Witam, mam 11miesięcznego kocurka. Sądząc po zapachu jego moczu jest już dojrzały płciowo. Jest kotem całkowicie niewychodzącym ( boi się spacerków) i grzecznym ( nie znaczy moczem). W domu mam tez dwie wysterylizowane kotki. Nie planuję kontaktów kocurka z jakimikolwiek kotkami ( ze strachu przed chorobami).
Czy są jakiekolwiek przesłanki za kastracją kocurka? Przeciez wiadomo, ze kastraty cierpią na schorzenia dróg moczowych.
kastrować / nie kastrować ?
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
"Kastracja kota jest równie ważna, jak sterylizacja kotki. Poniżej prezentujemy kilka plusów tego zabiegu:
- zapobieganie nowotworom - dzięki wczesnej kastracji kota, można zapobiegać pojawianiu się u niego nowotworów np. raka prostaty, które w wielu przypadkach kończą się śmiercią kota.
- wyeliminowanie znaczenia - jak już wcześniej pisaliśmy, niekastrowane kocury w większości przypadków znaczą teren. Mieszkanie pod jednym dachem ze znaczącym kocurkiem może być bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. U odpowiednio wcześnie wykastrowanego kocurka zanika nawyk znaczenia.
- zapobieganie agresji - wykastrowane kocury znaczenie rzadziej wplątują się w bójki, które mogą prowadzić do uszkodzeń ciała, są także mniej skłonne do włóczenia się na dalekie odległości od domu (w przypadku kotów wychodzących) w poszukiwaniu partnerki."
źródło: http://www.zwierzakowo.pl[/i]
- zapobieganie nowotworom - dzięki wczesnej kastracji kota, można zapobiegać pojawianiu się u niego nowotworów np. raka prostaty, które w wielu przypadkach kończą się śmiercią kota.
- wyeliminowanie znaczenia - jak już wcześniej pisaliśmy, niekastrowane kocury w większości przypadków znaczą teren. Mieszkanie pod jednym dachem ze znaczącym kocurkiem może być bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. U odpowiednio wcześnie wykastrowanego kocurka zanika nawyk znaczenia.
- zapobieganie agresji - wykastrowane kocury znaczenie rzadziej wplątują się w bójki, które mogą prowadzić do uszkodzeń ciała, są także mniej skłonne do włóczenia się na dalekie odległości od domu (w przypadku kotów wychodzących) w poszukiwaniu partnerki."
źródło: http://www.zwierzakowo.pl[/i]
W tym momencie przekonuje mnie tylko groźba nowotworu prostaty.
Ale to chyba równowazy się z groźbą chorób układu moczowego, no i z ryzykiem operacji ( które zawsze istnieje)
Włóczęgostwo nie wchodzi w grę.
Króliczek ( bo tak nazywam mojego kocurka Rysia) jeszcze nie znaczy terenu. Mam nadzieję, ze nie będzie tego robił. Jego ojciec tez tego nie robi. Rysiu wcale nie jest agresywny- jest regularnie besztany przez moje kotki i znosi to z pokorą własciwą dla prawdziwego dzentelmena
Jesli to się nie zmieni, trudno mi będzie zdecydowac się na zabieg. Operacja za kazdym razem ( a miałam juz wiele kotów) jest dla mnie ogromnym stresem.
Po zabiegu nie mogę spać, przez dwie doby co godzine wstaję w nocy by sprawdzic, czy kotek oddycha. Jest mi przy tym słabo. Odstawiam istny cyrk! Ze juz nie wspomne o moim zachowaniu przy narkozie kota przed operacją
Tak czy owak, dzięki za odpowiedź
Masz słodkie koty
Ale to chyba równowazy się z groźbą chorób układu moczowego, no i z ryzykiem operacji ( które zawsze istnieje)
Włóczęgostwo nie wchodzi w grę.
Króliczek ( bo tak nazywam mojego kocurka Rysia) jeszcze nie znaczy terenu. Mam nadzieję, ze nie będzie tego robił. Jego ojciec tez tego nie robi. Rysiu wcale nie jest agresywny- jest regularnie besztany przez moje kotki i znosi to z pokorą własciwą dla prawdziwego dzentelmena
Jesli to się nie zmieni, trudno mi będzie zdecydowac się na zabieg. Operacja za kazdym razem ( a miałam juz wiele kotów) jest dla mnie ogromnym stresem.
Po zabiegu nie mogę spać, przez dwie doby co godzine wstaję w nocy by sprawdzic, czy kotek oddycha. Jest mi przy tym słabo. Odstawiam istny cyrk! Ze juz nie wspomne o moim zachowaniu przy narkozie kota przed operacją
Tak czy owak, dzięki za odpowiedź
Masz słodkie koty
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Nie ma za co!asiarysia pisze:...
Tak czy owak, dzięki za odpowiedź
Masz słodkie koty
Doskonale Cię rozumiem, sama bardzo się bałam przed operacją dziewczynek, ale jestem szczęśliwa, że się zdecydowaliśmy z mężem na sterylizację obydwóch kociczek.
Było ciężko, długo się budziły z narkozy, 2 doby nie jadły, wymiotowały (raz jedna, raz druga) - istny koszmar
O moich nerwach i obawach przed ich zabiegiem to już nie wspomnę, z perspektywy czasu jestem wdzięczna mężowi, że mnie nie udusił
PS. Dziewczynki dziękują za komplement a gdzie możemy nacieszyć się widokiem Rysia?
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
No to trzymamy Cie/Was za słowo