Dobbi, podpisuję się dwoma rękami pod tym co napisała Asia. Polecam też, w miarę możliwości, wyduszanie informacji od wetów. Ja przed każdą wizyta przygotowuję sobie na kartce pytania (śmieszne ale pomocne), nawet te "głupie i naiwne". Mam prawo zapytać o wszystko, nie muszę się znać na kociej anatomii, chorobach, objawach itd. Czasem dzięki temu wytyczamy nowy kierunek diagnostyki, radzenia sobie z chorobą itp.
Co do Stacha, to rzeczywiście masz duuuuuuuży problem, ale nie można stawać w miejscu. Twój komfort życia przekłada się na komfort życia Stacha i odwrotnie. Ostatnio jak Asia podejmowałam bardzo trudne decyzje dotyczące odejścia zwierzaków. Teraz choruje moja najstarsza kotka, Gryzelda, jest ciężko, ale omawiam z doktorem wszystkie kwestie, zadaję mądrzejsze i głupsze pytania, czytam co się da na ten temat, filtruję i znowu pytam, upieram się w niektórych sprawach, w innych daję się przekonać - myślę przede wszystkim o niej.
Rozwiń temat kastracji chemicznej, ale nie odpuszczaj i tej zwykłej. Teraz męczycie się oboje, on i Ty. Pamiętaj, że logistycznie możesz zawsze na mnie liczyć - co Ci już proponowałam. Mam auto i wolny zawód. Mogę sobie poprzestawiać pracę i jechać z tobą do doktora, nawet dwa razy w tygodniu, raz do Huty, raz na Wole Duchacką. Pomyśl, czy nie chcesz skorzystać z mojej propozycji? I przede wszystkim Dobbi, masz wsparcie w nas (Asia x 2, ja i wiele innych). Cokolwiek będzie się działo myślę, że na wsparcie duchowe (forumowe) i fizyczne (logistyczne) możesz z naszej strony liczyć.
trójłapek
Grażynko, Ty jesteś w porzo gość
Miałam wieczorem zadzwonić po wyniki i raz pani nie odbierała, potem miałam telefon, a potem padłam i zasnęłam. Młody sie rozdarł ale za późno zareagowałam na budzika i lecznica już była zamknięta. Jutro sprawdzę.
Listę sobie ostatnio zrobiłam, ale to nie bardzo pomaga, bo powiedzą, co powiedzą i tyle. Przyszłam po leki, bo Guru kazał przyjść po leki doustne i siedział biedny wet i się 10 minut w głowę drapał, co to za leki mógł mu chcieć Guru dawać, bo on by nic nie dawał.
Co do transportu, to pamiętam i dziękuję, w ogóle bardzo mi pomagacie, i to nawet samo nie jest ogromnym problemem takim, żeby jeszcze kogoś angażować, ale samo wyciąganie Stacha w z domu to lekka trauma dla niego, bo widziałaś, jak on reaguje na zewnętrzne bodźce, ludzi i w ogóle na zamknięcie (jedyny znany mi kot, który boi sie do pudełka wejść).
Czasami wydaje mi się, że przesadzam i histeryzuję, bo inni mają nowotwory, dializy i agresje do ogarnięcia, a ja tylko wyjca i szczocha
Jutro zadzwonię do lecznicy, a dziś kupiłam na próbę podkłady dla szczeniaczków i myślę o kuwecie dodatkowej albo kilku. Może tekturowe kupię.
Miałam wieczorem zadzwonić po wyniki i raz pani nie odbierała, potem miałam telefon, a potem padłam i zasnęłam. Młody sie rozdarł ale za późno zareagowałam na budzika i lecznica już była zamknięta. Jutro sprawdzę.
Listę sobie ostatnio zrobiłam, ale to nie bardzo pomaga, bo powiedzą, co powiedzą i tyle. Przyszłam po leki, bo Guru kazał przyjść po leki doustne i siedział biedny wet i się 10 minut w głowę drapał, co to za leki mógł mu chcieć Guru dawać, bo on by nic nie dawał.
Co do transportu, to pamiętam i dziękuję, w ogóle bardzo mi pomagacie, i to nawet samo nie jest ogromnym problemem takim, żeby jeszcze kogoś angażować, ale samo wyciąganie Stacha w z domu to lekka trauma dla niego, bo widziałaś, jak on reaguje na zewnętrzne bodźce, ludzi i w ogóle na zamknięcie (jedyny znany mi kot, który boi sie do pudełka wejść).
Czasami wydaje mi się, że przesadzam i histeryzuję, bo inni mają nowotwory, dializy i agresje do ogarnięcia, a ja tylko wyjca i szczocha
Jutro zadzwonię do lecznicy, a dziś kupiłam na próbę podkłady dla szczeniaczków i myślę o kuwecie dodatkowej albo kilku. Może tekturowe kupię.
Ale wyjec i szczoch są najgorsi do wspólnej koegzystencji. Pamiętam jak suka sikała... ciągle odór moczu, którego wywabić nie mogłam (dywan skończył w śmietniku), do tego jakbym miała słuchać wycia to bym sobie w łeb strzeliła. Psychicznie można wysiąść. Podziwiam Cię.
Tylko? Toż to najbardziej uciążliwe zachowania kotów!dobbinka pisze: ja tylko wyjca i szczocha
Jak Ty się w ogóle wysypiasz?
Jak wyniki Stacha? Rozumiem,ze przeciwwskazaniem do wykonania kastracji jest nie nosicielstwo białaczki, tylko ten mocznik?
Trzymam więc kciuki za jego niższy poziom
Asiu, oba są przeciwwskazaniem, ale chyba mocznik wyklucza. Próbuję się dodzwonić do lecznicy, ale są pacjenci cały czas.
Rano tak się darł, że zamknęłam go w łazience, a kiedy wstałam, to drzwi były otwarte, a on sobie spał koło mnie na poduszce. Zdolna bestia. Nie zamykałam go za kare żadną, tylko razem z kuwetką, żeby się wysiusiał. Ale się boi już do łazienki jak go niosę więc mam wyrzuty sumienia, że mu krzywdę robię.
Rano tak się darł, że zamknęłam go w łazience, a kiedy wstałam, to drzwi były otwarte, a on sobie spał koło mnie na poduszce. Zdolna bestia. Nie zamykałam go za kare żadną, tylko razem z kuwetką, żeby się wysiusiał. Ale się boi już do łazienki jak go niosę więc mam wyrzuty sumienia, że mu krzywdę robię.
Dodzwoniłam się w końcu z wynikami. Znowu gorzej - 24nmol. Pani przyznała, że by można mocz zbadać i może znów kroplówkę. Postanowiłam sama rano jutro jechać i może jakieś leki i kroplówkę dostanę, bo nie chce go męczyć tymi wizytami, kiedy może nic nie będziemy robić. No i może piasek do łapania moczu zakupię. Eeech, ten dzwoniec. Powył i śpi teraz pięknie na biurku rozciągnięty. Przedtem nigdy sie tak nie wyciągał na długość, zawsze w kłębuszku.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Basiu kuzwa nie wiem ile jeszcze tak wytrzymasz, ale jak wrócę to popytam może o jakiegoś kociego specjalistę w dziedzinie nerek i kastracji... bo tak dalej byc nie powinno!
No właśnie to jest uroda krakvetu, że codziennie przyjmuje iny lekarz, który zazwyczaj jest raz w tygodniu. Jak się chodzi na zaplanowane wizyty i zabiegi, to nie ma problemu, ale jak ma się takie jazdy jak u mnie, to codziennie spotykasz kogoś innego, a twój wybrany wet widzi cię na tyle rzadko, że wcale nie kojarzy. :/Seiti pisze:Ech, "może"...
Nie da się chodzić do jednego weta, bo chyba ja nie w temacie.
Oficjalnie jestem największą ofermą w tym mieście.
Poszłam, zapytałam o wyniki, dostałam kroplówkę do robienia w domu do niedzieli, a potem w poniedziałek na kolejne badania.
I jeszcze wiadomość dnia: jeśli zbijemy mocznik tymi kroplówkami, to można kastrować, a nawet trzeba, bo implant 220zł kosztuje.
A moja ofermowatość: nie zapytałam o mocz, nie wzięłam pisaku. Powinnam chodzić na wizyty z obstawą.
Poszłam, zapytałam o wyniki, dostałam kroplówkę do robienia w domu do niedzieli, a potem w poniedziałek na kolejne badania.
I jeszcze wiadomość dnia: jeśli zbijemy mocznik tymi kroplówkami, to można kastrować, a nawet trzeba, bo implant 220zł kosztuje.
A moja ofermowatość: nie zapytałam o mocz, nie wzięłam pisaku. Powinnam chodzić na wizyty z obstawą.
No to trzymam kciuki za kroplówkowe zbijanie mocznika!dobbinka pisze:I jeszcze wiadomość dnia: jeśli zbijemy mocznik tymi kroplówkami, to można kastrować, a nawet trzeba, bo implant 220zł kosztuje
dobbinka pisze:A moja ofermowatość: nie zapytałam o mocz, nie wzięłam pisaku. Powinnam chodzić na wizyty z obstawą.
Poczekaj, wróci Asia z wojaży, obstawa będzie
W ogóle, to się okazuje, że ta kastracja to "żaden problem, 10-15 minut". Ekhm.
Za tydzień po południu chciałam do Guru, ale niestety muszę o 15 być na drugim końcu Krakowa i pupa. Może poproszę o koleją kroplówkę w poniedziałek. Albo Grażynko, Ciebie poproszę o podwiezienie sanocką. Nie wiem, chciałabym spróbować to załatwić teraz, bo potem tzw. wakacje i urlopy będą, a zrozumiałam, że zbijamy mocznik i robimy od razu ciach. Tylko że to chyba nie jest tak, że ja przyjeżdżam i załatwiamy, tylko się trzeba umówić jednak i przygotować kota. ???
Za tydzień po południu chciałam do Guru, ale niestety muszę o 15 być na drugim końcu Krakowa i pupa. Może poproszę o koleją kroplówkę w poniedziałek. Albo Grażynko, Ciebie poproszę o podwiezienie sanocką. Nie wiem, chciałabym spróbować to załatwić teraz, bo potem tzw. wakacje i urlopy będą, a zrozumiałam, że zbijamy mocznik i robimy od razu ciach. Tylko że to chyba nie jest tak, że ja przyjeżdżam i załatwiamy, tylko się trzeba umówić jednak i przygotować kota. ???
No! Nie taki diabeł strasznydobbinka pisze:W ogóle, to się okazuje, że ta kastracja to "żaden problem, 10-15 minut". Ekhm.
Przecież kastruje się tyle kotów bezdomnych, którym ( ze względu na koszty) nie robi się przed zabiegiem żadnych badań! I znam tylko jeden przypadek niewybudzenia się kocura po kastracji. Ale on był niewydolny oddechowo,zasmarkany, stary i "doswiadczony" przez działkowe życie . Nie wiem, dlaczego schroniskowy wet kastrował go w takim stanie...
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości