Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

ania05

16 sierpnia 2012, 15:09

Tak jest też u ludzi Elenar ,poprawa przed końcem .W stanie przedagonalnym organizm zbiera wszystkie siły i następuje tzw.homeostaza ,czyli wyrównanie .Nie kiedy wyniki badań z tego czasu są książkowe zadziwiają lekarzy i nas .I na drugi dzień jest kostnica ....Ja też jak moja sunia trochę zdjadła to skakałam do góry ,jak spała wszyscy chodzili na palcach żeby czasem jej nie obudzić .I też rano w niedziele lepiej się czuła ,spała po kroplówce tak spokojnie i słodko że od razu ja tez miałam lepszy humor .Wstała wyszła na podwórko i już trzebe było przynieść ją do domu bo traciła przytomnośc rzygając krwią .Tez myslałam że będzie lepiej i tez się przeliczyłam .
mariantoru1954

16 sierpnia 2012, 15:31

Aniu, znam sprawę tych pieprzonych targow skaryszewskich i horrorze z końmi. Ten koszmar trwa tam od bardzo wielu lat.
Dziwne,że przez tyle lat nikt z tym nic nie zrobił. Widziałam kilka razy w tv relację z tego handlu i bylam w szoku.
ania05

16 sierpnia 2012, 15:45

To powinnaś jeszcze obejrzeć jak wyładowują we Włoszech ...........albo lepiej nie oglądaj bo ja zdołałam tylko 10 sekund .Jestem tym zdruzgotana ....nie mam słów .....nie mam po prostu słów
mariantoru1954

16 sierpnia 2012, 15:51

Wolę nie oglądać takich rzeczy bo potem muszę to odchorować. Dzisiaj bardzo żle się czuję,jakieś takie rozdrażnienie
i osłabienie, jeszcze nic nie jadłam i cały czas pokładam się. A tu przed chwilę zięć dzwonił,żebym zostala z wnukiem.
Nie wiem jak dam rade, ten mały potrafi dać popalić.Mam tam być po 19-ej.
Elenar

16 sierpnia 2012, 20:56

Aniu, dziękuję, ze dzielnie wspierasz. Tobie Mario również.

Jest mi tak strasznie ciężko. Nie dość, ze straciłam na zawsze ukochaną istotkę, to jeszcze czuję się winna temu, co się stało. Jestem dziś już wykończona psychicznie.
ania05

16 sierpnia 2012, 21:11

Wspieram bo wiem co to znaczy ból po stracie przyjaciela ....i wiem że on zelżeje .Nie obwiniaj się bo tak jak już pisałam wielokrotnie każdy z nas mógłby doszukiwac się swojej winy ,zrobiłaś wszystko zeby ratować Pimpcia .Nie umierał sam bez pomocy .Po prostu tak było mu pisane .Nie wiem za co tak cierpimy .Wyobraż sobie że dzisiaj śniły mi sie szynszyle ni z gruszki ni z pietruszki .Może twój Pipcio chciał mnie zmobilizować żebym sprawiła ci pranie tyłka ...Mario widzę w twoich postach jakby lekką ulgę nie wiem czy ty ją czujesz ale chyba przychodzi jakiś przełom .Zaczynam pisac już jak jakaś czarownica .Na dzisiaj kończę bo ide spać a jutro trzeba do pracy bladym świtem wstać .Elenar jeszcze raz proszę nie myśl o sobie jak o winnej śmierci Pimpcia .Nie ty spowodowałas że zachorował ,nie twoja wina że nie przeżył .To gdzie i czym jesteśmy to przypadek i nie da się nic przewidzieć .Jak uśpiłam przybłędę z ulicy i wyłam jak stado krów że mógł żyć bo zanlazł dom i już mu było dobrze moja przyjaciółka powiedziała -On odszedł bo uwierzył w ludzi ,więc mógł spokojnie zejśc z tego świata .Może z waszymi zwierzakami tez tak było .Życzę Wam dobrej ,spokojnej nocy ,niech Wam się przyśnią wasze zwierzaki że są już poskojne i nie chcą waszych łez już więcej ....
Elenar

16 sierpnia 2012, 21:56

Jesteś dobrym duszkiem, Aniu.
mariantoru1954

16 sierpnia 2012, 23:52

Wrociłam po 23-ej , jak już pisałam bardzo zle się czulam cały dzień i nadal tak jest. Aniu, nie jest mi lepiej ani trochę.
Czekając aż córka wroci , wnuk już spał a ja "wypłakałam " całą paczkę chusteczek. MOże tak Ci się zadawało, bo pocieszałam
Elenar ale chciałam jej tylko uświadomić ,że to z pewnością nie jej wina,że Pimpuś nie zyje.Też się zaraz kładę bo bardzo
mi żle dzisiaj .Aniu, piekne słowa w ostatnim poście, masz wielkie serce.
Elenar

17 sierpnia 2012, 11:27

Byłam wczoraj bliska obłędu lub zrobienia czegoś "nieodpowiedzialnego"...
Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczałam tak wszechogarniającego, zabijającego poczucia winy.
Elenar

17 sierpnia 2012, 12:18

Chyba już wiem dlaczego w tą sobotę poprzedzającą... poczułam się tak zmęczona. Po całym tygodniu walki i nieustannym lęku, jak zobaczyłam rano, ze moje słoneczko czuje się lepiej, opadła mi adrenalina i ogarnęło mnie straszne zmęczenie psycho-fizyczne. Myślę, ze to wpłynęło na to jak wtedy myślałam i działałam.
mariantoru1954

17 sierpnia 2012, 14:20

Elenar pisze:Chyba już wiem dlaczego w tą sobotę poprzedzającą... poczułam się tak zmęczona. Po całym tygodniu walki i nieustannym lęku, jak zobaczyłam rano, ze moje słoneczko czuje się lepiej, opadła mi adrenalina i ogarnęło mnie straszne zmęczenie psycho-fizyczne. Myślę, ze to wpłynęło na to jak wtedy myślałam i działałam.
Ja miałam podobnie ,tylko moje zmęczenie psych-fizyczne trwalo o wiele dłużej i trzyma mnie do tej pory, już szósty miesiąc
leci.Najpierw gdy zaginęła, codziennie stres i wycie przez 3tyg.i 2 dni. Ok, odnalazla się ,wielka radość i niedowierzanie ale
dalej stres, bo mocno ranna i zaczął się stres z powodu leczenia i tak przez 1,5 mieś.Gdy w połowie maja wrociła wreszcie do domu bez bandaży bylam w euforii ale jednocześnie poczułam,że oklapłam,zarowno psychicznie jak i fizycznie.Myślałam,że po kilku dniach odpoczynku pozbieram się a po 2 tyg. mojej Katiuni juz nie było wśrod żywych. Do tej pory wyję po niej ,bo nie
mogę się z tym pogodzić. Nie wiem jak ja jeszcze żyje, jestem juz tak wykończona ,że chwilami wydaje mi się,że natura
sama dokona nieuchronnego, czyli ten długotrwały stres non stop zabije mnie. Dziś spałam tylko 3 godz. Jakiś niepokój obudził mnie ok. 6 rano i mimo,że jeszcze kilka godz, przewalalam się w łóżku sen nie przyszedł.Dopadły mnie duszności, jeszcze nic nie jadłam ,bo żołądek z nerwow ściśnięty.Czuję się jak wrak czlowieka.
ania05

17 sierpnia 2012, 14:35

Myślę Mario że już czas poprosić o pomoc lekarza .......To już zaczyna robić się niebezpieczne dla zdrowia ....chcesz zostawić resztę kotów na pastwę losu ??????? nie wspominając o dzieciach i wnukach ale zakładam że one sobie poradzą .....no więc chodzi głównie o koty .A myślałam ze Antek 50 jest trudnym przypadkiem .......... :evil:
mariantoru1954

17 sierpnia 2012, 14:45

Też myślę o jakiejś profesjonalnej pomocy ale na samą myśl o przekroczeniu progu gab, lekarskiego robi mi się jeszcze gorzej.
Może gdyby ktos dla dodania otuchy poszedl ze mną. Zobaczę, narazie dzis zaplanowałam sobie,że w poniedzialek zadzwonię do tej mojej doktor i na początek chciałabym jakąś psychoterapię. Zobaczymy co ona na to powie.Dzisiaj chcę sobie narazie
kupić tabletki Valerin noc,nawet fajnie opisane w necie, może na tymczasem pomogą mi chociaż trochę pospać.
ania05

17 sierpnia 2012, 14:53

Gdybym tylko mogła poszłabym z Tobą no ale niestety nie jest to do zrobienia .Zjedz chociaż coś innego niż banan ......Powiem ci że waleriana na mnie np.nie działa wcale .Jesli już to polecałabym Validol .Po 2 table.powinnaś odpłynac .I melisa do picia .Te wszystkie rzeczy z walerianą mają to do siebie że jak weżmiesz za dużo to pobudzają jeszcze bardziej .Ale lekarz koniecznie musi wkroczyć bo to już nie jest śmieszne .
mariantoru1954

17 sierpnia 2012, 15:25

Ja Validol zawsze ma przy sobie i często go używam ale 2 tabl.naraz jeszcze nie próbowałam.Ja teraz biorę ten Rhodiolin, też
jest fajnie opisany ,tylko żeby rzeczywiście działał tak jak piszą.Melisę pilam jakiś czas temu ale nie pamiętam już czy i jak na mnie działała.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości