nowy kociak w domu - pomocy!!!
Strasznie mi przykro - to jeszcze taki maluszek Też mam nadzieje, że trafił w dobre, troskliwe ręce. Może akurat on nie był Tobie pisany? Może jakiś inny łaciatek czy rudzielec czeka gdzieś na Ciebie? Kto wie... W każdym razie nie zamartwiaj się - nie miałaś na to wpływu
Dośka, trzymaj się
Ale małpa z tego babiszona Chyba na Twoim miejscu bym nie wytrzymała i pierze by latało
A w ogóle, to kto to jest? Jakaś małolata, że tak infantylnie się zachowuje?
Ale małpa z tego babiszona Chyba na Twoim miejscu bym nie wytrzymała i pierze by latało
A w ogóle, to kto to jest? Jakaś małolata, że tak infantylnie się zachowuje?
wczoraj wieczorem był rozlew krwi.
Zaczelo sie wypuszczenia Tymka na wlosci Puszki. Bylo oczywiscie syczenie i warczenie, az w koncu Puchon nie wytrzymal i przegonil Tymka z jednego do drugiego pokoju. To jeszcze jednak bylo w ok - lapy byly w ruchu, ale krwi nei bylo. Pucha poszla pod kanape, Tymek zostal za fotelem i powoli sie zza niego wydostawal. Niestety kiedy probowal przejsc do drugiego pokoju, Pucha znow go dopadla, pogonila do kuchni, stamtad z powrotem do pokju pod stol i tam byl juz dziki jazgot Cale szczescie rozdzielily sie same, Puchon znow pod kanape, Tymek do katka - widzialay sie wzajemnie. Nie bardzo wiedzialam co mam zrobic. Powolutku podeszlam do Tymka od drugieh storny, zeby Puchon nie widzial, poglaskalam go (Boze, jak on zaczal mruczec... chlopak strasznie teg potrzebowal) - poszedl za moja reka, i przeszeedl do "swojego" pokoju. Tam go obejrzalam i okazalo sie, ze Pucha byla uprzejma wyrwac mu mala kepke sierscie z uszka (tak ok. 2-3 mm), krew sie nie lala, ale mial wyrwana sierc do krwi i lekkie jeszcze zadrapanie nizej. Poszlam z powrotem do Puszki, usiadlam na fotelu, a ta mala zolza jak gdyby nigdy nic wlazla mi na kolana. Pomizialam ja, potem zeszla i zauwazylam ze kuleje. Z kada minuta kulala jakby bardziej, wiec znow sie zestresowalam, zwabilam ja na kolana, otulilam w kocyk (inaczej pewnie ze mnie lalaby sie krew), zapakowalam do transportera i zawiozlam do weta do lecznicy przy Akademii Rolniczej. Cudowna pani doktor zbadala Puche, a Pucha w ogole nie wykazywala oznak bolu, wiec nie wiem, co to bylo. DOstala zastrzk przeciwbolowy i wet kazal ja oberswowac i jakby co w poniedzialek przywiezc na przeswietlenie. Dzis juz jest ok, wiec moze byc tak, jak mowil wet, ze ganiajac Tymka na kafelkach naciagnela sobie sciegno, albo skrecila lapke na ostrym zakrecie. Poza tym wet zalecil, zeby jednak dopuszczac do kontaktu stopniowo, zeby najpierw zaczely sie chociaz ignorowac. Tak wiec juz sama nie wiem co robic wygladalo to wszystko wczoraj tragicznie....
Dzisiaj TYmek i Pucha ok, poszlam do niego, wymknal sie z pokoju, oczywisice byl syk i warczenie Puszki, wiec zamknelam go z powrotem. Potem zamknelam Puszke, jego wypuscilam, zeby zostawil swiezy zapach.... Pucha wie, ze on jest w mieszkaniu (bo oczywiscie tez w kotryms momencie wymknela sie na mieszkanie) ale pcha sie poza pokoj. Jak Tymus byl zamkniety i rozrabial u siebie, Pucha nasluchiwala w pewnej odleglosci od jego drzwi.....
Troche zaczynam sie martwic, bo TZ boi sie, ze one sie nie dogadaja i wtedy bedzie trzeba ktores oddac, a ja bym chyba tego nie przezyla
NIe wiem, co mam zrobic..... z jednej strony musze dopuscic do kontaktu bo inaczej przeices nigdy sie nie dogadaja, ale strasznie sie boje, ze zrobia sobie krzywde.... Powiem szczerze, ze troche sie nawet zaczelam bac Puchy, bo wlazi mi na kolana, mizia sie i nagle mnie gryzie i paca lapa i to dosc mocno.... Dzis spala ze mna i gdy chcialam sie podniesc, juz byla cala nastroszona, na przygietych lapach, uszy plozone i gotowa do ataku....
Zalamka
Zaczelo sie wypuszczenia Tymka na wlosci Puszki. Bylo oczywiscie syczenie i warczenie, az w koncu Puchon nie wytrzymal i przegonil Tymka z jednego do drugiego pokoju. To jeszcze jednak bylo w ok - lapy byly w ruchu, ale krwi nei bylo. Pucha poszla pod kanape, Tymek zostal za fotelem i powoli sie zza niego wydostawal. Niestety kiedy probowal przejsc do drugiego pokoju, Pucha znow go dopadla, pogonila do kuchni, stamtad z powrotem do pokju pod stol i tam byl juz dziki jazgot Cale szczescie rozdzielily sie same, Puchon znow pod kanape, Tymek do katka - widzialay sie wzajemnie. Nie bardzo wiedzialam co mam zrobic. Powolutku podeszlam do Tymka od drugieh storny, zeby Puchon nie widzial, poglaskalam go (Boze, jak on zaczal mruczec... chlopak strasznie teg potrzebowal) - poszedl za moja reka, i przeszeedl do "swojego" pokoju. Tam go obejrzalam i okazalo sie, ze Pucha byla uprzejma wyrwac mu mala kepke sierscie z uszka (tak ok. 2-3 mm), krew sie nie lala, ale mial wyrwana sierc do krwi i lekkie jeszcze zadrapanie nizej. Poszlam z powrotem do Puszki, usiadlam na fotelu, a ta mala zolza jak gdyby nigdy nic wlazla mi na kolana. Pomizialam ja, potem zeszla i zauwazylam ze kuleje. Z kada minuta kulala jakby bardziej, wiec znow sie zestresowalam, zwabilam ja na kolana, otulilam w kocyk (inaczej pewnie ze mnie lalaby sie krew), zapakowalam do transportera i zawiozlam do weta do lecznicy przy Akademii Rolniczej. Cudowna pani doktor zbadala Puche, a Pucha w ogole nie wykazywala oznak bolu, wiec nie wiem, co to bylo. DOstala zastrzk przeciwbolowy i wet kazal ja oberswowac i jakby co w poniedzialek przywiezc na przeswietlenie. Dzis juz jest ok, wiec moze byc tak, jak mowil wet, ze ganiajac Tymka na kafelkach naciagnela sobie sciegno, albo skrecila lapke na ostrym zakrecie. Poza tym wet zalecil, zeby jednak dopuszczac do kontaktu stopniowo, zeby najpierw zaczely sie chociaz ignorowac. Tak wiec juz sama nie wiem co robic wygladalo to wszystko wczoraj tragicznie....
Dzisiaj TYmek i Pucha ok, poszlam do niego, wymknal sie z pokoju, oczywisice byl syk i warczenie Puszki, wiec zamknelam go z powrotem. Potem zamknelam Puszke, jego wypuscilam, zeby zostawil swiezy zapach.... Pucha wie, ze on jest w mieszkaniu (bo oczywiscie tez w kotryms momencie wymknela sie na mieszkanie) ale pcha sie poza pokoj. Jak Tymus byl zamkniety i rozrabial u siebie, Pucha nasluchiwala w pewnej odleglosci od jego drzwi.....
Troche zaczynam sie martwic, bo TZ boi sie, ze one sie nie dogadaja i wtedy bedzie trzeba ktores oddac, a ja bym chyba tego nie przezyla
NIe wiem, co mam zrobic..... z jednej strony musze dopuscic do kontaktu bo inaczej przeices nigdy sie nie dogadaja, ale strasznie sie boje, ze zrobia sobie krzywde.... Powiem szczerze, ze troche sie nawet zaczelam bac Puchy, bo wlazi mi na kolana, mizia sie i nagle mnie gryzie i paca lapa i to dosc mocno.... Dzis spala ze mna i gdy chcialam sie podniesc, juz byla cala nastroszona, na przygietych lapach, uszy plozone i gotowa do ataku....
Zalamka
Edytko, jeśli je wypuszczasz miej pod ręką spryskiwacz z wodą i ręcznik. Jak któreś zacznie się sadzić do drugiego psiknij wodą i strofuj zdecydowanym tonem (pojedyńcze słowa: zostaw.., nie wolno.., Pusiaaa.., Tymeeek..).
Ręcznik może Ci się przydać, gdyby trzeba było ich rozdzielić. Zarzucisz na kota i w ten sposób unikniesz podarapania rąk. W takich sytuacjach koty potrafią być bardzo agresywne w stosunku do każdego.
Jeżeli koty szykują się do ataku lub są podenerwowane po walce, pamiętaj zawsze podchodź tak, by kot Ciebie widział i najlepiej mów coś do niego. Inaczej, zaskoczony przestraszy się jeszcze bardziej i może Cię ostro zaatakować.
Skoro zachowanie Pusi jest teraz takie zmienne, to uważaj na twarz (a na oczy w szczególności).
Uważam, że zbyt szybo zaryzykowałaś z tym zapoznawaniem i chyba wzajemne oswajanie będziesz musiała zaczynać od początku.
Jeśli było aż tak ostro, to one jakiś czas będą to pamiętały.
Edytko, Feliway tak szybko nie działa. Niektóre koty potrzebują nawet kilku tygodni by "poprawić sobie nastrój".
Wydaje mi się, że zachowanie Pusi wynika ze strachu, dlatego jest taka czujna i spięta.
Nie martwcie się na zapas i dajcie im więcej czasu. Trzymam kciuki.
Ręcznik może Ci się przydać, gdyby trzeba było ich rozdzielić. Zarzucisz na kota i w ten sposób unikniesz podarapania rąk. W takich sytuacjach koty potrafią być bardzo agresywne w stosunku do każdego.
Jeżeli koty szykują się do ataku lub są podenerwowane po walce, pamiętaj zawsze podchodź tak, by kot Ciebie widział i najlepiej mów coś do niego. Inaczej, zaskoczony przestraszy się jeszcze bardziej i może Cię ostro zaatakować.
Skoro zachowanie Pusi jest teraz takie zmienne, to uważaj na twarz (a na oczy w szczególności).
Uważam, że zbyt szybo zaryzykowałaś z tym zapoznawaniem i chyba wzajemne oswajanie będziesz musiała zaczynać od początku.
Jeśli było aż tak ostro, to one jakiś czas będą to pamiętały.
Edytko, Feliway tak szybko nie działa. Niektóre koty potrzebują nawet kilku tygodni by "poprawić sobie nastrój".
Wydaje mi się, że zachowanie Pusi wynika ze strachu, dlatego jest taka czujna i spięta.
Nie martwcie się na zapas i dajcie im więcej czasu. Trzymam kciuki.
Kurczę, kiedy to czytam zaczynam myśleć, że moje koty jednak nie są takimi diablikami, za jakie je uważałam. Chociaż z drugiej strony, Pyśka potrafi pokazać charakterk nie gorzej niż Puszka. Ptyś już kilka razy miał tak podrapany nosek, że aż strach Zresztą tłucze go regularnie do tej pory i to naprawdę mocno, bo chłopak aż piszczy. Tyle tylko, że jest trochę starszy od Tymka i bardzo waleczny, więc zaczął się bronić.
A co do ataków na samym początku znajomości, to Pysia też skakała na chłopaków, tylko oni byli mali i bardzo zwinni, więc od razu uciekali za kanapę, za którą moja panna kluska wleźć nie mogła z racji swoich gabarytów
Z tego co napisałaś Edytko, wynika że faktycznie trzeba trochę spowolnić tempo zapoznania, bo trafiła Ci się pannica z niezłym charakterkiem Ale najważniesze jest to, żebyś się nie zniechęcała i nie wpadała w panikę. Pamiętaj, że to koty, a więc indywidualiści i może trochę potrwać, zanim się dotrą. Nam ludziom często zajmuje sporo czasu, zanim się do kogos przekonamy, więc zwierzakom wcale nie jest prościej.
Trzymaj się i się nie poddawaj. Będzie dobrze
A co do ataków na samym początku znajomości, to Pysia też skakała na chłopaków, tylko oni byli mali i bardzo zwinni, więc od razu uciekali za kanapę, za którą moja panna kluska wleźć nie mogła z racji swoich gabarytów
Z tego co napisałaś Edytko, wynika że faktycznie trzeba trochę spowolnić tempo zapoznania, bo trafiła Ci się pannica z niezłym charakterkiem Ale najważniesze jest to, żebyś się nie zniechęcała i nie wpadała w panikę. Pamiętaj, że to koty, a więc indywidualiści i może trochę potrwać, zanim się dotrą. Nam ludziom często zajmuje sporo czasu, zanim się do kogos przekonamy, więc zwierzakom wcale nie jest prościej.
Trzymaj się i się nie poddawaj. Będzie dobrze
juz jestem:)
no wiec tak - nei wiem czy mamy postep czy stagnacje....
przypomne ze w piatek byl rozlew krwi Tymka i nadwyrezanie nog Pusi...
w sobote wypuscilam je tylko na pol godz - syki i warotk Pusi. W niedziele kilka krotkich wypuszczen - efekt zawsze ten sam... Pucha najpier syk i warkot, Tymek olewka, Puszka atak, Tymek zwiewa. Ale rozpylacz wody dziala!!!! awantury nie bylo. Wczoraj jednak zauwazylam pewna prawidlowosc z niedzieli - gdy wypuszczam Tymka, Pucha najpierw okazuje niezdrowe zainteresowanie, powarkuje, potem sie na niego rzuca (ale wczoraj wystarczyl podniesiony glos zamiast wody) i potem sobie idzie.... Przylazi np do mnie i mizia sie jak gdyby nigdy nic. A Tymek siedzi u siebie - drzwi otwarte szeroko, ale nei wychodzi, bo wie, ze tam grasuje Wscieklosc i Zazdrosc wcielone w jednej szarobialej kotce... Pucha wiecej tez do niego nie chodzi... Dzis w nocy Tymek spal ze mna (rozwalil mnie zupelnie, jak sie obudzilam o 3 w nocy, a on spal na poduszce obok mnie, na boczku, lapki w moja strone i przytulal sie jak dziecko.....). Puszka rano na wlosci, cala happy, zadowolona, wrabala pol miski RC Indoor i wlazila na mnie.... ja juz nie rozumiem tych kotow....
no wiec tak - nei wiem czy mamy postep czy stagnacje....
przypomne ze w piatek byl rozlew krwi Tymka i nadwyrezanie nog Pusi...
w sobote wypuscilam je tylko na pol godz - syki i warotk Pusi. W niedziele kilka krotkich wypuszczen - efekt zawsze ten sam... Pucha najpier syk i warkot, Tymek olewka, Puszka atak, Tymek zwiewa. Ale rozpylacz wody dziala!!!! awantury nie bylo. Wczoraj jednak zauwazylam pewna prawidlowosc z niedzieli - gdy wypuszczam Tymka, Pucha najpierw okazuje niezdrowe zainteresowanie, powarkuje, potem sie na niego rzuca (ale wczoraj wystarczyl podniesiony glos zamiast wody) i potem sobie idzie.... Przylazi np do mnie i mizia sie jak gdyby nigdy nic. A Tymek siedzi u siebie - drzwi otwarte szeroko, ale nei wychodzi, bo wie, ze tam grasuje Wscieklosc i Zazdrosc wcielone w jednej szarobialej kotce... Pucha wiecej tez do niego nie chodzi... Dzis w nocy Tymek spal ze mna (rozwalil mnie zupelnie, jak sie obudzilam o 3 w nocy, a on spal na poduszce obok mnie, na boczku, lapki w moja strone i przytulal sie jak dziecko.....). Puszka rano na wlosci, cala happy, zadowolona, wrabala pol miski RC Indoor i wlazila na mnie.... ja juz nie rozumiem tych kotow....
Długo Cię nie było. Już myślałam, że z TŻ negocjujesz kto się wyprowadza (TŻ, czy Ty z Tymkiem) .
Poprawa jest, mała co prawda ale jest. Pusia szybko załapała i reaguje na Twój głos, rezygnując z ataków. To spory sukces. A co najważniejsze przestała się wreszcie na Ciebie boczyć.
Tymusiowi też wróci śmiałość, jak kitka przestanie bez powodu spuszczać mu lanie.
Krok po kroczku i wszystko się ułoży .
Odzywaj się częściej, bo strasznie ciekawa jestem dalszych wieści z zaprzyjaźniania się kotuchów .
Poprawa jest, mała co prawda ale jest. Pusia szybko załapała i reaguje na Twój głos, rezygnując z ataków. To spory sukces. A co najważniejsze przestała się wreszcie na Ciebie boczyć.
Tymusiowi też wróci śmiałość, jak kitka przestanie bez powodu spuszczać mu lanie.
Krok po kroczku i wszystko się ułoży .
Odzywaj się częściej, bo strasznie ciekawa jestem dalszych wieści z zaprzyjaźniania się kotuchów .
Amiko, to chyba oczywiste ktoAmika pisze:Długo Cię nie było. Już myślałam, że z TŻ negocjujesz kto się wyprowadza (TŻ, czy Ty z Tymkiem)
Przepraszam, jesli powiało feminizmem
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 99 gości