Bobrze prawi, bardzo dobrze
Dobbinko, jak się już zdecydujesz to mogę Cie zabrać do jednej z krakowskich fundacji tam na 100% znajdziesz swoje futrzaki i zapewniam z jednym nie wyjdziesz
trójłapek
O jeżu, ale mnie tu urabiacie:) Jeszcze dwa tygodnie temu zastanawiałam się poważnie czy mnie w ogóle stać na kota a wy mi tu dwa proponujecie Rozumiem wszelkie za, ba! - sama namawiam znajomych na przygarniecie zwierzaka, ale taki harcore to raczej nie przejdzie, niestety. Powody: mały metraż, wynajęte mieszkanie, które konsumuje większość zarobków. Jak się już zostanie obarczonym obowiązkiem, jak to było w przypadku Kminona, że nikt nie pytał tylko podrzucili, no i jeszcze koszty rozłożone na 3, to się nie zastanawiałam. Ale teraz to jednak kwestia świadomej decyzji, więc uważam, że należy się jednak zastanowić. Zwłaszcza, że kocinka ma towarzyszyć mi przez lata. Łatwiej jest jak się rozkłada taki obowiązek na kilka osób w rodzinie, a tak to muszę brać pod uwagę co będzie jak zachoruję, będę musiała wyjechać na kilka dni służbowo itp. Zwłaszcza że, jeśli mówię komuś z rodziny albo znajomych o projekcie dokocenia, większość mówi, że to egoistyczna moja potrzeba i że "nie bardzo mam warunki".
Ale jęczę. Naprawdę Grono Sza-, rozumiem co do mnie mówicie i serce krzyczy: "dawaj, fajnie będzie!" a rozum swoje ""utrzymasz? zapewnisz opiekę? " . A w ogóle, to nie wiem, czy jednak Stefan nie zostanie ze mną oddelegowany do Krk po świętach. Muszę to też brać pod uwagę, bo nie wiadomo jak się zaaklimatyzuje w domu. Kotka go na razie nie znosi.
Ale jęczę. Naprawdę Grono Sza-, rozumiem co do mnie mówicie i serce krzyczy: "dawaj, fajnie będzie!" a rozum swoje ""utrzymasz? zapewnisz opiekę? " . A w ogóle, to nie wiem, czy jednak Stefan nie zostanie ze mną oddelegowany do Krk po świętach. Muszę to też brać pod uwagę, bo nie wiadomo jak się zaaklimatyzuje w domu. Kotka go na razie nie znosi.
Znam z innego forum ludzi, którzy w wynajętych mieszkaniach mają kilka kotów. Ale rozumiem obawy. Dobrze, że podchodzisz do tej decyzji odpowiedzialnie. Ale nie przesadzajmy- ludzie zawsze osądzają warunki i pobudki innych. Mam znajomych, którym "trafiło się" trzecie dziecko a obiektywnie "nie mają warunków". Ilu przykrych rzeczy się nasłuchali A radzą sobie świetnie. Pamiętaj- ty i tylko ty znasz swoje warunki i możliwości. Możesz popytać innych jak sobie radzą, ile wydają na koty miesięcznie. I wtedy podjąć decyzję. A warunki mają to do siebie, ze się zmieniają
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Dobbinka, ok ja już nie namawiam, bo doskonale Cię rozumiem! Poza tym decydować się nie musisz - jak się jakiś trafi to przygarniesz a to jest najważniejsze, więc ja trzymam kciuki, żeby życie samo napisało odpowiedni scenariusz ale na temat adopcji już cicho-sza!
Co do Stefana to kotka go jeszcze pokocha, a mnie bardziej ciekawi jak Stefio znosi "uwiezienie" w domu??????
Co do Stefana to kotka go jeszcze pokocha, a mnie bardziej ciekawi jak Stefio znosi "uwiezienie" w domu??????
Drogie Sza-!
Donoszę łaskawie jak się kot aklimatyzuje (wg mojej kochanej bratowej Ani): kot nie wychodzi, bo mrozy na Lubelszczyźnie siarczyste a mógłby bidulek nie chcieć wrócić z własnej woli, ale przyuczył się do kuwetki; nie posikuje, a przynajmniej nikt nie wyniuchał, nie czuć go kocurem, bo się nikt nie skarżył, a by się niechybnie skarżyli. Podobno poczuł miętę do Koci, która na niego fuka i ucieka od niego z odrazą (ale ona od każdego tak ucieka - flirciara jedna), psa sobie obwąchał i się wzajemnie grzecznie unikają. Kot większość czasu śpi lub koczuje pod ławą, podchodzi tylko do mamy, reszcie schodzi z oczu i stara się być niewidzialny. Je normalnie, nawet chętnie, wszystko co mu dadzą.
Niepokoimy się jednak (Ania na miejscu a ja zdalnie), ponieważ leci mu wydzielina z oczu (było widać na zdjęciach) i ma ciężki oddech. Było mu lepiej po zastrzykach przez kilka dni ale teraz znowu wróciło. zastrzyki kazałam zidentyfikować, jak sie troch osiedle roztopi, poniewaz odcięci trochę sa od świata (jako formy wysoko umotoryzowane chyba umrą z głodu zanim pójda piechotą na zakupy ) Wet podobno łypnął na kota okiem z daleka, ocenił, że to koci katar a z poprzednich kontaktów z tym weterynarzem mam niejakie obawy, czy kotu leczenie pomoże. Koci katar to poważna sprawa, a ta niemrawota niestarego przecież kota jest raczej znakiem średniego samopoczucia niż nieśmiałości, mam wrażenie.
No to chyba wracamy do planu A, czyli przetransportowania kociambra do Krk w celu namiętnego nawiedzania Krakvetu.
Donoszę łaskawie jak się kot aklimatyzuje (wg mojej kochanej bratowej Ani): kot nie wychodzi, bo mrozy na Lubelszczyźnie siarczyste a mógłby bidulek nie chcieć wrócić z własnej woli, ale przyuczył się do kuwetki; nie posikuje, a przynajmniej nikt nie wyniuchał, nie czuć go kocurem, bo się nikt nie skarżył, a by się niechybnie skarżyli. Podobno poczuł miętę do Koci, która na niego fuka i ucieka od niego z odrazą (ale ona od każdego tak ucieka - flirciara jedna), psa sobie obwąchał i się wzajemnie grzecznie unikają. Kot większość czasu śpi lub koczuje pod ławą, podchodzi tylko do mamy, reszcie schodzi z oczu i stara się być niewidzialny. Je normalnie, nawet chętnie, wszystko co mu dadzą.
Niepokoimy się jednak (Ania na miejscu a ja zdalnie), ponieważ leci mu wydzielina z oczu (było widać na zdjęciach) i ma ciężki oddech. Było mu lepiej po zastrzykach przez kilka dni ale teraz znowu wróciło. zastrzyki kazałam zidentyfikować, jak sie troch osiedle roztopi, poniewaz odcięci trochę sa od świata (jako formy wysoko umotoryzowane chyba umrą z głodu zanim pójda piechotą na zakupy ) Wet podobno łypnął na kota okiem z daleka, ocenił, że to koci katar a z poprzednich kontaktów z tym weterynarzem mam niejakie obawy, czy kotu leczenie pomoże. Koci katar to poważna sprawa, a ta niemrawota niestarego przecież kota jest raczej znakiem średniego samopoczucia niż nieśmiałości, mam wrażenie.
No to chyba wracamy do planu A, czyli przetransportowania kociambra do Krk w celu namiętnego nawiedzania Krakvetu.
Sza- sie cieszą ,ze Stefano objęty jest troskliwa opieką caaaałej rodziny Tak naprawdę koci katar jest w zasadzie niebezpieczny dla małych kotków. Dorosłe koty, które są dobrze odżywiane, radzą sobie z nim. Niestety wyleczony katar często powraca. Ale lekarze z krk na pewno sobie z nim poradzą. Ciesze się,ze powróciła myśl o zabraniu Kocura do Krakowa Super!
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Widać, że Stefano wie co jest grane tzn że jest na okresie próbnym Widać też, że mu zależy na bezpiecznym domku skoro jest taki spokojny i woli nie wadzić nikomu z domowników - super! Coś mi się wydaje, ze to będzie naprawdę oddany futrzak pełen wdzięczności i zaufania...
Wierzę, że martwi Was ta wydzielina z oczu i ciężki oddech (pewnie koci katar) Może na razie wystarczy jak będziecie te oczka przemywać delikatnie wacikiem z letnia woda lub sola fizjologiczną, a jak mrozy zelżeją to wizyta u weterynarza nieunikniona
Jeśli Stefano przyjedzie do Krakowa to na 100% w Krakvecie zostanie wyleczony Moje długo miały koci katar, a od roku (odpukać w niemalowane) jest spokój Stefano tez da rade, bo to silny chłopak jest (ciekawa jestem ile on ma lat?)
Wierzę, że martwi Was ta wydzielina z oczu i ciężki oddech (pewnie koci katar) Może na razie wystarczy jak będziecie te oczka przemywać delikatnie wacikiem z letnia woda lub sola fizjologiczną, a jak mrozy zelżeją to wizyta u weterynarza nieunikniona
Jeśli Stefano przyjedzie do Krakowa to na 100% w Krakvecie zostanie wyleczony Moje długo miały koci katar, a od roku (odpukać w niemalowane) jest spokój Stefano tez da rade, bo to silny chłopak jest (ciekawa jestem ile on ma lat?)
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Jeszcze jedno mnie nurtuje: czy weterynarz ocenił czy miejsce gdzie zarosła mu rana po utracie łapy jest w porządku tzn czy nie ma tam jakiegoś stanu zapalnego, albo bóg wie co tak się jeszcze może zrobić? Czy w ogóle on łapkę stracił czy to wada genetyczna?
A może ja czegoś nie doczytałam
A może ja czegoś nie doczytałam
Oczy są obmywane dość regularnie, z tego co wiem a co do łapki, to albo to jakieś bardzo stare złamanie albo wada wrodzona, bo na końcu kikutka ma pazurki, chociaż trochę powykręcane, jakby ktoś je nieumiejętnie doszył. na temat weta to nawet mi się nie chce pisać - taki specjalista od zwierząt hodowlanych. Jak raz się umawiałam z nim przez telefon, ze przyniosę kota do zszycia (biedak rozerwał sobie skórę na brzuszku jak przeskakiwał przez siatkę), to pytał czy to NA PEWNO duże rozdarcie, bo może nie trzeba przynosić go i sam się wyliże. A była naderwana taka łatka 5x7, która sobie wisiała. Całe szczęście, że to kocur z fałdem był, bo flaczków to by się już nie wepchało, jakby ściana brzucha rozerwała tak. A zabieg miał przy zwykłej lampie sufitowej i ja kota trzymałam na wypadek jakby się wybudził. w gabinecie małe dzieci się bawią, a to chyba nie jest dobre miejsce dla dzieci jednak. Do tego Ania powiedziała, że "łypnął na kota z daleka", więc nie sądzę, żeby się tą łapka w ogóle zainteresował. Taka wizyta mnie przekonała, że ja w małym mieście chyba nie zamieszkam. W razie czego dostałabym apopleksji z irytacji.
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Dobbi współczuje, bo nie ma nic gorszego niż taki weterynarz...
Z tego co piszesz to chyba wada wrodzona, bo jak są pazurki to na to wygląda, ale ja to się nie znam
Wiesz... tak sobie pomyślałam... że jakbyś kiedykolwiek rozważała szukanie domu dla Stefano to możesz liczyć na sąsiadkę z Krakowa z przyjemnością pomogę poszukać jakiegoś dobrego duszka co go przygarnie!
Z tego co piszesz to chyba wada wrodzona, bo jak są pazurki to na to wygląda, ale ja to się nie znam
Wiesz... tak sobie pomyślałam... że jakbyś kiedykolwiek rozważała szukanie domu dla Stefano to możesz liczyć na sąsiadkę z Krakowa z przyjemnością pomogę poszukać jakiegoś dobrego duszka co go przygarnie!
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
Nie ma za co! "Kocurro" to jest doskonałe imię dla tego futrzaka
Tak, Kocurro to mutant Swiadczą o tym te pazurki. Skoro ma tak od urodzenia,na pewno trójnoznośc nie jest dla niego dyskomfortem. Nie wie, że mozna chodzić inaczej,sprawniej. To w sumie pocieszajace. Teraz trzeba go tylko wyleczyć z tej infekcji i będzie Kocurro jak ta lala.
A na temat takich "lekarzy" nawet nie chcę się wypowiadać. Dawno temu jeden taki przyjechał do mojej babci do chorego cielaka i zamiast go leczyć zaproponował, ze za udziec go zarżnie i oprawi. Cielak wyczuł,co się kroi i o dziwo cudownie ozdrowiał, po czym ..uciekł . A więc nie był az tak chory.Tacy lekarze to prawie rzeźnicy...
A na temat takich "lekarzy" nawet nie chcę się wypowiadać. Dawno temu jeden taki przyjechał do mojej babci do chorego cielaka i zamiast go leczyć zaproponował, ze za udziec go zarżnie i oprawi. Cielak wyczuł,co się kroi i o dziwo cudownie ozdrowiał, po czym ..uciekł . A więc nie był az tak chory.Tacy lekarze to prawie rzeźnicy...
- Furia i Afera
- Posty:2561
- Rejestracja:30 czerwca 2009, 10:25
- Lokalizacja:Kraków
A może ten biedny cielaczek nie uciekł tylko go ten weterynarz zeżarł
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości