WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA NAUCZYCIELA DLA ASI I BASI
oraz reszty grona pedagogicznego
Życie poboczne właściciela kota
No to ja tez cuś koło tego. Już mi lepiej, bo "przechodziłam" te najgorsze stany ale po 3 tygodniach zdecydowałam zakończyć tę powolna agonię moich bakterii i podreptałam do lekarza. Przynajmniej się rozpakuje porządnie i odpocznie moje wiecznie przesilone gardło. No co ja poradzę, ze tak lubię krzyczeć w zerówce;p
A z okazji dnia nauczyciela takich się bluzgów naczytałam na forum gazeta.pl Najpierw się rodzice wywnętrzają przy dzieciach jakie to darmozjady, półgłówki i nieroby je uczą, a potem się dziwią, że dziecko nikogo nie szanuje i sprawia kłopoty wychowawcze. Może i uczę w nietypowej szkole ale tu każdy, nawet wychowawczynie ze świetlicy wiedzą wszystko o każdym dziecku, ciągle rozmawiamy o naszych doświadczeniach z kłopotliwymi uczniami, tzn. kto miał jaki problem, czy się to powtarzało na innych lekcjach, dlaczego dziecko tak się zachowuje, czy ma jakiś problem w domu itd. Nie wiem, gdzie to się chleje te sławetne już hektolitry kawy, o których z lubością wypisują internauci. Poza wszystkim, to picie dużej ilości płynów jest bardzo ważne w takiej pracy. Sama nigdy wcześniej nie myślałam, że takie gadanie na lekcji rożni się aż tak bardzo od gadania ze znajomymi. I może miałam jakieś dziwne doświadczenia edukacyjne ale też nie pamiętam nauczyciela. który zadawał byle co i siedział sobie potem całą lekcję. Takich, którzy nie dawali rady pedagogicznie to tak, ale nie dlatego, że im się nie chciało, tylko trudno jest mieć dyscyplinę, entuzjazm uczniów i wyniki w niektórych grupach. Gdyby tak rodzic siedział w ławce z każdym dzieckiem na lekcjach, to pewnie byłaby idealna cisza. No i jeszcze specyfika mojego przedmiotu - dzieci muszą gadać na lekcji. Bez tego ani rusz.
Ale się wywnętrzyłam! Po prostu smutno czytać takie rzeczy na własny temat, szczególnie że niezasłużone.
A z okazji dnia nauczyciela takich się bluzgów naczytałam na forum gazeta.pl Najpierw się rodzice wywnętrzają przy dzieciach jakie to darmozjady, półgłówki i nieroby je uczą, a potem się dziwią, że dziecko nikogo nie szanuje i sprawia kłopoty wychowawcze. Może i uczę w nietypowej szkole ale tu każdy, nawet wychowawczynie ze świetlicy wiedzą wszystko o każdym dziecku, ciągle rozmawiamy o naszych doświadczeniach z kłopotliwymi uczniami, tzn. kto miał jaki problem, czy się to powtarzało na innych lekcjach, dlaczego dziecko tak się zachowuje, czy ma jakiś problem w domu itd. Nie wiem, gdzie to się chleje te sławetne już hektolitry kawy, o których z lubością wypisują internauci. Poza wszystkim, to picie dużej ilości płynów jest bardzo ważne w takiej pracy. Sama nigdy wcześniej nie myślałam, że takie gadanie na lekcji rożni się aż tak bardzo od gadania ze znajomymi. I może miałam jakieś dziwne doświadczenia edukacyjne ale też nie pamiętam nauczyciela. który zadawał byle co i siedział sobie potem całą lekcję. Takich, którzy nie dawali rady pedagogicznie to tak, ale nie dlatego, że im się nie chciało, tylko trudno jest mieć dyscyplinę, entuzjazm uczniów i wyniki w niektórych grupach. Gdyby tak rodzic siedział w ławce z każdym dzieckiem na lekcjach, to pewnie byłaby idealna cisza. No i jeszcze specyfika mojego przedmiotu - dzieci muszą gadać na lekcji. Bez tego ani rusz.
Ale się wywnętrzyłam! Po prostu smutno czytać takie rzeczy na własny temat, szczególnie że niezasłużone.
Masz rację Dobbi, świętą rację...
Im niższy poziom oceniającego naszą pracę, tym ostrzejszy komentarz. Uczę już 20 lat i z całą odpowiedzialnością stwierdzam,ze dawniej nauczyciele mieli duuuużo łatwiej, a przy tym byli szanowani przez rodziców i ich dzieci ( mimo, ze mniej się napracowali, niż teraz ).
Ale cóż, żyć i pracować trzeba
Im niższy poziom oceniającego naszą pracę, tym ostrzejszy komentarz. Uczę już 20 lat i z całą odpowiedzialnością stwierdzam,ze dawniej nauczyciele mieli duuuużo łatwiej, a przy tym byli szanowani przez rodziców i ich dzieci ( mimo, ze mniej się napracowali, niż teraz ).
Ale cóż, żyć i pracować trzeba
No tak. ale Jeszcze babola strzeliłam
Żeby było kociasto, to Stach śpi sobie na poduszce koło komputera i miło widzieć, że niektóre rzeczy pozostają niezmienne.
- powinnam napisać "zwłaszcza" , bo te dzielne osoby (mamy i pana "świetliczanka") znoszą szaleństwa i krzyki setki dzieciaków i potrafią im zorganizować ciekawe zajęcia, kiedy są już zmęczone i znudzone wszystkim, wydawałoby się. Godzina świetlicy jest mniej stresująca niż lekcja ale już pięć godzin tej samej świetlicy w takim natężeniu dźwięków i zagęszczeniu dzieci, to wyczyn nie lada.nawet wychowawczynie ze świetlicy
Żeby było kociasto, to Stach śpi sobie na poduszce koło komputera i miło widzieć, że niektóre rzeczy pozostają niezmienne.
Nie lubię czytać forów internetowych- mam wrażenie, ze tam piszą tylko frustraci.
Nie odzywałam sie bo przeprowadzka w pracy była bardziej męcząca niż przypuszczałam. Stres i presja czasu źle działały na szefowe, które swoją frustrację odgrywały na mnie. U mnie stres zaskutkował tym, że w piątek o mało nie zemdlałam rano. Zrobiło mi się słabo, oblał mnie zimny pot. Okropne uczucie!!! Istnieje też prawdopodobieństwo, ze to jakiś wirus mnie osłabia- opryszczka w nosie, lekko zaczerwienione gardło, ale gorączki brak.
Nadal chodzę na siłownię. Chyba z przekory się zaparłam
Nie odzywałam sie bo przeprowadzka w pracy była bardziej męcząca niż przypuszczałam. Stres i presja czasu źle działały na szefowe, które swoją frustrację odgrywały na mnie. U mnie stres zaskutkował tym, że w piątek o mało nie zemdlałam rano. Zrobiło mi się słabo, oblał mnie zimny pot. Okropne uczucie!!! Istnieje też prawdopodobieństwo, ze to jakiś wirus mnie osłabia- opryszczka w nosie, lekko zaczerwienione gardło, ale gorączki brak.
Nadal chodzę na siłownię. Chyba z przekory się zaparłam
Dzisiaj rano chciałam założyć spodnie, które kupiłam rok temu. Wtedy były trochę ciasne i przesunęłam w nich guzik. Teraz mogłabym je chyba zdjąć bez rozpinania. W pasku zabrakło mi 1-2 dziurek, by się odpowiednio mocno ścisnąć. Wyglądam jakbym ubrała się w spadki po starszej siostrze. I nie mam ciepłych spodni na jesień
Smutna minka bo po prostu mi zimno.
Dzisiaj się obraziłam na spodnie i do pracy założyłam spódniczkę. Spódnica zamiast być ciasna leży mi na biodrach. Ale i tak wygląda lepiej niż wczorajsze spodnie.
A muszę Wam powiedzieć o dodatkowym plusie z ćwiczeń- jestem bardziej odporna na wszelkie zjadliwe wirusy. Mimo że wczoraj HSB umierał na katar(nawet został w domu), nic mnie nie rozkłada, mam mnóstwo energii.
Dzisiaj się obraziłam na spodnie i do pracy założyłam spódniczkę. Spódnica zamiast być ciasna leży mi na biodrach. Ale i tak wygląda lepiej niż wczorajsze spodnie.
A muszę Wam powiedzieć o dodatkowym plusie z ćwiczeń- jestem bardziej odporna na wszelkie zjadliwe wirusy. Mimo że wczoraj HSB umierał na katar(nawet został w domu), nic mnie nie rozkłada, mam mnóstwo energii.
-
- Posty:737
- Rejestracja:27 lipca 2011, 12:47
- Lokalizacja:Kutno
Ostatnio stwierdziłam, że ja nawet życia pobocznego nie mam . Moja Mili jest tak absorbująca, że nie mogę nawet w spokoju gazety poczytać czy kawy wypić. A jak już widzi, że się gdzieś szykuję to drze się niesamowicie. I tak jest zawsze do południa, czasem nawet do 16. Dopiero jak się tak wymęczy to wtedy idzie spać. W przypadku mojej Mili nie jest prawdą, że kot przesypia większość swojego życia . Musze kasę zbierać na kastrację. Może wtedy się trochę uspokoi.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości