trójłapek
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Dziewczyny ja to serducho mam na dłoni i zawsze możecie na mnie liczyć - służę pomocą!!!
Musimy jednak dobrze to przemyśleć, bo tak jak pisałam Dobbi na priv mąż mi uświadomił:
1. Dziewczyny są nosicielkami kociego kataru i nie wiem jaki wpływ miałoby to na stan Stacha.
2. Stach ma białaczkę, a moje dziewczyny nie miały badania i nie były szczepione na białaczkę.
Musimy jednak dobrze to przemyśleć, bo tak jak pisałam Dobbi na priv mąż mi uświadomił:
1. Dziewczyny są nosicielkami kociego kataru i nie wiem jaki wpływ miałoby to na stan Stacha.
2. Stach ma białaczkę, a moje dziewczyny nie miały badania i nie były szczepione na białaczkę.
Wirus białaczki i kociego kataru przenosi sie przede wszystkim poprzez kontakt z odchodami, sliną ( np poprzez wzajemne lizanie sie bądź jedzenie z jednej miski) ,krwią . Więc teoretycznie nie ma zagrożenia. Ale...zawsze jest jakas obawa . Mimo,ze wiem ,ze szansa zarazenia sie jakąs wirusówką w takich przypadkach jest niewielka, nie chcąc kusic losu ( ze względu na niską odporność Rysia) sama zrezygnowałam jednak z wizyt w schronisku
A więc to nie takie proste
Wprawdzie kontaktowałam się w tej sprawie z lekarzem wet. i mnie uspokoił ( mówił,ze wystarczy się przebrać, zdjąć buty przed domem, oczywiście umyć ręce, aby zkażenie było niemożliwe) , jednak nie darowałabym sobie, gdybym coś przyniosła ze schroniska.
Z drugiej strony wiem, ze są osoby , ktore biorą koty na tymczas i jesli to białaczkowce, izolują je tylko od innych kotów fizycznie np trzymając w innym pomieszczeniu.Raczej nie ma mozliwości przenieść wirusa na człowieku One zachowują zdolność zakaźną tylko w płynach!
Najlepiej poradzic się lekarza, któremu sie ufa.
A więc to nie takie proste
Wprawdzie kontaktowałam się w tej sprawie z lekarzem wet. i mnie uspokoił ( mówił,ze wystarczy się przebrać, zdjąć buty przed domem, oczywiście umyć ręce, aby zkażenie było niemożliwe) , jednak nie darowałabym sobie, gdybym coś przyniosła ze schroniska.
Z drugiej strony wiem, ze są osoby , ktore biorą koty na tymczas i jesli to białaczkowce, izolują je tylko od innych kotów fizycznie np trzymając w innym pomieszczeniu.Raczej nie ma mozliwości przenieść wirusa na człowieku One zachowują zdolność zakaźną tylko w płynach!
Najlepiej poradzic się lekarza, któremu sie ufa.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Dokładnie, a ja chciałbym Stasia zabrać do siebie, żeby bida sama w domu nie siedziała - szczególnie w nocyasiryś pisze:Wirus białaczki i kociego kataru przenosi sie przede wszystkim poprzez kontakt z odchodami, sliną ( np poprzez wzajemne lizanie sie bądź jedzenie z jednej miski) ,krwią . Więc teoretycznie nie ma zagrożenia. Ale...zawsze jest jakas obawa
Oj, to chyba byłoby za duże ryzyko i dla F i A (taki mój skrót ) i dla Stasia
Myslę,ze nalezałoby ograniczyc się do odwiedzania Stasia ( raz dziennie wystarczyłoby ). Chociaz nie wiem, jaka odległośc was dzieli Kraków to w końcu wielkie miasto...
Wtedy przy zachowaniu maksimum higieny obie strony byłyby bezpieczne.
Kilka dni nieobecności Dobbinki nie odbiłoby się raczej na psychice trójłapnego kocurka. Chociaz...Myszka nie chciała jesc gdy została na 9 dni z moim synem, kiedy ja byłam na wakacjach. No ale ona jest ze mną juz 8 lat!
Myslę,ze nalezałoby ograniczyc się do odwiedzania Stasia ( raz dziennie wystarczyłoby ). Chociaz nie wiem, jaka odległośc was dzieli Kraków to w końcu wielkie miasto...
Wtedy przy zachowaniu maksimum higieny obie strony byłyby bezpieczne.
Kilka dni nieobecności Dobbinki nie odbiłoby się raczej na psychice trójłapnego kocurka. Chociaz...Myszka nie chciała jesc gdy została na 9 dni z moim synem, kiedy ja byłam na wakacjach. No ale ona jest ze mną juz 8 lat!
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Ech ciężka sprawa!
Dobbi nie wyjeżdżaj, wpadnij do mnie na Święta, bo cała niedzielę siedzę sama
Dobbi nie wyjeżdżaj, wpadnij do mnie na Święta, bo cała niedzielę siedzę sama
Trzeba byłoby zobaczyć jaka awanturę mi zrobił kiedy raz wróciłam o 23.00. Pierwszy raz wyszedł z pokoju na korytarz i darł się niemiłosiernie aż się rozebrałam i poszłam do pokoju. Przygalopował wtedy na ręce i siedział pół godziny. Teraz leży koło laptoka i słucha jak stukam w klawisze.asiryś pisze: Kilka dni nieobecności Dobbinki nie odbiłoby się raczej na psychice trójłapnego kocurka.
Kochany Stasiu, ale mnie rozczulił ...A gdzie to sie Pani szlajała do tak późna?
To zmienia postać rzeczy...
G...o wiem, a się wtrącam Trochę mi wstyd.
Mysle,ze te sprawę wyjasnicie sobie dziewczyny we własnym, wtajemniczonym gronie. A Stasia ucałuj Dobbinko od cioci Asi w sam środek ryjka ( z moimi kotami to moja codzienna praktyka )
W gruncie rzeczy jesteśmy- my forumowiczki- ze Stasiem od poczatku jego wzruszającej historii...
To zmienia postać rzeczy...
G...o wiem, a się wtrącam Trochę mi wstyd.
Mysle,ze te sprawę wyjasnicie sobie dziewczyny we własnym, wtajemniczonym gronie. A Stasia ucałuj Dobbinko od cioci Asi w sam środek ryjka ( z moimi kotami to moja codzienna praktyka )
W gruncie rzeczy jesteśmy- my forumowiczki- ze Stasiem od poczatku jego wzruszającej historii...
Niestety nosek to obszar zakazany. Ale w czółko mogę, bo lubi.
I żadne to wtajemniczone grono, cieszę się, że główkujesz co by tu można zrobić. Nie mogę przestać jeździć do domu w ogóle. Byłam 3 m-ce temu. coś się wymyśli w końcu. Potrzeba matką wynalazku jest:)
I żadne to wtajemniczone grono, cieszę się, że główkujesz co by tu można zrobić. Nie mogę przestać jeździć do domu w ogóle. Byłam 3 m-ce temu. coś się wymyśli w końcu. Potrzeba matką wynalazku jest:)
Tak naprawdę , optymalnie byłoby, aby ktoś niezakocony, kto mieszka blisko Ciebie, przychodził do Stasia na czyszczenie kuwetki, zmiane wody i podanie karmy, ewentualnie pieszczoty . Nie masz np jakiejś zaufanej sąsiadki ?
Jestem przekonana,ze Staś wytrzyma te kilka dni. A po Twoim powrocie : albo będzie przez moment pogniewany na Ciebie, albo...totalna euforia ( znam to z doswiadczenia )
Asiu, widze,ze jesteś, czy coś ustaliłyście z Dobbinką?
Jestem przekonana,ze Staś wytrzyma te kilka dni. A po Twoim powrocie : albo będzie przez moment pogniewany na Ciebie, albo...totalna euforia ( znam to z doswiadczenia )
Asiu, widze,ze jesteś, czy coś ustaliłyście z Dobbinką?
Pieszczoty, niestety, nie wchodzą w grę. Koleżanka była u mnie 2 prawie dni i kot tylko pod osłoną nocy, przy całkowitym bezruchu w pokoju wychodził do kuwety i raz coś przechrupnął. Nie urządzę mu takiego radosnego święta raczej.
Pewnie jestem przewrażliwiona ale mam złe wspomnienia z czasów jak pozostawiłam na Boże Narodzenie szczurka w domu z życzliwymi kotkami, w którym już wcześniej rok był i było wszystko ok. Koty się interesowały a szczurek je łapą pacał i było ok. w następnym roku była przerażona. Zwierzak już nigdy nie wrócił do siebie, sikał pod siebie i nie jadł kilka dni, a za parę tygodni guza rakowego jej wywaliło na szyi. No to teraz mam takie same wizje bidnego strachliwca mojego.
Pewnie jestem przewrażliwiona ale mam złe wspomnienia z czasów jak pozostawiłam na Boże Narodzenie szczurka w domu z życzliwymi kotkami, w którym już wcześniej rok był i było wszystko ok. Koty się interesowały a szczurek je łapą pacał i było ok. w następnym roku była przerażona. Zwierzak już nigdy nie wrócił do siebie, sikał pod siebie i nie jadł kilka dni, a za parę tygodni guza rakowego jej wywaliło na szyi. No to teraz mam takie same wizje bidnego strachliwca mojego.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości