eutanazja

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

magdalenka87
Posty:194
Rejestracja:19 stycznia 2011, 13:14

31 grudnia 2011, 13:34

Witam,


na pewno część z Was kojarzy moje posty odnośnie chorób kręgosłupa mojego psiaka. Prawie rok było super, pies po rehabilitacji pięknie chodził, jednak kilka dni temu znowu przestał wstawać, piszczał, płakał.... w poniedziałek kiedy jeszcze raz próbowaliśmy z lekarzem podać leki przeciwzapalne i antybiotyki - nie pomogły- wczoraj zdecydowałam o ostatniej przysłudze dla przyjaciela. Uśpiłam swojego kompana po blisko 18 latach wspólnego życia- to, że ja jestem w rozsypce to nie ważne jednak ciągle myślę, czy jest możliwe, żeby mimo osłuchania przez lekarza psa, że się obudzi?

Ta myśl mnie przesladuje .. proszę Pana doktora o powiedzenie czy mimo osłuchania serca psa, stweirdzeniu, że nastąpiła śmierć jest możliwe, że się obudzi? Czy może zdarzyć się taka sytuacja?

Psiak dostał morbital dożylnie, na wcześniej podanej narkozie. Byłam z nim do końca, mimoże zupełnie wyłączyłam świadomość, nie pamiętam drogi do weta ani powrotu do domu. mam lukę w pamięcie nie wiem kiedy pogodzę się z sytuacją, że nie ma go na swoim miejscu....
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

31 grudnia 2011, 14:40

Bardzo mi przykro z powodu śmierci ukochanego przyjaciela....
Wiem o czym piszesz....też to samo przechodziłam wiele lat temu....i też zadawałam sobie wciąż pytanie "A co jak się obudzi...?"

Nie, nie ma takiej możliwości żeby się obudził. Odszedł spokojnie za TM i tam pozostanie....biegając bez bólu, i będzie czekał na Ciebie! Jak zawsze wierny, i kochany

A teraz? Teraz jest cały czas przy Tobie....zawsze kiedy o nim pomyślisz on będzie przy Tobie....

Trzymaj się mocno, popłacz sobie - to bardzo pomaga. Okres żałoby jest potrzebny....aby móc dojść do siebie i nie wstydź się swoich łez. Jeżeli ktoś ich nie rozumie to jest durniem....
:cry: [*] :cry:
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

31 grudnia 2011, 15:01

to ja pozwolę sobie wkleić zlepek informacji o eutanazji, zebrane przez osobę przed uśpieniem kotka. cyt ze strony www.swinkimorskie.org może pomoże Ci to zrozumieć co się działo podczas tego zabiegu.

Tematem eutanazji od strony medycznej zaczęłam zajmować się mniej więcej 9 miesięcy przed odejściem mojej Kocicy. Wiedziałam, że nie będę mogła jej uratować i że ten moment może nastąpić w każdej chwili. Chciałam być jednak dobrze przygotowana, jak najlepiej rozumieć, co się dzieje w tym ostatnim momencie z moją Przyjaciółką, i nie pozostawić niczego przypadkowi, gdy nie będę potrafiła myśleć logicznie. Emocje są złym towarzyszem w podejmowaniu decyzji. Emocje są tym bardziej złym towarzyszem w podejmowaniu decyzji, gdy się strasznie miotamy, bo nie mamy nawet tej „wyrywkowej” wiedzy na temat choroby własnego stworzenia. Nie jestem jednak osobą pozbawioną emocji, wręcz przeciwnie, bardzo przeżyłam tę śmierć. Wiem jednak, że przeżyłam ją świadomie i przytomnie, rozumiejąc każdą wykonywaną czynność. Ta wiedza dała mi wewnętrzny spokój i pomogła mi pogodzić się z losem.

Najlepszym rozwiązaniem, zarówno dla zwierzęcia, jaki i dla właściciela byłaby eutanazja w domu, gdyż eliminuje ona w dużej mierze czynnik potwornego stresu.

Premedykacja (leki zmniejszające lęk, działające przeciwbólowo i rozluźniająco) jest najwłaściwszym wyborem i daje opiekunowi dodatkowo możliwość, o czym sama się przekonałam, pożegnania się w ciszy i spokoju z przyjacielem, zanim nastąpi ten decydujący moment.

Niestety, wizyta lekarza w domu nie jest zawsze możliwa. Kiedy jednak udajemy się do lecznicy, lekarz nie ma prawa wypraszać nas z gabinetu podczas eutanazji. W moich oczach to nie lekarz, tylko jakiś wyzbyty uczuć ludzkich potwór. Takiego „lekarza” nie poprosiłabym nigdy w życiu o przeprowadzenie eutanazji. Weterynarz nie musi razem z nami opłakiwać straty stworzenia. Tego nie możemy od niego oczekiwać. Rutyna zawodowa uodparnia, ale nie ma w tym przecież nic złego. Czasem lekarz zaciska zęby, żeby nie pokazać po sobie wzruszenia. Najważniejsze jednak, żeby nam pozwolił na smutek i uszanował naszą wolę.

Właściciel (opiekun) ma, moim zdaniem, obowiązek zostać i towarzyszyć swemu przyjacielowi do samego końca. Każde zwierzę zasługuje sobie na to. Cytaty: „Nie mogłam / mogłem na to patrzyć.” lub „Tego bym nie zniosła /zniósł.” świadczą bardziej o egoizmie niż o miłości do swojego czworonożnego przyjaciela. Nigdy, ale to nigdy, nie powinno się liczyć to, co jest w stanie wytrzymać właściciel, tylko jedynie to, co jest najlepsze dla zwierzęcia.

Każdy szanujący się lekarz weterynarii powinien również poinformować właściciela prostymi słowami o przebiegu eutanazji. Powinien uświadomić właściciela, że zwierzę zarówno podczas narkozy, jak i po podaniu śmiercionośnego zastrzyku nie zamyka oczu, powinien powiedzieć, że po fakcie mogą wystąpić drgawki, że mogą się wypróżnić jelita lub pęcherz. Powinien powiedzieć też, że po śmierci z pyszczka może wydostawać się płyn ustrojowy wraz z krwią i że należy pomyśleć o jakiejś pieluszce i ceratce, żeby podłożyć ją pod ciałko, gdy kociak umiera w domu na kanapie. Lekarz powinien też poinformować właściciela, że w następnych godzinach po śmierci ciało zaczyna sztywnieć. Jest to bardzo ważne, jeśli chcemy pochować nasze zwierzę dopiero następnego dnia. Ciało należy po śmierci ułożyć tak, żeby mogło się zmieścić do trumienki lub jakiegoś pudełka, i żebyśmy w razie czego mogli je bez problemów przetransportować, jeśli zaistnieje taka konieczność. Zmiana pozycji, np. zagięcie łapek jest przez następne 24 godziny niemożliwe. Zesztywnienie ciała ustępuje powoli dopiero po ok. 24 godzinach.

To nie lekarz weterynarii powinien wybierać sposób zabijania, tylko właściciel. Dla mnie zupełnie nieważne są jego preferencje, ważny jest jedynie jak najbardziej humanitarny i bezbolesny sposób eutanazji. Dlatego każdy właściciel powinien się do tego wcześniej starannie fachowo przygotować. Tylko wtedy będzie można uniknąć jakichkolwiek błędów lub późniejszej traumy.

Premedykację wykonuje się standardowo takimi substancjami czynnymi jak: domitor, ketamina, acepromazyna, ksylazyna, romifidyna ect.

Środki te najczęściej kombinuje się ze sobą ze względu na ich uzupełniające się właściwości, przede wszystkim przy premedykacji do zabiegów operacyjnych, np. domitor z ketaminą lub ksylazynę z ketaminą. Moi weci przy premedykacji do zabiegów operacyjnych preferują osobiście domitor + ketaminę, uzasadniając, że po ksylazynie koty bardzo często wymiotują. Przy eutanazji stosują do premedykacji również standardowo domitor razem z ketaminą.

Premedykacja podawana jest prawie zawsze domięśniowo. Najczęściej stosowaną metodą po sedacji jest wstrzyknięcie pentobarbitalu (morbitalu) dożylnie po wcześniejszym założeniu wenflonu. Istnieją oczywiście niekiedy sytuacje, gdy jest to niemożliwe (np. malutkie zwierzęta). Wtedy wybiera się sposób podawania dootrzewnowo. Należy jednak w takich przypadkach koniecznie pamiętać, że zwierzę umiera wtedy z reguły dłużej niż przy metodzie dożylnej, gdyż środek musi się najpierw rozprzestrzenić w organizmie.

Niektórzy lekarze weterynarii podają morbital dożylnie bez wcześniejszej premedykacji, co jest oczywiście możliwe, ale nie jest chyba tą najlepszą dla stworzenia metodą. Jeśli jednak podaje się zastrzyk dosercowo lub doopłucnowo, premedykacja ze względu na bolesność iniekcji jest konieczna.

Nie pragnę swoim „elaboratem, pisanym w pocie czoła”, „narzucać nikomu swoich racji i poglądów”. Nie jest też moją intencją „przymusowe edukowanie”.
magdalenka87
Posty:194
Rejestracja:19 stycznia 2011, 13:14

31 grudnia 2011, 15:05

dzięki, pochowałam go na pobliskim "psim" cmentarzu i teraz szukam jakiejs płyty żeby wypisac tam imie i daty-szukać płyty u kamieniarza?
magdalenka87
Posty:194
Rejestracja:19 stycznia 2011, 13:14

31 grudnia 2011, 15:11

nie umiem sobie znaleźć miesjca siedze tylko przed kompem.dopiero w piątekj bede mogla do niego pojechać położyć mu kamień na grób, byłam z nim do samego końca, nie umiem pogodizć się z tym ze jest tam sam...
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

31 grudnia 2011, 15:40

same jest tylko jego ciałko. A tam, za tęczowym mostem jest wiele psów, które się nim zaopiekują. Nadejdzie taki dzień, że Kori trzeba będzie pomóc odejść. I wtedy może to Twój piesio pomoże jej przekroczyć tę magiczną granicę między dwoma światami. A potem będą razem na nas czekać i przybiegną do nas merdając wesoło ogonami (Kori resztką ogona, bo ktoś ją go pozbawił)
magdalenka87
Posty:194
Rejestracja:19 stycznia 2011, 13:14

31 grudnia 2011, 15:55

:( wiem o tym, ale ciężko mi na sercu, musze się sama z tym uporać... zostały mi fajne zdjęćia i wspomnenia mojego indywidualisty. jego nikt nie był w stanie przekupić zadnymi ciastkami itd :) chciał się obrazićź to chodizł warczący przez tydzień ale kochałam go nad życie :) już takiego silnego marudy mieć nigdy nie bede.
Gość

04 stycznia 2012, 06:32

Magdalenko,a wiesz,ze gdy piesek odchodzi ,w momencie smierci przychodzą po niego inne pieski ? Teraz jest szczęśliwy i nic Go nie boli. Był z z Tobą żeby się od Ciebie uczyć,a Ty od niego. Nie jest tak,że pies nie ma duszy,ma ! Jesli bedziesz bardzo rozpaczać zostanie przy Tobie,ale lepiej pozwolić Mu odejść,niech sobie biega za TM ze stadkiem przyjaciół.

Sciskam i łączę się z Tobą w bólu zapewniając,że pienio ma się dobrze

buziaczki

( moj odszedł 19 lutego 2011 i był takim samym marudą )
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 37 gości