Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Aska80

09 maja 2014, 10:42

Mam wyrzuty, że nie zauważyłam nic wcześniej. Wtedy mogłabym jej pomóc. A tak musiała odejść.
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

09 maja 2014, 11:01

Chyba każdy je ma... że mógł coś zauważyć, że mógł zrobić coś więcej, więcej badań, inny wet, baczniejsza obserwacja. To czasu nie cofnie. Obwinianie się tylko Cię pożre. Ja sobie postanowiłam, że przy pozostałej suce będę uważniejsza, będę robiła badania kontrolne częściej. Tylko to mogę zrobić, Shena odeszła i już nie wróci, tak samo Twoja sunia. Niczego nie zmienisz wyrzutami sumienia.
Aska80

09 maja 2014, 12:35

Dzięki za wsparcie...
Shendy
Posty:44
Rejestracja:17 stycznia 2014, 14:18

12 maja 2014, 22:30

Trzymaj sie jakos choć to nie jest łatwe zadanie,kazdy kto ma psiaka kiedys to musi przejsc choc chcielibysmy by ta chwila nigdy nie nadeszła.....musisz wierzyc ze ona juz gdzies biega szczesliwa ,nie czuje bolu , jest szczesliwa biega z czworonoznymi przyjaciolmi i czeka.....bo przeciez kiedys napewno sie spotkacie....
liryka1111
Posty:1
Rejestracja:22 maja 2014, 08:39

22 maja 2014, 08:49

Minęło siedem lat, jak byłam zmuszona uśpić moją sunię. Choroba, starość - organizm nie wytrzymywał zaczynała się męczyć.
Po dziś dzień czuję jej brak, w końcu miałam ją 16 lat.
Monika0073
Posty:2
Rejestracja:23 maja 2014, 14:33

23 maja 2014, 14:38

ciężko jest sobie poradzić... człowiek się przyzwyczaja do tego stworzenia. Wstaje rano patrzę a jej nie ma :(
Rocco

02 czerwca 2014, 10:28

minęło już 8 miesięcy od odejścia Rocca. ktoś mi wtedy pisał: "czas leczy rany", ktoś inny: "nie leczy, a tylko zabliźnia". Z perspektywy czasu widzę na własnym przykładzie, że zdecydowanie bliżej był ten drugi.

Nadal jest mi ciężko, mimo tego że pęd życia powoduje brak czasu do "myślenia". Czasami siadam wygodnie i zastanawiam się co teraz robi, jak mu jest, czy o mnie pamięta? Na szczęście mamy Ronię, którą kochamy coraz to bardziej - bardzo przypomina Rocca, ale z drugiej strony jest też od Niego bardzo inna. Inne przyzwyczajenia, inne reakcje, ale to samo labradorskie spojrzenie...

W sumie sam nie wiem czemu się w tym momencie wpisuję :) ale poczułem, że muszę. Nic nowego nie wprowadzam do tematu, bardziej jest to "raport" i "dalszy ciąg mojej terapii".

A co do powyższych sytuacji z pożegnaniem się z psinką - jest mi bardzo przykro - jedynie co mogę napisać to to, żeby nie tłumić bólu, łez, krzyków, szlochów itd. Należy dać upust swojemu żalu, wtedy przynajmniej fizycznie będziemy w jako-tkim stanie. Co do psyche - tutaj niestety każdy przypadek jest inny i teraz żałuję, że nie udałem się do psychologa niedługo po stracie. W zasadzie separowałem rodzinę (notabene także to w straszny sposób przeżywali) od moich stanów a niestety był to błąd. Chciałem, żeby mieli oparcie we mnie, a to chyba ja najbardziej go potrzebowałem.
gosia11222

07 czerwca 2014, 19:14

dzisiej to juz 10 dzień jak nie ma Rokiego ...tak bardzo tęsknie ..wspominam te najpiękniejsze chwile ...Tak pragnę zeby wrócił ......
gosia11222

07 czerwca 2014, 19:25

Nigdy nie myślałam ze będę musiała podjąć tak ciężką decyzje ....ta walka od pól roku z cukrzyca wygrana, cukier super jednak serce zawiodło ... przykro mi ..ale wiem ze zrobiłam wszystko co mogłam walczyłam do końca .....dziękuje Agis ze pomogłaś mi w tak trudnych chwilach ,ze uświadomiłś mi jak ma wyglądać ta ostatnia chwila ta chwila kiedy serce zwalnia i przestaje bić i zapada cisza ......Roki juz nigdy nie bede miała takiego pieska jak ty , byłeś moim życiem .........spędziłam z tobą 8 cudownych lat ...Dziękuje mojemu wetowi Andrzejowi Skóra z Krapkowic ze był z nami i uczynił ze ta ostatnia chwila odbyła sie w domu ,w gronie najbliższych , ze mój kochany labek mógł zasnąc w spokoju na moich kolanach utulony moimi ramionami ..tak tęsknie bąbelku
Gość

16 lipca 2014, 09:03

Moja Sońka odeszła w niedzielę... straciliśmy ją tak szybko ;( w czwartek wieczorem widzieliśmy że coś się dzieje, piątek: diagnoza - ropomacicze. Operację zniosła bardzo dzielnie, ale niestety nie było nam dane długo się cieszyć... Najpierw zaczęła wymiotować, ratowaliśmy ją kroplówkami... Niestety sytuacja się nie zmieniła. W niedzielę weterynarz powiedział, że wysiadły jej nerki i ma zaburzenia neurologiczne... Nie wstawała nie jadła tylko leżała i patrzała tymi swoimi smutnymi oczkami... Wydawało się że prosiła nas żebyśmy pozwolili jej odejść... Nie mieliśmy serca przedłużać jej cierpienia. Rodzice pojechali z nią do weterynarza ostatni raz. Kiedy przyjechali już z jej ciałkiem, nie miałam siły do niej zejść i przytulić ją ostatni raz ;( chyba chciałam ją zapamiętać taką, jaką była za życia... wesołą, mądrą, żywotną... ale teraz troche żałuję :( To wszystko stało się tak nagle... Cały czas czuła się dobrze :( W czwartek obudziła mnie w nocy i weszła mi do łóżka... Wtedy ostatni raz ją przytulałam i nie wiedziałam że już więcej nie poczuję jak oddycha, ciepła jej ciałka i jej chrapania ;( Jej zachowania które mnie kiedyś wkurzały... teraz ich brak tak cholernie boli :( Zakopaliśmy ją w ogródku u sąsiada, który zgodził się nam pomóc. Nie mam siły tam iść... Nie mogę patrzeć na jej zdjęcia, na filmiki z nią, na miejsce gdzie zawsze było jej posłanie a teraz jest tam zimny, pusty kąt ;( Życie się dla mnie zatrzymało... Wszyscy to bardzo przeżywamy, nie ma chwili żebym o niej nie myślała ;( Tylko praca daje mi chwilową ulgę, bo muszę być twarda i skupić się na zadaniach. Ale wracanie do domu gdzie nikt się nie cieszy z powrotu... Tym bardziej że teraz rodzice wyjechali i jestem całkiem sama... Czasem mi sie wydaje że to tylko sen... To jest straszne i rozrywa serce na kawałeczki. Boje się że już nigdy nie będę umiałą spojrzeć na jej pyszczek na zdjęciu bez rozrywającego duszę bólu ;( Mój chłopak również stracił psa i mam w nim wsparcie, ale on nie był do swojego tak przywiązany jak my do Sońki.Jest tak strasznie ciężko... Jedyna pociecha to to, że nie musiała się długo męczyć, jest teraz za tęczowym mostkiem i nic jej nie boli. I myślę że jest przy mnie i czuwa nad nami, rozmawiam z nią, mówię jej dobranoc... Wiem że ona już nie wróci, ale tak tylko my się męczymy, a ona też by cierpiała ;( Chyba nawet nie wiedziała że jedzie na uśpienie... Miała 11 lat i mogła jeszcze żyć... Ale i tak jestem wdzięczna za te cudowne chwile z nią. Mam nadzieje że kiedyś sie otrząsnę. Takie pisanie i wypłakanie się daje trochę ulgi bo wiem że nie tylko ja to przeżywam i że z czasem będzie lepiej...
Gość

06 października 2014, 20:33

Dziś nasz piesek zginął pod kołami samochodu. Znalazłam ją, nie chce mi się żyć. to niemożliwe, to się nie stało nie mam siły płakać, pusto smutno, rozpacz i nic więcej. Dwa psy są z nami ale ona była inna, to nie pies, tylko samo wesołe serduszko w psim ciele. to nie jeste mozliwe
GOCHNAGOCHNA
Posty:1
Rejestracja:16 października 2014, 09:53

16 października 2014, 09:59

Polecam metodę "klina". Natychmiast po stracie mojego boksia zaadoptowałam ERO za pośrednictwem fundacji SOSBOKSEROM. Podobnie gdy odeszła sunia(też boksia) też zaadoptowałam MITSY dzięki fundacji WZAJEMNIE POMOCNI.
fioleczek3f1
Posty:9
Rejestracja:19 grudnia 2012, 22:17

06 grudnia 2014, 23:26

W czwartek odszedł mój ukochany Nero ;( w ciągu kilkunastu godzin. Cała rodzina jest całkowicie załamana. Gdzie nie spojrzę to łudzę się, że go zobaczę. Już nie mam siły płakać, ciągle myślę, że może za późno udaliśmy się z nim do weterynarza, ale nikt się nie spodziewał, nigdy nie chorował. Najgorsze jest to, że byłam sama w domu podczas jego śmierci, ciągle na telefonie z mamą czy z tatą. Aż nadszedł ten moment w którym powiedziałam mu, że jak nie ma siły walczyć to niech odpuści, pocałowałam i w ciągu minuty już go nie było :( a chwilę jego śmierci mam ciągle przed oczami. Nie mogę teraz normalnie funkcjonować, iść na zajęcia czy nawet pisać licencjat bo po prostu nie mam chęci do życia. Jakby mi ktoś wyrwał serce i wyrzucił ;(
Retriver
Posty:1130
Rejestracja:26 czerwca 2014, 08:43

07 grudnia 2014, 10:59

fioleczek3f1, współczuję, każdy z Was na swój sposób będzie musiał pogodzić się ze śmiercią Nera, nie ma innej opcji, tak będzie jeszcze długo, zawsze będziesz pamiętać o psim przyjacielu, ważne jest aby w końcu pogodzić się z jego śmiercią i dać mu przejść za Tęczowy Most, tam jest miejsce dla wszystkich zwierząt kochanych i niekochanych, tam nie ma głodu, chłodu i bólu to psi raj. Wyobraź sobie, jak byś się czuła gdyby Nero ciężko chorował długi czas, nie było by możliwość pomocy dla niego, dobrze, ze tak nie jest, pies spokojnie odszedł. Ważne są piękne wspomnienia które pozostają i serce zajęte na zawsze część z niego przeznaczona jest dla Nera i nic tego nie zmieni. Może kiedyś jakiś inny piesek zapuka do Waszej rodziny i stanie się jej częścią. Nie pozwól aby ból zagłuszył piękne chwile spędzone z Nerem.
Gość

07 grudnia 2014, 11:19

Fiołeczku,ja się pocieszałam ze jest mu dobrze,ze pies ma duszę bo jakże inaczej,jakie byłoby niebo bez zwierząt. Pamiętaj,to ogromna strata,zajmij się czymś chociaz mi to niewiele pomagało i dopóki nie wzięłam nowego psa cierpiałam okrutnie. Ale obiecałam sobie że to mój ostatni pies i nie wiem jak przeżyję czas kiedy odejdzie. Jest mi tak bliski,że myślę czasem iż za bardzo go kocham.
Sciskam Cię kochana,jestem z Tobą a piesek biega szczęśliwy i myślę ze kiedy chce zagląda do Cb.Ktoś mi powiedział ze psi duch zostaje z panem na ziemi poki jego pan nie dołączy do niego i wtedy razem udają się do nieba
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 37 gości