Witam Was serdecznie.
Urszula o. Doskonale Cie rozumiem u mnie też choroba pojawiła się jakby nagle i szybko zabierała mi moją kochaną sunieczkę. Z szybkobiegającej, pełnej sił torpedy w ciągu kilku tygodni zrobiła się osowiała babcinka. I minął niecały miesiąc, a od wczoraj mam w domu adopciaka. Przekochaną sunię, która okazała się prawdziwą maskotką, a w schronie była zamknięta w sobie, jakby wycofana.
Za Dibą tęsknię codziennie, zastanawiam się jak ona by zareagowała na nowego psiaka. Częściej wzruszam się patrząc na Stefcię, ale mam dla kogo źyć...
Natalala nie piszesz jak nawiedzona, ja do tej pory czuję jakby ktoś wyrwał mi kawałek źycia, jakby te 10 lat nie były prawdą bo jej nie ma...
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
-
- Posty:2
- Rejestracja:07 listopada 2018, 13:56
- Kontakt:
Wspomnienia są niesamowite, te pierwsze, jak piesek był mały, rósł i broił, te kolejne przepełnione miłością, radością, przyjaźnią i zabawą oraz te ostatnie smutne, jak moja piesia cierpiała, jak pomagałam jej chodzić, stać, karmiłam w legowisku, jak wycierałam jej łzy. Ona, mimo tego, jak się czuła, za to machała mi ogonem. Ale nie wolno nam zapomnieć, nie wolno się obwiniać, bo do końca jesteśmy przy naszych pupilach, do końca oddani i pomocni choć jednak bezsilni.
Jest też odwrotnie, w 2015 roku odeszła tragicznie młoda dziewczyna, która od nas wzięła kilkumiesięcznego czarnego kotka. Lucek miał rok, jak odeszła, ale ich przyjaźń była tak wielka, że kotek nie pogodził się z jej śmiercią, zamieszkał dziko w okolicach cmentarza, gdzie ona leży. Minęły 3 lata, a on nadal pilnuje jej grobu, jest przy niej, ale boi się ludzi, nie chce podejść, już nas nie pamięta, nie pamięta zapachu, chociaż na imię Lucek reaguje. To jest niesamowite, jak cudowne są zwierzęta, ale równie smutne.
Jest też odwrotnie, w 2015 roku odeszła tragicznie młoda dziewczyna, która od nas wzięła kilkumiesięcznego czarnego kotka. Lucek miał rok, jak odeszła, ale ich przyjaźń była tak wielka, że kotek nie pogodził się z jej śmiercią, zamieszkał dziko w okolicach cmentarza, gdzie ona leży. Minęły 3 lata, a on nadal pilnuje jej grobu, jest przy niej, ale boi się ludzi, nie chce podejść, już nas nie pamięta, nie pamięta zapachu, chociaż na imię Lucek reaguje. To jest niesamowite, jak cudowne są zwierzęta, ale równie smutne.
Moja ukochana maleńka Amelka odeszła dwa tygodnie temu ból jest ogromny zabrał mi ją rak.Zawsze myślałam że odejdzie ze starości porostu usnie sobie ale tak się nie stało musiałam podjąć najgorsza decyzję w życiu i pozwolić Jej odejść a miała tylko 11 lat .Ból jest nie do opisania jej kocyki zabawki leżą tylko Jej już nie ma.Cały czas płacze wszystko mi Ją przypomina Chciałabym jeszcze raz ja przytulic pocałować mój słodki pyszczek.
Moja ukochana maleńka Amelka odeszła dwa tygodnie temu ból jest ogromny zabrał mi ją rak.Zawsze myślałam że odejdzie ze starości porostu usnie sobie ale tak się nie stało musiałam podjąć najgorsza decyzję w życiu i pozwolić Jej odejść a miała tylko 11 lat .Ból jest nie do opisania jej kocyki zabawki leżą tylko Jej już nie ma.Cały czas płacze wszystko mi Ją przypomina Chciałabym jeszcze raz ja przytulic pocałować mój słodki pyszczek.
To jest taka przewrotność losu. My opiekujemy się zwierzątkami, kochamy je i boimy się, że je kiedyś stracimy. Zwierzęta nie mają takich obaw, dla nich jest tu i teraz, jest im dobrze i tak ma być zawsze. Kiedy umrze nam kudłaty przyjaciel jest ból i rozpacz, ale w końcu godzimy się z tym, bo umiemy sobie to jakoś logicznie wytłumaczyć. Zwierzęta tego nie potrafią i tęsknią po stracie opiekuna często do końca życia i to jest naprawdę smutne.
Kiedyś oglądałam film na faktach, pewnie każdy go widział ,,mój przyjaciel Hachiko,, czy jakoś tak, o miłości psa do pana, prawie cały przeryczałam i nigdy więcej nie chciałam już tego oglądać. Nigdy nie chciałabym, aby mój piesek tak za mną tęsknił, to już ja wolę pocierpieć.
Kiedyś oglądałam film na faktach, pewnie każdy go widział ,,mój przyjaciel Hachiko,, czy jakoś tak, o miłości psa do pana, prawie cały przeryczałam i nigdy więcej nie chciałam już tego oglądać. Nigdy nie chciałabym, aby mój piesek tak za mną tęsknił, to już ja wolę pocierpieć.
Urszula moja Diba do ostatniego dnia machała ogonkiem na mój widok. Myślę, że dla naszych ukochanych przyjaciół nieważny był ból i cierpienie , kiedy my byliśmy obok. One dla nas chciały żyć, dawać nam siłę i pewnie nawet gdyby musiały czołgać się i wyć z bólu to i tak odnalazłyby nasze dłonie ktore je glaskaly.
Kaja masz racje nasze zwierzęta były tu i teraz, dla nich czas inaczej płynął, z nami i bez nas... obok mnie leży czarne szczęście, szukające mnie łapkami źeby tylko poczuć mnie obok, co jakiś czas delikatnie wtula się we mnie. A mnie co jakiś czas przeszywa ogromny ból, że to nie Diba... ale nie żałuję, źe jest ze mną. Nasza historia dopiero się pisze
Kaja masz racje nasze zwierzęta były tu i teraz, dla nich czas inaczej płynął, z nami i bez nas... obok mnie leży czarne szczęście, szukające mnie łapkami źeby tylko poczuć mnie obok, co jakiś czas delikatnie wtula się we mnie. A mnie co jakiś czas przeszywa ogromny ból, że to nie Diba... ale nie żałuję, źe jest ze mną. Nasza historia dopiero się pisze
Właśnie zadzwoniła do mnie mama, że mój ukochany pies zmarł. Miał 16 lat, chorował, ale żył pełnią sił. Obecnie mieszkam w Portugalii i nie wiem jak mam wrócić do domu. Już wyjeżdżając w wakacje mocno go pożegnałam, nakręciłam wspólnym ostatni spacer, wspólny poranek, kiedy musiałam go szturchać rano, bo nie chciał wyjść z łóżka, bo było mu tak cieplutko w pościeli. Mama powiedziała, że trzymała go na rękach i przytulała i że tylko westchnął i zamknął oczy. Kochałam i kocham go całym sercem. Nie wiem jak długo można płakać alewydaje mi się, że będę płaać wiecznośc, mimo, że wiem, że Kluska jest już w niebie, bo była najkochańszym psem. Nie wiem jednak jak mam wrócić do domu na święta wiedząc, że już nigdy go nie zobacze.
W sumie to nie wiem co napisać. Czy istnieją jakieś słowa które mogą wyrazić to jak się teraz czuje? Wczoraj po ponad miesiącu walki o życie naszego kochanego Leo ,straciliśmy go.. Miał zaledwie 1,5 roku i całe życie przed sobą a jednak okrutny los nam go zabrał ;(
Zdiagnozowano u niego wrodzona niestabilność szczytowo - obrotową. Choroba postępowała , cierpiał , później już nawet leki nie pomagały.. Widziałam jak z każdym dniem uchodziło z niego życie.. Z tak energicznego i szczęśliwego pieska stał się smutaskiem siedzącym na swoim legowisku ;( Dlatego zgodziliśmy się na operacje.... Przeszedł 2 ciężkie operacje kręgosłupa i 3 narkozy w ciągu miesiąca ;( My ciągle wierzyliśmy że wyjdzie z tego , ze wroci do nas i będzie dorastał z naszą nowonarodzoną córa... 11.11 dostaliśmy info że pies źle się czuje.. Od 3 dni nie je , wymiotuje i ma padaczke.. dostał podobno powikłanie zapalenie opon mózgowych. Niestety wczoraj dostaliśmy drugą informację ,ze pieska nie dało się wyprowadzić z padaczki i został uśpiony ;(
Pewnie myślał że go zostawiliśmy albo oddaliśmy , bo ze względu na odległość kliniki w której przebywał nie mogliśmy odwiedzać go codziennie...
Żałuję ze nie byłam przy nim w tych ostatnich chwilach.. Mam nadzieję że nie ma mi tego za złe , ze tam gdzie teraz jest jest szczęsliwy i nie cierpi.
Nie wiem czy kiedyś się z tym pogodzę ze go straciłam ;( Pamiętam jak zawsze wracałam do domu a Ty tak bardzo się cieszyłeś.. Jak stałeś przy oknie i patrzyłeś czy już wracam.. Tą Twoją małą słodką mordkę ;( Teraz zostało po Tobie kilka zdjęć.. Puste Legowisko.. Miski i zabawki.... Jak patrzę na to wszystko to czuje taka pustke i taki ból że już brakuje mi łez do płaczu. Chciałabym cofnac czas albo zmienić bieg wydarzeń.. Może zbyt pochopnie podjęłam tą decyzję i przez to tak wszystko się potoczyło.. To moja wina , Przepraszam Cię Leośku ;(
Mam nadzieję że jesteś szczęśliwy tam za TM. Pamiętaj zawsze będziemy Cię kochać i zawsze zostaniesz w naszych sercach i pamięci..
Zdiagnozowano u niego wrodzona niestabilność szczytowo - obrotową. Choroba postępowała , cierpiał , później już nawet leki nie pomagały.. Widziałam jak z każdym dniem uchodziło z niego życie.. Z tak energicznego i szczęśliwego pieska stał się smutaskiem siedzącym na swoim legowisku ;( Dlatego zgodziliśmy się na operacje.... Przeszedł 2 ciężkie operacje kręgosłupa i 3 narkozy w ciągu miesiąca ;( My ciągle wierzyliśmy że wyjdzie z tego , ze wroci do nas i będzie dorastał z naszą nowonarodzoną córa... 11.11 dostaliśmy info że pies źle się czuje.. Od 3 dni nie je , wymiotuje i ma padaczke.. dostał podobno powikłanie zapalenie opon mózgowych. Niestety wczoraj dostaliśmy drugą informację ,ze pieska nie dało się wyprowadzić z padaczki i został uśpiony ;(
Pewnie myślał że go zostawiliśmy albo oddaliśmy , bo ze względu na odległość kliniki w której przebywał nie mogliśmy odwiedzać go codziennie...
Żałuję ze nie byłam przy nim w tych ostatnich chwilach.. Mam nadzieję że nie ma mi tego za złe , ze tam gdzie teraz jest jest szczęsliwy i nie cierpi.
Nie wiem czy kiedyś się z tym pogodzę ze go straciłam ;( Pamiętam jak zawsze wracałam do domu a Ty tak bardzo się cieszyłeś.. Jak stałeś przy oknie i patrzyłeś czy już wracam.. Tą Twoją małą słodką mordkę ;( Teraz zostało po Tobie kilka zdjęć.. Puste Legowisko.. Miski i zabawki.... Jak patrzę na to wszystko to czuje taka pustke i taki ból że już brakuje mi łez do płaczu. Chciałabym cofnac czas albo zmienić bieg wydarzeń.. Może zbyt pochopnie podjęłam tą decyzję i przez to tak wszystko się potoczyło.. To moja wina , Przepraszam Cię Leośku ;(
Mam nadzieję że jesteś szczęśliwy tam za TM. Pamiętaj zawsze będziemy Cię kochać i zawsze zostaniesz w naszych sercach i pamięci..
Hej Kathrine , myślę że napewno nie ma Ci nic za złe . Próbowałaś , walczyłaś o niego . Każdy myśli że napewno będzie dobrze , nikt nie dopuszcza myśli że może coś złego się stać , tym bardziej ty jeśli piesek był tak młody .
Ciężko jest mi Ciebie pocieszyć, jak sama nie potrafię uporać się ze stratą swojego .
Ale napewno miał od was mnóstwo miłości .
Ile w tym świecie jest okrucieństwa , a my staramy się dbamy, kochamy , wydaliśmy by swoje ostatnie pieniądze
na to aby im pomóc.
Życzę Ci dużo siły , chodź wiem że nie będzie łatwo ale napewno z czasem będzie lżej .
Twój leoś napewno jest TM szczęśliwy i przede wszystkim nic go już nie boli.
Ciężko jest mi Ciebie pocieszyć, jak sama nie potrafię uporać się ze stratą swojego .
Ale napewno miał od was mnóstwo miłości .
Ile w tym świecie jest okrucieństwa , a my staramy się dbamy, kochamy , wydaliśmy by swoje ostatnie pieniądze
na to aby im pomóc.
Życzę Ci dużo siły , chodź wiem że nie będzie łatwo ale napewno z czasem będzie lżej .
Twój leoś napewno jest TM szczęśliwy i przede wszystkim nic go już nie boli.
Witaj Agaaa12 i dziękuje za pocieszenie i odzew.. tak to prawda wydałabym ostatnie grosze żeby go uratować.
To smieszne ale czasami szkoda mi było coś kupić dla siebie a gdy kupowałam coś dla niego to nigdy tak nie pomyślałam.
Najbardziej właśnie boli mnie to że tak krótko z nami był , że nie zdążył nawet nacieszyć się tym wszystkim Wiem że każde odejście psiaka boli ale takie odejście boli jeszcze bardziej niż jak pies odchodzi z powodu wieku w swoim domu przy swoich opiekunach
To smieszne ale czasami szkoda mi było coś kupić dla siebie a gdy kupowałam coś dla niego to nigdy tak nie pomyślałam.
Najbardziej właśnie boli mnie to że tak krótko z nami był , że nie zdążył nawet nacieszyć się tym wszystkim Wiem że każde odejście psiaka boli ale takie odejście boli jeszcze bardziej niż jak pies odchodzi z powodu wieku w swoim domu przy swoich opiekunach
Kathrine, bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojego pieska. Taki był młodziutki, całe życie było jeszcze przed nim, to musi bardzo boleć. Nawet nie wiem co Ci napisać, po prostu życzę dużo siły, bo wiem, że te pierwsze dni są zwyczajnie straszne. Trzymaj się jakoś, pozdrawiam ciepło.
Dziekuje dziewczyny za chociaz troche otuchy. Dostalam nowe zycie a stracilam jego. Ktos moze pomyslec ze jestem glupia bo daje na rowni zycie swojego dziecka i jego.. Coz on wlasnie tak bardzo wazny dla mnie byl. Wiem ze teraz tez mam dla kogo zyc i powinnam byc silna ale ja po prostu nie daje rady. Oddala bym wszystko zeby moc go przytulic i powachac
Kathrine, nikt nie ma prawa pomyśleć, że jesteś głupia, bo tak się teraz po prostu czujesz, a ja to rozumiem, bo też się zupełnie rozsypałam po śmierci mojej psinki. Tylko ludzie totalnie bez empatii nie rozumieją, że można traktować psa jak członka rodziny. Dla mnie osobiście zwierzęta są bardziej wartościowe niż niektórzy ludzie i bardziej przejmuję się krzywdą zwierząt niż ludzi, tak już mam i nic na to nie poradzę. Ale wracając do sedna, masz dla kogo żyć i ten ból który teraz czujesz minie, trzeba tylko czasu, czasem mniej, czasem więcej, ale w końcu wszystko się poukłada i będziesz z uśmiechem na twarzy wspominać swoje psie dziecko.
Witajcie.. Minął tydzień jak nasz Leo odszedł ale ten ból jest jeszcze większy bo ostatni raz widzieliśmy go 3 tygodnie temu Ja dalej kiepsko się czuje , doskwiera pustka , cisza i brak chęci do życia.. Postanowiliśmy też wziąć nową psinkę do naszego domu.. Wiem że może to za wcześniej ale ja nie potrafię tak żyć.. Nowego psiaka nie biorę by zapomnieć czy zastąpić ,bo wiadome że takie zdarzenia i chwile pozostaną z nami do końca życia.. Po prostu wtedy będę miała więcej zajęcia i nie będę tak myśleć i się obwiniać o to co się stało. Mam nadzieję że niektórzy wiedzą o co chodzi i mnie zrozumieją. Nie wiem czy kiedyś pokocham tego nowego psiaka tak jak kochałam Leo. Wiecie taki pies jak on zdarza się raz w życiu.. Mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży i tak jak pisałaś Ty Kaja361.. będę kiedyś wspominać swoje psie dziecko tylko z uśmiechem..