Czekam na dalszy ciąg historii Stasia/Stasiowej. Przypominam się tak tylko nieśmiało
Hans okręcił sobie wokół małego palca HSB i rezydentki. Ja udaję, że się trzymam Hans już nie ma zakraplanych oczek. Oczka mu już nie ropieją. Za to nadal bardzo głośno oddycha. Nawet jak coś obwąchuje słychać dokładnie jego oddech. A gdy trochę pobiega brzmi jak stary astmatyk. Ale w niczym mu to nie przeszkadza
bida z nędzą- moje ulubione koty
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Justynko: przepraszam Cie najmocniej, ale przez ostanie dni mam jakoś-takoś mało czasu na cokolwiek o forum już nie wspominając
Dawny Stasio, a teraz już panna STEFI ma się superowsko tzn rośnie, rośnie i rośnie, oczka i uszka już otwarte, wypełza o własnych siłach z pudełka (domku tymczasowego z podusia elektryczną, co by miała ciepło), łazi po pokoju, nic tylko się chce bawić .
Tylko z kupkami jest problem, więc jeżdżą z nią do weterynarza na lewatywki.
Oto zdjęcie panny STEFI
Dawny Stasio, a teraz już panna STEFI ma się superowsko tzn rośnie, rośnie i rośnie, oczka i uszka już otwarte, wypełza o własnych siłach z pudełka (domku tymczasowego z podusia elektryczną, co by miała ciepło), łazi po pokoju, nic tylko się chce bawić .
Tylko z kupkami jest problem, więc jeżdżą z nią do weterynarza na lewatywki.
Oto zdjęcie panny STEFI
Panna Stefi jest cudna- sama słodycz Mam nadzieję, że wkrótce uspokoją się jej problemy z jelitami. Choć może taka jej uroda- wśród nas też zdarzają się osoby z problemami jelitowo- trawiennymi. Jest to bolesne, uciążliwe (tak słyszałam) ale da się z tym żyć. Jednak "trzymam kciuki" za to, by Stefi to ominęło
A ja tak w temacie bidy- jak rozpoznać czy objawy u Hansa (większe niż u pozostałych kotów ropienie oczek, oddech astmatyka) to "ten typ tak ma" a nie "powinnam zacząć się martwić"? Nigdy nie miałam kota po kocim katarze i nie wiem na co powinnam zwrócić uwagę; a nie chciałabym przegapić czegoś ważnego i przyspożyć Małemu niepotrzebnych cierpień. Będę wdzięczna za każdą wskazówkę. Tym bardziej, że Hans potrafi kichać nad ranem. Uważam, że to oczyszczanie noska po śnie- zazwyczaj zdarza mu sie to po przebudzeniu. Ale któregoś razu mnie okichał tak, że musiałam się wytrzeć
A ja tak w temacie bidy- jak rozpoznać czy objawy u Hansa (większe niż u pozostałych kotów ropienie oczek, oddech astmatyka) to "ten typ tak ma" a nie "powinnam zacząć się martwić"? Nigdy nie miałam kota po kocim katarze i nie wiem na co powinnam zwrócić uwagę; a nie chciałabym przegapić czegoś ważnego i przyspożyć Małemu niepotrzebnych cierpień. Będę wdzięczna za każdą wskazówkę. Tym bardziej, że Hans potrafi kichać nad ranem. Uważam, że to oczyszczanie noska po śnie- zazwyczaj zdarza mu sie to po przebudzeniu. Ale któregoś razu mnie okichał tak, że musiałam się wytrzeć
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Nasze dziewczyny przeszły wiele z kocim katarem Przywiozłam je tak zainfekowane, że szkoda gadać (poniżej zdjęcia z pierwszego dnia w naszym domku, aż przykro patrzeć)
Długo to trwało (1,5 miesiąca ciągłych wizyt u weterynarza, rozmaitych leków i kropli do oczu), jak jedna zdrowiała, drugą rozkładało i tak w kółko. Wydaje mi się, że oprócz antybiotyków bardzo pomogło SCANOMUNE, które przyjmowały w dwóch okresach: cały sierpień 2009, a potem październik+połowa listopada. Lek podaje się raz dziennie (ja dawałam w serku Bieluch) i trzeba dopilnować, żeby całe zjadły, ale warto było się pomęczyć
Teraz jest już wszystko ok, ale lekarz mówił, że może im się jeszcze zdarzyć jakieś choróbsko, bo ten wirus ciągle jest w ich małych ciałkach.
Z reszta dziewczyny dały nam popalić na samym początku, bo np Furyjka mając 2 miesiące i 11 dni złamała tylną nóżkę - koszmar!!!
A wracając do Hansika (bo znów się rozpisałam nie na temat ) to zapytaj może lekarza o Scanomune lub coś w tym rodzaju na wzmocnienie i oczywiście cała nasza rodzinka życzy mu szybkiego powrotu do super formy
Długo to trwało (1,5 miesiąca ciągłych wizyt u weterynarza, rozmaitych leków i kropli do oczu), jak jedna zdrowiała, drugą rozkładało i tak w kółko. Wydaje mi się, że oprócz antybiotyków bardzo pomogło SCANOMUNE, które przyjmowały w dwóch okresach: cały sierpień 2009, a potem październik+połowa listopada. Lek podaje się raz dziennie (ja dawałam w serku Bieluch) i trzeba dopilnować, żeby całe zjadły, ale warto było się pomęczyć
Teraz jest już wszystko ok, ale lekarz mówił, że może im się jeszcze zdarzyć jakieś choróbsko, bo ten wirus ciągle jest w ich małych ciałkach.
Z reszta dziewczyny dały nam popalić na samym początku, bo np Furyjka mając 2 miesiące i 11 dni złamała tylną nóżkę - koszmar!!!
A wracając do Hansika (bo znów się rozpisałam nie na temat ) to zapytaj może lekarza o Scanomune lub coś w tym rodzaju na wzmocnienie i oczywiście cała nasza rodzinka życzy mu szybkiego powrotu do super formy
Wcinał lek uodparniający, chyba dokładnie ten, o którym piszesz- my dodawaliśmy do porcji mokrej karmy. I tak zostało, że do tej pory podaję śniadanie w 3 miskach. Koty już się nauczyły, że każdy ma swoją michę. Wiedzą nawet dla którego kota micha stanie w którym miejscu
Dzięki za podpowiedź. Ania obiecała, że da nam recepty na leki, byśmy mogli je zrealizować, jak już oni wyprowadzą się z Łodzi. Bo już chyba wspominałam, że nasz domowy wet przeprowadza się ponad 60km od nas?
Dzięki za podpowiedź. Ania obiecała, że da nam recepty na leki, byśmy mogli je zrealizować, jak już oni wyprowadzą się z Łodzi. Bo już chyba wspominałam, że nasz domowy wet przeprowadza się ponad 60km od nas?
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Przekichane będziecie mieć jak się wet ulotni, sama wiem jak ciężko znaleźć drugiego zaufanego
Wklejam najnowsze zdjęcie panny Stefi która robi ładnie kupkę (codziennie, bez lewatywy) wczoraj pierwszy raz sama siusiała (bez pomocy namoczonego wacika) co prawda na parkiet, ale to nie ważne, bo najważniejsze, że dorasta malizna Co prawda nie za bardzo chce próbować innego jedzenia niż mleczko, ale może tak już ma i trzeba na to troszkę poczekać. Charakterek to ona będzie miała "po mamusi" (tej ludzkiej oczywiście) bo bez oporów pcha się na łóżeczko, wciąż domaga się pieszczot i skupia cała uwagę na sobie
Wklejam najnowsze zdjęcie panny Stefi która robi ładnie kupkę (codziennie, bez lewatywy) wczoraj pierwszy raz sama siusiała (bez pomocy namoczonego wacika) co prawda na parkiet, ale to nie ważne, bo najważniejsze, że dorasta malizna Co prawda nie za bardzo chce próbować innego jedzenia niż mleczko, ale może tak już ma i trzeba na to troszkę poczekać. Charakterek to ona będzie miała "po mamusi" (tej ludzkiej oczywiście) bo bez oporów pcha się na łóżeczko, wciąż domaga się pieszczot i skupia cała uwagę na sobie
Ależ sie z niej robi ślicznotka Cieszę się, że u niej powoli wszystko się normuje. Co do kocich preferencji kulinarnych, to już sobie ponarzekałyśmy...
Też mnie martwi wyjazd Ani. Będziemy z nią pewnie konsultować każdy problem. Da nam też namiary do swoich zaufanych koleżanek po fachu. Niedaleko od nas jest też lecznica, w której przyjmuje pani dr bardzo polecana na forum miau. Chyba nie będzie najgorzej, bo nie planujemy chorób w naszym stadku
A zostały już podjęte decyzje co do domku dla Stefi? Zostaje tam, gdzie jest, czy dołączy do Furii i Afery? Bo ja bym nie oddała malucha, którego bym odchowała, wychuchała... Tak było z Żabą.
Też mnie martwi wyjazd Ani. Będziemy z nią pewnie konsultować każdy problem. Da nam też namiary do swoich zaufanych koleżanek po fachu. Niedaleko od nas jest też lecznica, w której przyjmuje pani dr bardzo polecana na forum miau. Chyba nie będzie najgorzej, bo nie planujemy chorób w naszym stadku
A zostały już podjęte decyzje co do domku dla Stefi? Zostaje tam, gdzie jest, czy dołączy do Furii i Afery? Bo ja bym nie oddała malucha, którego bym odchowała, wychuchała... Tak było z Żabą.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Co do Stefi to ja już wiem, że zostanie u swojej mamusi, tylko mamusia nie chce się jeszcze do tego przyznać, że jej nikomu nie odda Widzę jakim wielkim uczuciem ją obdarzyła, jak ją rozpieszcza, przytula itd Po za tym koleżanka mieszka w domu pod Krakowem i razem z całą rodzinką maja świra na puknie kotów (uwaga łącznie mają 21 kotów - rasowych i nie rasowych) nie wspominając już o psach. Ja im się wcale nie dziwie: maja wielkie serce, a co najważniejsze stac ich na takie stado, bo nie sztuką jest przygarnąć zwierzaka, sztuka jest zaopiekować się nim dając mu godny , zadbany , pełen jedzenia i miłości dom!
Stefcia ( tak pozwolę sobie ja nazwać ) jest prześliczna ! Ma śliczne duże oczka i rozbrajający rózowy , okrągły brzuszek !!!! To wspaniale,ze sa ludzie , którzy mając pewien status majątkowy, potrafią sie nim podzielic z " braćmi mniejszymi"
Pozdrawiam
Pozdrawiam
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Nie da się ukryć Stefi vel Stefia to mega figlara a ten brzuszek rozkłada na łopatki dokładnie każdego!
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
do Justyny: dziś mój HSB oglądając zdjęcia Hansa stwierdził, że ma chyba "błękitną krew", bo na niektórych zdjęciach np uszka ma z granatową poświatą A dodatkowo, że to chyba Robokot, gdyż jego oczęta magicznie się świecą.
I niech mi ktoś powie, że mężczyźni mają "równo pod sufitem"
I niech mi ktoś powie, że mężczyźni mają "równo pod sufitem"
Taaa... Widzę, że nie tylko mój HSB ma fioła na punkcie kotów choć wcześniej twierdził, że w ogóle nie będzie ręki przykładał, że godzi się tylko ze względu na stan moich emocji, itd, itp
Hans to taki łazęga wiejski- taka jest oficjalna wersja Zawsze powtarzałam, że to jeden z najbrzydszych kotów, jakie znam. Ale ostatnio bardzo wyładniał- sierść robi mu się bardziej gładka, delikatna, pięknie ciemnieje. Zgubił nieco swoje prążki. Wydłużyły mu się łapy i nie ma juz tej dziecięcej ciężkości. Tylko ciągle kicha, prycha, charczy. Nie wiem czy tak już będzie zawsze... Jemu to nie przeszkadza. Ja się martwię.
Hans to taki łazęga wiejski- taka jest oficjalna wersja Zawsze powtarzałam, że to jeden z najbrzydszych kotów, jakie znam. Ale ostatnio bardzo wyładniał- sierść robi mu się bardziej gładka, delikatna, pięknie ciemnieje. Zgubił nieco swoje prążki. Wydłużyły mu się łapy i nie ma juz tej dziecięcej ciężkości. Tylko ciągle kicha, prycha, charczy. Nie wiem czy tak już będzie zawsze... Jemu to nie przeszkadza. Ja się martwię.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
I tu się z Tobą nie zgodzę, że to niby jeden z najbrzydszych kociaków :/ bo wierz mi widziałam brzydsze, a Hans ma coś takiego (sama nie wiem, czy w oczach, czy w mordce, czy taką aurę), że człowiek nic tylko by go zadusił z miłości
Co do naszych "chłopów" to widzę duże podobieństwo
A co do Zyzia to właśnie rozmawiałam z mamą: byli na kontroli i Zyzio wraca do formy. Wolniej niż koci nastolatek, ale jak na dziadziusia to całkiem szybko Dostał jeszcze jakieś zastrzyki przeciwzapalne i na wzmocnienie, oczka i uszy kropić tylko do skończenia się leku - ufff. Kilka lat temu Zyziek duuuuuuużo przeszedł, bo miał zatkanie przewodu moczowego. Codzienne kroplówki, cewniki - istny koszmar
...był jednak jeden pozytyw tamtej choroby tzn. mój obecny HSB nie znosił kotów (nawet ich nie dotykał), a że poznaliśmy się kilka miesięcy przed chorobą Zyzia (jeszcze był to cudowny czas randek) to właśnie mój HSB jeździł (bo tylko on miał na tyle czau) z nim do weterynarza na kroplówki i zmianę cewnika I tak jakoś przełamali pierwsze lody, bo na samym początku to Zyziek sikał mu do pantofli, a mój HSB mówił, że na rękawiczki Zyzia przerobi
Co do naszych "chłopów" to widzę duże podobieństwo
A co do Zyzia to właśnie rozmawiałam z mamą: byli na kontroli i Zyzio wraca do formy. Wolniej niż koci nastolatek, ale jak na dziadziusia to całkiem szybko Dostał jeszcze jakieś zastrzyki przeciwzapalne i na wzmocnienie, oczka i uszy kropić tylko do skończenia się leku - ufff. Kilka lat temu Zyziek duuuuuuużo przeszedł, bo miał zatkanie przewodu moczowego. Codzienne kroplówki, cewniki - istny koszmar
...był jednak jeden pozytyw tamtej choroby tzn. mój obecny HSB nie znosił kotów (nawet ich nie dotykał), a że poznaliśmy się kilka miesięcy przed chorobą Zyzia (jeszcze był to cudowny czas randek) to właśnie mój HSB jeździł (bo tylko on miał na tyle czau) z nim do weterynarza na kroplówki i zmianę cewnika I tak jakoś przełamali pierwsze lody, bo na samym początku to Zyziek sikał mu do pantofli, a mój HSB mówił, że na rękawiczki Zyzia przerobi
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 20 gości