co do bezwładnych ciałek to pamiętam jak moje koto było po kastracji i biedny nie mógł stanąć na łapki i osikał sobie ogon no cóż bywa.
iza-erin mizianki dla kociaków:)
Fotki Waszych pupili.
Dziękujemy bardzo
Kiciulki są już w domu. Podobno obudziły się bardzo szybko i jak zaszłam je odebrać zachowywały się w miarę normalnie, są tylko lekko osowiałe. Chociaż Pysia przy zakładaniu kubraczka zaczęła tak smiesznie sykać na wetkę i widać było, że jest wkurzona Na szczęscie daje mi się głaskać i zaliczyła już parę skoków na stojące w kuchni szafki Chciała też z szafki stojącej wskoczyc na szafkę wiszącą pod sufitem, ale ku swojemu zdziwieniu doskoczyła tylko do połowy Ma zakaz wstępu do kuchni, miski wyprowadziły sie do przedpokoju Narazie dostała troszkę mokrego jedzonka, bo strasznie mi zaglądała w oczy prosząco, więc nie miałam sumienia odmawiać. Teraz oboje z Pucusiem odpoczywają po przeżyciach dzisiejszego dnia. A Ptyś o dziwo też jakiś spokojny i nawet mi chaty nie rozniósł kiedy był sam w dzień
Kiciulki są już w domu. Podobno obudziły się bardzo szybko i jak zaszłam je odebrać zachowywały się w miarę normalnie, są tylko lekko osowiałe. Chociaż Pysia przy zakładaniu kubraczka zaczęła tak smiesznie sykać na wetkę i widać było, że jest wkurzona Na szczęscie daje mi się głaskać i zaliczyła już parę skoków na stojące w kuchni szafki Chciała też z szafki stojącej wskoczyc na szafkę wiszącą pod sufitem, ale ku swojemu zdziwieniu doskoczyła tylko do połowy Ma zakaz wstępu do kuchni, miski wyprowadziły sie do przedpokoju Narazie dostała troszkę mokrego jedzonka, bo strasznie mi zaglądała w oczy prosząco, więc nie miałam sumienia odmawiać. Teraz oboje z Pucusiem odpoczywają po przeżyciach dzisiejszego dnia. A Ptyś o dziwo też jakiś spokojny i nawet mi chaty nie rozniósł kiedy był sam w dzień
Ostatnio zmieniony 01 grudnia 2007, 10:11 przez Iza-Erin, łącznie zmieniany 1 raz.
Na szczęście nie miał, tyle, że on dość długo był w lecznicy. Zabieg miał o 10 rano, a pozwolono mi go zabrać o pierwszej. Był już całkiem przytomny i nic niepokojącego się nie działo. Przy kastracji jest o tyle lepiej, że to prosty zabieg, narkoza trwa krótko i dlatego kocurki lepiej się czują niż kotki po sterylizacji no i znacznie szybciej dochodzą do siebieIza-Erin pisze:. A Fiodorek nie miał po narkozie problemów z oddychaniem?
No to suuuuper, że już najgorsze za Wami Teraz już z każdym dniem będzie coraz lepiej
A z tym transporterkiem, to naprawdę bardzo dobry pomysł. ATA mi także to doradziła (ja byłem tak zestresowany w dniu zabiegu Polci, że nigdy w życiu bym na to nie wpadł ) i dzięki temu mogłem chociaż troszkę zdrzemnąć się w nocy, bo wiedziałem, że kicia sobie krzywdy nie zrobi
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia futrzaczkom
PS: To masz Iza jednym słowem bardzo rozrywkowy Wieczór Andrzejkowy
A z tym transporterkiem, to naprawdę bardzo dobry pomysł. ATA mi także to doradziła (ja byłem tak zestresowany w dniu zabiegu Polci, że nigdy w życiu bym na to nie wpadł ) i dzięki temu mogłem chociaż troszkę zdrzemnąć się w nocy, bo wiedziałem, że kicia sobie krzywdy nie zrobi
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia futrzaczkom
PS: To masz Iza jednym słowem bardzo rozrywkowy Wieczór Andrzejkowy
Dziękujemy za życzeniaBorysek pisze:No to suuuuper, że już najgorsze za Wami Teraz już z każdym dniem będzie coraz lepiej
A z tym transporterkiem, to naprawdę bardzo dobry pomysł. ATA mi także to doradziła (ja byłem tak zestresowany w dniu zabiegu Polci, że nigdy w życiu bym na to nie wpadł ) i dzięki temu mogłem chociaż troszkę zdrzemnąć się w nocy, bo wiedziałem, że kicia sobie krzywdy nie zrobi
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia futrzaczkom
PS: To masz Iza jednym słowem bardzo rozrywkowy Wieczór Andrzejkowy
Faktycznie, Andrzejki super
Super!! Bardzo się cieszę, że z kociaczkami wszystko w porządku!! Odetchnęłam z ulgą, bo przy zabiegach 2 kotków było czym się denerwować..
W każdym razie najgorsze już za Tobą
Przez najbliższych kilka dni musisz pilnować koteczków, by trzymały się parteru, nie łaziły po wysokościach, nie skakały.
No ale teraz już "z górki" i za parę dni wszystko wróci do normy .
Moja niunia była tak osłabiona po operacji, że ledwo bidulka chodziła . Nie miała siły na nic, więc nie miałam problemów ani ze skokami, ani ze szwem (nawet nie chodziła w kubraczku). Chowało mi się tylko maleństwo po kątach (najczęściej w szafie) i cierpiało w samotności , a pańcia razem z nią .
W każdym razie najgorsze już za Tobą
Przez najbliższych kilka dni musisz pilnować koteczków, by trzymały się parteru, nie łaziły po wysokościach, nie skakały.
No ale teraz już "z górki" i za parę dni wszystko wróci do normy .
Moja niunia była tak osłabiona po operacji, że ledwo bidulka chodziła . Nie miała siły na nic, więc nie miałam problemów ani ze skokami, ani ze szwem (nawet nie chodziła w kubraczku). Chowało mi się tylko maleństwo po kątach (najczęściej w szafie) i cierpiało w samotności , a pańcia razem z nią .
Ojej Ullu, to faktycznie miałaś co przeżywać. Ja naprawdę jestem zaskoczona, że moje kociaki tak dobrze to znoszą. Może to dlatego, że zabieg miały wpół do dziewiątej rano, a zabrałam jest o piątej po południu. Dzisiaj po Pucusiu już prawie nic nie widać, natomiast Pysia jest jeszcze trochę osowiała, widocznie ciężko jej chodzić w kubraczku. I nadal reaguje jak tygrysica jeżeli go niechcący dotknę. Ale dopominała sie o jedzonko, więc myślę, że jeszcze dzień, dwa i będzie OK. Mam urlop do środy włącznie, więc przypilnuję tego mojego Tarzana
A oto najnowsze fotki, zrobione dziś rano:
Pysia w kubraczku, nadal zła z tego powodu
Pucuś, który juz prawie całkiem doszedł do siebie
Oraz Ptyś, szczęśliwy że siostrzyczka i braciszek wrócili do domciu
I fotka zrobiona 2 dni przed zabiegiem - Królewna w nowym transporterku
A oto najnowsze fotki, zrobione dziś rano:
Pysia w kubraczku, nadal zła z tego powodu
Pucuś, który juz prawie całkiem doszedł do siebie
Oraz Ptyś, szczęśliwy że siostrzyczka i braciszek wrócili do domciu
I fotka zrobiona 2 dni przed zabiegiem - Królewna w nowym transporterku
Super fotki Izuniu , ale przy takich pięknych kociastych nie może być inaczej .
Cieszę się bardzo, że u Ciebie wszystko przebiega bezproblemowo - kociaczki wyglądają na zadowolone z życia i chyba nie cierpią. Jeszcze parę dni i Pysia się z Tobą też powinna przeprosić . Ma charakterek królewna - widać to w jej ślepkach .
A poniżej moje szczęście dzisiaj
Cieszę się bardzo, że u Ciebie wszystko przebiega bezproblemowo - kociaczki wyglądają na zadowolone z życia i chyba nie cierpią. Jeszcze parę dni i Pysia się z Tobą też powinna przeprosić . Ma charakterek królewna - widać to w jej ślepkach .
A poniżej moje szczęście dzisiaj
Ullu, Twoja Perełka jest przecudna, a te oczy - miodzio.
Co do Pysi to nie wiem czy moja mała agentka przestała się już całkiem na mnie gniewać, natomiast na kubraczek z pewnością ... bowiem w nocy go sobie ściągnęła Jakim cudem - nie wiem, niemniej fakt jest faktem Każda próba założenia go z powrotem kończyła się atakiem dzikiej furii, więc sie poddałam. Idę z nią za 2h do weta na antybiotyk (lecznica jest otwarta przez cały tydzień), więc poproszę go, żeby założył z powrotem, bo zaczyna lizać ranę. Cięcie jest bardzo fachowe i naprawdę niewielkie, ale z możliwościami mojej Królewny wolę nie ryzykować.
Widać taki mój los, że mam agenta w domu. Z założenia kubraczka zrezygnowałam, ale chciałam zobaczyć rankę. Pysia oczywiście burczała przez cały czas, ale kiedy zapytałam czy chce jeść i się oblizałam (tak się komunikujemy w sprawie michy ) w ciągu sekundy przestała burczeć, zerwała się i zaczęła mi trykać barany aż miło Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu. I jak tu jej nie kochać?
Co do Pysi to nie wiem czy moja mała agentka przestała się już całkiem na mnie gniewać, natomiast na kubraczek z pewnością ... bowiem w nocy go sobie ściągnęła Jakim cudem - nie wiem, niemniej fakt jest faktem Każda próba założenia go z powrotem kończyła się atakiem dzikiej furii, więc sie poddałam. Idę z nią za 2h do weta na antybiotyk (lecznica jest otwarta przez cały tydzień), więc poproszę go, żeby założył z powrotem, bo zaczyna lizać ranę. Cięcie jest bardzo fachowe i naprawdę niewielkie, ale z możliwościami mojej Królewny wolę nie ryzykować.
Widać taki mój los, że mam agenta w domu. Z założenia kubraczka zrezygnowałam, ale chciałam zobaczyć rankę. Pysia oczywiście burczała przez cały czas, ale kiedy zapytałam czy chce jeść i się oblizałam (tak się komunikujemy w sprawie michy ) w ciągu sekundy przestała burczeć, zerwała się i zaczęła mi trykać barany aż miło Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu. I jak tu jej nie kochać?
Jeju ja się jakoś zagapiłam w tym wątku i nie widziałam, że Iza swoje futerka miały zabieg .
Wygłaskaj je ode mnie koniecznie.
Z tego co czytam, to już jest w miarę oki
A ten pomysł Aty z transporterem, świetny. Moja poprzednia kicia miała operację raz wieczorem a raz rano. I po tej wieczornej siedziałam z mamą całą bitą noc. Kicia próbowała wstawać i schodzić z łóżka. Miała całe podścielone folią.
Wiem, że łóżko to mało rozsądny pomysł, ale ja miałam przygotowane legowisko na ziemi, jednak kotka sama ledwo mogąc się na łapach trzymać koniecznie chciała sie dostać na łóżko i wtulić w moje rzeczy. Nie miałam serca jej zabronić, ale za to nie spałam calutką noc.
A i jak Pysia cudnie wygląda w kubraczku
Dla mojej kici to było jak tortura w stylu dybów. Zastygała w tym bez ruchu
Trzymajcie się cieplutko.
Wygłaskaj je ode mnie koniecznie.
Z tego co czytam, to już jest w miarę oki
A ten pomysł Aty z transporterem, świetny. Moja poprzednia kicia miała operację raz wieczorem a raz rano. I po tej wieczornej siedziałam z mamą całą bitą noc. Kicia próbowała wstawać i schodzić z łóżka. Miała całe podścielone folią.
Wiem, że łóżko to mało rozsądny pomysł, ale ja miałam przygotowane legowisko na ziemi, jednak kotka sama ledwo mogąc się na łapach trzymać koniecznie chciała sie dostać na łóżko i wtulić w moje rzeczy. Nie miałam serca jej zabronić, ale za to nie spałam calutką noc.
A i jak Pysia cudnie wygląda w kubraczku
Dla mojej kici to było jak tortura w stylu dybów. Zastygała w tym bez ruchu
Trzymajcie się cieplutko.
Dziękujemy Annie za miłe słowa. Co do uciążliwości po zabiegu nie miałam jakoś specjalnie problemów, oprócz tego, że Pysia od razu chciała skakać po szafkach i była zła jak osa za ten kubraczek, w którym faktycznie wygląda bardzo ładnie. Niestety ona sama tego zdania nie podziela. W sobotę ściągnęła go sobie i wet musiał go założyć, bo na mnie reagowała furią, a do chwili obecnej tak go sobie poszarpała, że już do niczego nie będzie się nadawał. Jedną parę tasiemek już urwała, powygryzała kawałki materiału - jednym słowem obraz nędzy i rozpaczy Mam nadzieję, że dotrzyma do soboty
Vvillemo, Twój kociak jest śliczny. Wygląda na puchatego, więc ogonek też może mieć taki. Mój Ptyś ma super puchatą kitkę.
Vvillemo, Twój kociak jest śliczny. Wygląda na puchatego, więc ogonek też może mieć taki. Mój Ptyś ma super puchatą kitkę.
A to jest mój skarbik - na imię ma (w zalezności od nastroju w jakim się znajduje) Mimi (nastrój przymilny i spioszkowaty), Salvadore (nastrój psychopatyczny rodem z "imię róży" lub obrazów Dalego;)))
Tu jeszcze na przełomie sierpnia/wrzesnia podczas zabawy sznurkiem:
Tu jeszcze na przełomie sierpnia/wrzesnia podczas zabawy sznurkiem:
Mimi/salvadore złamał w ubiegły piątek łapkę (kość ramieniową dokładnie), ale wszystko skończylo się dobrze, nadspodziewanie szybko dochodzi do siebie, miałam też szczęście, że trafiłam na wspaniałego weterynarza. Oboje z Mimi/salvadore dziękujemy za wszystki słowa pociechy jakie przeczytałam na tym forum, kiedy zrozpaczona wypadkiem pisałam posty.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości