O ile rodzice tego psa jeszcze żyją
Tak jak pisałam, obecnie u berneńczyków nie ma lini wolnych od nowotworów, w każdym razie ja nie znam. Więc jeśliby odsunąć z hodowli każdego mającego w rodowodzie nowotwór to nie pozostało by nic. Jednak Np w niemczech jest program ochrony zdrowia, żeby uzyskać zgodę klubu na rozród średnia życia przodków wybranej pary musi być odpowiednia, tak by stwarzała podstawy do spełnienia planu jakim jest wydłużenie średniej życia w rasie początkowo do 8 a w marzeniach do 10 lat.
Niestety z hodowlą jest taki problem, że w polsce jest samowolka, wystarczy wybiegać hodowlankę, a potem mamy co mamy
Wg oficjalnych informaji można sobie wyrobić wrażenie że największą zachorowalność na nowotwory mają psy niehodowlane. No bo przecież jeżeli na skutek walki organizmu z nowotworem wysiądzię jakiś organ to przecież nie nowotwór zabił, tylko niewydolność :evill: Dla mnie największą wadą w hodowli z tego co obserwuję z boku jest pobłażliwość wobec swoich celów, bo jeśli zwróciło się w kierunku psa/suki tyle nadziei, to mam wrażenie wielu hodowców przestaje oceniać je obiektywnie (choć to chyba problem każdej rasy). A mnie ciarki przechodzą jak słyszę że ona jest tylko wrażliwa, albo on poprostu nie lubi takich ludzi itd. Gdzie się da zwala się winę na błędy wychowania, żywienia itd, odpychając stwierdzenia że odpowiednie geny to podstawa, wręcz fundamenty tego co można dalej z psem zrobić lub niestety czasem i zepsuć, choć jest to wtedy o wiele trudniejsze. Wiem że to nie jest łatwe, ale jak na początku mojej historii z rasą wszędzie czytałam o ideałach hodowli, to przecież nikt o tym że łatwo być hodowcą nie pisał.
I może w ramach komentarza i wyjaśnienia apropo tak ostrych poglądów trochę o sobie. Alto jest moim pierwszym berneńczykiem, z niewiedzy kupionym
"okazyjnie" bez rodowodu, jak potem już wyszukałam w takim typowym pseudo
Potem tak naprawdę trafiłam na forum szwajcarów (portal wielbicieli ras szwajcarskich) i tam się wciągnełam, co i jak i dlaczego, a przy okazji weszłam w świat hodowli i całego tego światka, łącznie też z ich brudami
Ta rasa i wszystko co z nią związane poprostu mnie wciągneła, a wraz z wiedzą i uświadomieniem wzrosły wymagania, a na wiele spraw otworzyły się szerzej oczy.
Gdy miał rok miał operowane entriopium (wada powiek, dolne powieki były za długie i wywijały się do środka, drażniąc tym włoskami gałkę oczną), psychika słaba, najprawdopodobniej odziedziczona po przodkach. Rodziców niestety nie widziałam, a szkoda, bo może gdybym mniej błędów popełniała (a te zawsze sie zdażą), jeszcze bardziej socjalizowała to było by lepiej. W tym roku na sylwestra nafaszerowałam go oxazepamem a dalej trząsł się jak osika. Od tamtego czasu, może na skutek troski o Altka wciągnełam się bardzo w kwestie związane z psią psychiką i żywienie. I też stąd taka stanowczość we mnie wobec ostrego w hodowli podejścia w kwestii psiej psychiki, poprostu wg mnie i nietylko, psa o silnej, stabilnej psychice odziedziczonej po przodkach trudniej "zepsuć" błędami wychowania. W końcu przeciętny posiadacz psa nie jest ekspertem od wychowania/szkolenia.
Alto obecnie ma 4 lata, i zaczął się okres strachu pod tytułem ile nam zostało. Staram się dietą jak najbardziej go chronić (omega 3, spirulina, zioła). Jednak że gorycz w tym największa, a i wielu moich znajomych (nie hodowców) tak ma, że choć rasa nas ujeła (ba pod względem wyglądu, temperamentu, wielkości jest moim ideałem), to ze względu na problemy w rasie najprawdopodobniej nie zdecydujemy się na kolejnego jej przedstawiciela. Jeżeli już to z winy emocji, a nie wyboru w zgodzie z rozumem. Staram sie nie oceniać rasę z punktu tylko patrzenia na swojego psa (który jako zakup z pseudo nie jest odpowiednim obiektem do wyciągania wniosków), a obserwacją bardzo wielu osobników tej rasy, głównie w Polsce. Czasem nadmiar wiedzy potrafi dobić
Natomiast na koniec bo i tak bardzo sie rozpisałam, nie porównywałabym znaczenia nowotworów w rozrodzie psów a ludzi. Sama jestem silnie obciążona na zachorowanie, jednak średnia życia człowieka a psa jest zupełnie różna. Zwyczajowo uważa się że jeden rok z życia psa to jak 7 u człowieka. No i psa przecież hoduję się w określonych celach, głównie do towarzystwa ale i też do spełniania określonych funkcji. Jeżeli poprzez wiedzę o jego przodkach jesteśmy w stanie w jakimś stopniu poprawić jego szanse na życie do starości w zdrowiu (marzenie chyba każdego własciciela), skoro i tak się steruje jego rozrodem, to powinno się na to wpływać. We Francji działa zespół naukowców, starający się wyodrębnić gen odpowiedzialny za histocytozę złośliwą. Wiadomo nie możemy się oszukiwać, docelowo naukowcy będą chcieli namierzyć ten gen u ludzi, berneńczyki wykorzystuje się tu, bo zachorowalność na ten złośliwy nowotwór w tej rasie jest bardzo wysoka, a cykl życia psa jest o wiele krótszy i jest się poprzez to wyłapać jego przenoszenie. Obecnie naukowcy wiedzą w którym fragmencie psiego DNA szukać, co jest juz sukcesem ale nadal wyodrębnienie go to jeszcze masa poszukiwań, bodajże na pare lat. Wśród miłośników rasy krąży tragiczny do tego komentarz, zanim go wykryją, rasa wyginie