Zniknął kot....
Wczoraj zaginął mój kot kastrat...Martwię się, bo nie znikał na dłużej niż na godzinkę, od czasu kastracji.To był kotek który spał w domu, na podwórko wychodził jak chciał siusiu lub pobiegać...Ostatnio przy tej pogodzie wyskakiwał na 5 minut i wracał na kanapę.Wczoraj rano nie chciał jednak wrócić do domu,siedział parę godzin w ogródku,potem zniknął.Byłam w pracy i nie mogłam stwierdzić czy coś mu dolega(może się czymś przytruł?) Nie sądziłam,że kastraty mają jeszcze ochotę na jakieś dzikie rajdy, tym bardziej że zrobił się z niego pieszczoch i najchętniej przebywałby z człowiekiem 24h na dobę.Martwię się coraz bardziej....
Droga Aniu,
ja też mam kotka kastrata i doskonale rozumiem Twoją troskę. Mój kot też przez wiele miesięcy wychodził na krótko, aż do czasu jak nie wrócił na noc. Za pierwszym razem przeżyłam horror - biegałam po osiedlu w poszukiwaniu kotka. Za jakiś czas zdarzyło mu się nie wrócić na dwie doby. Teraz jest ok - raczej przebywa w domu.
Niestety z kotkami wychodzącymi wiąże się nieustanny niepokój właściciela. Kot nie oddala się do czasu, aż się oddali - i tyle. Zupełnie nie mamy na to wpływu. Trzeba więc się z tym pogodzić i za każdym razem mieć nadzieję, że wróci.
Życzę Ci szybkiego powrotu kotka do domu!!!!!
Pozdrowionka ciepłe
ja też mam kotka kastrata i doskonale rozumiem Twoją troskę. Mój kot też przez wiele miesięcy wychodził na krótko, aż do czasu jak nie wrócił na noc. Za pierwszym razem przeżyłam horror - biegałam po osiedlu w poszukiwaniu kotka. Za jakiś czas zdarzyło mu się nie wrócić na dwie doby. Teraz jest ok - raczej przebywa w domu.
Niestety z kotkami wychodzącymi wiąże się nieustanny niepokój właściciela. Kot nie oddala się do czasu, aż się oddali - i tyle. Zupełnie nie mamy na to wpływu. Trzeba więc się z tym pogodzić i za każdym razem mieć nadzieję, że wróci.
Życzę Ci szybkiego powrotu kotka do domu!!!!!
Pozdrowionka ciepłe
Dziękuję za słowa otuchy...ale w temacie "choroby" opisałam finał jego powrotu do domu....Przeczytaj....To straszne...Nie wyobrażm sobie jak z tego nie wyjdzie....Już uzyskał możliwą pomoc od weterynarza,teraz trzeba czekać.Najgorsze,że nie wiem co go spotkało:zderzenie z samochodem, wredne psy, czy zatruł się czymś.....Nie życzę nikomu kto kocha koty aby tak kończyły się ich powroty do domu....
Rozumiem Cię Aniu, też mam koty wychodzące i to zawsze jest ogromny stres. Ja ostatnio równiez miałam konsekwencje wypuszczania kotów z domu- jeden z nich wogóle nie wrócił
Czytałam ten wątek w Chorobach, myślę, że to co ATA napisała jest mozliwe, moje koty nigdy się tak nie zachowywały, naprawdę nie wiem co Ci poradzić. Mogę tylko trzymać za was kciuki
Czytałam ten wątek w Chorobach, myślę, że to co ATA napisała jest mozliwe, moje koty nigdy się tak nie zachowywały, naprawdę nie wiem co Ci poradzić. Mogę tylko trzymać za was kciuki