Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Ludzie są podli i nie wiedzą co to znaczy miłość do zwierzęcia .....niby kiwają głowami a myslą co innego ,ja Antoni jestem w tej chwili na lekach uspokajających bo nie mogłam 3 dni spać jak obejrzałam relację z targu koni do rzeżni ....za tydzień jest nastepny targ w tym pierd....Skaryszewie .Nie moge zrozumieć jak można nie karmić tygodniami konia a właściwie żrebaka i na koniec zawieżć go do rzeżni ..po prostu jestem chora ..nie moge sobie z tym poradzić .Wiem że codziennie tysiące zwierząt trafiają do rzeżni ale konie ruszają mnie szczególnie bo ich transport odbywa się w okrutnych warunkach żeby na koniec zostac zabitym ....dla mnie zwątpienie jest w tej chwili do wszystkiego ...nie wiem jaki sens ma ten świat skoro jest tyle zła ....Współczuje Dardamell bo ja też bym oszalała nie wiedząc co się stało z pupilem .Masz rację że "lepiej "być i pochować niż żyć w niepewności co i gdzie i czy .....Może twój pupil jeszcze gdzies się znajdzie ,może jest silniejszy niż przypuszczasz ?
Nadzieja umiera ostatnia... Bardzo mi przykro gdyby była zdrowa to pewnie by sobie poradziła. Kiedyś miałam kota Hadesa, miałam iść z nim na kastracje ale tego samego dnia uciekł, odnalazł się po kilku miesiącach... niestety wtedy nie dałam rady go złapać i zniknął znowu... ale żył.
Naprawdę straszne że nie możesz jej pochować. Jeśli bym kogoś szukała to ja osobiście wykorzystałabym moją sukę...
Naprawdę straszne że nie możesz jej pochować. Jeśli bym kogoś szukała to ja osobiście wykorzystałabym moją sukę...
A porozlepiałas jakieś plakaty ,ogłoszenia ,może ktoś ją wzioł do domu ?Póki nie ma ciała jest nadzieja ....Czasem ludzie biora do domu zwierzęta i nie mają pojęcia że ktoś ich szuka i tęskni .
Przykre to bardzo ,gdy sie nie wie gdzie jestto nasze kochane zwierzątko,gdy nie możemy oddac mu tej ostatniej posługi..Ale musimy wierzyc Ze Dardamell uda sie ją odnaleśc.Napewno robi co tylko może ale czasami jest sie bezsilnym.Bo jeżeli kotek oddalił sie gdzies dalej,nie wiem jak było do tej pory,jak sie zachowywała,ale pewnie zawsze musiała wracac ,skoro była do tego feralnego dnia.Trudno mi jest powiedziec coś o kotkach bo nigdy nie miałem.Mam sąsiada co ma kota ,ale on nie wychodzi na dwór,bo mieszka w bloku.Mysle że kotka jest trudniej upilnowc ,,chodzącego luzem niż,nawet sie mówi że chodzą swoimi drogami.Ale z kolei trudno go trzymac cały czas w domu jesli jest możliwość żeby wychodził
Ile tej tragedi dzieje sie ciągle wkoło nas.Same młode osoby ,te 16 ofiar,od 25 do 55 lat.A ile jeszcze z tych co w szpitalu zostanie kalekami,będzie sie leczyło miesiącami,bo to skomplikowane złamania.A ludzie tylko gonią za pieniędzmi,żeby więcej coraz więcej.A przychodzi moment i cały swiat sie zawala,niezależnie od tego kto ile miał
Byłem u psychiatry.Młoda kobieta,w reakcie specjalizacji.Może to i lepiej bo jeszcze nie przeżarta rutyną jak większosc lekarzy.W sumie to prawie ja tylko mówiłem,zadaje pytania,ale raczej słucha i dużo notuje.Zapisała mi lek Elicea i przed snem Hydroxyzyne.Ale musze trochepoczekac bo powiedziała że lek jesli zadziała to najwczesniej po dwóch tygodniach.Teraz mam byc 4 kwietnia.Mam nadzieje że mi pomoże.Czekam już niedzieli ,żeby pojechac do Kamusi.Najlepiej jest jechac w niedziele bo wtedy można kupic lampki,kwiatuszki sztuczne.
No to teraz tylko bierz leki i postaraj się wyjśc z tego wszystkiego .Życie cały czas nas doświadcza i załamuje ,jakoś musimy sobie radzić ,nie ma innego wyjścia ....
"Kiedyś mnie spotkasz, bo przyjdę do Ciebie
znów Cię uściskać, pogłaskać po uszkach
przybiegnę prędziutko odszukać Cię w niebie,
poczekaj cierpliwie na nieba poduszkach "
znów Cię uściskać, pogłaskać po uszkach
przybiegnę prędziutko odszukać Cię w niebie,
poczekaj cierpliwie na nieba poduszkach "
Piękne słowa. Antoni powdzenia w leczeniu. Także musiałam brać leki , nie dałam rady bez pomocy. Mam nowego pieska,ale serce ciągle bardzo boli i tęskni .Pozdrowienia .
Wszyscy przeżywamy to podobnie ..ciężko pogodzić się z odejściem wiernego przyjaciela ale tak to już jest na tym świecie i nic tego nie zmieni .Ludzie wrażliwi na krzywde zwierząt i kochający mają zawsze przesrnane .Ostatnio jak jechałam rowerem to na trawniku zauważyłam jastrzębia który juz dosłownie zaczynał rozszarpywać gołębia ,oczywiscie pierwsze co zrobiłam to podbiegłam i przegoniłam agresora ,gołąb się wyrwał po to żeby za moment znów trafić w pazury drapieżnika więc znowu go pogoniłam ,gołąb leżał bez życia ale jak chciałam wziąsć go w rękę doleciał na blokowy daszek ,był cały we krwi i na pewno miał co z noga bo nie mógł chodzić na jedną łapkę .Nie wiem czy uratowałm mu życie czy też skazałm go na śmierć w mękach ale pierwsze co mi przyszło go głowy to odgonić jego oprawcę .Dopiero po paru minutach pomyślałam że jastrząb pewnie upoluje innego ptaka żeby się najeść .I nic na to nie poradzę .Głupia baba ze mnie bo przecież praw natury nie zmienię .Juz kilka razy widziałam na własnym podwórku taką akcję bo gdzie ś w pobliżu jastrząb ma ostoję i poluje .Jak widze ślimaka na drodze to przenoszę go na trawę .....wszystkiego mi zawsze szkoda i płace roztrojem nerwowym za wszelkie informacje na temat maltretowania zwierząt .Tym bardziej ciężko zawsze pogodzić się z odejściem własnego pupila .
Dokładnie cię rozumiem mój siedmioletni jamnik poszedł na spacer z mężem i nie wrócił ...zginął pod kołami samochodu...świat mój się kompletnie zawalił,chwilami myślałam że wariuję aż pewnego dnia do mojej głowy weszła myśl chcę psa.Najpierw nie chciałam nawet o tym myśleć ale nie mogłam przestać tylko ta myśl powodowała że kompletnie nie zwariowałam. Mój mąż nie chciał zapierał się ale postawiłam na swoim.Mam małego labradorka cudowny pies.Dalej mi smutno za tamtym ale jest inaczej lepiej.Może to jest jakiś pomysł?Pozdrawiam i trzymaj się cieplutko.
Witam wszystkich.,Ja tego jrdnak nie rozumiem.Ale każdy ma nne podejscie.Dla jednych lekarstwem po stracie psa jest drugi pies.Dobrze3,nie neguje tego ,skoro mają taką potrzebe.Ja nie zdecyduje sie na to nigdy.Ta sunia która odeszła była wszystkim w moim życiu i nie wyobrażam sobie w ogóle w tej chwili miec innego psa.To jest po prostu dla mnie niemożliwe.Kochałem tylko ją i tylko ją będe kochac do konca życia.Więc inny pies by tylko na tym ucierpiał,bo zawsze widziałbym w nim tego najukochjanszego,ale to niestety nie był był ten pies.Czas leczy rany ,ale psychiki człowieka nie da sie zmienic.I oczywiscie,po jakims czasie ból będzie mniejszy,ale nie zniknie nigdy,i nie zastąpi go żaden inny pies.Mnie pozostało już tylko udządzic odpowiednio grobik mojej Kamusi i odwidzac ją tak często jak bedzie pozwalało mi zdrowie..Dla mnie sunia która odeszła znaczyła tak dużo w moim życiu,że każdy inny pies byłby tylko jej namiastką.Chce byc przy jej grobiku jak najczęsciej i wiem że niedługo spotkamy sie razem,i będziemy ze sobą już na zawsze.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości