nowy kociak w domu - pomocy!!!
no i mamy nowe wyniki eksperymentów:
Puszka wczoraj po całym dniu wolności przyszła się nawet przywitać. Po delikatnym czujnym mizianiu stanęłyśmy pod drzwiami Tymka. Było warczenie i pojedyncze syki, ale twardo stała przy uchylonych drzwiach. Tymek za to zachowywał dystans i wygląd zza moich nóg (od jego strony łatwiej mi pilnować drzwi), albo zza kartonika, który stoi przy drzwiach. Potem Puszka poszła spać, więc stwierdziłam, że puszczę Tymka, niech pobiega i zostawi świeży zapach. Drzwi Puszki na wszelki wypadek jeszcze zamknęłam. Potem Pusia się obudziła i zaczęła się domagać wypuszczenia. Tymon w najlepsze bawil się z Królikiem , więc poszłam do niej ją pomiziać, żeby wiedziała, że o niej pamiętam, jestem, etc. Na dzień dobry była próba ataku z sykeim i pazurami , ale w ostatniej chwili się opamiętała. Jednak po obwąchaniu olała mnie kompletnie i polazła warczeć na kanapę. Zostawiłam ją żeby się uspokoiła. Po chwili wróciłam i już pozwalała się głaskać. Znów kociambry mierzyły się przez uchylone drzwi i znów reakcje były takie same, przy czy Puszka coraz bardziej mimo widoku Tymka po drugiej stronie próbuje się wydostać przed te uchylone drzwi. Nadal jednak też warczy i troszkę się jeszcze boję. Na noc Tymek został, żeby "ozapaszył" kołdrę. Puszka w nocy 2 razy zrobiła prawie dziurę w drzwiach..... Rano szybciutko zamknęłam Tymka u niego i wypuściłam Puszkę - nie była nawet obrazona, od razu się przywitała i dała pogłaskać. Tymek za swoimi drzwiami się kotłował i miauczał - Puszka wykazywała zdystansowane zainteresowanie. I mam wrażenie, że chce zeby jej miska z osobnego pokoju wróciła na stare miejsce w kuchni (je w nowym miejscu, ale często staje przy tym starym i patrzy na mnie wymownie) - nie wiem tylko, czy stawiać im miski razem czy osobno i czy nie będzie wyjadać Tymkowi....
nie wiem, czy można to wszystko uznać za postęp i próbować już je do siebie puścić, czy nie....
Puszka wczoraj po całym dniu wolności przyszła się nawet przywitać. Po delikatnym czujnym mizianiu stanęłyśmy pod drzwiami Tymka. Było warczenie i pojedyncze syki, ale twardo stała przy uchylonych drzwiach. Tymek za to zachowywał dystans i wygląd zza moich nóg (od jego strony łatwiej mi pilnować drzwi), albo zza kartonika, który stoi przy drzwiach. Potem Puszka poszła spać, więc stwierdziłam, że puszczę Tymka, niech pobiega i zostawi świeży zapach. Drzwi Puszki na wszelki wypadek jeszcze zamknęłam. Potem Pusia się obudziła i zaczęła się domagać wypuszczenia. Tymon w najlepsze bawil się z Królikiem , więc poszłam do niej ją pomiziać, żeby wiedziała, że o niej pamiętam, jestem, etc. Na dzień dobry była próba ataku z sykeim i pazurami , ale w ostatniej chwili się opamiętała. Jednak po obwąchaniu olała mnie kompletnie i polazła warczeć na kanapę. Zostawiłam ją żeby się uspokoiła. Po chwili wróciłam i już pozwalała się głaskać. Znów kociambry mierzyły się przez uchylone drzwi i znów reakcje były takie same, przy czy Puszka coraz bardziej mimo widoku Tymka po drugiej stronie próbuje się wydostać przed te uchylone drzwi. Nadal jednak też warczy i troszkę się jeszcze boję. Na noc Tymek został, żeby "ozapaszył" kołdrę. Puszka w nocy 2 razy zrobiła prawie dziurę w drzwiach..... Rano szybciutko zamknęłam Tymka u niego i wypuściłam Puszkę - nie była nawet obrazona, od razu się przywitała i dała pogłaskać. Tymek za swoimi drzwiami się kotłował i miauczał - Puszka wykazywała zdystansowane zainteresowanie. I mam wrażenie, że chce zeby jej miska z osobnego pokoju wróciła na stare miejsce w kuchni (je w nowym miejscu, ale często staje przy tym starym i patrzy na mnie wymownie) - nie wiem tylko, czy stawiać im miski razem czy osobno i czy nie będzie wyjadać Tymkowi....
nie wiem, czy można to wszystko uznać za postęp i próbować już je do siebie puścić, czy nie....
Edytko, powoli wszystko się unormuje. Niedługo weekend, więc myślę, że wtedy możesz spróbować wypuścić oboje. Tymek jest już duzym chłopcem, poradzi sobie. Kiedy Pysia dopadnie któregoś z chłopaków, próbują się bronić albo po prostu przed nią uciekają. Ptyś miał parę razy podrapany nosek, Pysi też się raz dostało ale generalnie sladów krwi nie widziałam (tfu tfu tfu ).
A tak z trochę innej beczki: czy kociaki nie próbują atakowac królika? Jak się dogadują ze sobą? On jest taki duży i śliczny
A tak z trochę innej beczki: czy kociaki nie próbują atakowac królika? Jak się dogadują ze sobą? On jest taki duży i śliczny
no więc z królikiem było tak - w domu był pierwszy. rok później pojawiła się 2miesięczna Puszka. Królik w tym czasei biegła już sobie po domku. Pusia została mu przedstawiona na rękach i wtedy pierwszy raz usłyszalam ten charakterystyczny syk. Królik był większy od niej (teraz ten sam rozmiar ) więc ją pacnął. Przez 2 godziny obchodzili się z daleka, a potem zaczęły się dzikie harce Puszka goni Masakra, on ją, ona leży on biega dookoła, on śpi, ona go zaczepia - pełna komitywa. Tymek interesuje się nim, ale widać, że jeszcze trochę boi. Gonią się nawzajem, ale Tymek jeszcze nie podchodzi i nie zaczepia Królasa tak bardzo jak PuszkaIza-Erin pisze:
A tak z trochę innej beczki: czy kociaki nie próbują atakowac królika? Jak się dogadują ze sobą? On jest taki duży i śliczny
Bałam się też na początku, bo na forum o królikach było, że kot może polować, ale Puszka poluje tylko na muchy, a Tymek jeszcze nei wiem, na co, ale na pewno nie ma króliki
To fajnie, że tak się ze soba dogadują.
A nie mieliście pogryzionych kabli?
A nie mieliście pogryzionych kabli?
tia... kable... większość tych, których nie dało się schować za listwą czy pod dywanem jest już owinięta tasmą izolacyjną.... najdziwniejsze jest to, że Masakr z lubością obgryzał (teraz jakoś mu przeszło) kable włączone do sieci, a tych odłączonych nie ruszył. Jemu nic nie było. a ja raz bosą stopą nadepnęłam na świeżo obgryziony kabel od włączonego telewizora..... prawie usiadłam z wrażeniaIza-Erin pisze:A nie mieliście pogryzionych kabli?
Niesamowite że kicius z królikiem sobie w zgodzie zyją . A kotka o której pisałamwczesniej ,nie jest w takiej strasznej sytuacji jak mysłałam. Poszłam jej dziś szukać do tamtejszej piwnicy i spotkałam człowieka, który sie opiekuje tymi kotami. I okazało się że wszyscy kawalerowie są wykastrowani. Kicia się darła a oni patrzyli na nią i nie wiedzieli co z nia trzeba zrobic . Kicia tez bedzie miała zabieg. Jak się ją złapie bo póki co zwiała na nasz widok. Ale bedzie dobrze
Dośka - też jestem zaskoczona, bo jak przeczytałam wypowiedzi na forum o królikach, to byłam trochę przerażona, a okazało się, że miłość kwitnie. Może z oboma kociambrami będzie tak samo...
Fundacja, od której wzięłam Tymka radzi je od razu puścić do siebie, ale ja się kurcze pieczone boję
Dobrze, że wyjśniła się sprawa z kotką - widać chłopaki chciały pomoc, tylko jak to faceci nie wiedzieli co zrobić, jak kobieta płacze
Fundacja, od której wzięłam Tymka radzi je od razu puścić do siebie, ale ja się kurcze pieczone boję
Dobrze, że wyjśniła się sprawa z kotką - widać chłopaki chciały pomoc, tylko jak to faceci nie wiedzieli co zrobić, jak kobieta płacze
Hahaha, dobreeditchen pisze:Dobrze, że wyjśniła się sprawa z kotką - widać chłopaki chciały pomoc, tylko jak to faceci nie wiedzieli co zrobić, jak kobieta płacze
Łomatko
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 81 gości