Staś jak na razie grzecznie daje się kłuć, tylko czasami zwiewa spod igły. Gdybym miała codziennie jeździć do lekarza, to bym już dawno zwariowała.
Dieta jest nerkowa na razie, ale dziś go wymacałam i taki klusek się zrobił, że będę musiała wdrożyć nieco ograniczeń. A nabrał w ciągu ostatnich kilku tygodni straszliwego apetytu i jeszcze się przyzwyczaił, że po zabiegach dostaje coś dobrego.
Sulfacetamid przyszedł w dziwnej formie małych pipetek do podawania co 1-3 godziny wg ulotki co, według mnie, jest praktycznie niewykonalne.
Wczoraj podałam 4 razy chyba. Oczy po nich piękne, nawet w dzień. Zobaczymy, jak to będzie.
Retriver, dzięki za dobre słowa i kciuki.
trójłapek
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Kopiuje mój wpis z fb z wydarzenia https://www.facebook.com/events/1491344 ... /?source=1Retriver pisze:Furia i Afera, jak najmłodsze w stadzie, rozrabia syki, wyrywanie futer czy spanie w jednym koszyczku
Minął już tydzień...
od kiedy przywieźliśmy Młodego do nas. Wydawać by się mogło, na załączonych poniżej zdjęciach, że jest wszystko ok. Niestety to tylko chwilowa sielanka...
Młody na tyle się rozbrykał, że atakuje nasze dziewczyny - biega za nimi, podgryza, zrzuca z ich ulubionych miejsc. Zawsze pierwszy jest do jedzenia. Nie wiem na ile to zabawa, na ile walka o terytorium, ponieważ to pierwszy kociak, który zamieszkał z nami na "tymczas", a żaden dom stały jak na razie się nie zgłosił.
Z jedzeniem, nie ma problemu, ale Młody woli domowo gotowane od saszetek, chociaż z dnia na dzień coraz bardziej się do nich przekonuje.
W ciągu dnia, kiedy jesteśmy w domu, cała trójka ma nieograniczony dostęp do mieszkania, jednak w nocy i gdy jesteśmy w pracy Młody zostaje sam w jednym z pokoi (oczywiście ma miseczki, kuwetę, zabawki). Zarówno dla bezpieczeństwa, jak i ja spokoju całej trójki.
Uszy już ma czyściutkie, ogólnie cały jest bardzo czyściutki i pachnący.
W środę operacja, która spędza mi sen z powiek...
Asiu, wyobrażam sobie jak się boisz, ale pomyśl pozbędzie się tego czegoś co tylko przeszkadza i ciągle o coś się zaczepia. Myślę, że on już nie pamięta jak to jest z 4 łapkami i doskonale sobie poradzi na 3. Jest młodziutki, wysportowany i znajdzie szybko sposób na szczęśliwe życie na trzech łapkach.
Twojego strachu nikt nie przepędzi, ale będziemy wszystkie/wszyscy w tym dniu serduchami przy tobie. Nie bój się, robisz dobrze, dajesz mu szansę na lepsze życie, a Guru wie co mówi i wie co robi. Gdyby było inne wyjście nie byłoby mowy o amputacji. Bądź pewna słuszności tej decyzji, ja na twoim miejscu, jeżeli to jakiekolwiek pocieszenie, tez bym ją podjęła i też umierała ze strachu nie śpiąc po nocach. To jednak jedyne słuszne rozwiązanie, bądź dzielna i pamiętaj, że Cię wspieramy.
Twojego strachu nikt nie przepędzi, ale będziemy wszystkie/wszyscy w tym dniu serduchami przy tobie. Nie bój się, robisz dobrze, dajesz mu szansę na lepsze życie, a Guru wie co mówi i wie co robi. Gdyby było inne wyjście nie byłoby mowy o amputacji. Bądź pewna słuszności tej decyzji, ja na twoim miejscu, jeżeli to jakiekolwiek pocieszenie, tez bym ją podjęła i też umierała ze strachu nie śpiąc po nocach. To jednak jedyne słuszne rozwiązanie, bądź dzielna i pamiętaj, że Cię wspieramy.
Grażyno, dobrze gadacie! Strach związany z operacją jest i będzie. Juz z Joanną rozmawiałam na temat łapki, że nie jest ona miłym gościem jednak i nie pełni żadnej przydatnej funkcji, więc małemu będzie lżej bez niej i pewnie nawet nie odczuje jej braku zbytnio. To jest dobra decyzja, dobrze, że podjęła ją odpowiedzialna osoba i dobrze, że operacją zajmie się porządny specjalista. Trzymamy kciuki, tzn. ja trzymam, bo Stach takowych nie posiada .
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Dzięki dziewczyny, naprawdę!
Ponieważ nie daje mi spokoju planowana amputacja, napisałam raz jeszcze do dr Orła i dostałam taką odpowiedź:
"można tylko łapkę zostawić, ale pozostanie taka jak jest. Brak jest w niej unerwienia czyli napięcia elektrycznego, które stymulowałoby mięśnie do kurczenia się. Zerwanie w splocie barkowym to najpoważniejszy uraz neurologiczny przedniej kończyny i niestety nieuleczalny."
Ech...
Ponieważ nie daje mi spokoju planowana amputacja, napisałam raz jeszcze do dr Orła i dostałam taką odpowiedź:
"można tylko łapkę zostawić, ale pozostanie taka jak jest. Brak jest w niej unerwienia czyli napięcia elektrycznego, które stymulowałoby mięśnie do kurczenia się. Zerwanie w splocie barkowym to najpoważniejszy uraz neurologiczny przedniej kończyny i niestety nieuleczalny."
Ech...
dobbinka, gdybym miała zakraplac mojemu kota kropelki do oczu z częstotliwością cztery razy na dobę, to po dwóch dniach to mi trzeba by było zakraplac te kropelki wyczuwa pismo nosem jak trzeba coś podac i tyle go widzieli. Stasio pewnie już przyzwyczajony do takich różności leczniczych ( o ile można się przyzwyczaic do kroplówek), dzielny Stanisław, pogłaszcz go w moim imieniu.
Furia i Afera, to się Feldonek zadomowił na dobre nawet próbuje rządzic a to "szczeniak" koci jeden.
Asiu, droga jakie wyrzuty sumienia, to lepiej ciągnąc i obijac łapę o wszystkie przedmioty po drodze, wybrałaś słuszna drogę nie ma zmiłuj, jemu ta łapa tylko przeszkadza. Trzymam kciuki za powodzenie zabiegu oraz szybkie dojście młodego do zdrowia po, jeszcze Wam wszystkim pokaże jaki jest silny.
Furia i Afera, to się Feldonek zadomowił na dobre nawet próbuje rządzic a to "szczeniak" koci jeden.
Asiu, droga jakie wyrzuty sumienia, to lepiej ciągnąc i obijac łapę o wszystkie przedmioty po drodze, wybrałaś słuszna drogę nie ma zmiłuj, jemu ta łapa tylko przeszkadza. Trzymam kciuki za powodzenie zabiegu oraz szybkie dojście młodego do zdrowia po, jeszcze Wam wszystkim pokaże jaki jest silny.
Asieńko! Wszystko będzie dobrze! Zobaczysz! Nie martw się na zapas! Guru to lekarz, któremu można zaufać!
A jeśli chodzi o dom dla Terrora ( terrortsty Twoich pięknych... matron) moze znajdzie się jakiś dobry? Prawdziwi ludzie są wrażliwi na takie kocie biedy!
Dobbi, cały czas Wam kibicuję!
A jeśli chodzi o dom dla Terrora ( terrortsty Twoich pięknych... matron) moze znajdzie się jakiś dobry? Prawdziwi ludzie są wrażliwi na takie kocie biedy!
Dobbi, cały czas Wam kibicuję!
Asiu / Basiu dajcie znać jak przebiegła operacja.Jak się ma młody? Asiu jak Ty się trzymasz?
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Masakra! Stoję właśnie pod lecznicą, bo zostawiłam go 5 min temu :/ koło 18 mam go odebrać. Dam znać
Asi potrzeba dużo wsparcia psychicznego, bo ciężko tak z kociakiem młodym, który by chciał biegać a tu kupa. Asiu, trzymam mocno kciuki za Was, pamiętaj, jak coś, to dzwoń! Będzie dobrze. Może nie za godzinę, ani za 10 ale za kilka - kilkanaście dni nie będziecie pamiętać.
W Mikołajki zdjęcie szwów, ciepło tulę i lecę do łóżka, bo się chyba dziś przeziębiłam.
W Mikołajki zdjęcie szwów, ciepło tulę i lecę do łóżka, bo się chyba dziś przeziębiłam.
Jak Feldonek, dziś pierwszy dzień będzie obolały, nie wiem czy kotek sobie da przykładać chłodne żelowe kompresy zapobiega to powstawaniu krwiaków. Śmiało możesz smarować też aescinem w żelu okolice szwa i przemywać ranę raz dwa razy dziennie rywanolem. Najgorzej jest do 6 dnia, od 10 do 14 dnia zdjęcie szwów i już będzie dobrze.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
EMOCJE OPADŁY... więc napisze, na spokojnie, kilka słów odnośnie wczorajszego i dzisiejszego dnia:
Oj, nie było łatwo! Nikt nie mówił, że będzie lekko, ale chyba sama nie spodziewałam się, że będzie tak ciężko. Młodego odwiozłam przed 15:00 i miałam odebrać po 18:00. Dopóki nie zobaczyłam go z tą wielką raną zamiast łapki trzymałam się całkiem nieźle. Niestety jak weszłam do gabinetu puściły mi nerwy i wpadłam w ryk Młody patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczętami, mając błędny wzrok i ten niewygodny kołnierz na szyjce, do tego wenflon w łapce, ale i tak najgorszy widok to brak łapeczki i mnóstwo klipsów-zszywaczy na jego ciałku.
Zabrałam Młodego do domu, dojechaliśmy na 19:30-20:00 wyszedł o własnych siłach z transportera i zaczęło się... Płacz, miauki, pijański chód, wymioty. Biedak nie mógł się w żaden sposób ułożyć - jeden bok z wielką raną, drugi z wenflonem, do tego bolące jajeczka. Nawet nie wiecie jak w tym momencie zaczęłam żałować decyzji o amputacji, no ale cóż stało się. Do powrotu Arka z pracy (ok.23:00) czuwałam przy Młodym, ale nic mu nie przynosiło ulgi. Dziewczyny były bardzo zdezorientowane i smutne, co dodatkowo mnie dobiło! Bidulki w ogóle nie rozumiały co się dzieje, miauczały za drzwiami, jak je wpuszczałam to uciekały - koszmar! Arek resztę nocy spędził z Młodym w osobnym pokoju, a ja z dziewczynami.
Dziś rano poszłam do pracy, a Arek został z Młodym w domu, pojechał na kontrole i zastrzyk przeciwbólowy do weta. Młody powoli odzyskuje siły, nie ma już kołnierza, ale musi chodzić w kubraczku. Apetyt mu dopisuje, ładnie się załatwia, prawdziwy twardziel, ale też tuli się do nas i szuka kontaktu, także chyba się nie obraził na nas
Jutro ja mam dyżur, bo wzięłam urlop. Jutro czeka nas kolejna wizyta i środki przeciwbólowe + może antybiotyk (jak nie jutro to na 100% w sobotę) - będę dawać znać na bieżąco co i jak.
Tak w ogóle to chwiałam Wam wszystkim podziękować za wsparcie i ciepłe słowa!!!
W szczególności Basi i Grażynce, którym wczoraj wypłakałam się do słuchawki, a one mnie dzielnie wspierały
Oj, nie było łatwo! Nikt nie mówił, że będzie lekko, ale chyba sama nie spodziewałam się, że będzie tak ciężko. Młodego odwiozłam przed 15:00 i miałam odebrać po 18:00. Dopóki nie zobaczyłam go z tą wielką raną zamiast łapki trzymałam się całkiem nieźle. Niestety jak weszłam do gabinetu puściły mi nerwy i wpadłam w ryk Młody patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczętami, mając błędny wzrok i ten niewygodny kołnierz na szyjce, do tego wenflon w łapce, ale i tak najgorszy widok to brak łapeczki i mnóstwo klipsów-zszywaczy na jego ciałku.
Zabrałam Młodego do domu, dojechaliśmy na 19:30-20:00 wyszedł o własnych siłach z transportera i zaczęło się... Płacz, miauki, pijański chód, wymioty. Biedak nie mógł się w żaden sposób ułożyć - jeden bok z wielką raną, drugi z wenflonem, do tego bolące jajeczka. Nawet nie wiecie jak w tym momencie zaczęłam żałować decyzji o amputacji, no ale cóż stało się. Do powrotu Arka z pracy (ok.23:00) czuwałam przy Młodym, ale nic mu nie przynosiło ulgi. Dziewczyny były bardzo zdezorientowane i smutne, co dodatkowo mnie dobiło! Bidulki w ogóle nie rozumiały co się dzieje, miauczały za drzwiami, jak je wpuszczałam to uciekały - koszmar! Arek resztę nocy spędził z Młodym w osobnym pokoju, a ja z dziewczynami.
Dziś rano poszłam do pracy, a Arek został z Młodym w domu, pojechał na kontrole i zastrzyk przeciwbólowy do weta. Młody powoli odzyskuje siły, nie ma już kołnierza, ale musi chodzić w kubraczku. Apetyt mu dopisuje, ładnie się załatwia, prawdziwy twardziel, ale też tuli się do nas i szuka kontaktu, także chyba się nie obraził na nas
Jutro ja mam dyżur, bo wzięłam urlop. Jutro czeka nas kolejna wizyta i środki przeciwbólowe + może antybiotyk (jak nie jutro to na 100% w sobotę) - będę dawać znać na bieżąco co i jak.
Tak w ogóle to chwiałam Wam wszystkim podziękować za wsparcie i ciepłe słowa!!!
W szczególności Basi i Grażynce, którym wczoraj wypłakałam się do słuchawki, a one mnie dzielnie wspierały
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 83 gości