Aniu, bardzo mądre słowa, jesteś taka kochana i tak trafnie potrafisz wszystko ocenić. Może ja też za jakiś czas tak będę mogła. Narazie muszę tkwić w tym dołku psychicznym.Właśnie przed chwilą rozmawiałam z córką, ona jeszcze nie rezygnuje
i probuje mnie namowić na te zabiegi i imprezę ale ja jej odpowiedziałam,że na dzień dzisiejszy moja odp.jest na "nie".
Może do jutra zmienię zdanie ale kiepsko to widzę, tam będzie tylu znajomych moich dzieci, wszyscy chociaż młodzi zawsze traktowali mnie prawie jak kumpelkę, zawsze chodzilam z nimi na koncerty i oni znają mnie jako wesołą osobę. I co teraz
im powiem, ze z powodu śmierci kota mam doła. Niektorzy z nich wiedza o tym i pewnie by zrozumieli ale większość z pewnością wykpilaby mnie. I co, prawdą jest to co cytowalam w tym artykule tej psycholog,że chowamy się z wlasnym bólem
przed światem w obawie przed niezrozumieniem czy wręcz osmieszeniem.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Aniu, dziękuję, ze masz jeszcze siłę wspierać.
Moje Maleństwo cierpiało i umarło przeze mnie. A ja nie umiem z tym żyć.
Moje Maleństwo cierpiało i umarło przeze mnie. A ja nie umiem z tym żyć.
Elenar ...jakbym cię dorwała to dupę masz spraną na kwaśne jabłko .........Jak przez ciebie ????????????Nie mysl nawet tak .
Wtedy nie doszłoby do rozwoju bakterii gnilnych, które wywołały wzdęcie.
Jestem winna temu, co się stało i nie umiem sobie z tym poradzić.
Jestem winna temu, co się stało i nie umiem sobie z tym poradzić.
A potwierdził to samo lekarz czy to tylko Twoje przypuszczenia?Elenar pisze:Wtedy nie doszłoby do rozwoju bakterii gnilnych, które wywołały wzdęcie.
Jestem winna temu, co się stało i nie umiem sobie z tym poradzić.
Wiadomo, ze wzdęcie było spowodowane rozwojem bakterii gnilnych. Brał przecież antybiotyk, a ten niszczy naturalną florę bakteryjną, która jest szczególnie ważna u takich zwierzątek. Starałam się podawać mu probiotyk ile tylko chciał zjeść. Sądziłam, ze to wystarcza, bo do soboty było dobrze. Jednak jak widać powinnam była wmuszać mu tego więcej...
Ta świadomość rozdziera mnie na strzępy i zabija.
Ta świadomość rozdziera mnie na strzępy i zabija.
A lekarz nie określił ile ma brać tego probiotyku cz to tak na oko mu dawalaś. Przecież jego brzuszek nie był przeżroczysty
i nie moglaś wiedzieć , co tam się w środku dzieje.To nie jest rana ,która jest na zewnątrz i widac co się z nią dzieje.
i nie moglaś wiedzieć , co tam się w środku dzieje.To nie jest rana ,która jest na zewnątrz i widac co się z nią dzieje.
Miał brać 1ml pasty bakteryjnej raz dziennie. Strasznie tego nie lubił, uciekał na sam widok. Ponieważ niemożliwe było żebym mu sama na siłę nałożyła do pyszczka całość, dawałam mu to 2 razy dziennie ile tylko chciał zjeść - starałam się żeby wyszedł z tego 1ml, ale nie mam pewności ile trafiało do brzuszka. Ciężko było mu coś wmusić nawet w 2 osoby. Uciekał, nie chciał przełykać, a poza tym miał problemy z oddychaniem.
No to chyba nic więcej nie moglaś zrobić. Ja tez ciagle mam przed oczami jak Katia po raz ostatni biegnie po meblach, gdybym
wiedziała,że za chwilę straci życie zatrzymałabym ją i ciagle robię sobie wyrzuty,że tego nie zrobiłam.
wiedziała,że za chwilę straci życie zatrzymałabym ją i ciagle robię sobie wyrzuty,że tego nie zrobiłam.
Tak jak pisałam wcześniej, próbowałam tez z płynnym probiotykiem. Starałam się dać chociaż po trochu, bo tego tez nie chciał połykać. Kiedy wiedziałam już, ze z brzuszkiem gorzej - w sobotę i potem znowu w niedzielę rano wmusiłam mu z pomocą mojej matki duże porcje probiotyku. Jednak jak się potem okazało, było już za późno, wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Czuję się jak parszywy morderca i to najukochańszego zwierzątka na świecie. Nawet nie wiecie co to znaczy żyć z tą świadomością. Szczerze mówiąc, to nie mam ochoty tak dalej żyć.
Czuję się jak parszywy morderca i to najukochańszego zwierzątka na świecie. Nawet nie wiecie co to znaczy żyć z tą świadomością. Szczerze mówiąc, to nie mam ochoty tak dalej żyć.
Elenar Jako pielęgniarka powiem ci tyle -to że ktoś dostaje dawkę leku w ilości zalecanej to nie znaczy że wyzdrowieje .Można dawac nawet większe dawki i tak trup może być .Można dawać mniej i organizm sobie poradzi .Tak więc ja nie wiedzę nawet 0.5 promila twojego zaniedbania .Widocznie był bardzo chory i nic i tak byś nie zrobiła.Nie mogłas go na siłee ściskać i mordować podawaniem leku bo wtedy byś powiedziałą-no tak niepotrzebnie go męczyłam pewnie od tego umarł bo za bardzo go maltretowałam tym podawaniem albo za dużo mu dawałam -mój błąd .I tak w kółko by było .Tak samo Maria pisze jakbym to to i tamto .Człowiek nie jest w stanie przewidziec wszystkiego .Jak ja bym wiedziała że ostatnie 2 miesiące moja sunia spędzi na kłuciu igłami i kroplówkach i męczarni to moze w ogóle nie trzeba było leczyć tylko od razu uśpić ?
Tak strasznie ciężko było mi zapanować choćby nad tym ile i co zjadł. Bo to tez kluczowe dla pracy brzuszka. Nie miał apetytu, nie chciał jeść tego, co niezbędne. Po długich namowach i podsuwaniu zjadał trochę ziół i parę innych rzeczy. Co rusz podchodziłam do niego ze strzykawką i karmą ratunkową, bo wiadomo ze ta jest najlepsza i najzdrowsza w tym przypadku. I chociaż po trochu tego mu wmuszałam. Każdego dnia dokładnie analizowałam, co i ile zjadł. I byłam zadowolona, ze chociaż to mi się udaje, sądziłam, ze brzuszek da jakoś radę...
Do tego picie - tez strzykawką, bo pić przecież tez nie chciał. No i leki, tez trochę prosząc i biegając za nim, a trochę na siłę.
W sobotę rano sądziłam, ze dajemy radę, ze wyzdrowieje...
Do tego picie - tez strzykawką, bo pić przecież tez nie chciał. No i leki, tez trochę prosząc i biegając za nim, a trochę na siłę.
W sobotę rano sądziłam, ze dajemy radę, ze wyzdrowieje...
Elenar, Ania ma rację, nie moglaś tego przewidzieć i nie katuj się tym bo zwariujesz a jemu i tak życia nie wrocisz. Sama
wiesz ,że to bardzo wrażliwe zwierzątka i z byle powodu umierają. Posłuchaj Ani i nmie i juz nie zadręczaj się tym.
W jednym z poczatkowych Twoich postów na tym forum napisałaś,że potrafisz się skupić na tym co masz a nie na tym , czego juz nie ma. Zadrościlam Ci wtedy tych słów, bo ja nadal mam problemy z pozytywnym mysleniem. Ale widzę,że sama przeczysz
swoim słowom, bo trzymasz się kurczowo samych negatywow tego traumatycznego przypadku.
wiesz ,że to bardzo wrażliwe zwierzątka i z byle powodu umierają. Posłuchaj Ani i nmie i juz nie zadręczaj się tym.
W jednym z poczatkowych Twoich postów na tym forum napisałaś,że potrafisz się skupić na tym co masz a nie na tym , czego juz nie ma. Zadrościlam Ci wtedy tych słów, bo ja nadal mam problemy z pozytywnym mysleniem. Ale widzę,że sama przeczysz
swoim słowom, bo trzymasz się kurczowo samych negatywow tego traumatycznego przypadku.
A może wlasnie za duzo tego wszystkiego mu dawalaś. Dla mnie tak na logikę,im więcej się zje tym większe są wzdęcia.Elenar pisze:Tak strasznie ciężko było mi zapanować choćby nad tym ile i co zjadł. Bo to tez kluczowe dla pracy brzuszka. Nie miał apetytu, nie chciał jeść tego, co niezbędne. Po długich namowach i podsuwaniu zjadał trochę ziół i parę innych rzeczy. Co rusz podchodziłam do niego ze strzykawką i karmą ratunkową, bo wiadomo ze ta jest najlepsza i najzdrowsza w tym przypadku. I chociaż po trochu tego mu wmuszałam. Każdego dnia dokładnie analizowałam, co i ile zjadł. I byłam zadowolona, ze chociaż to mi się udaje, sądziłam, ze brzuszek da jakoś radę...
Do tego picie - tez strzykawką, bo pić przecież tez nie chciał. No i leki, tez trochę prosząc i biegając za nim, a trochę na siłę.
W sobotę rano sądziłam, ze dajemy radę, ze wyzdrowieje...
Ale skoro wiesz,że mimo to gryzonie nie moga miec pustych brzuszków to nie wiem co powiedzieć.Nasze chomiki i myszki
też padały nagle i nie wiadomo z jakiej przyczyny.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości