Właśnie czytałam wypowiedź dr Jarka. To dobrze, ze nie ma przeciwwskazań do czasowej kastracji chemicznej. Warto spróbować Jeśli jego zachowanie zmieni sie na plus, to mozna próbować doprowadzic go do stanu pozwalajacego na "normalną" kastrację. Tym bardziej,ze mocznik niewiele przekracza górna granice normy.
Widzę światełko w tunelu
trójłapek
Trochę jestem zła, bo gadam o tym sikaniu i wyciu na KAŻDEJ z pierdyliona wizyt i nikt się nawet słowem nie zająknął, że taka możliwość jest. Ciekawe co i jak z tym, bo nie mam limuzyny i kuśtykam trajkiem i na piechotkę z kotem do lecznicy i nie mam 100metrów, zeby latac co chwilę. Osiwieje z tym cudem moim.
A w ogóle, to zasikał mi łózżko, a treraz polazł na kołdrę, którą zdążyłam uratowac rzucając na suszarkę i się na niej rozwalił. A ja na tej folii obsikanej sobie siedzę. Nosz...
A w ogóle, to zasikał mi łózżko, a treraz polazł na kołdrę, którą zdążyłam uratowac rzucając na suszarkę i się na niej rozwalił. A ja na tej folii obsikanej sobie siedzę. Nosz...
Biedna Basia, sobie siedzi na foliidobbinka pisze: A ja na tej folii obsikanej sobie siedzę. Nosz...
Ja to mam komfortową sytuację. Gabinet mam jakieś 200 m od domu. A siwa już od dawna jestem jak gołębica...
Mam nadzieję, że dojdzie to tej kastracji i problemy z tym Twoim cudem się skończą
Pani nie wiedziała na temat, powiedziała, że zapyta i wpisze w kartę. we wtorek lekarz przeczyta z karty i znowu nic nie załatwię, Tylko się kot zestresuje, a ja postoje w godzinnej kolejce. Nie wiem, co mu można dać, jakie sa skutki uboczne, jakie działanie i co najważniejsze, jaka cena, bo czytałam różne rzeczy - że bardzo drogie (300zł), że objawy się przez kilka tygodni nasilają, itp.
a jakbym sie dowiedziała o takiej możliwości wyciszenia go miesiac temu, to by juz był może spokój. A tak, to pralka chodząca srednio 1-2 dziennie kosztuje i moje nerwy też nie są ze stali. I w ogóle ktos, kto tego nie doświadczył ma w nosie i myysli sobie, że przyszła jakaś histeryczka, która szaleje, ze jej kotek pomiauczy w domku.
Pani mi proponowała, żeby z nim na smyczy wychodzić, albo żeby wychodzący może był. Super. O tym, ze białaczkowiec zaraza na prawo i lewo nie wspomnę. A z tym wypłochem na smyczy chodziłoby się, jak z myszą albo szczurem dzikim. To nie jest normalny kot, tylko dzikie zwierzę, ucieka jak wariat, daje nura w najbliższa dziurę ( kiedyś na widok mężczyzny dosłownie dostawał katatonii ze strachu, sztywniał). Już mi się nie chce nawet tłumaczyć setny raz
a jakbym sie dowiedziała o takiej możliwości wyciszenia go miesiac temu, to by juz był może spokój. A tak, to pralka chodząca srednio 1-2 dziennie kosztuje i moje nerwy też nie są ze stali. I w ogóle ktos, kto tego nie doświadczył ma w nosie i myysli sobie, że przyszła jakaś histeryczka, która szaleje, ze jej kotek pomiauczy w domku.
Pani mi proponowała, żeby z nim na smyczy wychodzić, albo żeby wychodzący może był. Super. O tym, ze białaczkowiec zaraza na prawo i lewo nie wspomnę. A z tym wypłochem na smyczy chodziłoby się, jak z myszą albo szczurem dzikim. To nie jest normalny kot, tylko dzikie zwierzę, ucieka jak wariat, daje nura w najbliższa dziurę ( kiedyś na widok mężczyzny dosłownie dostawał katatonii ze strachu, sztywniał). Już mi się nie chce nawet tłumaczyć setny raz
W psim wątku był temat o tym, wpisz w wyszukiwarkę i może coś Ci się rozjaśni, bo ja niestety też nie wiele wiem.
Ja akurat sobie wyobrażam jak Stach może "chodzić" na smyczy... wiele rzeczy widziałam i doświadczyłam (np Mika ujrzawszy psa sąsiadów tak się przeraziła, że rozwaliła mi ucho)
Ja akurat sobie wyobrażam jak Stach może "chodzić" na smyczy... wiele rzeczy widziałam i doświadczyłam (np Mika ujrzawszy psa sąsiadów tak się przeraziła, że rozwaliła mi ucho)
Też jestem zdania ,ze wyprowadzanie Stacha na szelkowe spacery nie byłoby dobrym rozwiazaniem. Moim zdaniem to by go tylko "nakręcało",przypominało chwile wolności, dostarczało podniecających bodźców zapachowych. Wtedy, po powrocie do domu, dopiero by się działo...
Kurcze, mam wrażenie,ze ci lekarze mają Ciebie i Stacha głęboko...
Szkoda,ze nie masz stałego lekarza,który przejąby się Wami, zaangażował. Moja pani dr na pamięć wiedziała, kiedy jaki lek Myszka [*] dostała, kiedy ostatni wymiotowała, kiedy miała poprawę...
Kurcze, mam wrażenie,ze ci lekarze mają Ciebie i Stacha głęboko...
Szkoda,ze nie masz stałego lekarza,który przejąby się Wami, zaangażował. Moja pani dr na pamięć wiedziała, kiedy jaki lek Myszka [*] dostała, kiedy ostatni wymiotowała, kiedy miała poprawę...
No tak to trochę wygląda. Staram się do jednego, ale jak jest potrzeba jeździć codziennie... a potem lekarz drapie się w głowę, co takiego mógł mieć tamten na myśli, jak mówił, że po leki trzeba przyjść, bo on by leków żadnych nie dawał. Sama widziałaś jaka dostałam wiadomość lakoniczną na moje pytanie. Dziś dowiedziałam się jeszcze mniej. Zaczynam mieć dość i możliwe, że jak pojadę w wakacje do mamy, to go wypuszczę i niech sobie mieszka pod domem. Dziś wlazł na suszarkę i nalał na kołdrę i narzutę, więc noc znowu pod poszewka mnie czeka, a do sąsiadki kolejny raz nie pójdę prosić o pranie.
Ten kot ma więcej badań niż ja zrobionych, a dziś pani zaproponowała, żebym sobie zrobiła cały profil na krew, na wszelki wypadek. A on miał cały profil miesiąc temu zrobiony. 140zł. Leki na wątrobę tez dostał po dłuższym myśleniu, co by mu można dać, jak miałam powiedziane, że coś dać. Zaczynam myśleć, że łażę tam bez sensu i tylko, żeby sobie samopoczucie poprawić, że się zajmuję kotem.
Z dobrych wiadomości, to oczko kaprawe lepiej jakoś ostatnio wygląda.
Ten kot ma więcej badań niż ja zrobionych, a dziś pani zaproponowała, żebym sobie zrobiła cały profil na krew, na wszelki wypadek. A on miał cały profil miesiąc temu zrobiony. 140zł. Leki na wątrobę tez dostał po dłuższym myśleniu, co by mu można dać, jak miałam powiedziane, że coś dać. Zaczynam myśleć, że łażę tam bez sensu i tylko, żeby sobie samopoczucie poprawić, że się zajmuję kotem.
Z dobrych wiadomości, to oczko kaprawe lepiej jakoś ostatnio wygląda.
Dobbinko, rzeczywiscie to Twoje chodzenie do kolejnych lekarzy ( między którymi nie ma przepływu informacji) i wydawanie pieniędzy niczego do Twojego i Stacha problemu nie wnosi
Moim zdaniem wykastruj go!. Trudno: ryzyk fizyk. Przeciez tak nie możecie żyć, a wypuszczenie niekastrowanego, białaczkowego kocura na wieś to , wybacz, ale trochę jak wydanie go na "zmarnowanie"...
Nie masz wyboru. Kastruj. Przeciez on jest silny, a norma mocznikowa jest tylko nieznacznie podwyższona. Gdyby był taki słaby nie przezyłby tych trzech tygodni tułaczki, bez immunostymulatorów, karmy nerkowej...
Wiem, że moja rada jest bardzo kontrowersyjna i moze Ci podpadłam, ale próbuję wczuc sie w Twoje zycie i nie oszukujmy się, ta sytuacja jest beznadziejna...
Poszłaś do lekarza w sprawie kastracji chemicznej i co? Nikt nie miał Ci nic do powiedzenia
A po kastracji moze zmieni sie jego zachowanie, jeśli nie: odwozisz go na wieś, do mamy, dajesz jej odpowiednią karmę, a nuz będzie sie trzymał domu?
Nie wiem Dobbinko, nie wiem
Ale czy jest inne wyjście?
Moim zdaniem wykastruj go!. Trudno: ryzyk fizyk. Przeciez tak nie możecie żyć, a wypuszczenie niekastrowanego, białaczkowego kocura na wieś to , wybacz, ale trochę jak wydanie go na "zmarnowanie"...
Nie masz wyboru. Kastruj. Przeciez on jest silny, a norma mocznikowa jest tylko nieznacznie podwyższona. Gdyby był taki słaby nie przezyłby tych trzech tygodni tułaczki, bez immunostymulatorów, karmy nerkowej...
Wiem, że moja rada jest bardzo kontrowersyjna i moze Ci podpadłam, ale próbuję wczuc sie w Twoje zycie i nie oszukujmy się, ta sytuacja jest beznadziejna...
Poszłaś do lekarza w sprawie kastracji chemicznej i co? Nikt nie miał Ci nic do powiedzenia
A po kastracji moze zmieni sie jego zachowanie, jeśli nie: odwozisz go na wieś, do mamy, dajesz jej odpowiednią karmę, a nuz będzie sie trzymał domu?
Nie wiem Dobbinko, nie wiem
Ale czy jest inne wyjście?
Dziekujędobbinka pisze:Asiu, nie podpadłaś mi wcale.
To jakie mają propozycje rozwiązania tej trudnej sytuacji?dobbinka pisze: Tylko, kiedy bąkam coś o kastracji, to wychodzi, że nie bardzo, ryzyko, itd
Jesli ryzykiem jest narkoza , to może zastosować tę wziewną? Podobno jest łagodniejsza...
Uważam,że postawa lekarzy jest asekuracyjna. Boją się podjąć konkretnych działań. Zeby, w razie niepowodzenia ( tfu tfu ) nie było na nich...
Chociaz z drugiej strony trochę się im nie dziwię W tych czasach jest swoista moda na szukanie winnych wszelkich wypadków/niepowodzeń
Tak czy owak decyzja ( bardzo trudna) należy, niestety, do Ciebie, Basiu
Jestem z Tobą, rozumiem Cię...Sama miałam, jeszcze niedawno trudną sytuację...
Chociaż, moja Myszka raczej ( choć zdarzało się) nie sikała na łóżko...
Myszeńko, moja Księżniczko...
Chociaz z drugiej strony trochę się im nie dziwię W tych czasach jest swoista moda na szukanie winnych wszelkich wypadków/niepowodzeń
Tak czy owak decyzja ( bardzo trudna) należy, niestety, do Ciebie, Basiu
Jestem z Tobą, rozumiem Cię...Sama miałam, jeszcze niedawno trudną sytuację...
Chociaż, moja Myszka raczej ( choć zdarzało się) nie sikała na łóżko...
Myszeńko, moja Księżniczko...
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości