Kotek w podróży

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Awatar użytkownika
Ulla
Posty:255
Rejestracja:29 marca 2006, 00:05
Lokalizacja:Kraków
Kontakt:

09 lipca 2006, 20:08

Witam,
Chciałam zapytać, czy ktoś przewoził swojego kotka samochodem na większą odległość (3 - 4 godz. podróży). Nie wiem, czy nie powinnam jej czegoś podać przed podróżą, bo 20 min. jazdy samochodem do weta wytrąca ją kompletnie z równowagi. Najpierw się żali, a później jest to już jeden wielki miauk wściekłości :evil:
Chciałabym, żeby dobrze zniosła podróż, więc może jej podać jakieś środki uspokajające (jeśli tak, to jakie??), a może aviomarin?
Nie wiem też, czy powinnam się zatrzymywać w czasie podróży i dać jej zaczerpnąć świeżego powietrza? Mam zamiar cały czas ją wieźć w transporterku, w którym mam poidełko na wodę.
Z góry dziękuję za wszelkie rady!
ATA
Posty:3042
Rejestracja:30 grudnia 2005, 16:56

10 lipca 2006, 12:14

Każdy kotek reaguje inaczej, ale myślę, że pewne zasady są jednakowe dla wszystkich. Kot w podróży powinien być w wygodnym transporterze, ale trzeba się też zaopatrzyć w szelki i smycz. Do środka można włożyć ulubioną poduszeczkę, kocyk czy zabawkę. Jeśli to możliwe w podróży trzeba do kota dużo mówić, głaskać przez kratkę - na pewno będzie spokojniejszy. Konieczne będą postoje powiedzmy co godzinę, wtedy trzeba go wypuścić (szelki) żeby troszkę sobie pochodził i napoić. Co do leków to powinien o tym decydować lekarz. Ja na własną rękę nie dawałabym aviomarinu bo nie wiadomo jaką dawkę i czy w ogóle ludzkie leki będą odpowiednie :wink: .
Awatar użytkownika
Ulla
Posty:255
Rejestracja:29 marca 2006, 00:05
Lokalizacja:Kraków
Kontakt:

10 lipca 2006, 14:54

Dzięki wielkie Atko za dobre rady! :D Za chwilkę wyjeżdżamy, więc zobaczymy jak to będzie. Niunia już chyba czuje, że coś się będzie działo, bo chowa mi się po kątach :cry:
Mam zamiar, tak jak mi doradziłaś, zatrzymywać się raz na czas, by dać Perełce odetchnąć. W transporterku ma poidełko, do którego tuż przed wyjazdem wrzucę kostkę lodu, żeby dłużej była zimna.
Ona nienawidzi podróży :( Zawsze jak jedziemy do weta, rękę mam w transporterku, głaszczę ją, pocieszam słownie, a ona i tak jest strasznie nieszczęśliwa :cry:
Cóż, zobaczymy jak to będzie. Dam znać wieczorkiem, jak przebiegła nasza podróż.
ATA
Posty:3042
Rejestracja:30 grudnia 2005, 16:56

10 lipca 2006, 19:26

I jak tak Podróżniczki :?: :D
Awatar użytkownika
Ulla
Posty:255
Rejestracja:29 marca 2006, 00:05
Lokalizacja:Kraków
Kontakt:

10 lipca 2006, 23:27

Ufff-nareszcie dojechałyśmy. Ciężka to była podróż, zwłaszcza na początku. Moja niunia była tak strasznie przerażona jak stałyśmy w korku na Bora Komorowskiego, że aż się przestraszyłam. Miała drgawki, wyciągała i chowała języczek, ślina jej ciekła z pyszczka i płakała. Nie wiedziałam co się dzieje, a ciężko było się zatrzymac, by ją uspokoic. Głaskałam ją tylko, uspokajałam i modliłam się, by wreszcie skończyły się krakowskie korki :twisted: Jeszcze nie wyjechałam z Krakowa, jak moja niunia ze stresu i przerażenia zrobiła w transprterku kupkę... :cry: Nie będę opisywac zapachów, na które obie byłysmy zdane, mojego przerażenia, że najbliższa stacja benzynowa za 5 km, a Perełka umorusana jest własnymi odchodami i doprowadza ją to do rozpaczy :cry: Jej miauk przypominał płaczące dziecko :cry: W takich okolicznościach dotarłyśmy na stację benzynową, gdzie doprowadziłam Perełkę i transporterek do porządku, materacyk musiałam usunąc bo był mokry, a niuni podłożyłam papierowe ręczniki pod pupcię, bo też miała mokre łapki i ogonek (dobrze, że mamy juz cywilizowane stacje benzynowe, bo nie wzięłam z sobą ręczników papierowych :twisted: ).
Chyba wzbudziłam niezłą sensację na stacji Orlenu, ale co tam! - ważne, że wymyłam niuniusię i nie śmierdziało w aucie :)
Po tym incydencie, ruszyłysmy w dalszą podróż (choc, to był właściwie początek naszej podróży). Niunia chyba zaakceptowała ten stan rzeczy i uspokoiła się. Siedziała z szeroko otwartymi ślepkami i chyba zrezygnowana pogodziła się ze swoim losem, albo była z lekka ogłupiała samą jazdą. W każdym razie, zniosła swój los w pokorze. Ja zatrzymywałam się co jakiś czas, by da jej zaczerpnąc świeżego powietrza, pogłaskac, przytulic (pic nie chciała)
Raz na czas miauknęła, ale juz do końca była spokojna.
Po tym pierwszym doświadczeniu z podróżowaniem, wiem, że trzeba wozic ze sobą ręczniki papierowe, ręcznik normalny, by wytrzec i okryc kotka po umyciu w razie "awarii" i koniecznie założyc mu na podróż szelki (bardzo pomagają w przypadku szybkich reakcji). Dobrze też miec zapasowy materacyk, albo jakis ręcznik, by kotek nie podrózował na plastiku. I dobrze jest też przymocowac transporterek pasami do siedzenia, gdzyz w momencie gwałtownego hamowania, może spaśc. Takie są moje pierwsze doświadczenia z kicią w podróży. Mam nadzieję, że podróż powrotna będzie lepsza. Zobaczymy...
ATA
Posty:3042
Rejestracja:30 grudnia 2005, 16:56

10 lipca 2006, 23:38

Uff, ciężko było, oj ciężko. No ale całkiem nieźle sobie poradziłyście. Myślę, że Niunia musi mieć teraz spokój bo chyba nadal jest zestresowana. Jest chyba w obcym miejscu, prawda? Do tego co już napisałaś o podróży dodałabym jednak jakiś środek uspokajający od weta. Może wtedy kicia zniosłaby to lepiej? Trudno powiedzieć.... Teraz obie musicie odpocząć - jest po czym :wink:
Awatar użytkownika
Ulla
Posty:255
Rejestracja:29 marca 2006, 00:05
Lokalizacja:Kraków
Kontakt:

10 lipca 2006, 23:58

Muszę przyznac, że bardzo szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Jak wyciągnęłam ją z transporterka, była bardzo przestraszona. Nie chciała ani pic, ani jesc. Serduszko jej biło jak oszalałe :(
Trwało to dosłownie kilka minut. Wykąpałam ją jeszcze raz, wytarłam (nie chciałam stresowac suszarką) i wypuściłam. Z ciekawością obserwowałam, jak się będzie zachowywa. A Perełka spokojnie obeszła dom, usiadła w kuchni pod stołem i zaczęła się myc. W między czasie szukała "swojego miejsca". Po jakiejś godzinie oznajmiła mi, że jest głodna i wszystko zjadła, co jej podałam! :D
Myślę, że przez drzwi zawarła już znajomośc z jakimś miejscowym kocurkiem, bo ów kocurek stoi teraz pod oknem i miałczy, a niunia z zainteresowaniem wsłuchuje się w te serenady :lol:
Nie wiem, co to ma znaczyc :D
W każdym razie, jak uchyliłam drzwi wejściowe, moja niunia usiadła na schodach, podszedł ów kocurek i razem schowali się pod moim autem :!: :lol:
Ja przerażona wyciągnęłam Perełkę i zaprowadziłam do domu. Kocurek ją chyba teraz nawołuje... :lol: A to dopiero pierwsze godziny pobytu tutaj, a mamy byc tu tydzień... Pańcia chyba nie będzie musiała wyprawiac ślubu? :lol:
gunia

01 października 2006, 19:17

Mój Pimpuś(3 letni kocur) zaliczył już wiele podróży prawie każdym możliwym środkiem transportu(autobus, samochód,tramwaj, pociąg), na szczęście podróż znosi bardzo dobrze :D Na początku miauczy, lecz później po oswojeniu z nową sytuacją uspokaja się. Ostatnio to nawet leciał samolotem, strasznie się bałam jak zareaguje na zmiany ciśnienia - miał tylko lekko przyspieszony oddech no i zrobił siku :roll: (akurat jak samolot zaczynał lądować :evil: ) Mam na to już swój sposób - zamiast materacyka na dno transporterka daję pieluchę dla dużych dzieci lub dorosłych(tak to się chyba nazywa :?: ),taka duża prostokątna, pampersowa mata. Kiedy kicia coś zrobi to wywalam ją i daje nową(to wcale nie takie łatwe w ciasnej toalecie w samolocie :lol: ) Kot znów ma czysto i się uspokaja.
Co do środków uspokajających to wet mi je odradzał.
jedyny minus wszystkich podróży to problemy ze wsadzeniem kota do transportera(trzeba go tam dosłownie wrzucić) - maluch chyba niezbyt lubi podróżować :roll:
Awatar użytkownika
Kasia i Maniuś
Posty:696
Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
Lokalizacja:Kraków

28 października 2007, 17:38

Witam,
Z moim Maniusiem średnio raz w miesiącu mamy do przejechania 200 km. w jedna stronę. Zabawne jest, że do transporterka wchodzi bardzo ochoczo, wręcz zatrzymuje się na tylnej ścianie. Spokój jest do momentu upięcia go w fotelu i uruchomieniu silnika. Wtedy się zaczyna. Jazda przez Kraków jedno wielkie miałczenie, jakbym obdzierała go ze skóry :wink: Po opuszczenia granic miasta wcale nie jest lepiej. Całą drogę pomiałkuje (a ja robię się senna), choć muszę przyznać, że ostatnim razem jakieś 50% drogi przespał. Staram się robić przystanki, aby mógł powąchać troszkę trawki. Staram się cała drogę mówić do niego, i nie wiem jak skutkuje, chyba niezbyt. A jeśli obiecam, że zatrzymam się na najbliższej stacji benzynowej i tego nie zrobię, to dopiero się zaczyna "obdzieranie ze skóry" - zastanawiam się skąd on wie, przecież nie widzi drogi :D
Jak pobędziemy na miejscu kilka dni, to już po drugim dniu siedzi w torbie na moich ubraniach i chyba każe mi się zbierać do domu.
Próbowałam podać mu leki od lekarza, ale skutek był taki sam, więc zrezygnowałam po pierwszym razie.
Pozdrawiamy wszystkich podróżników.
Awatar użytkownika
Lucyfrecja
Posty:53
Rejestracja:19 października 2007, 14:51
Kontakt:

28 października 2007, 19:48

Co prawda narazie jeździmy tylko do lecznicy, ale nie ma z tym problemu. Ostatnio załatwialiśmy coś jeszcze po drodze, kicia spokojnie wyszła, pospacerowała po samochodzie, jakby w ogole nie zauważyła, ze zmieniło się otoczenie. :lol:
Liwia
Posty:482
Rejestracja:07 października 2005, 09:39
Lokalizacja:Kraków

28 października 2007, 20:03

"moje" koty sa w calej Polsce - w Szczecinie, Gdansku, Malborku, Lodzi, Poznaniu, Zielonej Gorze, Wroclawiu, Warszawie itp itd. Nigdy nie bylo wiekszego klopotu z podroza, absolutnie zadnych srodkow uspokajajacych - dla kota taka podroz to na moje oko wystarczajacy stres i obciazenie. Raz przyjechal do mnie taki "uspokojony" kot to weterynarz ledwo co do zycia go przywrocil :roll: Z porad praktycznych - transporter zawsze trzeba przypiac pasami i zawsze ustawic kratka do oparcia fotela. Mnie dwukrotnie kot sie uwolnil (jak - nie wiem) z transportera, mezowi zas rozpelzly sie kociaki po aucie co bylo po prostu niebezpieczne i dla kotow i dla ludzi.

W ramach usmiechu - moj maz czesto jadac na delegacje bierze ze soba kota np. do domu stalego lub tymczasowego. I smieje sie, ze koty z reguly dopiero w okolicach Łodzi ida spac, wczesniej sie wydzieraja :twisted:
Awatar użytkownika
Kasia i Maniuś
Posty:696
Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
Lokalizacja:Kraków

15 marca 2008, 11:46

Mam małe pytanko.

Ponieważ mój Maniek ciągle źle znosi podróż w transporterku, a niestety średnio raz na miesiąc jesteśmy zmuszeni podróżować (wyemigrowałam z rodzinnego domku :wink: ) ok. 200 km. w jedna stronę, znalazłam na stronach krakvetu i już kupiłam szelki do podróży. Czy ktoś już ich używał, jak spisują się podczas podróży. Jak pomyślę, że będzie trzeba jechać do domu na święta i znowu słuchać ok. 3-3,5 godz. miałczenia - serce mi się kraje. :cry:
Proszę i jakieś informacje.
Awatar użytkownika
Adinka
Posty:82
Rejestracja:07 stycznia 2008, 22:36
Lokalizacja:Warszawa

15 marca 2008, 18:47

Czasem zabieram Sokrateska w podróż pociągiem - trwa ona średnio 3,5 godz. plus dojazd do PKP i później z PKP - razem ok 4,5 godz. Kot dobrze znosi podróż, a już szczególnie w pociągu kiedy go wypuszczę z transportera. Szelki zakładam mu oczywiście w domu(trochę się opiera, ale po małej walce udaje mi się go poskromić;)). Myślę, że o wiele lepiej mu w szelkach u mnie na kolanach, niż w transporterze przez tyle czasu. Szelki w przypadku Sokrateska sprawdzają się całkiem dobrze:) Zyczę powodzenia!!!
Dośka@
Posty:148
Rejestracja:24 marca 2008, 15:47

29 marca 2008, 17:15

jak sądzicie, co jest lepsze dla kota w przypadku gdy musimy wyjechac: jak pojedzie z nami (zakładam że zna to miejsce czy mieszkanie gdzie z nim jedziemy) czy jak zostanie sam w domu?
Iza-Erin
Posty:1556
Rejestracja:23 lipca 2007, 19:42
Lokalizacja:Stolica Podlasia :)
Kontakt:

29 marca 2008, 17:18

Ja bym zabrała gdybym mogła (tyle tylko, że w moim przypadku - z wiadomych względów - nie wchodzi to w grę :lol: ).
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 32 gości