Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

jagoda1983

23 lutego 2013, 21:29

Ja stracilam mojego ukochanego boksera juz kilka lat temu i do tej pory czuje smutek i pustke po stracie. Teraz mam innego pieska ale w zadnym stopniu nie wypelnia to dziury w sercu po stracie tego poprzedniego. Fajnie jest wiedziec ze sa inni ludzie w tej samej sytuacji. Zawsze dodaje to troszke otuchy....
ania05

23 lutego 2013, 21:41

Jagoda takich ludzi jest dużo ,nie wszyscy wchodzą na takie fora ,nie wszyscy dzielą się swoimi przezyciami .To rzeczywiście pomaga bo człowiek wie że ktoś już to przeżył i ze jest nadzieja na to że ten najgorszy ból odejdzie ,bo mnie wydawało się ze nigdy nie przejdzie .
mili37d

23 lutego 2013, 22:19

Aniu a nie mieszkasz w Zduńskiej Woli? Ja z Bełchatowa.
Niesamowite jest to, że nie wiadomo z jakiego powodu sięgamy po jakieś rzeczy.. tak jak Ty po telefon. Sprawiło to smutek z tęsknoty ale i radość że masz taką pamiątkę.
Jagoda wiem dobrze o czym mówisz, mnie bardzo pocieszyło że nie tylko ja tak przechodzę żałobę pieska...
Najgorsze są wieczory, nastaje cisza... a zawsze wtedy było słychać chrapanie Pikusia i jego fotelik z Nim. A teraz pustka i straszliwa cisza... :(:(:(
ania05

23 lutego 2013, 22:29

A mieszkam ,mieszkam ,nie pomyślałam o tej galerii ,myślałam że piszesz o galerii handlowej a to jest ślubna :P No to mieszkamy blisko siebie .Ja w Bełchatowie nie byłam nigdy ,przynajmniej tak mi się wydaje :)Pracujesz w szpitalu ? No masz rację radość przeplata się z żalem jak się znajdzie taki filmik ....teraz mam pieska ze schroniska z Pabianic i wydaje mi się że dopiero go przywiozłam do domu a to już 4 rok ...czas tak szybko leci a my tylko gonimy za czymś i sami nie wiemy czego szukamy ,dopiero przy takich żałosnych pożegnaniach zatrzymujemy się na chwilę .
ania05

23 lutego 2013, 22:33

Moja sunia też chrapała na cały dom a potem własnie ta cisza która aż bolała .....budziła mnie w nocy cisza ,to dziwne ale cisza była nieznośna .
mili37d

24 lutego 2013, 12:01

:) godzinka drogi:) pracowałam bo obecnie jestem na zasiłku rehabilitacyjnym a w trakcie mi się skończyła umowa... ale jak noga wróci do zdrowia:)to będę dalej pracować, ale czy w Bełchatowie to nie wiem bo tam ciężko z pracą. Każda moja umowa była na zastępstwo :/. Bardzo chcę pieska i będę go miała, ale to raczej dopiero jak już się wyprowadzimy bądź jakiś czas przed...
Muszę troszkę odczekać, bo muszę być sprawna by się nim zajmować...a nie wyręczać się kimś innym.
Ta cisza jest okropna, wcześniej nie mogliśmy spać bo on chodził w nocy i wołał na dwór...i było narzekanie:( żałuje że czasami się na Niego złościłam:( a teraz ta cisza mnie wykańcza i tak spać nie mogę:( to jest ogromna tęsknota...i taka pustka w sercu! Dobrze,że mam 2 letnią córcie to wypełnia ten dom radością:):) ale ona ogromnie tęskni za nią... Wiem,że Pikuś tyle czasu żył dla niej...gdzie ona to i on, jak jej nie było to tylko płacz żeby już do domu wróciła.
Jeśli mogę to zaproszę Cie na FB?
Antoni bardzo się zastanawiam jak się czujesz? Odezwij się.
ania05

24 lutego 2013, 13:04

Na Fb chętnie :)Własnie Antoni żyjesz ? Kazdy z nas zapewne żałuje że nie raz zrugał swojego przyjaciela chociażby za to ze zachciało mu się wyjśc na dwór o 3 w nocy ,to normalka .Nie przejmuj się i nie rób sobie wyrzutów z tego powodu .Jesteśmy tylko ludzmi i jak mój teraz beczy o 23 na dwór a potem o 3 i o 5 ....(bo jak wyszedł o 23 to zapomniał po co albo musiał gonić za kotem i zrobił tylko siku a jeszcze o czymś zapomniał .....)..to tak go opitalam , łącznie z obietnicą obdarcia go ze skóry na żywca ,ale wiadomo ze tego nie zrobię :twisted: Ja już moze tu pisałm ale moja przyjaciółka jak szła do pierwszej klazy podstawówki dostała pieska żeby nie siedziała po szkole sama w domu i mama jej tak powiedziała -dostaniesz pieska żebyś po szkole nie sziedziała sama .Wiesz że pies leżał martwy jak wróciła w ostatni dzień ukończenia liceum ?Przypadek ?Być może .Chociaz troszkę za dziwny ten przypadek .
mili37d

24 lutego 2013, 20:24

Jakbym mogła to bym cofnęła czas i te złości na Niego... przecież on był chory i nieświadomy tego co robił... :(
Strasznie mi brak, on był taki ciepły zawsze...Jak miałam gorączkę momentalnie u mnie był i mnie ogrzewał:(. Dziura w sercu, czemu on tak rzadko mi się śni...chciałabym by we śnie mnie odwiedzał...
ania05

24 lutego 2013, 20:44

No nie zawsze jest tak jak byśmy tego chcieli ,zazwyczaj jest odwrotnie .Ja na Fb wchodze zawsze z duszą na ramieniu bo jak widzę np,jak jakiś choińczyk albo inne dziadostwo wrzuca żywcem szczeniaki do wrzątku i te pieski jeszcze w tym przerazliwym bólu chcą się wydostać .....albo inne zarzynania koni skaryszewskich to dziękuję Bogu ze moje psy miały takie życie jakie miały .Pomyśl o swoim Pikusiu że miał dobrze ,bedzie ci łatwiej .
mili37d

25 lutego 2013, 10:20

Jeju nawet nie pisz takich rzeczy bo już wytrzymać nie mogę...:(. Pikuś miał dobrze, nawet bardzo:) śmiejemy się że my do Niego musieliśmy się dostosowywać..:) ile bym dała by dalej tak było. Moja mama podczas tego bólu nie wyobraża sobie mieć pieska i na nowo to kiedyś przechodzić...Ja sobie też tego nie wyobrażam, ale jeszcze bardziej nie wyobrażam sobie nie mieć pieska ...
Monika Ty bardzo cierpiałaś po Katie, czy ten nowy kociak pocieszył Cie w jakiś sposób?
monicaa

25 lutego 2013, 11:20

Mili to Maria miala kociczkę Katie, myślę, że nie tyle pocieszyła co zajęła czas i mysli, my miłośnicy zwierzat nie przechodzimy obojetnie wobec futrzaczka, więc na pewno obdarzyła ją wielkim uczuciem , ale o Katii nie zapomni i my zawsze będziemy o naszych zwierzaczkach. Ja na chwilę obecną nie wyobrażam sobie nowego psiaka. Ale to może się kiedyś zmieni. Każdy z nas inaczej przechodzi taki smutek i sami będziemy wiedziec kiedy nadszedl czas na nowego futrzaczka.
ania05

25 lutego 2013, 12:36

Dziewczyny ile ja razy sobie obiecywałam ze nawet dżdżownicy nie chcę mieć a i tak po jakimś czasie lądował w domu pies .........................zobaczycie też będziecie miały .O tych nie zapomnicie nigdy ale nowy będzie prędzej niż wam się wydaje . :mrgreen:
maria28

25 lutego 2013, 13:30

mili37d pisze:Jeju nawet nie pisz takich rzeczy bo już wytrzymać nie mogę...:(. Pikuś miał dobrze, nawet bardzo:) śmiejemy się że my do Niego musieliśmy się dostosowywać..:) ile bym dała by dalej tak było. Moja mama podczas tego bólu nie wyobraża sobie mieć pieska i na nowo to kiedyś przechodzić...Ja sobie też tego nie wyobrażam, ale jeszcze bardziej nie wyobrażam sobie nie mieć pieska ...
Monika Ty bardzo cierpiałaś po Katie, czy ten nowy kociak pocieszył Cie w jakiś sposób?

Witaj mili ! Słusznie monicaa zauważyła mam na imię Maria ale to ja straciłam moją kochaną kotkę Katię. Już we wcześniejszych postach pisałam,żę Katia nie była pierwszym zwierzaczkiem,którego straciłam ale te dwie suczki były wiekowe:
jedna miała 9 l i zginęła pod kołami samochodu na spacerze z moim bratem,była znajdą. Ta druga, ze schroniska ,wzięłam ją jako 3 mieś. psinkę żyła 12 l i odeszła na raka jelit. Póżniej moja 12 l kotka mimo długiego leczenia i operacji odeszła na raka sutków.Natomiast Katia była wyjątkowa i taka młoda , gdy się odnalazła odebrałam to jak cud i strzegłam jak oka w głowie.
Zresztą to wszystko czytałaś w poprzednich postach. Przyznaję,że po raz pierwszy w życiu przeżyłam taką traumę po utracie pupila.Myślałam,że długie lata przed nami, nadal nie znajduję zrozumienia i wytłumaczenia tego co się stało z moją Katią.Ze wstydem przyznaję,że nawet po moim ojcu nie płakałam tak długo i codziennie przez ponad pół roku. Tak właśnie długo wyłam po Katii i nadal mi się zdarza popłakać ale tak co kilka dni. To już duży sukces a to sprawiła właśnie ta nowa kicia. Jest bardzo podobna z wyglądu do Katii i pod wieloma względami jej zachowanie też jest podobne. Ona tak bardzo mnie absorbuje ,że nie sposób się do niej nie uśmiechać, nie kochać jej. Właśnie tego bałam się najbardziej,że jak pojawi się kotek na miejsce Katii to zabraknie mi uczuć dla niego, myślałam,że to będzie zdrada wobec Katii, obawiałam się tej adopcji żeby nie krzywdzić kociaka i nie być zawiedzioną czy oszukaną,że to przecież nie Katia. Ale jak już wspominałam,ńie szukałam na siłę kota na miejsce Katii. Czekałam na przypadek aż jakieś biedactwo trzeba będzie ratować ale w duchu bardzo pragnęłam aby też było pręgowane tak jak Katia. I tak się stało.Wiem ,że może trochę się oszukuję ale patrząc na podobnego kociaka mam jakby zaspokojone obcowanie z kotem o takim wyglądzie. Pozostałe koty mają zupęlnie inne umaszczenie ;cała czarna, dwie czarne z białymi dodatkami tzw. pingwinki i szara pręgowana z białymi dodatkami. Gdy pojawiła się Katia zachwyciłam się jej pięknym pręgowanym futerkiem, wyglądała dokładnie jak rasowy kot bengalski i podobna jest ta nowa kicia .Patrząc na nia i chcąc do niej coś powiedzieć kilka razy wyrwało mi się Katia. Ale nie mogłam dać nowej kici na imię Katia ( tak mi doradzało wiele osób). Tęsknię za wymawianiem imienia Katia ale gdy je wymawiam boli jak diabli. Nie wiem jak długo ten ból będzie tak silny,gdy jestem czymś zajęta to wtedy daję radę. Ale gdy spojrzę na zdjęcia,do głowy wracają wspomnienia, w oczach pojawiają się łzy i wtedy jest bardzo ciężko.Właśnie chyba utratę Katii tak mocno przeżywam bo po tym co się z nią stało czuję się oszukana przez los ,Boga i sama jeszcze nie wiem kogo, nie tak miało być,myslałam,że dłużej będziemy się sobą cieszyć.Ale się rozpisałam ......Podsumowując,Ania już tu wielokrotnie pisała do mnie i do wielu innych osób na forum,że na ten ból jedynym lekarstwem jest czas. Podobno czas nie leczy ran tylko uczy nas z nimi żyć i zgadzam się z tym.Jeżeli mili nie masz żadnego zwierzaczka w domu to tym bardziej pustka po Twoim psiaku jest bardzo bolesna.Ale z wlasnego doświadczenia mówię Ci,że nowy zwierzaczek bardzo koi ból.
Jest inny niż ten poprzedni ale też posiada cechy za ,ktore nie sposób go nie kochać.Ja kocham wszystkie zwierzaki bez względu na wygląd, charakter, one wszystkie zasługują na miłość za to ,żę są i ,że potrafią tak bezinteresownie kochać,są oddane i wierne. Wielu ludzi tego nie potrafi. Jeśli mogę Ci coś doradzić to nie rezygnuj z posiadania pieska i pozwól aby to ON Ciebie wybrał. Czyli przypadek sprawi kiedy to nastapi i kto to będzie. Wierz mi , nowy zwierzaczek koi jak balsam.
Pozdrawaim Cię serdecznie i życzę ukojenia bólu.
mili37d
Posty:30
Rejestracja:25 lutego 2013, 10:22

25 lutego 2013, 21:55

Bardzo bym chciala by mnie psiak znalazł, ja mialam Pikusia pudelka arlekin to dwu kolorowy i strasznie bym chciala takiego samego ale ich jest bardzo malo, wrecz nawet nie widzialam. Maria tak jak pisalas, ja tez odczuwam dziwne uczucie jakbym go zdzdradzala... A gdy nie spojrze na jego zdjecia to czuje ze to tak jakbym o nim zapomniala :-(...oj to wszystko jest takie ciezkie. Boje sie ze on ma mi za zle to zrobilam i dlatego do mbie w snach nie przuchodzi.
Ogolnie mam trudna sytuacje bo moj maz nigdy nie mial psa i nie rozumie mojej milosci do pikusia i to ze tak bardzo cierpie :'(..
Tak bym chciala cofnac czas... I jeszcze wiecej go poprzytulac i zapewnic go o mojej milosci :-(
maria28

25 lutego 2013, 23:12

Mili wiesz z moich postów jak bardzo kochałam i kocham nadal moją Katię .Tak nadal ją kocham bo " umrzeć to za mało ,żeby przestać kogoś kochać"- to słowa Krystyny Jandy, ktore powiedziała po śmierci swojego męża.To samo mamy prawo czuć jeśli tracimy nasze kochane zwierzęta.Mimo tej wielkiej miłości do Katii śniła mi się tylko dwa razy a często przed snem prosiłam ją aby chociaż odwiedzała mnie we śnie, jesli na jawie nie możemy być razem.Nie wiem od czego to zależy. Zupelnie inaczej było z moją kotką Kasią, która odeszła na raka sutków. Po operacji tak szybko nastąpiły przerzuty na inne organy m.in. pojawiła się woda w płucach. Ona łapała powietrze jak ryba wyjęta z wody, bardzo ciężko oddychała i nie mogła leżeć na boku, bo wtedy się dusiła. Nie mogłam dłużej patrzeć jak się męczy, wzięłam ją do wetki i myślałam,że jeszcze wrocimy do domu. Niestety u tej wetki zaczęła sie tak dusić (może stres to przyspieszył) ,że trzeba było natychmiast podjąć decyzję o eutanazji.Do dziś mam przed oczami jak się dusi i jednocześnie szaleje, po gabinecie, zupelnie jakby jej ktoś zaciskał pętlę na szyi.Wetka nie wiem czemu wyprosiła mnie z gabinetu, więc nie byłam przy niej gdy odchodziła. Poprosiła mnie gdy było już PO i pokazała strzykawkę pełną wody zabarwionej krwią,którą wyciągnęła jej z płuc już po śmierci. Chyba chciała w ten sposób udowodnić mi ,że decyzja o eutanazji była jedynym wyjściem. Potem spytała czy zostawiam kotkę do utylizacji, oczywiście nie zgodziłam się. Kicia poszła do wetki w transporterku a wróciła w zaklejonym kartonie. Dlaczego o niej Ci napisałam? Miałam ją od malenkiej przez 12 lat i właśnie ona przychodziła do mnie we śnie co parę dni przez ok. rok. Sen zawsze był prawie taki sam, nagle pojawiała się w domu ze ślicznie zagojonym brzuszkiem po operacji, pobyła trochę ze mną i córką, w moim śnie ona z nami rozmawiała i pod koniec odwiedzin zawsze mowiła,że musi już iść. Nigdy nie zostawała na noc. Zupełnie jakby musiała stosować się do jakiegoś nie pisanego regulaminu, który obowiązywał za Tęczowym Mostem. Nie protestowałam ,gdy znikała bo wiedzialam,że znow nas odwiedzi. To były piękne sny.Nie wiem czemu się skończyły. O takich odwiedzinach we śnie marzylam po odejściu Katii, niestety, tylko dwa razy złożyła mi wizytę we śnie. Gdy Ania i parę innych osób na forum pocieszało mnie to wowczas do mnie to nie docierało. Czasem się złościłam na niektore takie pocieszanki, bo nie wierzyłam,że ten ból złagodnieje i nie lagodniał bardzo długo , bo trwał ponad pół roku. Przez taki czas dzień w dzień płakałam , płacz stał się czymś naturalnym jak oddychanie. Dopiero upływ czasu i pojawienie się tej małej kociny sprawił,że na nowo poczułam jak wyglada dzień bez płaczu. Ania wielokrotnie powtarzała wielu osobom,że ten ból trzeba przeplakać aby poczuć ulgę. Kiedyś nie wierzylam jej,że tak będzie a dziś wiem,że miała rację.Ty też doczekasz się na ten dzień kiedy poczujesz ulgę, być może sprawi to (tak jak u mnie ) nowy pupil.Ja też bylam nie rozumiana przez najblizszych i dziwili się jak można tak rozpaczac, przecież to byl tylko kot. Dla mnie to był AŻ kot. Oni nie mieli dla niego takich uczuć jak ja i nie rozumieli co nas łączy.Dlatego wiedz,że Twoja reakcja na utratę ukochanego psiaka jest jak najbardziej prawidłowa i nie rób sobie wyrzutów,że skróciłaś jego cierpienie, bo to było jedyne możliwe wyjście w tej sytuacji.Niedługo wiosna, przyroda budzi się do życia, może już gdzieś czeka na Ciebie nowa psinka,która marzy aby mieć swoją Pańcię z wielkim serduchem. Tego Ci życzę z calego serca. Pozdrówka!
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 32 gości