też zawiniła moja niewiedza i brak podpowiedzi ze strony wetów w pierwszych latach jej życia. Potem po prostu bałam się zaryzykować, że może jest zbyt wiekowa na taką operację.
chyna, idź do schroniska, najlepiej z całą rodziną, od paru lat moda na persy się kończy, schroniska są wypchane takimi kotami, chcesz mieć następnego kota - adoptuj go, tak będzie najlepiej, w szczególności dla kotki (znasz problemy przy porodzie u persów?)
Chyba popieram przedmówców - zanim rozmnożysz zajrzyj ile już kotów potrzebuje domów i nie przykładaj ręki do pogarszania ich losu -(
Ileś lat temu tez byłam naiwna i wierzyłam weterynarzom i porzekadłom, że pies/kot raz musi dla zdrowia .... które nie rzadko kończyły sie prawdziwymi tragediami
Ale po przeczytaniu kilku historii oczy mi się szeroko otworzyły -(
Nawet dziś na drodze wiejskiej przed kołami naszego sacmochodu przeszedł taki "Pół pers" .
Zostawisz jednego a reszta .... na dobre domki każdy liczy , niestety , najczęściej to są tylko pobożne życzenia.
A te koty w kocich przytuliskach już czekają w zimnie, bez przyjaznej dłoni, dziczejące bez kontaktu z człowiekiem, zabijane przez inne koty, głodne, karmione czymś co można nazwać substytutem jedzenia (bo schroniska nie mają pieniędzy na karmę) ....
3 strony w 3 sekundy ... jest ich więcej ....a kotów jeszcze więcej.
I nie zasłaniaj się prosze - to tylko jeden miot ....
Jeden miot tego typu to nawet 100 kotów w ciągu zaledwie 5 lat .....
Do tego chesz igrać z genetyką, wydaje ci się , że jak połączysz 2 koty o jednej barwie to będziesz mieć takie maluchy. Nic podobnego ! Nie znając ich genotypów przynajmniej w przybliżeniu (znajomość fenotypów, w tym niestety też podstaw dominacji kolorów, wszystkich przodków do 5 -tego pokolenia wstecz ) nie spodziewaj się tego samego koloru u maluchów, to nie farby, to skomplikowana maszyneria bio-chemiczna.
Ileś lat temu tez byłam naiwna i wierzyłam weterynarzom i porzekadłom, że pies/kot raz musi dla zdrowia .... które nie rzadko kończyły sie prawdziwymi tragediami
Ale po przeczytaniu kilku historii oczy mi się szeroko otworzyły -(
Nawet dziś na drodze wiejskiej przed kołami naszego sacmochodu przeszedł taki "Pół pers" .
Zostawisz jednego a reszta .... na dobre domki każdy liczy , niestety , najczęściej to są tylko pobożne życzenia.
A te koty w kocich przytuliskach już czekają w zimnie, bez przyjaznej dłoni, dziczejące bez kontaktu z człowiekiem, zabijane przez inne koty, głodne, karmione czymś co można nazwać substytutem jedzenia (bo schroniska nie mają pieniędzy na karmę) ....
3 strony w 3 sekundy ... jest ich więcej ....a kotów jeszcze więcej.
I nie zasłaniaj się prosze - to tylko jeden miot ....
Jeden miot tego typu to nawet 100 kotów w ciągu zaledwie 5 lat .....
Do tego chesz igrać z genetyką, wydaje ci się , że jak połączysz 2 koty o jednej barwie to będziesz mieć takie maluchy. Nic podobnego ! Nie znając ich genotypów przynajmniej w przybliżeniu (znajomość fenotypów, w tym niestety też podstaw dominacji kolorów, wszystkich przodków do 5 -tego pokolenia wstecz ) nie spodziewaj się tego samego koloru u maluchów, to nie farby, to skomplikowana maszyneria bio-chemiczna.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości