Ale mi smutno.. Jeszcze rano pisalam ze kotka nie chce jeść, a teraz wróciłam z nią od weta. Jestem wkurzona bo o nia dbam i to podobno aż za bardzo, a ona ma gardło chore, jest przeziębiona, dostała antybiotyk- a w zasadzie 3 zastrzyki. darła się przy tym niemiłosiernie i była megaprzerażona:/ Jutro znowu musze z nią walczyc godzine zeby weszla do transportera, i znowu bedzie miala zastrzyk...Jezu, ja sie nie nadaje, skompromitowalam sie u tego weterynarza , bo mi łzy w oczach stawały jak ta moja koteczka tak krzyczała i 3 osoby ją musiały trzymać....
Ale mimo to dobrze ze z nia pojechalam bo jakby poszlo na oskrzelka a potem na płucka to jeszcze gorzej:(
Przynajmniej po tych wszystkich stresach postanowiła zjeśc swój pierwszy posiłek o godz 16stej.
tak sobie pisze bo nie mam z kim pogadac...z racji na samochód musialam tam jechać z mama, która oznajmiła ze i tak bedzie wietrzyc....
://///////////
chora Kicia:((((((((
wiem wiem , ze juz nic jej nie grozi. dobrze, ze mi sygnalizowala , ze cos z nią nie tak..tylko, ze jak sobie przypomne ta walke zeby weszla do transportera, a potem u lekarza...ten kot sie caly trząsł, syczał, sierść mu wypadała ze stresu do tego stopnia że była wszedzie. przy zastrzyku 2 lekarzy i moja mama ja trzymali- i ciezko im bylo! a ten krzyk koci byl chyba na cale osiedle- no moze przesadzam, ale jak na "chore gardełko i pianę w buzi" to niezle...a potem malutka sie we mnie wtulila i dalej sie cała trzęsła, i wyginala się jakoś dziwnie...
ja wiem, ze to nic takiego, ze biedne kotki to te naprawde bardzo chore, po wypadkach, z ciezkimi chorobami, i te bezdomne, zmarzniete....
ale jutro tam musze jechac z nia sama, dostanie jakis zastrzyk na 20 dni...poprostu patrzeć nie moge jak ten moj maluszek taki wystrachany...
teraz sobie tak slodko spi, a jutro znowu tortury:/
ps- to pierwsza choroba
ja wiem, ze to nic takiego, ze biedne kotki to te naprawde bardzo chore, po wypadkach, z ciezkimi chorobami, i te bezdomne, zmarzniete....
ale jutro tam musze jechac z nia sama, dostanie jakis zastrzyk na 20 dni...poprostu patrzeć nie moge jak ten moj maluszek taki wystrachany...
teraz sobie tak slodko spi, a jutro znowu tortury:/
ps- to pierwsza choroba
to rzeczywiście stresujace dla Ciebie i kiciusia. Moja bez problemu wchodzi do transportera, może dlatego ze to jej domek. A pomimo że u lekarza dostawała juz zastrzyki to nie szczególnie się boi. Ostatnio wetka wzięła ją na recę, zaczeła głaskać za uchem a moja kicia właczyła "traktorek". Strasznie się śmiełysmy z niej. Trzymajcie się. Bedzie ok
zazdroszcze. u nas ten strach zacząl sie od sterylizacji, wczesniej tez nie bylo zle..jeszcze raz dzieki:)
wlasnie ide sprawdzic czy zechce zjeść lakcid...a z rutinoscorbinem to nie wiem jak to zrobic juz zupełnie...
wlasnie ide sprawdzic czy zechce zjeść lakcid...a z rutinoscorbinem to nie wiem jak to zrobic juz zupełnie...
Aniu,Dośka ma racje - jeśli kotek jest bardzo oporny najłatwiej małą strzykawką.Najlepsze są tzw. insulinówki bo mają gumowy tłoczek,który płynnie schodzi w dół.
Rozumiem Twoje zdenerwowanie związane z wizytą u weta.Mam trzy koty i dobrze znam ten horror - pakowanie do transportera i jazda samochodem przy akompaniamencie miałków,ziajania i z latajacymi kłakami.Trochę lepiej było w szeleczkach - może u Twojej kici też byłoby łatwiej.Ostatecznie jednak poprosiłam mojego weterynarza o wizyty domowe.Trochę większy wydatek (30 zł za dojazd), ale komfort psychiczny (mój i kotów ) jest tego wart.
Rozumiem Twoje zdenerwowanie związane z wizytą u weta.Mam trzy koty i dobrze znam ten horror - pakowanie do transportera i jazda samochodem przy akompaniamencie miałków,ziajania i z latajacymi kłakami.Trochę lepiej było w szeleczkach - może u Twojej kici też byłoby łatwiej.Ostatecznie jednak poprosiłam mojego weterynarza o wizyty domowe.Trochę większy wydatek (30 zł za dojazd), ale komfort psychiczny (mój i kotów ) jest tego wart.
tez bym chetnie poprosila weterynarza do domu, ale to nie jest na tyle ciezki przypadek, zebym musiala, takze moglby odmowic...sama nie wiem. w ogole to przychodnia jest na moim osiedlu, ale i tak musialam organizowac transport samochodowy, bo przeciez nie bede niosła ją przez calkiem spory kawalek, podczas gdy ma chore gardelko. rano znowu nie chciala jesc ale w koncu skusila sie na mus z wolowiny. jeszcze dzisiaj powtorka z rozrywki, a potem mam nadzieje, moj maluszek szybciutko wyzdrowieje:)
Aniu może zamiast w transporterku, po prostu wsadź ją pod kurtke i dokładnie się pozapinaj. Przy Tobie będzie się czuła bezpieczniej i będzie mniej zestresowana, no i będzie jej cieplej. Ale to tylko pod warunkiem, gdy bedziesz miała pewność, że Ci nie ucieknie. Możesz zrobić w domu próbę, czy taki transport jej odpowiada.
Ja przez 19 lat w taki sposób nosiłam swoje koty do weta i nawet nie myślałam o kupnie transporterka. Dopiero jak zamieszkał u mnie dwupak kupiłam transporterek, a taraz jak koty urosły to i tak jedno noszę za pazuchą, bo moje olbrzymki razem sie nie mieszczą
Ja przez 19 lat w taki sposób nosiłam swoje koty do weta i nawet nie myślałam o kupnie transporterka. Dopiero jak zamieszkał u mnie dwupak kupiłam transporterek, a taraz jak koty urosły to i tak jedno noszę za pazuchą, bo moje olbrzymki razem sie nie mieszczą
Myslalam o tym zeby jej nie meczyc juz w domu, bo musze ja tam niemal na sile wkładać ( oczywiscie do pewnego stopnia), jednak boje sie wziasc ja na pod kurtke, z racji tego ze nigdy tak nie robilam, a jak ucieknie to dopiero bedzie klopot. Pewnie czula by sie lepiej. u lekarza to tak sie we mnie tulila jak nigdy. A od wczoraj , zamiast sie obrazic, to caly czas sie przymila...
moze to byl by dobry pomysl, bo moja Kicia uspokaja sie u mnie na rekach...ale nie zaryzykuje...musze przyznac , ze jestem przewrazliwiona na tle stresowania zwiarząt. dzisiaj tez jej nie utrzymam przy zastrzyku i bede musiala prosic o pomoc...moge wybrac tabletki przez dwadziescia dni albo zastrzyk o przedluzonym dzialaniu w kark. czy taki zastrzyk w kark jest mniej bolesny od tych w pupe?
narazie dostala synergal w 1 zastrzyku., combivit w 2gim, intravit b12 w 3 zastrzyku, plus tolfedine. mam tez dawac lakcid i rutinoscorbin.
i to wszystko przez to ze musial byc przeciag i ja zawialo...inna wersja, ze ode mnie sie zarazila bo chodze tydzien z bolacym gardlem...
moze to byl by dobry pomysl, bo moja Kicia uspokaja sie u mnie na rekach...ale nie zaryzykuje...musze przyznac , ze jestem przewrazliwiona na tle stresowania zwiarząt. dzisiaj tez jej nie utrzymam przy zastrzyku i bede musiala prosic o pomoc...moge wybrac tabletki przez dwadziescia dni albo zastrzyk o przedluzonym dzialaniu w kark. czy taki zastrzyk w kark jest mniej bolesny od tych w pupe?
narazie dostala synergal w 1 zastrzyku., combivit w 2gim, intravit b12 w 3 zastrzyku, plus tolfedine. mam tez dawac lakcid i rutinoscorbin.
i to wszystko przez to ze musial byc przeciag i ja zawialo...inna wersja, ze ode mnie sie zarazila bo chodze tydzien z bolacym gardlem...
Aniu ja proszę weta do szczepienia.Też wydawało mi sie,ze to przesada i męczyłam siebie i koty przez 7 lat .Okazało się,że to nic niezwykłego! Chyba konkurencja i w tym przypadku robi swoje z korzyścią dla nas.tez bym chetnie poprosila weterynarza do domu, ale to nie jest na tyle ciezki przypadek, zebym musiala, takze moglby odmowic...sama nie wiem.
Jeśli boisz się, że kicia Ci ucieknie kiedy poniesiesz ją pod kurtką, zabezpiecz ją szeleczkami.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 72 gości