kocia mowa
ja wprawdzie mam tylko jednego kota , ale jest go conajmniej tyle ile kota przypada na dwa inne. co do okazywania uczuc owszem - nienawidzi facetów a w szczególnosci mojego meża Maciek - bo tak nazwya się mój kot jest kastrowanym kocurem marki syberyjski i jak mąż mój zabiera się do wieczornego wypedzania go z pokoju - cyrk zaczyna sie na dobre - najpierw Maciek kładzie sie na plecach i usdaje że nieżyje ( a nuż się facio martwego kota brzydzi ) jak to nie pomaga chowa się pod kołdre, jak i to nie poskutkuje to tak zwyczajnie po kociemu gryzie drapie i skrzeczy ( bo jakoś nie miauczy ). wreszcie wylatuje. to wrzuci za to mężowi do buta mysz albo nasika. Paskuda. ale to nie jest wcale najweselsze. Maciek uwielbia ryby - ojciec mój jest wedkarzem więc problemu z rybami nie ma ale Maciek dokładnie wie o jakiej porze dostaje ryby więc jak tylko zbliża się południe zaczyna wszystkich w domu śledzic albo biega sprzed człowieka do kuchni i spowrotem ( to samo robi żeby mu w kuwecie posprzątac czyścioch jeden bo drugi raz uzywać czegoś brudnego to nie w jego stylu ) jak już ktoś z domowników zauważy że Maciek chce rybę - zresztą należącą mu się z urzedu wyskakuje na taboret w kuchni i czeka - ryba sie gotuje Maciek czeka - ryba się ugotuje i stygnie obrana z ośći Maciek czeka - ryba jest na talerzu Maciek czeka - SAM JEJ NIE ZJE TRZEBA GO NAKARMIĆ - ale jazda jest jak ktos obcy jest w domu i widzi kota stojącego nad pełną miską i miauczacego w niebogłosy - DAJ MI JESC !!!!!!!!!!!!!!!!
Moja kicia - ktora odeszla 8 Stycznia Rowniez miala swoje humorki.
Swoja milosc pokazywala na kazdym kroku. Od pobudki rano, po pojscie spac.
Rano, na dzwiek budzika jako pierwsza sie budzila, i juz byla na mojej poduszcze, mruczac z podniesionym ogonem lizala mnie po buzi, bym juz wstala. Gdy wstawalam, ona z podniesionym ogonem leciela do kuchni, a ja za nia dac jej sniadanko. Gdy jednak, w drodze do kuchni musialam zachaczyc o łazienke, ona wraz ze mna musiala do niej wejsc i bacznie obserwowac co porabiam. Nie odstepowala mnie na krok.
Gdy kladlam sie spac, pozniej niz zazwyczaj, moja kocica siedziala zawsze przy mnie, i na kazdy moj gwaltowniejszy ruch reagowala szybkim zwrotem w kierunki sypialni. Gdy nie szlam za nia, po sekundzie wracala do mnie, i wpatrzona swoimi pieknymi oczkami we mnie czekala tylko, az poloze sie z nia spac. Doslownie jak male dziecko, ktrore bez obecnosci matki nie usnie.
Zawsze gdy cos chciala, podbiegala do mnie i zaczynala miauczec. Ja sie jej pytalam = Co chcesz kochanie? I ona wtedy zawsze prowadzila mnie do miejsca, ktore jej sie kojarzylo z okreslona czynnoscia.
Gdy miala ochote na wylegiwanie sie na balkone, to prowadzila mnie pod drzwi balkonowe. Gdy chcialo jej sie pic, prowadzila mnie do kranu z woda w lazience. Gdy miala ochote by jej wytrzesac futerko, prowadzila mnie na sofe, na ktorej ta czynnosc zawsze wykonowalam. A gdy byla glodna, to przypomionala mi gdzie stoi lodowka.
Pamietam, jak byl okres, z 2 lata temu, jak moja Kiciunia regularnie miedzy 4 a 5 rano zaczynala byc glodna. Potrafila wtedy halasowac wszystkim co znajdowalo sie w pokoju. Gdy to nie skutkowalo, potrafila nawet rozhustac tablice z korka wiszaca na scianie, tylko po tym bym wstala. Poczatkowo, dalam sie nabierac na jej ssprytne sztuczki. Jednak udalo mi sie to zwalczyc.... POchowalam wszystko, czym ona potrafila halasowac.
Alez smutno jej w domku bez niej... Przezyla ze mna piekne 16 lat
Swoja milosc pokazywala na kazdym kroku. Od pobudki rano, po pojscie spac.
Rano, na dzwiek budzika jako pierwsza sie budzila, i juz byla na mojej poduszcze, mruczac z podniesionym ogonem lizala mnie po buzi, bym juz wstala. Gdy wstawalam, ona z podniesionym ogonem leciela do kuchni, a ja za nia dac jej sniadanko. Gdy jednak, w drodze do kuchni musialam zachaczyc o łazienke, ona wraz ze mna musiala do niej wejsc i bacznie obserwowac co porabiam. Nie odstepowala mnie na krok.
Gdy kladlam sie spac, pozniej niz zazwyczaj, moja kocica siedziala zawsze przy mnie, i na kazdy moj gwaltowniejszy ruch reagowala szybkim zwrotem w kierunki sypialni. Gdy nie szlam za nia, po sekundzie wracala do mnie, i wpatrzona swoimi pieknymi oczkami we mnie czekala tylko, az poloze sie z nia spac. Doslownie jak male dziecko, ktrore bez obecnosci matki nie usnie.
Zawsze gdy cos chciala, podbiegala do mnie i zaczynala miauczec. Ja sie jej pytalam = Co chcesz kochanie? I ona wtedy zawsze prowadzila mnie do miejsca, ktore jej sie kojarzylo z okreslona czynnoscia.
Gdy miala ochote na wylegiwanie sie na balkone, to prowadzila mnie pod drzwi balkonowe. Gdy chcialo jej sie pic, prowadzila mnie do kranu z woda w lazience. Gdy miala ochote by jej wytrzesac futerko, prowadzila mnie na sofe, na ktorej ta czynnosc zawsze wykonowalam. A gdy byla glodna, to przypomionala mi gdzie stoi lodowka.
Pamietam, jak byl okres, z 2 lata temu, jak moja Kiciunia regularnie miedzy 4 a 5 rano zaczynala byc glodna. Potrafila wtedy halasowac wszystkim co znajdowalo sie w pokoju. Gdy to nie skutkowalo, potrafila nawet rozhustac tablice z korka wiszaca na scianie, tylko po tym bym wstala. Poczatkowo, dalam sie nabierac na jej ssprytne sztuczki. Jednak udalo mi sie to zwalczyc.... POchowalam wszystko, czym ona potrafila halasowac.
Alez smutno jej w domku bez niej... Przezyla ze mna piekne 16 lat
.
Czasem myślę, mogłabym napisać książkę o tym jak łatwo można dogadać się z kotem. Tylko prawdziwi kociarze wiedzą, jakie to mądre i kochane zwierze, ile odcieni ma kocie miau czy mrau i że one naprawdę z nami rozmawiają.
Nasza pierwsza kotka Tusia porozumiewała się z nami doskonale. Nawet mój mąż, (który jest umiarkowanym kociarze) podziwiał ją za to.
Jeden z codziennych obrazków wyglądał tak: około godziny 21 kotka siadała przed panem domu i czekała ( jeśli nie było reakcji miauczała) na pytanie męża: „co Tusia, najwyższy czas zagonić chłopaków do łóżka?” zrywała się i z podniesionych ogonkiem szorowała do pokoju dzieci, oglądając się czy mąż idzie za nią. Tam po wysłuchaniu „połajanki” zabierała się do wieczornej toalety, która trwała tak długo, jak długo oni szykowali się do spania. Po krótkiej drzemce z najmłodszym synem przychodziła do mnie do kuchni, siadała w progu i swoim mrau mówiła, że na mnie też już pora. Odpowiadałam: „nie Tusia, ja jeszcze nie idę spać”, wtedy ona kładła się pod stołem i spała dopóki nie szłam spać. Nieraz próbowałam ją oszukać, że już idę ale nigdy mi się to nie udało, nie wiem skąd to wiedziała.
Poranna pobudka: Jeśli nie wstawałam zaraz po budziku wskakiwała do łóżka i obwąchiwała mi twarz, jeśli nie reagowałam delikatnie pazurkiem pacała mnie w nos aż do skutku. Jeśli do 7-ej dzieci nie wstały prosiła żeby ja wpuścić do pokoju, ale wystarczyło powiedzieć, że dzisiaj mogą spać dłużej i ona grzecznie odchodziła spod drzwi.
Niedzielny obrazek: oglądam telewizję a ona siedzi przede mną i pomiaukuje. Biorę ją na kolana chociaż wiem co jest grane, jest chwila ciszy ale Tusi nie o to chodziło, schodzi na podłogę i okazuje swoje niezadowolenie. Kładę się i nakrywam kocykiem, kotka zadowolona mości się pod kocykiem za moimi nogami i zapada w drzemkę. Jeśli była za krótka okazywała swoje rozczarowanie.
Mogłabym tak opisywać i opisywać: jak nas ostrzegała, że któreś z dzieci będzie chore (zawsze wcześniej to wyczuwała) i jak opiekowała się nimi gdy były chore, ile okazywała mi cichego zainteresowania gdy miałam jakieś kłopoty.
Może ktoś uznać to za głupotę, ale myślę, że ona dalej nad nami czuwa. Jakiś miesiąc po jej śmierci piekłam ciasto, było bardzo późno a ja strasznie zmęczona musiałam chyba przysnąć i wtedy ją usłyszałam. Ocknęłam się a ona siedzi w progu jakby kazała mi iść spać. Miałam świadomość, że ona nie żyje, uszczypnęłam się i dalej ją widzę, wtedy poczułam swoją szarlotkę. Może to był tylko sen, ale w ostatniej chwili uratowałam ciasto.
Tusia odwiedziła też mojego najmłodszego syna (był jej ulubieńcem) ale bez jego zgody nie mogę o tym napisać.
Zastanawiam się tylko, czy przez te 16 lat udało się nam dać jej tyle miłości ile ona nam dawała.
Czasem myślę, mogłabym napisać książkę o tym jak łatwo można dogadać się z kotem. Tylko prawdziwi kociarze wiedzą, jakie to mądre i kochane zwierze, ile odcieni ma kocie miau czy mrau i że one naprawdę z nami rozmawiają.
Nasza pierwsza kotka Tusia porozumiewała się z nami doskonale. Nawet mój mąż, (który jest umiarkowanym kociarze) podziwiał ją za to.
Jeden z codziennych obrazków wyglądał tak: około godziny 21 kotka siadała przed panem domu i czekała ( jeśli nie było reakcji miauczała) na pytanie męża: „co Tusia, najwyższy czas zagonić chłopaków do łóżka?” zrywała się i z podniesionych ogonkiem szorowała do pokoju dzieci, oglądając się czy mąż idzie za nią. Tam po wysłuchaniu „połajanki” zabierała się do wieczornej toalety, która trwała tak długo, jak długo oni szykowali się do spania. Po krótkiej drzemce z najmłodszym synem przychodziła do mnie do kuchni, siadała w progu i swoim mrau mówiła, że na mnie też już pora. Odpowiadałam: „nie Tusia, ja jeszcze nie idę spać”, wtedy ona kładła się pod stołem i spała dopóki nie szłam spać. Nieraz próbowałam ją oszukać, że już idę ale nigdy mi się to nie udało, nie wiem skąd to wiedziała.
Poranna pobudka: Jeśli nie wstawałam zaraz po budziku wskakiwała do łóżka i obwąchiwała mi twarz, jeśli nie reagowałam delikatnie pazurkiem pacała mnie w nos aż do skutku. Jeśli do 7-ej dzieci nie wstały prosiła żeby ja wpuścić do pokoju, ale wystarczyło powiedzieć, że dzisiaj mogą spać dłużej i ona grzecznie odchodziła spod drzwi.
Niedzielny obrazek: oglądam telewizję a ona siedzi przede mną i pomiaukuje. Biorę ją na kolana chociaż wiem co jest grane, jest chwila ciszy ale Tusi nie o to chodziło, schodzi na podłogę i okazuje swoje niezadowolenie. Kładę się i nakrywam kocykiem, kotka zadowolona mości się pod kocykiem za moimi nogami i zapada w drzemkę. Jeśli była za krótka okazywała swoje rozczarowanie.
Mogłabym tak opisywać i opisywać: jak nas ostrzegała, że któreś z dzieci będzie chore (zawsze wcześniej to wyczuwała) i jak opiekowała się nimi gdy były chore, ile okazywała mi cichego zainteresowania gdy miałam jakieś kłopoty.
Może ktoś uznać to za głupotę, ale myślę, że ona dalej nad nami czuwa. Jakiś miesiąc po jej śmierci piekłam ciasto, było bardzo późno a ja strasznie zmęczona musiałam chyba przysnąć i wtedy ją usłyszałam. Ocknęłam się a ona siedzi w progu jakby kazała mi iść spać. Miałam świadomość, że ona nie żyje, uszczypnęłam się i dalej ją widzę, wtedy poczułam swoją szarlotkę. Może to był tylko sen, ale w ostatniej chwili uratowałam ciasto.
Tusia odwiedziła też mojego najmłodszego syna (był jej ulubieńcem) ale bez jego zgody nie mogę o tym napisać.
Zastanawiam się tylko, czy przez te 16 lat udało się nam dać jej tyle miłości ile ona nam dawała.
Amika, widze ze jestesmy w bardzo podobnej sytuacji.
Ach te kociaki....
Ja moja Malwinke tez widze w kazdym miejscu. A jak slysze jakis szmer w pokoju, to mam wrazenie ze to wlasnie ona. Ale smutno bez niej:(
Ach te kociaki....
Ja moja Malwinke tez widze w kazdym miejscu. A jak slysze jakis szmer w pokoju, to mam wrazenie ze to wlasnie ona. Ale smutno bez niej:(
No tak...moja kicia ma 3 mce i juz potrafi wyegzekwowac to co chce...Czeka na sygnal dzwonka rano i jak nikt nie wstaje budzi nas mokrym noskiem..liże mruczy ,a jak to nie skutkuje lata jak oszalała po poscieli i zerka czy czasem nie idzie sie w strone kuchni.W kuchni wie ,że pani robi sobie kawę a o na dostaje cieplutkie mleczko z witaminkami.Cudnie sie ociera mruczy i puszy kitę.Strasznie nie lubi zostawac sama w domu,kiedy widzi ,ze sie ubieramy robi minę jak kot w shreku żeby ja tylko wziąć.O15 siedzi w oknie i obserwuje czy jej pan wjeżdza na podjazd na ogrodzie i biegnie do drzwi cudnie furkocząc kladzie sie na plecki zeby ja wydrapać i czeka wsadzą ja na półke w samochodzie czy nie...Srtrasznie lubi jezdzić autem.Kiedy ogladamy tv i sie nia nie zajmujemy robi wszystko żeby zwrócić na siebie uwage..broi skacze drapie furkocze i zaczepia ,a kiedy widzi ze szykujemy sie ,,w pościel,, wtedy wie ze to bedzie jej czas...czas na zabawy drapanko za uchem i pieszczoty...jest sczczęsliwa jak niemowle,a dopiero ma 3 mce i sie cały czas uczy ..ona nas a my jej.....
-
- Posty:86
- Rejestracja:10 maja 2006, 21:47
- Lokalizacja:Turek
Oj dziewczyny,ja prawie sie poryczalam,jak czytalam te wspomnienia o kotkach,ktore juz odszly.Moje kociaki mają dopiero 2 lata i mam nadzieje ze przed nami jeszcze dlugie wspolne lata, teraz juz sobie nie wyobrazam domu bez tego slodkiego mrau i miau nie wyobrazam sobie rowniez,ze moglabym sie obudzic w pustym lozku,na ktorym nie lezalby moj Leon,ani bez "spiewu" Kiski gdy tylko rano uslyszy moj glos i z podniesionym ogonkiem biegnie przywitac swoja pancie Moje koty chociaz są rodzenstwem maja calkiem inne charakterki. Kiska jest bardzo rozgadaną damą,wciaz mruczacą i przytulasta.Leon to duzy czarny kot,ktory mruczy i pozwala sie myziac tylko wtedy gdy sam tego chce,w dzien trudno sie z nim poprzytulac,ale gdy tylko jestesmy juz w lozku to wiadomo,ze Leos zaraz wpadnie i nie pozwoli szybko usnac tak samo rano,"na dziendobry pozmyziajcie mnie prosze" jest wtedy bardzo upierdliwy i niestrudzenie wpycha lepek pod reke albo podzie nas zeby zwrocic na siebie uwage. Nikt lepiej niz Leos nie wie gdzie w domu jest kuchnia,moze spac jak zabity,ale gdy slyszy najcichszy nawet szmer w kuchni juz sie zjawia,miuczy,podnosi ogon,obija sie o sciany,bodzie czlowieka i mowi jaki jest biedny i niedozywiony Kiska natomiast uwielbia gadac,mruczec,byc myziana no i oczywiscie szalec po domu,jest uparta i robi co chce,a gdy jej sie czegos zabrania to sie kloci i glosno wyraza swoje niezadowolenie
oj moglabym tak pisac i pisac,ale chyba wszyscy kociarze tak mają. Koty wcale nie są wredne i falszywe,trzeba je tylko chciec zrozumiec,a ludzie mogliby sie od nich wiele dobrego nauczyc. Co kot to obyczaj
oj moglabym tak pisac i pisac,ale chyba wszyscy kociarze tak mają. Koty wcale nie są wredne i falszywe,trzeba je tylko chciec zrozumiec,a ludzie mogliby sie od nich wiele dobrego nauczyc. Co kot to obyczaj
Bella jak się obraża a do szczególnych powodów obrazy majestatu należą:
- wizyta u weterynarza
- zamknięcie w transporterze
- obudzenie
to: fuczy, wypina tyłek, czasami podejdzie i pacnie łapą po nosie. Przed sterylizacją podstawowym dowodem obrazy było nasikanie na posciel. Teraz już tego nie robi.
Natomiast ma też bardzo dużo odruchów, które uważane są za dowody sympati. Kiedy skończyła 10 miesięcy, zaczełam jej śpiewać 100 lat a ona - wyć miaukiem razem ze mną.
Jak kaszle, to mnie przedrzeźnia.
- wizyta u weterynarza
- zamknięcie w transporterze
- obudzenie
to: fuczy, wypina tyłek, czasami podejdzie i pacnie łapą po nosie. Przed sterylizacją podstawowym dowodem obrazy było nasikanie na posciel. Teraz już tego nie robi.
Natomiast ma też bardzo dużo odruchów, które uważane są za dowody sympati. Kiedy skończyła 10 miesięcy, zaczełam jej śpiewać 100 lat a ona - wyć miaukiem razem ze mną.
Jak kaszle, to mnie przedrzeźnia.
oooo i jeszcze jedno specyficzne zachowanie Belli
- przy wchodzeniu i wychodzeniu z domu gdy juz któryś z domowników sie ubiera na przedpokoju, kotka sie czail i zaraz po otwarciu drzwi wejściowych daje nura na klatke schodową na 4 pietro (my mieszkamy na 1). I żeby jeszcze na tym 4 dała sie złapać.... Z wielką obrazą potem wracamy do domu.
- a przy wejsciu do łazienki, wkłada łapkę miedzy drzwi tak, że zamykając trzeba uwazać żeby jej nie przyciąć. Sama również sobie otwiera szafy zasuwane, i się w tych szafach rządzi.
- przy wchodzeniu i wychodzeniu z domu gdy juz któryś z domowników sie ubiera na przedpokoju, kotka sie czail i zaraz po otwarciu drzwi wejściowych daje nura na klatke schodową na 4 pietro (my mieszkamy na 1). I żeby jeszcze na tym 4 dała sie złapać.... Z wielką obrazą potem wracamy do domu.
- a przy wejsciu do łazienki, wkłada łapkę miedzy drzwi tak, że zamykając trzeba uwazać żeby jej nie przyciąć. Sama również sobie otwiera szafy zasuwane, i się w tych szafach rządzi.
Moje kociaki tez chodzą ze mną do kibelka i potrafią siedziec na kuwecie. A kiedy przychodzę z pracy moja koteczka Pysia czeka na mnie pod drzwiami, po czym wyciąga się na całą długość i pokazuje jaka jest śliczna i domaga się głaskania po brzuszku. Następnie idziemy do kuchni, gdzie kocica wskakuje na szafkę i daje mi noski aż do skutku, czyli do pełnej michy z kurczakiem Kocurek Pucuś jest jeszcze malutki (3 miesiące) i troszkę płochliwy, ale potrafi siedzieć przy moich nogach i zaglądać mi w oczy z zadartą główką, a jeżeli krojenie kurczaka trwa za długo wydaje z siebie krótkie ponaglające miauknięcia. Po czym michy zostają postawione i zaczyna się błogie kocie szczęście
To prawda ile kociaków tyle zachowań
A mój Rudolfinek "szczeka" a głos jak przy mutacji , od donośnego do piskliwego. A szczeka jak widzi muszkę , pajączka lub inne łażące ustrojstwo a nie może go złapać . Za pierwszym razem tak się tego przestraszyłam , że poleciałam do wet , czy coś mu się w krtań nie stało ale miał ubaw . Do tego kotki mizianie, calowanie, baranki jak wracam( gdy mąz tez są ale nie takie wylewne ) , deptanie gdy siądę (nawet na kibelku ) i inne oznaki radości, złości i smutku tak typowe dla kociaka.
Kotusie to kochane stworzenia
Ps. Zresztą każde zwierzątko które mamy( pies, ptaszek itp.) jest kochane- ale nie mówcie tego swoim kociakom One są Naj Naj Naj i tego sie trzymamy
A mój Rudolfinek "szczeka" a głos jak przy mutacji , od donośnego do piskliwego. A szczeka jak widzi muszkę , pajączka lub inne łażące ustrojstwo a nie może go złapać . Za pierwszym razem tak się tego przestraszyłam , że poleciałam do wet , czy coś mu się w krtań nie stało ale miał ubaw . Do tego kotki mizianie, calowanie, baranki jak wracam( gdy mąz tez są ale nie takie wylewne ) , deptanie gdy siądę (nawet na kibelku ) i inne oznaki radości, złości i smutku tak typowe dla kociaka.
Kotusie to kochane stworzenia
Ps. Zresztą każde zwierzątko które mamy( pies, ptaszek itp.) jest kochane- ale nie mówcie tego swoim kociakom One są Naj Naj Naj i tego sie trzymamy
Ostatnio Pucuś nauczył się wchodzić na szafkę w sposób iście koci: wskakuje na stołek przy stole stojącym przy przeciwnej ścianie, potem na stół, ze stołu włazi na parapet, leci galopem do drugiej ściany i z parapetu wskakuje na szafkę
A rano, też około 4-5, zaczynają z Pysią tłuczenie się po pokoju tak długo, aż w końcu wstanę i dam im jeść. Ostatnio kupiłam nową lodówkę, która jeszcze stoi w przepokoju, a ta spryciula już się nauczyła, że teraz tu jest żarcie I potrafi siedzieć przed lodówą i arie wyśpiewywać, bo trzeba coś ze środka wyjąć i włożyć do michy. Uwielbia też włazić do pralki i regularnie zagląda do muszli wc, więc musze pamiętać, żeby zamykać drzwiczki i opuszczać klapę.
Jakis czas temu musiałam również wyregulować otwarcie okien (tych uchylanych skrzydeł), bo przyczaiła się i gdyby nie to, że akurat byłam w pokoju, już by nawiała, bo wystarczyła sekunda i siedziała na górze
A rano, też około 4-5, zaczynają z Pysią tłuczenie się po pokoju tak długo, aż w końcu wstanę i dam im jeść. Ostatnio kupiłam nową lodówkę, która jeszcze stoi w przepokoju, a ta spryciula już się nauczyła, że teraz tu jest żarcie I potrafi siedzieć przed lodówą i arie wyśpiewywać, bo trzeba coś ze środka wyjąć i włożyć do michy. Uwielbia też włazić do pralki i regularnie zagląda do muszli wc, więc musze pamiętać, żeby zamykać drzwiczki i opuszczać klapę.
Jakis czas temu musiałam również wyregulować otwarcie okien (tych uchylanych skrzydeł), bo przyczaiła się i gdyby nie to, że akurat byłam w pokoju, już by nawiała, bo wystarczyła sekunda i siedziała na górze
Iza uważaj proszę z tymi uchylnymi oknami Kot polując na coś na zewnątrz np.muchę może się zaklinować no i jak nie będzie Cię w domu to nieszczęście gotowe.Jest gdzieś na forum opowiadanie chyba ATY o tym co stało się z kotem Amiki
Ale kto powiedział, że są otwarte? Ja zawsze zamykam okna kiedy wychodzę z domu. I to nie tylko ze względu na koty (chociaż przede wszystkim), ale również ze względów bezpieczeństwa, ponieważ mieszkam na parterze. A teraz okna są również zabezpieczone przed zbyt dużym otwarciem.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości