Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

vinii

04 września 2013, 16:50

Gdyby był jakiś szybki i skuteczny sposób na nasze cierpienie,na pewno ktoś piszący wcześniej na forum by nam o tym opowiedział.
Trzeba szukać chociaż minut ukojenia ,posuwać się do przodu małymi krokami. Ja dziś spędziłam chwilę w pokoju Tory, w samo południe- nasz czas kurzej łapki, bardzo lubiła je przegryzać-chyba mi to już na amen zostanie, ta cholerna kurza łapka. :cry:
Bolało,ale tak trzeba.Potem zmusiłam się( i proszę zwróć uwagę na prawdziwy sens słowa”zmusić się”) żeby pójść do ulubionej pani fryzjerki. Znała nas obie-mnie i psa. Trochę popłakałam opowiadając jej o moim nieszczęściu ale potem udało mi się nawet pośmiać. I ta obręcz , którą ciągle czuję zaciśniętą wokół serca, odrobinę zelżała.Każda minuta ulgi jest bezcenna.
hektor0
Posty:57
Rejestracja:11 sierpnia 2013, 21:16

04 września 2013, 20:10

vinii pisze:Witajcie w kolejnym ciężkim dniu

Oj Aniu u nas też są takie pieśni. Ale ja jestem typem buntownika, ciężko mi przychodzi pogodzenie się z „krzyżem” .I to cierpienie całego świata wokół, ludzi i zwierząt-czuję się nieraz jakby osobiście za to odpowiedzialna :shock: ,rozrośnięta empatia to straszna rzecz.
Wczoraj przeczytałam w księgarni urywek z jakiejś książki typu „Marley i ja’.Nie zacytuje dokładnie ale sens był mniej więcej taki.
„Jesteśmy dla naszego psa jak Bóg-wszechmocni.I kiedy patrzy na nas z takim zaufaniem w oczach a my wiemy,że już nic dla niego nie możemy zrobić to ta bezsilność uczy nas pokory”
Może i tak, ciężko być Bogiem.

Hektor, przynajmniej razem przechodzimy przez te etapy żałoby. Nasza sytuacja jest podoba, prawie w tym samym czasie straciłyśmy psy, jesteśmy kobiety po przejściach. Rozumiem co czujesz.
Wspominałam wczoraj,że wciąż nie mogę uwierzyć w odejście Tory- stąd chyba to codzienne oglądanie zdjęć i ten nieposprzątany pokój. Ostatni bastion,który broni mojego złudzenia- ona tam jeszcze jest, śpi na swoim materacu i kiedy







































wchodzę, zaspana podnosi tylko trochę głowę z posłania jakby mówiła ”a to ty panciu, sorki ale jeszcze pośpię trochę”

Dzisiaj patrzyłam na te zdjęcia inaczej, myśląc sobie „jak to ja będę żyć, jeść, śmiać się a ciebie moje kochanie już nie ma???!!! To jak zdrada !!!!!”
I przeraziłam się uświadamiając sobie dokąd mnie takie myślenie zaprowadzi. Gdybym ja umarła to nigdy przenigdy nie chciałabym aby moja córka tak się katowała.
Hektor jeśli nie będziemy się bronić, nasza psychika nas zamorduje. Musimy zrobić to co wielokrotnie mówiły tu dziewczyny- pozwolić im odejść .Bez tego fałszywego poczucia,że wyrzucamy je ze swojego życia. To jest przecież i tak niemożliwe, wszystkie moje byłe psy są w moim sercu.
Parafrazując nieco bluźnierczo powiedziałabym” w moim sercu jest mieszkań wiele. Idź więc tam mój słodki psie i śpij spokojnie” :cry: :cry: :cry:
Zaczynam nowy etap-na początek ukryłam folder ze zdjęciam w czeluściach twardego dysku. Wrócę do nich kiedy Tora bezpiecznie zamieszka w moim sercu.
A ty Hektor proszę cię też walcz. Zmuś się żeby pomalutku usuwać z widoku chociaż jedną jego rzecz.Idź do tego psychologa. Szukaj ulgi.
vinii. Na sama myśl ze o schowaniu jego rzeczy,serce mnie ściska. Idac spać mówię -Hektor idziemy spać bo rano trzeba wstac.tak zawsze do niego muwilam. Spal z nami na łóżku po mojej stronie,a jak maż odszedł to myślę ze był Hektor zadowolony z jednej strony bo cala jedna polówkę miał dla siebie.starajac sie nie myśleć o tym wszystkim zucilam sie w wir pracy i wracam do pustego domu wieczorami i wtedy sie zaczyna doły i placz.dom jest taki pusty.nikt nie czeka na mnie jestem sama,dzięki temu forum trzymam sie jakosc.Ale do psychologa i tak pójdę,bo boje sie jesiennych dni.Na nowego przyjaciela nie jestem chyba jeszcze gotowa,nie czas.Wogle mysle ze ze mna sie tak dzieje bo musiałam sama podjac ta decyzje.moze psycholog mi uświadomi jak mam myslec o tym wszystkim co sie dzialo ostatnio wokół mnie.jak to mówią czas,czas zrobi swoje.(przeszlam smierc mojego pierwszego meza,tragiczna)i czas rzeczywiscie zrobil swoje.
ania005

04 września 2013, 20:33

Hektor piszesz że nie czas na nowego pieska ,ale jest wiele psów w schronach którym zostało już mało czasu .One już tego czasu nie mają .Myslę że dla Ciebie właśnie pies był by lekarstwem .Tak jak Maria ,która nie chciał słyszeć o nowym kocie a wzięła i od razu było lepiej .
vinii

05 września 2013, 12:29

Monika trochę się boję o ciebie. Wracanie do pustego domu po tym wirze,szczególnie teraz gdy nadciągają jesienne dni to prosta droga żeby dostać załamania nerwowego.I to już długo trwa…

Jak to ktoś powiedział ”żyjemy od straty do straty”. I w końcu suma tych wszystkich naszych życiowych strat przekracza punkt krytyczny , człowiek myśli,że tym razem już się nie podniesie.
Straciłaś męża i ukochanego psa i sądzę ,że opłakujesz nie tylko psa ale całe swoje życie.

Suma moich strat też i mnie przerosła tym razem. Tyle,że w domu mam rodzinę, córkę, rodziców. Szanują moją żałobę ale widzę, że chcieliby abym już była „normalna”.Ale rozmawianie o tym co np. ugotować na obiad jest strasznie męczące, tym bardziej, że ja też prawie nic nie jem. Mimo szczerych chęci, nikt nie jest w stanie pomóc nam w przejściu tej drogi krzyżowej. Wszyscy są na niej sami.

Tak jak i Ania sądzę, że dla ciebie już czas na nowego psa. Ja sporo się kiedyś udzielałam jako wolontariusz, ratowaliśmy psy,szukali domów. Pamiętam szczególnie jednego. Znaleziony na działkach, jak zobaczyłam zdjęcie to nie byłam pewna czy to w ogóle pies. Jakieś powykrzywiane, prawie kompletnie łyse stworzenie z nieproporcjonalnie wielką głową , przypłaszczone do ziemi w poddańczym geście.Omal mi serce nie pękło na ten widok. Uratowaliśmy go i znalazł wspaniały dom.
A raz znalazłam sporego psa w lesie,był wczesny marzec, jeszcze śnieg. Spał pod krzakiem i widziałam jak jadł mech wygrzebywany spod tego śniegu!!!!Był płochliwy, nie dał do siebie podejść. Jeździłam do tego lasu chyba z tydzień, zawożąc jedzenie, stawiałam je w jedno miejsce a on obserwował z bezpiecznej odległości.Jak się odsuwałam to pomału pomału podchodził i jadł.
Tuż pod tym lasem było osiedle wypasionych domków jednorodzinnych. Chodziłam i pytałam ludzi czy ktoś może zna tego psa. Owszem widzieli, owszem błąka się już od jakiegoś czasu, owszem ale co nas to obchodzi. Nikt mu nie pomógł!
Któregoś dnia wzięłam ze sobą Torę, zapasową smycz i obrożę.I on poszedł za Torą. Udało mi się go złapać wtedy. Niestety nie mogłam go zatrzymać, był duży a Tora już wtedy chorowała. Z wielkim bólem zawiozłam do schroniska. Miał tam chociaż dach nad głowa i jedzenie.
Takich psów i takich historii jest mnóstwo. Hektor idź do schronu i każ sobie dać najbardziej nieszczęśliwego psiaka, może nie starszego, żebyś znowu za chwile nie musiała przechodzić jego odejścia,ale takiego ,którego nikt już nie chce, bo brzydki bo to bo tamto.
Nawet jeśli go nie pokochasz, on pokocha ciebie.I ta miłość cię uratuje.
maria28

05 września 2013, 12:41

Hektor, posłuchaj Ani i ja Ci to powtarzam adoptuj nowego psiaka . W tej chwili jesteś pogrążona w bólu i Twoje serce rozdziera żal. Pisałam już wcześniej,że gdybym wiedziała,że adopcja nowego kota tak mi pomoże to chciałabym aby stało się to wcześniej,bo krócej bym płakała. Nowy zwierzak bardzo absorbuje czas i mysli, czujesz się potrzebna mu i masz satysfakcję,że uratowałaś kolejne życie. Pomyśl ile biedactwa siedzi w schroniskach ,jak bardzo chcą stamtąd wyjść. Niedługo nadejdą zimne dni a one tam nie mają CO.Podziel się z którymś z nich ciepłym mieszkaniem,daj mu dobre jedzonko,poprzytulaj i słodko przemów do niego. On odpłaci Ci dozgonną miłością na jaką nie stać nie jednego człowieka.Może ten wiersz pomoże Ci podjąć decyzję. Dedykuję go Tobie i wielu innym osobom,ktore po utracie zwierzaczka cierpią i wahają się czy adoptować następnego:

SZUKAM KOGOŚ
Żyję wciąż bez adresu
W nieustannej potrzebie
By do dni moich kresu
Ktoś przyjął mnie do siebie.

Lecz jestem nie bogaty
I od dnia urodzenia
Noszę futerko w łaty
Nikt nie dał mi imienia.

Stale mam pusty brzuszek
I brak nad głową dachu
Jak długo jeszcze muszę
Żyć w tak ciągłym strachu?

Oddam się w dobre ręce
Szukam na stałe domu
I pragnę najgoręcej
By ktoś mi wreszcie pomógł

Chcę być z ludzką istotą
Związany bardzo blisko
Kto powie mi z pieszczotą
"Moje dobre kocisko- moje kochane psisko"....?

Pozdrawiam wszystkich zwierzolubów!
vinii

06 września 2013, 07:42

śliczny wiersz a demotywator za serce aż ściska. :cry:
hektor0
Posty:57
Rejestracja:11 sierpnia 2013, 21:16

06 września 2013, 21:33

I bylam dziewczyny dzis u psychologa.wygadalam sie (eak jak wam)opowiedzialam swoje cale zycie. i bede chdzic do niej na terapie. potrzebuje tego tak jak pisac tu na forum. muwilam jej o was i powiedziala ze dobrze ze sie udzielam,chciasz wywalam to z siebie.opowiadajac jej o Hektorze plakalam i nie bylam w stanie muwic,muwi ze to moja zaloba po nim i w sumie po mężu tez ze za duzo sie ostatni zdazylo,dlatego nie daje rady z tym.na nowego pieska mam poczekac musze byc sama gotowa a nie jestem z czasem ten bol bedzie mniejszy mam sie teraz skupic na sobie i robic po malutku male przyjemności dla siebie. A jego rzeczy moge pochowc jak bede gotowa na to, widoczne potrzebuje tego zeby jeszcze lezaly. w sumie mówiła to o czym wiem ale pomogła mi ta rozmowa,na ile nie wiem. zmiany nastrojów mówi ze bedzia u mnie normalne,za bardzo kochałam tego psa i kocham . Wam tez dziękuje za takie wsparcie dużo mi to daje,a co do psa zobaczymy jak będzie ze mną możne przyjdzie jesień i pójdę po coś biednego nie wiem teraz nie mogę nie potrawie jeszcze. moze
vinii

09 września 2013, 08:15

Najważniejsze,że znalazłaś wsparcie Hektor,nie rezygnuj za szybko z psychoterapii, na pewno będzie pomocna.Trzymam kciuki za ciebie.
Pozdrawiam wszystkich i życze spokoju ducha w nadchodzącym tygodniu.
maria28

11 września 2013, 12:35

Aniu! Dobrze,że zamieściłaś te linki. Trzeba ratować te psiaki w kazdy mozliwy sposób. Antoni naprawdę miałby kochaną Kamusię,ja na jego miejscu pomogłabym tej suni. A to co się dzieje w tej Rumunii to horror o,którym nie wiedziałam. Ale nie dziwi mnie to, bo dla mnie rumuni to takie same dzikusy jeśli chodzi o stosunek do zwierząt jak chińczycy.Szkoda słów,gdy człowiek jest bezsilny wobec takiej tragedii to aż odechciewa się zyć.Ale Ci ,którzy mają warunki fajnie by było gdyby adoptowali te psiaki.Uratowanie każdego życia jest cenne.
ania005

11 września 2013, 16:42

Mario ja to chyba zlikwiduje fb bo mam dość codziennie patrzenia na to całe okrucieństwo ,a mam dużo znajomych zwierzolubów więc takich informacji mam po dziesiątki dziennie .
maria28

11 września 2013, 17:41

ania005 pisze:Mario ja to chyba zlikwiduje fb bo mam dość codziennie patrzenia na to całe okrucieństwo ,a mam dużo znajomych zwierzolubów więc takich informacji mam po dziesiątki dziennie .
Aniu, nie dziwię Ci się,że masz ochotę zamknąć fb.Ja mam konto ale prawie go nie używam ale często dostaję maile z nowymi znajomymi i większość z nich to zwierzoluby. Kilka razy kliknęłam na ich strony i faktycznie mieli zamieszczone koszmarne zdjęcia lub filmiki zawierające okrucieństwo wobec zwierząt. Wszystkich nie miałam odwagi obejrzeć ale te co widziałam spowodowały,że długo nie moglam dojść do siebie.Wtedy obiecuję sobie,że więcej nie zajrzę na takie strony. Mam swoje uratowane koty,każda ma smutną historię i przygarniając je uratowałam im życie. Nadal dokarmiam bezdomne koty w kilku punktach w mieście.Kosztuje mnie to mnóstwo kasy i czasu a także nerwów ( czasem coś złego się dzieje, choruja lub zbieram z ulicy zabite przez samochody).Robię tyle na ile daję radę, calego świata nie zbawię ale uważam ,że to co robię to nie mało jak na moje możliwości.Pozdrówka!
P.S. Czy Twój piesek zdrowy, bo jakis czas temu pisałaś,że chorował?
ania005

11 września 2013, 17:53

Mój zdrowy ,tzn.nic się nie dzieje .Ja wpłacam co miesiąc pare złotych na taką sunię z Cuschingiem i jak mogę to jeszcze na jakąś bidę .Mam dość tych zarzynanych koni ,psów ,kotów i wszystkich innych zwierząt okaleczonych przez człowieka .Wilelokrotnie proszę żeby linkowali zdjęcia ale jakby grochem o ścianę .
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości