Co lepsze obroża czy szelki?
-
- Posty:3459
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
oj czyżby właśnie ktoś użył w stosunku do Kori słowa łajza w tym niemiłym znaczeniu? oj nie ładnie... a Twoje wypowiedzi świadczą o średniej dojrzałości emocjonalnej i małej znajomości świata, zwłaszcza psiego.
oj dopisujecie do moich słów rzeczy , których nie napisałem. Szelki dla dużych czemu nie . Problem u dużych psów jest je utrzymać w momencie np. pojawienia się kota innego psa . Wiecie dobrze , że np. rottweiler, kaukaz sponiewiera dobrze zbudowanego mężczyznę jak wpadnie w amok koci. Wtedy obroża zaciskowa ( dławik) , kolczatka są niezastąpine. Za 17 lat pracy nie miałem psa z uszkodzoną kranią i tchawicą przez obrożę . Ale dyskusja czy szelki czy obroża jest dla mnie śmieszna . To tak jak dyskusja czy np. audi z napędem na przód czy na 4 koła jest lepsze. Zależy do czego się auto użytkuje i w jakim terenie się porusza i w jakie pory roku głównie. Więc obroża czy szelki ? To zależy od psa, jego charakteru , jego ewentualnych chorób. Proszę nie dopisywać mi rzeczy jakich nie wypowiedziłem.
masz rację są psy , które na nic nie reagują przy bardzo silnym pobudzeniu. Ale tutaj jak piszesz masz psa ciężkiego szkol go lub ucz samemu aby nad nim zapanować. Jaką ziwierzęta potrafią generować siłę to nikt sobie nie zdaje sprawy dopóki zwierzę nie wpadnie w furię . Bardzo rzadko ale widze takie w lecznicy. Potrafi roznieść gabinet zwłaszcza kot. Tak kot. Wielki pies hm. Największą rozwścieczoną bestie jaką widziałem to rottweiler . To była bestia gdyby go puścić z boksu nie było szans dla czlowieka . Sluchał tylko jednego człowieka. Szczepiłem go strzelając do niego strzykawką ze szczepionką. To była po prostu maszyna do zabijania. Nigdy więcej nie widziałem takiej besti. Zdarzały się też agresywne zwierzęta ale nie aż tak. Zresztą pisałem o nich o labradorze, berneńczyku, gończym polskim.
Ostatnio sąsiadka się mnie pytała czy utrzymam moje, bo się wejść bała na podwórko (pomijam szczegół że nawet nie były zainteresowane jej osobą). Bardziej niż czy JA je utrzymam martwiłabym się czy obroża wytrzyma ewentualne szarpnięcie.(Neya kilka załatwiła jak miała inne zdanie w kwestii wychodzenia z panem)Dardamell pisze:Natomiast całkiem zabawna rzecz: pisze Pan, że kaukaz jest w stanie sponiewierać dorosłego mężczyznę - to fakt niezaprzeczalny - natomiast najczęstszy widok na ulicy to ludzie ciągnięci od jednego trawnika do drugiego przez małe psy, których nie są w stanie utrzymać.
Żeby kolczatka spełniła swoje zadanie trzeba umieć jej użyć.
-
- Posty:3474
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
No niestety, taka prawda. Nie tylko kaukaz sponiewiera dorosłego faceta.
Miałam psa 13-15 kg. Przybłeda uliczna z wielkimi problemami. Zanim nauczył się nie szarpać na smyczy uszkodził sobie tchawicę na obroży. Potrafił zerwać skórzaną smycz. Jak zamieniliśmy mu na szelki, nauczył się żyć normalnie i paradoksalnie te szelki tylko nosił bo minuty kiedy był na smyczy można było policzyć na palcach jednej ręki. Miał tyle siły, że ciągnął mnie na sankach - miałam wtedy może 12 lat. Nie sprawiało mu to kłopotu.
Brutus (38kg) jest trzymany przez moją córkę (w tej chwili aż 27kg, 9.5 lat) jedną ręką i nie ma bata aby pociągnął. Nauczył się już dawno. Musiał po tym jak w wieku 8 mcy pobiegł sobie wyrywając mnie z ziemi (68kg) - wykonałam lot Małysza i skończyłam twarzą w zaspie śniegu. Mnie już też nie ciągnie - zresztą nauczyłam się trzymać dużego psa - ręką a nie całym ciałem. Chodzi w zwykłych, szmatkowych obrożach - najczęściej hand made Furkidz. Ale na przykład moja teściowa - 75kg nie stanowi dla niego żadnego obciążenia. Wogóle nie zwraca uwagi że coś się za nim wlecze na drugim końcu smyczy.
Zeszłego lata (2011) nad morzem syn koleżanki przekonal się jak to jest z dużym psem. Męczył matkę o takiego. Tłumaczyłyśmy, ze duży pies to większe wyzwanie niż maleńki. Chłopak 14 lat, raczej postawny, wysportowany, korpulentny. Zapytałam czy potrafi utrzymać "duże bydlę". No przecież cóż to za trudność. Brutus miał obrożę, szliśmy lasem. Zapięłam psa, dałam dzieciakowi smycz do ręki, kazałam się przygotować a następnie skoczyłam biegiem do przodu podjudzając psa. Chłopak przeleciał dystans znacznie większy niż ja kiedyś i skończył z ustami pełnymi piachu. Zrozumiał.
Koleżanka ma gordon setera - suczkę. Ciągnie jak traktor. Ani kolczatka, ani dławik ani nawet kantar nie jest jej w stanie powstrzymać. Ciągnie jak szalona i już. Nie przeszkadza jej nic.
Zawsze niezawodną, jedynie słuszną metodą jest nauczenie psa, panowanie nad nim słowem. Wtedy i na kordonku może chodzić.
Miałam psa 13-15 kg. Przybłeda uliczna z wielkimi problemami. Zanim nauczył się nie szarpać na smyczy uszkodził sobie tchawicę na obroży. Potrafił zerwać skórzaną smycz. Jak zamieniliśmy mu na szelki, nauczył się żyć normalnie i paradoksalnie te szelki tylko nosił bo minuty kiedy był na smyczy można było policzyć na palcach jednej ręki. Miał tyle siły, że ciągnął mnie na sankach - miałam wtedy może 12 lat. Nie sprawiało mu to kłopotu.
Brutus (38kg) jest trzymany przez moją córkę (w tej chwili aż 27kg, 9.5 lat) jedną ręką i nie ma bata aby pociągnął. Nauczył się już dawno. Musiał po tym jak w wieku 8 mcy pobiegł sobie wyrywając mnie z ziemi (68kg) - wykonałam lot Małysza i skończyłam twarzą w zaspie śniegu. Mnie już też nie ciągnie - zresztą nauczyłam się trzymać dużego psa - ręką a nie całym ciałem. Chodzi w zwykłych, szmatkowych obrożach - najczęściej hand made Furkidz. Ale na przykład moja teściowa - 75kg nie stanowi dla niego żadnego obciążenia. Wogóle nie zwraca uwagi że coś się za nim wlecze na drugim końcu smyczy.
Zeszłego lata (2011) nad morzem syn koleżanki przekonal się jak to jest z dużym psem. Męczył matkę o takiego. Tłumaczyłyśmy, ze duży pies to większe wyzwanie niż maleńki. Chłopak 14 lat, raczej postawny, wysportowany, korpulentny. Zapytałam czy potrafi utrzymać "duże bydlę". No przecież cóż to za trudność. Brutus miał obrożę, szliśmy lasem. Zapięłam psa, dałam dzieciakowi smycz do ręki, kazałam się przygotować a następnie skoczyłam biegiem do przodu podjudzając psa. Chłopak przeleciał dystans znacznie większy niż ja kiedyś i skończył z ustami pełnymi piachu. Zrozumiał.
Koleżanka ma gordon setera - suczkę. Ciągnie jak traktor. Ani kolczatka, ani dławik ani nawet kantar nie jest jej w stanie powstrzymać. Ciągnie jak szalona i już. Nie przeszkadza jej nic.
Zawsze niezawodną, jedynie słuszną metodą jest nauczenie psa, panowanie nad nim słowem. Wtedy i na kordonku może chodzić.
-
- Posty:13
- Rejestracja:09 grudnia 2012, 14:05
Zależy od wielkości ja mam np. miniaturkę i jest malutka i niestety ale przez pierwszy tydzień chodziłam z nią bez niczego obroży, szelek ale zaczeła mi uciekać w pierwsze dni chodziła koło nogi ale potem... Potem kupiłam jej obroże ale musiałam ją ciągać i po kilku dniach wogóle nie chciała na niej iść potem się dusiła no i kupiliśmy szelki wet nam je polecił i jest teraz dużo lepiej...
-
- Posty:3474
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Miniaturkę czego? Wiesz ze nie ma w rasach psich czegoś takiego jak miniaturki?
-
- Posty:13
- Rejestracja:09 grudnia 2012, 14:05
Miniaturkę Jamnika! Wiem nie jestem niewiem kim nie jestem myszą...
-
- Posty:3474
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
To znaczy jamnik króliczy? Czy jamniko podobne coś?
-
- Posty:13
- Rejestracja:09 grudnia 2012, 14:05
nie miniaturkowy. Ale króliczy chyba też.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości