od dwóch miesięcy mam kotka - znajdę...jest to kocur prawdopodobnie Norweski Leśny (ma wszystkie cechy tej rasy)...troszkę stresu ma u nas za sobą, bo i zmiana otoczenia ze zmianą pokarmu i jakieś zabiegi kosmetyczno pielęgnacyjne (był świerzb w uszkach, kłaki jak u rasta) trzeba było zaszczepić i błyskawicznie wykastrować, ale to taki pierwszy miesiąc był intensywny, teraz kotek ma spokój, miłość wielką od początku, bo ja kocia mama jestem od pokoleń, a mój mąż najszczęśliwszy koci tata, jak się okazało, że przestał mieć alergię, ale do rzeczy:
kocisko ucieka...już kilka razy czmychnął na balkon i praktycznie w locie nam się udalo go złapać (parter), w szelkach uwiązany też juz za balkonem wylądował i jak tylko drzwi wejściowe się otwiera kocisko ląduje w zejściu do piwnicy...co może być przyczyną takiego zachowania i czy drugi kot (jest w planach) może być lekarstwem na to?
Uciekinier
Może po prostu jest przyzwyczajony do wychodzenia i bardzo mu tego brakuje. A może chce wrócić do dawnego domu Koty bardzo się przywiązują do miejsca. Kot moich znajomych (kastrat) znika czasem na dwa tygodnie i wraca zmierzwiony, brudny ale bardzo zadowolony. Może Twój kot to też taki włóczykij i kiedy go znaleziono właśnie odbywał kolejną wędrówkę.....
Koty które raz poznały smak wolności trudno jest odzwyczaić od wychodzenia. Wiem po swoich, które nie moga życ bez biegania po dworze. Tak jak mówi ATA możliwe, że to czyjś kocur. Jeżeli chcecie go zatrzymać to radziłabym albo bardzo uważac na niego przy otwieraniu balkonu i drzwi i uczynić go kotkiem niewychodzącym (na początku może byc cięzko, ale warto) albo wyprowadzac go na smyczy- tylko wtedy będą to musiały byc regularne spacery i warto pomysleć, czy przez kilka albo kilkanaście kolejnych lat przynajmniej raz dziennie znajdziecie czas na takie wyjście z kotem.
Ciężko stwierdzić, czy drugi kot moze byc lekarstwem, jesli chcecie go posiąść tylko po to, żeby przekonac się czy odzwyczai obecnego kota od wychodzenia to odradzam. Jeżeli natomiast ogólnie rzecz biorąc chcecie miec drugiego kota i nie jest to impuls to polecam, zawsze będzie towarzysz do zabaw
Pozdrawiam
Ania i koty
Ciężko stwierdzić, czy drugi kot moze byc lekarstwem, jesli chcecie go posiąść tylko po to, żeby przekonac się czy odzwyczai obecnego kota od wychodzenia to odradzam. Jeżeli natomiast ogólnie rzecz biorąc chcecie miec drugiego kota i nie jest to impuls to polecam, zawsze będzie towarzysz do zabaw
Pozdrawiam
Ania i koty
Zdecydowanie nie chce aby był to kot wychodzący, a drugi kot nie ma być w charakterze lekarswa na ucieczkowe zapędy Jaya, a po prostu jego towarzyszem na czas naszej niobecności w domu (my w pracy dziecina w szkole - kocisko 9 godzin samo w domu - wiem, że to dla kota żaden problem, ale jk będzie miał towarzystwo to nie będzie przesypiał pół dnia a potem głupawki miał o 4 nad ranem ) a mnie brakuje takiego kocisza jakiego miałam w domu rodzinnym...co to musiał się przywitać pocałować, domagał się pieszczot i odwdzięczał się mruczanką, spał na nas (a udeptywał a lokował się, kokosił, aż wreszcie ułożył się dupskiem do twarzy )...już mam "zaklepanego" kociaczka...ktoś znalazł kociczkę (Abisynkę) wyczerpaną porodem z kilkudniowymi kociętami (nie rozumiem ludzi jak można ciężarną kotkę wyrzucić z domu, przecież to właściciel jest odpowiedzialny za to, że kotka "się puściła") no i szuka domu dla kocików...jest to osoba na tyle odpowiedzialna, że nie rozdaje małych już (urodziły się ok 20 czerwca) tylko jak już będą całkiem samodzielne (tuż po wakacjach) - nie mogę się doczekać
To nie do końca jest prawda - koty są dość towarzyskie i nie lubią być same. Nuda bardzo niekorzystnie wpływa na ich psychikę. Mój kot rano dosłownie staje na głowie żeby mnie zatrzymać, niestety ktoś musi zarabiać na pyszne jedzonko, drapaki, zabawki-nie ma radymakadamia pisze:.....kocisko 9 godzin samo w domu - wiem, że to dla kota żaden problem.....
Mnie też tego brakuje, niestety nie ma żadnej gwarancji, że drugi kot będzie taką przylepą. Ważniejsze jest jednak żeby pierwszy kot drugiego zaakceptował - intruz wkracza przecież na jego terytorium i może być bardzo różnie, zwłaszcza kiedy jeden z kotów jest długowłosy. Czasem trzeba dużo czasu i cierpliwości. A później to już są tylko przyjemnościmakadamia pisze:....a mnie brakuje takiego kocisza jakiego miałam w domu rodzinnym...co to musiał się przywitać pocałować, domagał się pieszczot i odwdzięczał się mruczanką, spał na nas (a udeptywał a lokował się, kokosił, aż wreszcie ułożył się dupskiem do twarzy )...
Jasne, że nie ma gwarancji, bo koty charakterne są (dość, że syn mojego męża i nasza znajoma mają brytyjczyki jeden ma 4 drugi 5 m-cy jeden jest pieszczoch niemożliwy, za to drugi...no z łaski da się pogłaskać) no i w związku z taką sytuacją możemy zaprosić któregoś z kociaków do nas, coby się zorientować, czy nowego kota trzeba będzie na czas naszej nieobecności izolować zanim stary go w pełni zaakceptuje, czy też akceptacja nastąpi od razu (mam nadzieję, że nie będzie darcia futer i ewentualnie skończy się na fochu no...nasikanie do buta przyjmę z pobłażliwością )ATA pisze:Mnie też tego brakuje, niestety nie ma żadnej gwarancji, że drugi kot będzie taką przylepą. Ważniejsze jest jednak żeby pierwszy kot drugiego zaakceptował - intruz wkracza przecież na jego terytorium i może być bardzo różnie, zwłaszcza kiedy jeden z kotów jest długowłosy. Czasem trzeba dużo czasu i cierpliwości. A później to już są tylko przyjemności
Super, ze macie taką możliwość. Ja chciałabym drugiego kota rasowego -Norwega czarnego z białym albo czarnego pręgowanego z białym i co będzie jak zapłacę 1500, a później Fiodor go nie zaakceptuje. Ten drugi będzie kudłaty i mój kot może sądzić, że się na niego najeża. Może być niewesoło.... Zresztą z każdym kotkiem, darmowym też byłby taki sam problem, bo co wtedy zrobić?
Moje 3 paskudy nie mają wyjscia- są na siebie skazane, chyba że wolą się nudzić . Pomimo tego, że są rodzinką (mama i dwóch synów) to nieraz się na siebie złoszczą. Bardzo często najpierw się lubią i wspólnie myją a za chwilę- pach- łapą po głowie Bitwy też nie raz są, szczególnie bracia się leją. Na szczęscie wiedzą gdzie jest granica i przelewu krwi nie było. Róznie się między nimi układa, ale nie jest tak zeby nie mogły mieszkać pod jednym dachem czy spać na jednym posłanku. Zmienne nastroje wśród nich panują, ale ogólnie się akceptują.
Pozdrawiam
Ania i koty
Pozdrawiam
Ania i koty