Rzetelny artykuł o kastracji psów/kotów
ostatnio suka mojej znajomej miala zastrzyk. Pan madry dal jej go w nerw. Suka ciagnela za soba lape i oczywiscie zaraz mowil: operacja. Poszla do drugiego i jedna tabletką czy zastrzykiem nie pamietam dokladnie, rozwiazal problem.Zaznacze ze mieszkamy w tym samym stosunkowo niewielkim miescie. Kolejny pzrypadek tym razem mojego psa. Chodzilam z nim do rzekomo swietnego weta. Mojego psa pogryzl owczarek. Wet odkazil i dal tabletki i podal jakis zastrzyk. Potem wyskoczyl mu taki guz na szyi, mowil ze to beztlenowce czy cos w tym stylu. Znowu zastrzyk i te same tabletki. Antybiotyki to byly o ile mnie pamiec nie zwodzi. DLugo nic mu nie pomagalo. Za kazdym razem pan mial inna wersje ale zaznacze ze dawal ciagle ten sam lek i jakies zastrzyki ( nie wiem jakie). w koncu wyleczyla go moja ciocia, homeopata. Pozniej na lokciu zrobila mu sie rana. Lizal ja wiec wyszla mu siersc. Z rany saczyla sie ropa. Wet popatrzyl ( nawet sie nie schylil, patrzyl z odleglosci 2 metrow) i znowu mi wypisuje TEN SAM lek, w dodatku krzyczac " Pani go trzyma, bo tu moj kot jest", " On zaraz go zagryzie" i tym podobne rzeczy. Owrocilam sie na piecie i wyszlam. Nie bede psa futrowac antybiotykami. Poszlam do kolejnego weta ( tak na marginesie do tego co mojej znajomej psu dal zastrzyk w nerw) i Pan byl bardzo mily, pzremyl rane dal masc i po 2 tyg. wszystko ok. No ale po tym incydencie z psem mojej znajomej zmienilam weterynarza.Ten Pan i jego zona sa naprawde weterynarzami z prawdziwego zdarzenie. Wiedza co robia i robia to z pasja. Fakt, tani nie sa.Ale pzrynajmiej jak postawia diagnoze to jest ona dobra i pies szybko dochodzi do siebie. Takze nawet te koszty wychodza tak samo, jak chodzilam do tych przepraszam za okreslenie lipniarzy. A i pies sie meczyl. Tak wiec trzeba sie troche pomeczyc zanim znajdzie sie dobrego weta bo prawde mowiac jest ich niewielu. Ale warto
dodam jeszcze ze wiem ze nikt nie jest Panem Bogiem i kazdy wet ma prawo do pomylki. Stawianiu kilku diagnoz. Ale jak ktos wyraznie sobie olewa psa i jego wlasciciela to juz w tym momencie powinna sie zapalic czerwona lampka. szkoda ze mi sie nie zapalila.
Chociaz moze ja tez jestem jakas przewrazliwiona bo non stop wymyslam mu jakies choroby a To z pazurkami ide bo za dlugie a to pod sierscia zauwazylam male zgrubienie itd. Jak tam wchodze i patrze na jego mine to chce mi sie smiac. Patrzy na mnie wzrokiem mowiacym " co znowu wymyslilas".
Artykuł dokładnie punktujący m.in. wady kastracji które występują w długim czasie po zabiegu - efekt długofalowy. Poczytajcie właściciele kastratów (co was czekać może z dużym prawdopodobieństwem) oraz ci co chcą kastrować, aby się zastanowili czy robią dobrze.
http://www.naiaonline.org/pdfs/LongTerm ... InDogs.pdf
http://www.naiaonline.org/pdfs/LongTerm ... InDogs.pdf
Czy ktos podjął by sie przetlumaczenia tego artykulu? Niestety nie kazdy znaja jezyk angielki.. a artykul moze byc bardzo pozyteczny jak i udzilajacy wiele porad i wskazowek!
Nie jestem lekarzem, ani doktorem weterynarii, ale niektóre zabiegi robiłam sama. W klinice SGGW pewien doktor od razu wskazał na mnie. Kiedy robiłam psu pierwszy zastrzyk z antybiotyku (pod kontrolą) mój mąż odwrócił się, żeby nie widzieć. Czyściłam ranę z gruzu kostnego - wychodził. A psisko leżało spokojnie, a po zabezpieczeniu rany "srebrem" lizało mnie po ręce (operacja biodra i kolana wilczarza). Mam satysfakcję, że pomogłam (mnie też nieraz boli), psisko żyło prawie 9 lat.A najbardziej mnie cieszy w pracy jak więm, że zrobiłem zwierzęciu wielką krzywdę ( chodzi o bardzo bolesne zabiegi - np. złamania, gdzie ból wyłancza się , ale nie da się go zupełnie pozbyć) a zwierzę po jakimś czasie i tak podejdzie pomacha ogonem , naprze się pogłaskania
Sznaucerka średniaczka, którą mam obecnie przychodzi na zastrzyk insuliny widząc, jak niosę z lodówki insulinę i strzykawkę. Tak samo widząc glukometr. Kucam, po ukłuciu daje "buzi", a słysząc pisk glukometru (koniec akcji) merda ogonem i skok radości w górę. Mój małżonek oczywiście wychodzi. Ja nie mam skrupółów. WIEM, ZE TAK MUSI BYĆ DLA DOBRA PODOPIECZNYCH, KTÓRZY NIE PROSZĄ ŻEBY PRZYJĄĆ JE DO DOMU. TO NASZA DECYZJA.
To był temat o wczesnej kastracji...a ja mam pytanie na temat "normalnej" kastracji/sterylizacji...czy istnieje ryzyko, że suka po sterylizacji może intensywnie linieć albo, że będą jej powstawały jakieś guzy na brzuchu? W mojej rodzinie coś takiego miało miejsce, ale nie wiem czy to wynikało z sterylizacji czy z czegoś innego? Tak czy siak rodzice z tego powodu nie chcą wysterylizować naszej suczy....
nie miało to nic wspólnego ze sterylizacją.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości