Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Zobacz ile dobra miała twoja sunia ,ciepły kąt ,fotel do spania ,poczucie bezpieczeństwa ,was .Ile psów marznie w schroniskowych boksach ,nie głaskane ,na końcu uśpione ..........mnie trzymało przy życiu to ze suka miała życie jak w Madrycie ,ze miała dom ,pełną michę i dobre życie .Myśl o tym czego dobrego zaznała w życiu ,ze miała kochająca pania .Śmierć jest nieodłącznym elementem zycia .Umrzemy wszyscy ,ja ,mój pies ,ty ,twój pies ,nie wiemy kiedy ,nie wiemy jak ,nie wiemy czy ktoś będzie po nas płakał ,może nikt .Opłacz twoją sunię ale nie odchodz od zmysłów bo wszystkich to czeka .CIeszmy się tym co nam zostało ,cieszmy się póki trwa .Pogłaszczmy nasze pieski póki sa obok nas ,powiedzmy naszym bliskim ze ich kochamy póki są obok nas ,albo chociaż dajmy im to odczuć .
Asiu, poruszył mnie Twój ból ale Ania ma rację,że zwierzęta nie mają złych uczuć. Nie zaniedbuj synka suni, bo on też bardzo cierpi. A gdyby to on odszedł zamiast jego mamy ,to pewnie rozpaczałabyś, że takie maleństwo,całe życie było przed NIM,że to niesprawiedliwe itd. A skoro Twoja sunia tak szybko odeszła ,to chyba nawet wet już by jej nie pomógł, bo choroba była zbyt zaawansowana.Gdybyś zdążyła z nią do weta to chyba musiałabyś podjąć decyzję o eutanazji . Wtedy też rozpaczałabyś,że wydałaś wyrok na swojego psa. Poczytaj posty tu na forum ,jakie wyrzuty robią sobie Ci, którzy musieli poddać pupila eutanazji i jak ten fakt przeżywają. Niektórzy mówili o sobie ,że czują się jak mordercy. Ty nie musiałaś podejmować tej bolesnej decyzji, Twoja Myszka Ci tego oszczędziła. Myślę,że byłaś dobrą Pańcią dla niej i jej synka. Jeśli masz wątpliwości to zamieszczę dwa wiersze o cierpieniu psów. Jestem pewna,że Twoja Myszka niczego takiego nie zaznała od Ciebie:
MODLITWA UMIRAJĄCEJ SUKI
Dobry Boże
-światło, które zapaliłeś w dzień mojego narodzenia- gaśnie
żyłam i cierpiałam
miłości i radości nie zaznałam wiele;
ot- kromki chleba i woda to było moje marzenie;
i żeby więcej nie bolało od ciosów z ręki pana.
Czym Ci zawiniłam, że tylko ból i męka była mi dana?
Czy obraziłam Ciebie Boże tym,że żyłam?
że chciałam być wolna i szczęśliwa?
Czy zwykły kundel nie wart jest Twojej miłości Panie?
Dlaczego dałeś mi tylko cierpienie?
Czy to jest w porządku,
Dobry Stwórco?
przebacz-że żyłam
przez moje straszne życie
odmień los braci moich
i przyjmij mnie do siebie
- i daj odpocząć
Wśród całego zła świata
ochroń tych, co mnie naprawdę kochali.
Pokorna Suka- która czeka u Twojego świętego progu.
Drugi wiersz będzie w następnym poście.
MODLITWA UMIRAJĄCEJ SUKI
Dobry Boże
-światło, które zapaliłeś w dzień mojego narodzenia- gaśnie
żyłam i cierpiałam
miłości i radości nie zaznałam wiele;
ot- kromki chleba i woda to było moje marzenie;
i żeby więcej nie bolało od ciosów z ręki pana.
Czym Ci zawiniłam, że tylko ból i męka była mi dana?
Czy obraziłam Ciebie Boże tym,że żyłam?
że chciałam być wolna i szczęśliwa?
Czy zwykły kundel nie wart jest Twojej miłości Panie?
Dlaczego dałeś mi tylko cierpienie?
Czy to jest w porządku,
Dobry Stwórco?
przebacz-że żyłam
przez moje straszne życie
odmień los braci moich
i przyjmij mnie do siebie
- i daj odpocząć
Wśród całego zła świata
ochroń tych, co mnie naprawdę kochali.
Pokorna Suka- która czeka u Twojego świętego progu.
Drugi wiersz będzie w następnym poście.
A to drugi wiersz;
PIEŚŃ O SUCE
Rankiem w żytniej stodole,
Gdzie rogoże się złotem mienią,
Urodziła siedmioro suka,
Rudych siedmioro szczeniąt.
Do wieczora szczenięta pieściła,
Językiem je przylizywała,
I topił się śnieg powolutku,
Gdy brzuchem swoim je grzała,.
A gdy na grzędy siadają kury
I zbliża się wieczora pora
Wyszedł właściciel ponury,
wszystkie zgarnął do wora.
Przez zaspy starała się biec
Co sił próbowała zanim gnać...
I długo, długo drżała,
Niezamarzniętej wody gładż
A gdy wracając powoli się wlokła
Liżąc swe boki od potu
Wydał się jej księżyc nad chatą,
Jednym ze szczeniąt z jej miotu.
W ciemnej nocy otchłań suka patrzyła,
i przeciągłym wyciem swą rozpacz koiła
Aż cienka księżyca tarcza,
Za pagórkiem na polu się skryła.
W tej ciszy, jak jałmużnę ,miast chleba
Rzucali jej kamień dla śmiechu,
Potoczyły się szybko psie oczy,
I utkwiły gwiazdami w śniegu.
Ale sie pobeczałam. Jestem pewna Asiu,że Twoja Myszka nie miała tak podłego losu jak te suczki w obu wierszach. Twoja Myszka mogla cieszyć się macierzyństwem i jej synuś dzięki niej cieszy się życiem. Zachowaj ją w pamięci głęboko na zawsze a jej synkowi stwórz wspaniałe życie, na jakie tylko pies zasługuje. Trzymaj się!
PIEŚŃ O SUCE
Rankiem w żytniej stodole,
Gdzie rogoże się złotem mienią,
Urodziła siedmioro suka,
Rudych siedmioro szczeniąt.
Do wieczora szczenięta pieściła,
Językiem je przylizywała,
I topił się śnieg powolutku,
Gdy brzuchem swoim je grzała,.
A gdy na grzędy siadają kury
I zbliża się wieczora pora
Wyszedł właściciel ponury,
wszystkie zgarnął do wora.
Przez zaspy starała się biec
Co sił próbowała zanim gnać...
I długo, długo drżała,
Niezamarzniętej wody gładż
A gdy wracając powoli się wlokła
Liżąc swe boki od potu
Wydał się jej księżyc nad chatą,
Jednym ze szczeniąt z jej miotu.
W ciemnej nocy otchłań suka patrzyła,
i przeciągłym wyciem swą rozpacz koiła
Aż cienka księżyca tarcza,
Za pagórkiem na polu się skryła.
W tej ciszy, jak jałmużnę ,miast chleba
Rzucali jej kamień dla śmiechu,
Potoczyły się szybko psie oczy,
I utkwiły gwiazdami w śniegu.
Ale sie pobeczałam. Jestem pewna Asiu,że Twoja Myszka nie miała tak podłego losu jak te suczki w obu wierszach. Twoja Myszka mogla cieszyć się macierzyństwem i jej synuś dzięki niej cieszy się życiem. Zachowaj ją w pamięci głęboko na zawsze a jej synkowi stwórz wspaniałe życie, na jakie tylko pies zasługuje. Trzymaj się!
Dziękuję ..trochę mi lepiej.. staram się wspominać miłe chwile... mam takie obawy ,że gdy jestem dobra dla Nelsonika..coś zabieram Myszce... że to ją powinnam pieścić..zawsze gdy jego głaskałam,ona już przy mnie była..mordką mnie trącała albo łapką aby i ją pogłaskać:) głaskałam na dwie ręce....Myślę ,że tyle mogę juz dla niej zrobić.. dobrze opiekować się jej maluchem( 3,5 letni ) wieczny szczeniak:)
Też się poryczałam czytając te wiersze... moja sunia miała sielskie życie...miękki fotel..pełną miskę ..dużo pieszczot,których nigdy nie było jej dość..wydaje mi się ,że za mało,że mogłam dać jej więcej...być dla niej lepsza..bardziej o nią dbać..częściej chodzić do weterynarza...robić jakieś badania...ale Ona była wesołym pogodnym pieskiem..jeszcze w sobotę rano przywitała mnie merdaniem ogonka...czasem się na nią złościłam...myślałam ,że jest mi dana na zawsze.... gdy wracałam z zakupami i mnie widziała ,żę idę biegła co sił w małych łapkach ..za nią nelson.. drapała mi siatki z radości...czasem lekko złapała za rękę jakby chciała zapytać gdzie tak długo byłaś?? ( zakupy max godzinę...moja kochana
Asiu ,tylko tyle i aż tyle możesz dla niej zrobić ,dać resztę miłości jej synkowi .Powiem ci ze masz fajnie w tym nieszczęściu bo masz cząstkę niej w postaci jej dzieciaka .Chyba nie było tu na forum jeszcze takiego przypadku ?Jeśli był to przypomnijcie .A ile Myszka miałą lat ?
Aniu, był na wiosnę tu na forum przypadek odwrotny niż u Asi. Młoda dziewczyna miała suczkę i jej syna. Zabił go samochód tuz przed ukończeniem 1 roku życia. Została matka, która nie była aż tak zabawna jak synuś, który był oczkiem w głowie dla wlaścicieli. Tak żle i tak nie dobrze. W każdym przypadku śmierć pupila bardzo boli.Tak jak mówisz,trzeba cieszyć się każdą chwilą z naszym zwierzaczkiem ,bo nigdy nie wiemy co przyniesie jutro.
A tak Mario coś było takiego .Asia ty masz jakby klona swojej suni ,myślę że wielu z nas dało by dużo żeby mieć dziecko swojego utraconego pupila .
aia 74 czytam twoje posty i tak jak bym czytala siebie.ja jestem 3 miesiace po uspieniu mojego Hektora byl chory na rak i musiala to zrobic i uwiez mi ze nie chcialabys byc na mojm miejscu.to jest straszne.ciesz sie ze twoja sunieczka nie cierpjala i nie musialas tego zrobic,tez bym chciala zeby on byl nadal przymnie ale czasu nie cofne i chociasz ja cierpie to on juz nie ,byl mojm dzieckiem.i uwiez mi zazdroszcze ci ze masz chociasz po niej synka i napewno jest szczesliwa ze jest on z toba i ze sie nim zajmniesz tak czule jak nia.z czasem spojrzysz na to innaczej to prawda czas leczy rany,nadal sa lzy ale juz inne.i nie wstydz sie plakac.ja jak mam dol i placze to pisze tu na forum o tym co mysle i czuje i naprawde mam duze tu wsparcie.pozdrawiam.
a co do kotka to myslalam o tym,powiem wam nigdy nie mialam kta i nie umiem sie nimi zajmowac.Hektor byl mojm pierwszym zwierzakiem kochanym,a u kotow te kuwety.niewiem musze to przemyslec.narazie wychodze z dozkami i jak dzisiaj przyszlam do pracy to one juz czekaly kiedy z nimi wyjde.to takie fajne.
Nie wiem. Dzisiaj śniła mi się Tora. Prawie 3 miesiące od jej śmierci. W tym śnie wbiłam jej strzykawkę w kark, a ona upadła na kolana a potem przewróciła się na bok i umarła...jak poradzic sobie z wyrzutami sumienia???
Powinnam ja też była wysterylizować wcześniej. Dużo wcześniej-miała paskudne ciąże urojone, podawałam jej lek ,który był na bazie sporyszu- to trucizna dla centralnego układu nerwowego. Bardzo kosztowny lek, zważywszy na jej wagę. Żaden z wetów nawet nie zająknął się o skutkach ubocznych. Byłam głupia.
Rocco co prawda psychologia to nie to samo co socjologia (tak dokładnie nie wiem czym się ta druga zajmuje) ale też kiedyś myślałam, że materiał z tego forum byłby niezłym punktem wyjścia do opracowania. Jeszcze my ludzie zawsze możemy sobie dorobić jakąś ideologię do naszego umierania ale zwierzęta?? Ich cierpienie jest tylko cierpieniem-niczym więcej i niczym mniej. Czystym cierpieniem.Jestem zła na Boga. Bardzo zła.
"Czym Ci zawiniłam, że tylko ból i męka była mi dana?
Czy obraziłam Ciebie Boże tym,że żyłam
Dlaczego dałeś mi tylko cierpienie?
Czy to jest w porządku,
Dobry Stwórco?
przebacz-że żyłam”
Wybacz Asiu, chyba nie nadaję się dziś do pocieszania. Po prostu musimy z tym żyć.
Asia - już poprzedniczki napisały własciwie wszystko: płacz, daj upust swoim emocjom - to pomaga, wierz mi. tęsknić nie przestaniesz nigdy, ciesz się małym Psiakiem, znajdź w Nim swoją Sunię!
Vinii - hehe, wiem czym się różni socjologia od psychologii i masz rację, że bardziej ten temat ma to drugie podłoże. ale mi chodziło o socjo-podejście, czyli związane ze wsparciem grupowym, przeżywaniem tego razem i z pomocą innych. mam też co prawda dyplom z psychologii, ale bardziej czuję socjologię i takie mam 'zboczenie', że wszystko analizuję pod tym kontem
nie przejmujcie się moimi wstawkami, nie lubię i nie chcę się broń Boże przechwalać wykształceniem (miałem to powyżej wykasować, ale niech zostanie), mimo wszystko to co tu piszę i komentuję to nadal element mojej terapii
a Ronia oczkiem w głowie rodziny! ale widzę, że nie tylko ja mam ciągle obawy, że Jej coś jest albo będzie - to straszne... nawet jak się Jej coś śni i rusza łapkami to się niepokoimy i głaszczemy uspokajająco. pewnie to kiedyś minie, ale kiedy?
Mario, mam jutro wstać z rańca, ale chyba się wezmę za "Marleya" bo już nie wytrzymie
Vinii - hehe, wiem czym się różni socjologia od psychologii i masz rację, że bardziej ten temat ma to drugie podłoże. ale mi chodziło o socjo-podejście, czyli związane ze wsparciem grupowym, przeżywaniem tego razem i z pomocą innych. mam też co prawda dyplom z psychologii, ale bardziej czuję socjologię i takie mam 'zboczenie', że wszystko analizuję pod tym kontem
nie przejmujcie się moimi wstawkami, nie lubię i nie chcę się broń Boże przechwalać wykształceniem (miałem to powyżej wykasować, ale niech zostanie), mimo wszystko to co tu piszę i komentuję to nadal element mojej terapii
a Ronia oczkiem w głowie rodziny! ale widzę, że nie tylko ja mam ciągle obawy, że Jej coś jest albo będzie - to straszne... nawet jak się Jej coś śni i rusza łapkami to się niepokoimy i głaszczemy uspokajająco. pewnie to kiedyś minie, ale kiedy?
Mario, mam jutro wstać z rańca, ale chyba się wezmę za "Marleya" bo już nie wytrzymie
Rocco, bardzo się cieszę,że bierzesz się za " Marley'a, zobaczysz nie będziesz mógl się oderwać, tym bardziej,że też masz w domu labradora. Rozumiem Twoją troskę o Ronię , bo już doświadczyłeś kłopotów ze zdrowiem Roczka. Ale dmuchanie na zimne nie zaszkodzi. Czy wzięliście Ronię ze sprawdzonej hodowli? Myślę ,że tak, pytam ,bo tyle się słyszy o tzw. pseudo-hodowlach i od nich psy są chorowite.Najważniejsze,że psiuńka trafiła do Was, rodziny kochającej, mającej świetne warunki dla psa no i mającej doświadczenie w opiece weterynaryjnej. To wszystko co wymienilam jest najważniejsze dla psa. Oby wszystkie psy miały takie szczęście jak Ronia.Życzę Wam wielu lat szczęścia z Ronią i miłej lektury. Pozdrówka!
Dziękuję za wsparcie... myśl,że nie tylko ja to przeżywam... że ja nie oszalałam..mój mąż nie rozumie mojego bólu..przez całe krótkie 6 letnie życie tłumaczyłam ,że piesek to członek naszej rodziny(mówił ,że członka ma gdzie indziej-taki typ-lubił myszkę krzywdy by jej nie zrobił,ale nie rozumie mojego bólu...)... w małym nie widzę mojej suni..Ona była dystyngowana ,delikatna...On to wieczny dzieciak i prawie dwa razy od niej większy...można tu jakoś dodać zdjęcia???
Przepraszam,że piszę tak mało, od paru dni mam problemy z chodzeniem noga mi drga..strasznie boli...przed chwilą musieliśmy z synek gonić Nelsona,który wyleciał z domu jak wariat,chcąc przegonić 4 psy koczujące pod oknami od soboty...chodzą jakby jej szukały..a może Ona dalej tu jest ,że ją czują? Leży na ,,swoim,,fotelu..patrzy na mnie mądrymi oczkami,tylko czemu nie czuję jej drapania łapką po mojej nodze??? obłęd...może jak te psy pójdą i Nelson przestanie piszczeć,bo widzi je na dworze..piszczą pod naszymi oknami..trochę mi lepiej jak wiem ,że ONA tu jest...ale to egoistyczne chyba.Czy nie lepiej by jej było z innymi pieskami na szczęśliwej łące?? Gdy odchodziła..musiało ją boleć bo 3 razy strasznie zawyła..ona zawsze taka dzielna-teraz strasznie zawyła:( musiał to być ogromny ból..siedziałam koło niej i mówiłam,że może odejść-żeby nie walczyła ,że sobie poradzimy...ryczę na samą myśl jak to sobie przypomnę...
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 46 gości