Stare Kocisko

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Nina Kwapis
Posty:48
Rejestracja:20 maja 2008, 13:19

04 czerwca 2008, 19:19

Co zrobić, jak KoT Przybłęda jest stary, nie ma zębów i jeszcze rzuca się na psy ?
Czasowo przebywam na wsi, przylgnęła do nas kotka, którą dałam wysterylizować. Ostatniej zimy 2007/2008 przyczepił się naprawdę stary Kocur (Zgredek), myślę,że w poszukiwaniu jedzenia i tak został. Zrobiliśmy mu domek i tak przezimował. Niestety , dotarł do mnie pokiereszowany, prawdopodobnie urządził go tak duży pies ( na tej wsi psy biegają luzem ). Otwarte rany pod brodą i pod uchem.Jak trząsł głową to miałam wrażenie, że mózg tam chlupie. Teraz jest czerwiec, od weterynarza dostałam dla Zgredka antybiotyk, maści do ziarninowania ran - wiele mu to nie pomogło. A teraz na dodatek ledwo żyje, z biedą chodzi i sama nie wiem co z nim zrobić? a uśpić ? tak prawdopodobnie byłoby dla niego najlepiej, ale czy ja wiem, złe mam doświadczenia w tym względzie.Żal mi go bardzo, na samą myśl,że pozbawiłabym go życia, łzy mi kapią. Jak myslicie ?
Iza-Erin
Posty:1556
Rejestracja:23 lipca 2007, 19:42
Lokalizacja:Stolica Podlasia :)
Kontakt:

04 czerwca 2008, 21:12

A nie można by go umieścić u weterynarza na czas leczenia? Może to by pomogło.
Biedny kiciuś :cry: Mizianki ode mnie.
Nina Kwapis
Posty:48
Rejestracja:20 maja 2008, 13:19

04 czerwca 2008, 22:00

Dzięki za wiadomość. Tu gdzie przebywam (wieś), weterynarz zajmuje się krowami, końmi i świniami. Kogo tu interesuje los kota czy psa. Przykre to, ale niestety prawdziwe. I tak pewnie uważają mnie tu wszyscy za wariatkę z miasta, bo roztkliwiam się nad każdym zwierzakiem. Nawet mysza ma u mnie chody.Kiedyś złapałam do butelki ( na szyjce miałam uczepiony sznurek ) w środku trochę pszenicy i wygłodniała mysz weszła. Wyniosłam ją potem, wieczorkiem, żeby nikt nie widział i wypuściłam. Moja rodzina śmiała się i mówiła,że napewno wróci. Wiem, wiem,że to szkodnik - ale taka już jestem.
Zobaczę co mi jutro przyniesie, generalnie wolałabym,żeby Zgredek sam usnął, naprawdę się męczy, jęczy, miauczy takim dziwnym głosem, z biedą napił się trochę mleka i to jeszcze musiałam miseczkę trzymać mu pod nosem.
Życzę Wszystkim właścicielom, aby ich ukochane zwierzaki chowały się zdrowo. Pozdrawiam.
P.S. przed chwilą maszerowała salamandra !
Iza-Erin
Posty:1556
Rejestracja:23 lipca 2007, 19:42
Lokalizacja:Stolica Podlasia :)
Kontakt:

05 czerwca 2008, 08:19

To budujące, że są na świecie ludzie tacy jak Ty.
A może skonsultuj się z Dr Orłem? Może coś Ci poleci na te rany.
A daleko masz do miasta? Może te rany można zszyć? Wtedy pewnie byłaby większa szansa na wygojenie. To narazie tyle co mi przyszło do głowy.

Fajnie jest mieszkac na wsi :lol:
A ludźmi się nie przejmuj, miastowi też potrafią dać niexle do wiwatu.
Nina Kwapis
Posty:48
Rejestracja:20 maja 2008, 13:19

05 czerwca 2008, 12:31

Dzięki, jesteś jedyną osobą, która odpowiedziała na mój problem. Niestety, mam smutną wiadomość. Dzisiaj rano Zgredek miał się przeokropnie. Właściwie to już nie był kocurek, tylko mały, stary, niedołężny biedak. Zdecydowałam się pojechać do weterynarza, który po obejrzeniu go, nie widział szans na wyzdrowienie. Pomijając wszystkie jego dolegliwości, wiek Zgredka ocenił - nie ma szans ( wielka starość ). I tak, dałam kotka uśpić. Wierz mi, widać i słychać było, że bardzo cierpi, wogóle nie mógł utrzymać się na nogach, a miauczał żałośnie. Teraz, choć mi strasznie przykro i smutno i płaczę cały czas, myśę sobie,że niestety, jakby to nie brzmiało-ulżyłam mu w cierpieniu. I stawiam retoryczne pytanie : św. Franciszku, gdzie Ty jesteś ? jak możesz patrzyć na cierpienia tych wszystkich stworzeń na świecie, na te ich mękę, okrucieństwo i brak dla nich serca ?
Miło było Cię poznać !
Trzymaj się cieplutko !
Awatar użytkownika
Amika
Posty:1628
Rejestracja:26 listopada 2006, 20:24
Lokalizacja:Chełm

05 czerwca 2008, 13:33

Nina, bardzo mi przykro z powodu Zgredka :( .

Po Twoim pierwszym poście chciałam doradzić skrócenie mu cierpień, ale pomyślałam, że nie wolno mi oceniać stanu kota tylko na podstawie Twojego opisu. Kiedyś pomagałam przyjść za TM swojej b.chorej kotce i chyba dlatego czasem trudno zabrać mi głos w takich sprawach.
Iza doradziła pójście do weta, cóż więcej można było napisać, w takiej sytuacji nie ma innych dobrych rad.

Zgredku śpij spokojnie [*]
Nina Kwapis
Posty:48
Rejestracja:20 maja 2008, 13:19

05 czerwca 2008, 14:24

Hej, dzięki. AMIKO - tak nie ma już cierpiącego Zgredka, ciężko mi bardzo. Jedynie co mnie może pociaszać to fakt, że od momentu, kiedy się do nas przyplątał dostawał jedzenie, zawsze trochę mięska mielonego w malekserze ( bo przecież nie miał zębów ), no i niestety jedzenie z puszki, bo miękkie. Suche jedzenie sprawiało mu duży problem.Zawsze chciał się przytulać i siedzieć na kolanach. Teraz na koniec jego źrenice były rozszerzone do ostatnich granic, nawet jak świeciło słonko.. Muszę sobie poradzić z tym strasznym przeżyciem. Dwa lata temu musiałam uśpić moją Ukochaną SUKĘ - owczarka niemieckiego. REZI miała dopiero 11 lat. Była po dwóch operacjach na nowotwór. Myślałam, że tego nie przeżyję. Asystowałam przy uśpieniu. Nie było szans. TRA GE DIA. Rok temu , ukochana kotka KOTA mojej śp. Mamy - też staruszka - koniec taki sam. Wierzę bardzo, że Rezi i Kota - tam w niebie odnalazły moją Mamę i nie są samotne. Zgredek nie miał tego szczęścia, nie wiem kto był jego właścicielem, a wiem też,że nikt za nim nie płacze tylko ja.
Pozdrawiam serdecznie.
Iza-Erin
Posty:1556
Rejestracja:23 lipca 2007, 19:42
Lokalizacja:Stolica Podlasia :)
Kontakt:

05 czerwca 2008, 14:53

Nino, nie tylko Ty płaczesz po kochanym Zgredku :cry: :cry: :cry:
Śpij spokojnie, Kiciusiu [']
Nina Kwapis
Posty:48
Rejestracja:20 maja 2008, 13:19

05 czerwca 2008, 17:15

Dzięki Dziewczyny za słowa otuchy. Zgredek jest już pochowany bidulek, jedyna mizerna pociecha to to, że nie wylądował gdzieś pod płotem, albo na kupie gnoju. Nic i nikt mu już nie zagraża, ani ludzie, ani psy. W sumie , taki staruszek mógł być celem i chyba był ( bo skąd te głębokie rany pyszczka ). Mam nadziejęi wierzę, że jego umęczone serduszko powędrowało wysoko, do Nieba.
Trzymajcie się ![/b]
Awatar użytkownika
Kasia i Maniuś
Posty:696
Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
Lokalizacja:Kraków

06 czerwca 2008, 22:46

Czytając ten post, aż się popłakałam. Tak mi przykro, że chyba pierwszy raz nie wiem co napisać :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: Pocieszeniem jest teraz tylko to, że Zgredek już nie cierpi. Trzymaj się Nino, jesteśmy z Tobą
Nina Kwapis
Posty:48
Rejestracja:20 maja 2008, 13:19

07 czerwca 2008, 13:35

Dzięki Kasia i Maniuś ( podejrzewam, że do Pani z Kotkiem ). Dołączyliście do grona - współczujących. Myślę o Zgredku, ciągle mi go brakuje, ale co zrobić, takie niestety jest życie nasze i naszych braci mniejszych. Z tą różnicą,że one są całkowicie zdane na nas.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, trzymajcie się cieplutko.
Awatar użytkownika
ania1985
Posty:1105
Rejestracja:28 października 2007, 08:48
Lokalizacja:Kielce

07 czerwca 2008, 19:25

to musi byc potwornie smutne, i predzej czy pozniej czeka kazdego z naszych kochanych kotow jakas smierc. oby jak najpozniej i oby bez meczarni. jedyne co mozemy zrobic to dbac o nie jak najlepiej i zapewnic im godne kocie zycie. oczywiscie tez Ci bardzo wspolczuje, i nawet sobie nie chce wyobrazac co czujesz:((
Nina Kwapis
Posty:48
Rejestracja:20 maja 2008, 13:19

08 czerwca 2008, 17:20

Dla tych co kochają swoje zwierzątka , to nie dość , że jest potwornie smutno , a do tego NIEwyobrażalne !
Awatar użytkownika
ania1985
Posty:1105
Rejestracja:28 października 2007, 08:48
Lokalizacja:Kielce

09 czerwca 2008, 09:11

dokladnie. w ostatniej chwili zostal uratowany braciszek mojej kici-kot moich sasiadow. po roku mieszkania z nimi zostal wywieziony na wies ( potworne moim zdaniem) , dostawal wpierdziel od wszystkich kocurow i napewno tesknil za domem. w piatek po 3 dniowej nieobecnosci wrocil do domu i byl ledwo zywy. lezal 3 dni pod kroplowkami, ale zosatal uratowany. wrocil tez do mojego bloku, do sasiadow, mam nadzieje, ze na stale..choc oni i tak wyjezdzaja na ta wies na wakacje a rysiu ( bo tak sie nazywa) razem z nimi. mam nadzieje, ze przetrwa.
Iza-Erin
Posty:1556
Rejestracja:23 lipca 2007, 19:42
Lokalizacja:Stolica Podlasia :)
Kontakt:

09 czerwca 2008, 10:01

Boże, to cos okropnego :cry:
Ania, a może mogłabyś zabrać go do siebie? Wiesz, nie jest lekko, ale wielu ludzi ma po kilka zwierzaków (ja przeciez też) i jakoś sobie radzą.
Ostatnio zmieniony 10 czerwca 2008, 07:10 przez Iza-Erin, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 83 gości