Oj, czy Wy przypadkiem nie rozpuściliście małego kociego potworka?
Wszystko ładnie, pięknie, ale...
fotki to nie łaska?
Seiti, życzę zdrowia Tobie i Twojemu brzuszkowemu Maleństwu. A może Antoś? Co sądzisz? Albo Ryszard ( wiem, wiem jestem zakochana w moim Ryśku), albo Kajtek...To dla chłopczyka
A jesli to dziewczynka?
Kocilla Nina
A pewnie, że kocilla rozpuszczona. I to nie przeze mnie.
W szpitalu zrobiono mi USG i małe ma położenie miednicowe, więc ciężko coś dostrzec, ale z tego, co widziała to dziewczynka. Reki oczywiście nikt nie da sobie za to uciąć i może wyskoczyć parówka.
Chłopiec będzie Grześ (idzie przez wieś, worek piasku niesie), a dziewczynka...
Foto zgram w wolnej chwili, bo to nie prosta sprawa.
W szpitalu zrobiono mi USG i małe ma położenie miednicowe, więc ciężko coś dostrzec, ale z tego, co widziała to dziewczynka. Reki oczywiście nikt nie da sobie za to uciąć i może wyskoczyć parówka.
Chłopiec będzie Grześ (idzie przez wieś, worek piasku niesie), a dziewczynka...
Foto zgram w wolnej chwili, bo to nie prosta sprawa.
Wczoraj Aronia zasuwał 10 km w jedną stronę po karmę dla kota. Znalazłam sklep, gdzie 6,8 kg ToTW kosztuje 100 zł i jeszcze gratis dostaliśmy - małą puszeczkę z kurczakiem i kałamarnicą (Neya przeżyć tej puszki nie mogła, ganiała najedzoną Ninę, żeby pysk jej wylizać).
Obiecane zdjęcia
Obiecane zdjęcia
Ale zdjęcia!
Przepiękne!
Marcinek całuje Ninkę po brzuszku! Bardzo ładny chłopczyk.
A kicia? Nie dziwię się, że skradła wszystkim serca. Nawet Neyi
Nieźle
Seiti, dogodziłaś mi tymi zdjęciami, oj dogodziłaś! Dzięki!
Przepiękne!
Marcinek całuje Ninkę po brzuszku! Bardzo ładny chłopczyk.
A kicia? Nie dziwię się, że skradła wszystkim serca. Nawet Neyi
Seiti pisze:Wczoraj Aronia zasuwał 10 km w jedną stronę po karmę dla kota
Nieźle
Seiti, dogodziłaś mi tymi zdjęciami, oj dogodziłaś! Dzięki!
Ninka ładniutka, rośnie jak trzeba, ma bardzo ładne umaszczenie i wyjątkowo duże uszy ale u niej to zaleta ładnie jej z tymi uszkami. 10 km cóż za poświęcenie u mnie by to nie przeszło sama ganiam do sklepów i w poszukiwaniu okazji cenowych
Fakt, jej umaszczenie nie jest typowo bure.
Pies ma uszy jak nietoperz i kot również. to chyba będzie nasz znak rozpoznawczy.
Facet zjednany. Wczoraj tak słodko spali, że żałuję, że zdjęcia nie udało im się zrobić.
A pies rozwalił sobie głowę... z 2 cm od oka.
Pies ma uszy jak nietoperz i kot również. to chyba będzie nasz znak rozpoznawczy.
Facet zjednany. Wczoraj tak słodko spali, że żałuję, że zdjęcia nie udało im się zrobić.
A pies rozwalił sobie głowę... z 2 cm od oka.
Mój kocio odzysk ze śmietnika typowy burek tylko dość duży. Pies szarpnął sobie tuż pod okiem i rozerwał naskórek na szczęście nie uszkodził oka, wpadł na krzaki hortensji które wcześniej przycięłam sekatorem, gonił kota i źle obliczył odległość. Na źle to zawsze szybko.
Ninka to taki mały nietoperek nie chciałam tego pisać aby nie obrazić ale fakt z sunią mają usiory podobne, słodziaki.
Ninka to taki mały nietoperek nie chciałam tego pisać aby nie obrazić ale fakt z sunią mają usiory podobne, słodziaki.
Nina rośnie i psoci. Pamiętacie narzekałam, że chuda itp., brzusio odzyskany.
Przychodzi na głaski tylko do mnie (panowie przekichali sprawę, gdy ją dotykali gdy sobie tego nie życzyła). Nina lubi być wygłaskana a potem szybciutko idzie się posilić.
Jej pomoc w pracach domowych wygląda tak:
niosę np. miskę żeby umyć rzeczy z segmentów to Ninka już przy mnie i bawi się wodą. Przy odkurzaniu podąża za mną i tym hałaśliwym stworem, przy porządkach w szufladach łaziła za mną krok w krok, a nuż trafi się coś fajnego do zabawy. Upatrzyła sobie rzeczy dla dziecka, które czekają aż znajdę im miejsce. Ma bzika na punkcie torebek.
Z Neyą się wściekają, ganiają i gryzą. Ja psa uspokajam a ta ją prowokuje np. atakiem na łapę I pochwała dla suki - jest bardzo delikatna w podgryzaniu kocich udek.
Przychodzi na głaski tylko do mnie (panowie przekichali sprawę, gdy ją dotykali gdy sobie tego nie życzyła). Nina lubi być wygłaskana a potem szybciutko idzie się posilić.
Jej pomoc w pracach domowych wygląda tak:
niosę np. miskę żeby umyć rzeczy z segmentów to Ninka już przy mnie i bawi się wodą. Przy odkurzaniu podąża za mną i tym hałaśliwym stworem, przy porządkach w szufladach łaziła za mną krok w krok, a nuż trafi się coś fajnego do zabawy. Upatrzyła sobie rzeczy dla dziecka, które czekają aż znajdę im miejsce. Ma bzika na punkcie torebek.
Z Neyą się wściekają, ganiają i gryzą. Ja psa uspokajam a ta ją prowokuje np. atakiem na łapę I pochwała dla suki - jest bardzo delikatna w podgryzaniu kocich udek.
No, mówiłam, że Ninka wytresuje sobie Neyę, mowiłam. Widać, kto jest szefem. bardzo się cieszę, że została z Wami. Widać, że kot nie jest jakąś rewolucja ogromną życiową. Smutne, że niektóre przyszłe mamy wywalają swoje koty, bo ktos im coś powiedział, szczególnie jeśli ten ktoś to lekarz. A tu widać, że się da!
Bez zdjęć nie uwierzęSeiti pisze:Nina rośnie i psoci. Pamiętacie narzekałam, że chuda itp., brzusio odzyskany.
Bardzo się cieszę, że Nina broi, bo to oznacza,ze jest zdrowa i prawidłowo się rozwija.
A Neya to najukochańsza sunia na świecie!
Dwa tygodnie w szpitalu...
Nina urosła i przytyła. Dzisiaj odpoczywała od miłości chłopaków.Seiti pisze: 09.09
Standard- krew, ciśnienie, wywiad. Musiałam strasznie wyglądać, bo lekarz pytał się czy ma mi podać leki uspokajające.
10.09
Obchód. Pani profesor zaleciła kolejne USG. Wody z 5 stały się 3,7. Rozmowa i badanie. Zalecono kroplówki 3 po 500 ml i jakieś leki. Uprzedzono mnie, że jak wody nie wzrosną to po prostu zakończą ciążę. Kontrolne USG 12.09.
11.09.
Nowa codzienność 2 razy KTG plus kroplówki i pękające żyły od wenflonów. Wieczorem wezwano mnie do dyżurki w celu podpisania dokumentów na operację, założono książeczkę dziecka. Wyszłam od nich zaryczana, to dopiero 32 tydzień...
12.09 (urodziny Sheny by były)
Wody wzrosły do 3,8. Na twarzy doktorowej konsternacja i dylemat. W myśl szekspirowskiego cytatu: ciąć czy nie ciąć, o to jest pytanie. Dyskutowali i postanowili się wstrzymać i dalej podawać kroplówki i monitorować stan dziecka. Ulga, niewyobrażalna ulga. Wieczorem się pochorowałam.Przeziębienie. Przeniesiono mnie do izolatki, gdzie już były dwie zasmarkane panie. Kazano zakupić leki, bo szpital nie posiada takowych.
13-14. 09.
Weekend minął dość spokojnie, ale w niedziele znowu stres, co pokaże poniedziałek.
15.09.
Wody po ciągłych kroplówkach wzrosły do 4,5 ! Profesor zadowolona, doktorowa również. Oprócz tego wlewałam w siebie 3 litry wody. Do tego EKG i internista. (lekarz był kardiologiem a badał moje przeziębienie)
16-17.09
Ciągle KTG i kroplówki, często jednocześnie. Kroplówki się skończyły i znowu KTG. Rodzinka postanowiła powmuszać we mnie jedzenie.
18.09
Wody cudownie wzrosły, było aż 7. Ucieszyłam się, ale lekarz od KTG chyba z czystej złośliwości postanowił zgasić moją radość, stwierdzeniem, że nadal jest za mało, że to nic nie daje itp.
19.09
Na obchodzie jedna pani doktor cieszyła się ze mną, że wzrosły. Podniosła mnie na duchu. Odstawiono kroplówki i zalecono jedno KTG dziennie.
20-21.09
Z duszą na ramieniu wyczekiwałam dzisiejszego dnia, pełna obaw, że piję za mało i wody spadną.
Dzień dzisiejszy- wody wzrosły do 8, dziecko waży 2360 g i wszystko odpowiada 34 tyg.. Gdy profesor zapytała się czy chce wyjść tak się ucieszyłam, że rzuciła, żebym się uspokoiła bo zaraz im tu skurczy dostanę.
Czemu zmalały? Nie wiem, na pewno nie wyciekły. Sprawdzono.
Wnioski:
1. Jedzenie- po 2 tyg tak mi zbrzydło, że chyba przejdę na czerpanie energii z kosmosu. Kotlet raz normalny, inny razem zero przypraw, nawet soli. Hitem był kotlet z... jajka. Białego sera nie tknę przez najbliższy czas.
2. Personel zawsze może o tobie zapomnieć. Godzina pod KTG czy zapomnienie podania leków, cóż.
3. To, że leżysz w szpitalu nie oznacza, że jak się tam przeziębisz to dostaniesz leki. Nie, leki we własnym zakresie.
4. Bez pytań nic nie wiesz, nawet co ci podają za lekarstwa.
Cudem się udało i uniknęłam cięcia a dziecko przedwczesnego powitania świata.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 21 gości